Szejm on mi, że nie dodaję w sobotę xD
><><><><><><><><><><><><><><><
Najpierw głos ugrzązł mi w gardle niczym jakaś wielka klucha, a potem tak niespodziewanie ryknęłam śmiechem, że nawet Gustav odrobinę się speszył. To chyba jakiś żart! Ja nie mam nic do tego Gustava, no ale... co ona sobie ubzdurała?!
- Przepraszam!... - wykrztusiłam, ciągle się śmiejąc jak głupia. - Przepraszam, ja...
- Przestań przepraszać, do cholery! - obruszył się, patrząc na mnie dziwnie. - Czy ty zawsze musisz to robić?
I straciłam dobry humor.
- To przez ojca, prze... - urwałam, przeczesując włosy rękoma. - Dlaczego ona chce nas zeswatać?
Gu wzruszył ramionami.
- Myślałem, że ty mi to powiesz, choć w sumie sam już nie wiem dlaczego. - perkusista westchnął. - Po prostu zobaczmy co ona knuje, a potem odwróćmy to przeciw niej.
Pokiwałam głową, czując coraz większą sympatię do tego chłopaka.
- Czytasz mi w myślach.
Można było z tego wyciągnąć całkiem niezłą zabawę. Mam na myśli, że nawet nie poszłam do Sashy, by się spytać, o co tak naprawdę jej chodzi. Gra pozorów mogła być całkiem imponująca i mogła dostarczać wysokiej jakości rozrywki, jeśli się nie ingerowało. Więc ja nie ingerowałam i Gustav też.
A Sasha zaczęła normalnie świrować. Jak tylko wróciliśmy, zaczęła dziękować perkusiście, że mnie zabrał i takie tam, potem zaczęła mnie wypytywać przy bliźniakach, gdzie jednego z nich, tego jasnowłosego w ogóle nie obchodziło, że wylądowałam w szpitalu, co myślę o okularniku, za co zarobiła ode mnie wyjątkowo paskudne spojrzenie, po czym zmyłam się do pokoju.
Następnego dnia, gdy zaoferowałam się, że zrobię blacharkę w BMW, to Gustav ciągle przychodził, przynosząc wiadomości z domu, w stylu:
'Sasha mówi, że jeśli chcesz pić, masz dać znać i nie możesz się przemęczać.'
'Sasha mówi, że nie musisz dzisiaj robić obiadu, jeśli nie chcesz.'
'Sasha mówi, że jeśli czujesz się samotna, ja mogę dotrzymać ci towarzystwa.'
'Sasha mówiła coś, ale jej nie słuchałem i poszedłem do ciebie zawczasu, zanim znów wymyśli coś głupiego.'
'Sasha mówi, że jeśli jeszcze raz ją zignoruję, dostanę patelnią, mogę tu zostać?'
Więc se został.
- Czy ja już mówiłem, że chcę pomóc? - zapytał paręnaście minut później, gdy ja klęczałam na ziemi z kawałkiem drewna i młoteczkiem w rękach.
Skinęłam głową, nawet na niego nie patrząc. Przystawiłam klocek do nadkola od wewnętrznej strony i zaczęłam lekko ostukiwać go młotkiem. Zajmie mi to parę dni, ale efekt będzie dobry.
- Założę się, że nigdy czegoś takiego nie robiłeś, więc naprawdę nie ma potrzeby, byś mi pomagał. - wymruczałam, juz prawie wchodząc w swój własny świat. Już ledwo kontaktowałam, tak byłam zapracowana.
- Czy jest coś, czego nie umiesz robić z samochodami? - otworzył tylne drzwi i usiadł na siedzeniu. Czułam jego wzrok na sobie, ale o dziwo, nie czułam się z tym tak bardzo źle. - Nie, czekaj. Poprawne pytanie brzmi 'czy istnieje coś, czego nie umiesz robić?'. - sprostował, a ja westchnęłam żałośnie.
- Gustav, ja tego nienawidzę u siebie. - odparłam, mimowolnie się spinając. - Zostałam tak nauczona, że czego się nie dotknę, muszę się tego nauczyć od początku do końca. - pokiwałam głową. - Istnieją rzeczy, których nie umiem, to oczywiste. W tym momencie ja po prostu nie chcę znać takich rzeczy. Natychmiast zaczęłabym je studiować, wgłębiając się w temat... - wzdrygnęłam się. - Ja wtedy działam jak jakiś robot.
- Cześć! - nagle na dworze pojawił się Georg, a ja zamknęłam oczy, próbując się uspokoić. Boże, czemu on musiał łazić tam, gdzie ja byłam?... - Sasha wysłała mnie na zwiady. - oznajmił, a ja strzeliłam facepalma w tym samym momencie co Gustav.
- I co ty takiego widzisz? - perkusista wysiadł z samochodu. - Ja siedziałem, a ona robiła.
- Ona chyba coś kombinuje. - oznajmił Georg, kompletnie ignorując blondyna. - Znaczy bo jak ja wszedłem do salonu, to ona coś gadała z Billem, że chce, żebyście się polubili... bardziej... Czemu ona o tym rozmawia ze wszystkimi?
- Georg, już w porządku, nie myśl o tym, bo to cię za bardzo obciąży... - poklepał basistę Gustav. - My sobie z tym poradzimy, prawda Natasza?
Pokiwałam głową, uśmiechając się szeroko. Biedny Geo, za dużo informacji i się pogubił.
O matko.
Z kim ja mieszkam?
- Na pewno? - Georg spojrzał na nas zagubionym, szczenięcym wzrokiem.
Czy on się dobrze czuje? Znaczy on zawsze zachowywał się jak idiota, ale dzisiaj... Dzisiaj jedzie po bandzie. Pewnie nawdychał się dwutlenku węgla wydychanego przez Sashę, która tez pierdzieli bez sensu.
Powtarzam.
Z kim ja mieszkam?!
- O co jej chodzi? - spytał Gustav, gdy Geo wrócił do domu.
- Cholera wie.
A kolejnego dnia, stwierdziła, że wyśle nas na wspólne zakupy. Oczywiście protestowałam. Naprawdę protestowałam! Ale z Sashą nie da się kłócić. Pośle ci te puppy eyes i masz dość na wstępie. Przynajmniej ja tak miałam. I to była moja wada.
Z drugiej strony, dzięki temu, że pojechaliśmy do sklepu, dowiedziałam się ciekawych rzeczy, które niekoniecznie były ciekawe w tym pozytywnie ciekawym stylu.
- To dopiero drugi dzień, właściwie trzeci, ale już mam dość. - burknął, jeszcze bardziej zbulwersowany, że musiał jechać obok mnie, bo kategorycznie zabroniłam mu prowadzić mój samochód. Pfff, jeszcze czego. - W sensie, ja rozumiem, że można kogoś swatać, ale jaki to ma sens, gdy ani ty nic do mnie nie czujesz, ani ja do ciebie? Bez urazy. - mrugnął do mnie, a ja wzruszyłam ramionami. - Ale to gołym okiem widać. Nie ma chemii. Nie ma niczego. Do czego ona dąży?
- Może jej się nudzi. - odparłam, westchnąwszy bezradnie. - Nie od dziś wiadomo, że jak jej coś do głowy wpadnie, to nie da się tego wyperswadować. Szczególnie gdy jej się nudzi i wpadnie na jakiś idiotyzm jak ten. - zatrzymałam się na parkingu i zgasiłam silnik. - Masz tą listę zakupów?
Gustav przewrócił oczyma, odpinając pasy.
- Jest długa do samej ziemi. Będziemy tutaj tak długo, że pewnie zacznie sprzedawać innym jakieś historyjki, że robimy tu jakieś... - urwał nagle i spojrzał na mnie alarmująco. - Natasza.
- Nom?
- Natasza, ona robi to celowo. - rzucił, strzelając facepalma. - To tylko gra. Jej zależy na tym, by ktoś inny myślał, że ona nas swata i że to działa. - dodał podniesionym głosem. - Ona chce, by ktoś inny był o to zazdrosny.
Serce stanęło mi w gardle.
Kurwa mać.
- Ale... - o matko. Ale... Ale po jaką cholerę, skoro Bill jest gejem, do kurwy nędzy?!
- Natasza, musimy się zemścić. - pokiwał głową i wysiadł z samochodu. - Zaraz coś wymyślę, daj mi chwilę. Pffff! Tak nie może być! Co ona sobie myśli?! Że może tak po prostu wymyślać takie rzeczy, nie pytając mnie o zdanie!
Zaraz.
- Jak to ciebie? - wyplułam, zanim zdążyłam się zorientować, że powinnam się zamknąć. No nie! %*&#$%**$#$@#$#%*!!
Gustav odwrócił się do mnie z takim impetem, że człowiek mógłby się zastanowić, czy piętą nie zrobił w betonie dziury.
O matko! Czemu jego oczy są tak szeroko otwarte?!
- A chodziło o ciebie?
O MATKO, ZABIJĘ SASHĘ!
Spaliłam cegłę, zatykając sobie usta ręką. O Boże! Co za wtopa! O Boże!
Czekaj no!
- A chodziło o ciebie? - wydukałam, nagle rozumując w jakiej idiotycznej sytuacji się znaleźliśmy. - Gustav...
- Nie chcę o tym rozmawiać. - przerwał mi szybko, rumieniąc się. O nie! On się zarumienił, czyli to prawda?! - Natasza, zarządzam pakt. - podniósł ręce do góry, gdy chciałam coś powiedzieć. - Ty nie mówisz, kto ci się podoba, choć ja wiem i ja nie mówię kto mi się podoba, choć ty wiesz. - przełknął głośno ślinę. - Rozumiesz?
Chrząknęłam, kiwając szaleńczo głową.
- Jasne, nie musisz mi tego dwa razy powtarzać. Dosłownie. - zagryzłam wargę, chcąc przywalić głową w maskę. O Boże, to jest takie niezręczne. - Emmm... Emm...
- Zakupy... - wskazał ręką na drzwi do sklepu. - Zakupy.
- Tak, tak. - uśmiechnęłam się głupio i ruszyłam po wózek. - Zakupy.
O ja pierdolę.
Czy ja właśnie się dowiedziałam, że Gustavowi podoba się Chloe?
Ale on właśnie się skapnął, że mi się Kaulitz podoba!
Zaraz, może... Nie no. Tom nie, z logicznej przyczyny, a przecież Georg to debil.
Boże, on wie, że mi się podoba facet, który jest gejem!...
No nie.
Moja egzystencja mnie przytłacza...
W milczeniu weszliśmy do sklepu, najwyraźniej instynktownie kierując się w stronę pieczywa.
I to był mój błąd.
- Gustav! - usłyszeliśmy za sobą czyjeś wołanie i przez moment zaczęłam się zastanawiać, czy pochodziło od kobiety, czy od faceta, gdy automatycznie się odwróciliśmy i naszym oczom ukazał się szeroko uśmiechnięty chłopak.
Uniosłam brwi do góry, przyglądając się podskakującym brązowym loczkom na jego głowie, gdy tak sobie biegł w naszą, a właściwie Gustava stronę.
- O Jezu. - wymamrotał perkusista, przez co zerknęłam na niego. Gustav zgrzytał zębami. A to niezdrowe.
- Gustav! - pisnął i dosłownie rzucił się mojemu towarzyszowi w ramiona.
Spomiędzy loków chłopaka, które swoją drogą wyglądały na podejrzanie miękkie, Gu spojrzał na mnie z przerażeniem i chyba tylko ostatkami sił powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem.
- Już, już... - poklepał go po plecach, a uroczy chłopiec odskoczył od niego z lśniącymi oczyma.
- Jak ja cię dawno nie widziałem, Gustav! - chyba znowu miał zamiar go przytulić, ale perkusista wyciągnął ręce w geście ostrzeżenia. - Jak się masz? Przedstaw mnie swojej przyjaciółce! - z tymi słowami, szatynek zwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się tak szeroko, że prawdopodobnie byłabym w stanie zobaczyć jego szóstki. On jest trochę... za bardzo uroczy jak na mój gust.
- Tak... - Gustav odchrząknął i posłał mi przepraszające spojrzenie, które nie od razu zrozumiałam. - To jest Natasza, a to jest Louis... były chłopak Billa. - dodał po chwili wahania.
Oh. Aha. Emm...
- Cześć Natasza! - zanim zdążyłam mrugnąć okiem, owy Louis wyciągnął w moim kierunku swoje ramiona i uścisnął mnie tak mocno, że przez chwilę myślałam, że połamał mi żebra.
- Cześć, tylko... no wiesz, puść mnie. - wydusiłam, czując się wyjątkowo paskudnie w objęciach faceta, który na dodatek był byłym Billa. Który mi się podobał.
Który był gejem.
Czy ja naprawdę musiałam go poznać?...
- Przepraszam, po prostu tak dawno nie widziałem znajomej twarzy... znaczy... - dzika radość na twarzy Louisa diametralnie zmieniła się na zmartwienie i żal, aż poczułam się niekomfortowo. - Nie widziałem znajomych... Billa. - zagryzł wargę w dziwnie niewinny i pokrzywdzony sposób. - Możecie mi powiedzieć... Co u niego?
Super. Czuję się super. Po prostu tak super, że bardziej się nie da.
Podoba mi się facet, którego były facet dalej coś czuje i pewnie chętnie z powrotem by wrócił do poziomu 'fluffy boyfriend'. Toż to dowcipne bardzo mocno. W co ja się wjebałam?
Może moje życie powinno było się zakończyć w koparkowej masakrze, mówię wam. Nie doświadczałabym przynajmniej takiego upokorzenia jak w tej chwili.
Albo w chwili, która nastąpiła po tej chwili.
Jezu.
- Louis, dobrze wiesz, że to koniec i nie ma sensu rozdrapywać starych ran. - wycedził Gustav. - Chodź, Natasza, nic tu po nas. - machnął na mnie, gdy Louis chwycił mnie za ramię, przez co naszła mnie ochota, by mu przyłożyć.
- Natasza, czy moglibyśmy chwilę porozmawiać, tak sam na sam? - poprosił mnie, patrząc na mnie niczym kot ze Shreka, aż mną wzdrygnęło.
- Nie mamy o czym, przecież ja cię nawet nie znam. - zaoponowałam, ale Gustav westchnął tak rozdzierająco, że zwątpiłam.
- On nie zrezygnuje, aż się nie poddamy. Wrócę za parę minut. Będę w pobliżu. Przepraszam, Natasza, potem ci wytłumaczę. - oznajmił i wraz z wózkiem zniknął za rogiem.
What the fuck?
Fakt, że czułam się niewygodnie, było SPORYM niedopowiedzeniem. Wyjaśnię wam to. Stoję właśnie sama z ex Billa Kaulitza, który mi się podoba. I ex chyba chce porozmawiać ze mną o facecie, który mi się podoba, a który jest jego byłym. I ex nie wie, że jego były, do którego pewnie ciągle chce wrócić, mi się podoba. Pominęłam coś?
I emm... Czy ja się powtarzam?
O matko. Można się pogubić.
Zaczęłam się wgapiać w moje baletki, jakby było w nich coś ciekawego. Znaczy no były ładne, ale nie były stworzone do tego, żeby się na nie nieustannie gapić... Kurwa. To wszystko przez tego dziwaka przede mną! Pierdolę bzdury!
- Natasza, przepraszam, ja po prostu... - poderwałam głowę na jego zduszony głos. O nie. O nie, nie, nie. Nie mówcie, że mi się tutaj zaraz rozbeczy! Nie przy mnie! - Pewnie jesteś jedyną osobą, która pozostała bezstronna, bo mnie nie znasz... - pociągnął nosem i zdałam sobie sprawę, że w jego uroczych brązowych oczach lśnią łzy. Cholera.
- Spokojnie, uspokój się... - chciałam go poklepać, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Kompletnie zapomniałam, że jest facetem. To chyba nie jest normalne. Znaczy to, że zapomniałam, że to facet. Ile do cholery miał lat, że wyglądał na jakiegoś szesnastolatka?! - Nie płacz, to...
- Ty nie wiesz jak to było! - wyrzucił, jakbym ja była winna temu wszystkiemu. - To były tak piękne czasy, że teraz żyję tylko nimi! Ja wiem, że on był dla mnie stworzony! I ja byłem stworzony dla niego! - zaczął histeryzować, a ja mimowolnie uniosłam lewą brew do góry. Kurde, chyba jestem jakaś zepsuta, skoro mi się wydaje, że on przerysowuje każdą swoją emocję.
- Nie krzycz na mnie. Skąd mam to wiedzieć? - spytałam spokojnie. - Bill nie gada o tym na prawo i lewo.
- Jak on się czuje? - wlepił we mnie swój maślany wzrok.
- Nie znam go na tyle, by wiedzieć, czy jego zachowanie jest normalne. - odparłam po chwili namysłu.
No co?
- Natasza, ja go kocham. - pociągnął nosem i wyciągnął do mnie rękę, ale na szczęście w porę się odsunęłam, by tym razem uniknąć kontaktu. - Pomożesz nam?
- Jakie 'nam'? - zmarszczyłam czoło.
- No mi i Billowi! - po jego uroczych policzkach spłynęły łzy. - Gdyby nie same nieporozumienia, ciągle bylibyśmy razem, szczęśliwi!
Wiecie, to jest tak. Z jednej strony mam ochotę go pobić za to, że mówi takie słodkie rzeczy o facecie, który mi się podoba (tak, wiem, że znowu zaczynam się powtarzać). Z drugiej strony mu nawet trochę współczuję. Ale z trzeciej strony... WTF? Czy każdy zakochany rozmawia w taki sposób? Bo jeśli tak, to ja nie chcę tego przeżyć nigdy w życiu. On przez ten sposób mówienia zabija we mnie ochotę do rozpaczania, że Bill jest gejem!
I on niszczy mi zdrowy rozsądek i zdolność do logicznego myślenia.
- Bill mnie nie znosi. Jak wyobrażasz sobie to moje pomaganie w odbudowaniu waszego związku? - burknęłam, chcąc jak najszybciej zniknąć z zasięgu jego wzroku. On wymuszał na mnie poczucie winy, choć nie jestem winna. What the fuck, pytam kolejny raz?!
- Wierzę w ciebie, Natasza. - Louis zaczął ścierać łzy z twarzy w bardzo dziecięcym stylu, przez co naszła mnie refleksja, że Bill ma bardzo dziwny gust, skoro ten tutaj to jego eks. - Jesteś moją ostatnią nadzieję, bo Chloe nie wygląda...
- Zaraz. - przerwałam mu gwałtownie, dźgając go palcem, choć to był facet. Pfffh, taki z niego facet, jak z koziej dupy trąbka, jak to moja urocza siostra mówi. - Czy ty właśnie... Czy ty śledzisz Billa? - wyplułam z niedowierzaniem, a on uroczo spłonił się rumieńcem. - Czy ty masz nierówno pod sufitem, chłopie?!
- Natasza, ty nie rozumiesz! - zaczął się bronić, a ja tylko prychnęłam głośno. Już otwierałam usta, by go zjechać, gdy ten znowu zaczął histeryzować. - To jest silniejsze ode mnie! Gdybyś kochała kogoś tak mocno, to byś mnie zrozumiała! Nie oceniaj mnie na podstawie własnej niewiedzy! Kocham Billa do szaleństwa i wiem, że naszym przeznaczeniem jest bycie razem! Musisz nam pomóc! To, że tobie się nie układa, nie znaczy, że masz zabraniać innym szczęścia! Po prostu! Natasza, proszę cię!
Najs.
- Louis. - rzuciłam poważnie. - Właśnie mnie obraziłeś, więc PIERDOL SIĘ! - strzeliłam go w ramię, aż pisnął. - Następnym razem, jeśli chcesz czyjejś pomocy, uważaj na słowa! - potrząsnęłam głową, wydając z siebie długie i cyniczne 'duuuuh!'. - Jeżeli masz taką obsesję, to się kurwa oddaj na badanie psychiatryczne, a nie, kurwa, będziesz łazić po sklepach i napastować nieznajomych, by pomogli ci w odbudowie związku, który pewnie sam spieprzyłeś swoją zaborczością, naturą pluszaka i chuj wie czym jeszcze! - wywarczałam, odsuwając się od niego, gdy wybuchnął płaczem. - Louis! Jesteś, kurwa, facetem! Ogarnij się! Na Kaulitzu się świat nie kończy! - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w poszukiwaniu Gustava. Łehehehe, ale jestem zUa!
Na moich ustach wykwitł szeroki uśmiech, gdy za moimi plecami rozległo się wycie. O Boże. Co ze mnie za człowiek, skoro tak niegodnie niszczę marzenia?!
- Nataszaaaa! - zawył, aż podskoczyłam. Ups. On chyba nie zacznie na mnie rzygać tęczą? Gustav, Hilfe! - Natasza, nie rób mi tegooooo!
- GUSTAV! - ryknęłam, chichocząc jak opętana. Znalazłam go zaraz za rogiem i pisnęłam. - W nogi, kurwa, w nogi!
Perkusista ryknął śmiechem i popędziliśmy przed siebie, omal nie zabijając się o wózek.
- Odpaliłaś bombę zegarową, Natasza. - rzucił do mnie, gdy tak sobie uciekaliśmy przed wrzeszczącym Louisem, którego pracownicy sklepu dziwnie unikali. - Zaraz zacznie w nas rzucać pluszakami i zginiemy marnie!
- Po moim trupie! - prychnęłam buntowniczo. - Co bardzo trafnie brzmi w temacie, swoją drogą. - przewróciłam oczami.
- Natiiiiii! Gusssiiiiii!!!!
I szlag nas trafił za jednym zamachem.
Zatrzymaliśmy się gwałtownie i stanęliśmy twarzą w twarz z loczkami, który frunęły w naszą stronę.
- Nie skracaj mojego imienia! - ryknęliśmy jednocześnie i dosłownie w tym samym momencie w stronę Louisa poleciały dwa opakowania mąki. - Chuj ci w dupę, dosłownie, kurwa jego mać! - dodałam swoje pięć groszy, gdy biały puch rozbił się na wątłej klateczce Louisa, który swoją drogą runął na ziemię jak długi, jęcząc przy tym, jakby go obdzierali ze skóry.
No nie! To kurwa jakiś chodzący paradoks! Tacy ludzie istnieją?!
- To przez takich jak ty szykanują homoseksualistów, do cholery! - prychnęłam. - Gustav, jedziemy do innego sklepu. - oznajmiłam, a on roześmiał się głośno i prowokacyjnie. - I radzę się ruszyć, zanim ochrona nas wyjebie za to, co zrobiliśmy z miśkiem. Miśkiem polarnym. - dodałam, gdy po odwróceniu się, zobaczyłam Louisa całego w mące.
- Gustav? - na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech i w wyobraźni widziałam żarówkę nad moją głową, świecącą tak mocno, że na pewno nie była tą energooszczędną.
- Hmm?
Właśnie wracaliśmy do domu i mnie niebywale natchnęło, muszę przyznać.
- A co ty na to, żeby odwrócić to swatanie o 180 stopni? - posłałam blondynowi sugestywne spojrzenie. - No wiesz, żeby Sasha bardzo mocno poczuła swój pomysł.
Gustav tylko zachichotał w odpowiedzi.
- Przepraszam!... - wykrztusiłam, ciągle się śmiejąc jak głupia. - Przepraszam, ja...
- Przestań przepraszać, do cholery! - obruszył się, patrząc na mnie dziwnie. - Czy ty zawsze musisz to robić?
I straciłam dobry humor.
- To przez ojca, prze... - urwałam, przeczesując włosy rękoma. - Dlaczego ona chce nas zeswatać?
Gu wzruszył ramionami.
- Myślałem, że ty mi to powiesz, choć w sumie sam już nie wiem dlaczego. - perkusista westchnął. - Po prostu zobaczmy co ona knuje, a potem odwróćmy to przeciw niej.
Pokiwałam głową, czując coraz większą sympatię do tego chłopaka.
- Czytasz mi w myślach.
Można było z tego wyciągnąć całkiem niezłą zabawę. Mam na myśli, że nawet nie poszłam do Sashy, by się spytać, o co tak naprawdę jej chodzi. Gra pozorów mogła być całkiem imponująca i mogła dostarczać wysokiej jakości rozrywki, jeśli się nie ingerowało. Więc ja nie ingerowałam i Gustav też.
A Sasha zaczęła normalnie świrować. Jak tylko wróciliśmy, zaczęła dziękować perkusiście, że mnie zabrał i takie tam, potem zaczęła mnie wypytywać przy bliźniakach, gdzie jednego z nich, tego jasnowłosego w ogóle nie obchodziło, że wylądowałam w szpitalu, co myślę o okularniku, za co zarobiła ode mnie wyjątkowo paskudne spojrzenie, po czym zmyłam się do pokoju.
Następnego dnia, gdy zaoferowałam się, że zrobię blacharkę w BMW, to Gustav ciągle przychodził, przynosząc wiadomości z domu, w stylu:
'Sasha mówi, że jeśli chcesz pić, masz dać znać i nie możesz się przemęczać.'
'Sasha mówi, że nie musisz dzisiaj robić obiadu, jeśli nie chcesz.'
'Sasha mówi, że jeśli czujesz się samotna, ja mogę dotrzymać ci towarzystwa.'
'Sasha mówiła coś, ale jej nie słuchałem i poszedłem do ciebie zawczasu, zanim znów wymyśli coś głupiego.'
'Sasha mówi, że jeśli jeszcze raz ją zignoruję, dostanę patelnią, mogę tu zostać?'
Więc se został.
- Czy ja już mówiłem, że chcę pomóc? - zapytał paręnaście minut później, gdy ja klęczałam na ziemi z kawałkiem drewna i młoteczkiem w rękach.
Skinęłam głową, nawet na niego nie patrząc. Przystawiłam klocek do nadkola od wewnętrznej strony i zaczęłam lekko ostukiwać go młotkiem. Zajmie mi to parę dni, ale efekt będzie dobry.
- Założę się, że nigdy czegoś takiego nie robiłeś, więc naprawdę nie ma potrzeby, byś mi pomagał. - wymruczałam, juz prawie wchodząc w swój własny świat. Już ledwo kontaktowałam, tak byłam zapracowana.
- Czy jest coś, czego nie umiesz robić z samochodami? - otworzył tylne drzwi i usiadł na siedzeniu. Czułam jego wzrok na sobie, ale o dziwo, nie czułam się z tym tak bardzo źle. - Nie, czekaj. Poprawne pytanie brzmi 'czy istnieje coś, czego nie umiesz robić?'. - sprostował, a ja westchnęłam żałośnie.
- Gustav, ja tego nienawidzę u siebie. - odparłam, mimowolnie się spinając. - Zostałam tak nauczona, że czego się nie dotknę, muszę się tego nauczyć od początku do końca. - pokiwałam głową. - Istnieją rzeczy, których nie umiem, to oczywiste. W tym momencie ja po prostu nie chcę znać takich rzeczy. Natychmiast zaczęłabym je studiować, wgłębiając się w temat... - wzdrygnęłam się. - Ja wtedy działam jak jakiś robot.
- Cześć! - nagle na dworze pojawił się Georg, a ja zamknęłam oczy, próbując się uspokoić. Boże, czemu on musiał łazić tam, gdzie ja byłam?... - Sasha wysłała mnie na zwiady. - oznajmił, a ja strzeliłam facepalma w tym samym momencie co Gustav.
- I co ty takiego widzisz? - perkusista wysiadł z samochodu. - Ja siedziałem, a ona robiła.
- Ona chyba coś kombinuje. - oznajmił Georg, kompletnie ignorując blondyna. - Znaczy bo jak ja wszedłem do salonu, to ona coś gadała z Billem, że chce, żebyście się polubili... bardziej... Czemu ona o tym rozmawia ze wszystkimi?
- Georg, już w porządku, nie myśl o tym, bo to cię za bardzo obciąży... - poklepał basistę Gustav. - My sobie z tym poradzimy, prawda Natasza?
Pokiwałam głową, uśmiechając się szeroko. Biedny Geo, za dużo informacji i się pogubił.
O matko.
Z kim ja mieszkam?
- Na pewno? - Georg spojrzał na nas zagubionym, szczenięcym wzrokiem.
Czy on się dobrze czuje? Znaczy on zawsze zachowywał się jak idiota, ale dzisiaj... Dzisiaj jedzie po bandzie. Pewnie nawdychał się dwutlenku węgla wydychanego przez Sashę, która tez pierdzieli bez sensu.
Powtarzam.
Z kim ja mieszkam?!
- O co jej chodzi? - spytał Gustav, gdy Geo wrócił do domu.
- Cholera wie.
A kolejnego dnia, stwierdziła, że wyśle nas na wspólne zakupy. Oczywiście protestowałam. Naprawdę protestowałam! Ale z Sashą nie da się kłócić. Pośle ci te puppy eyes i masz dość na wstępie. Przynajmniej ja tak miałam. I to była moja wada.
Z drugiej strony, dzięki temu, że pojechaliśmy do sklepu, dowiedziałam się ciekawych rzeczy, które niekoniecznie były ciekawe w tym pozytywnie ciekawym stylu.
- To dopiero drugi dzień, właściwie trzeci, ale już mam dość. - burknął, jeszcze bardziej zbulwersowany, że musiał jechać obok mnie, bo kategorycznie zabroniłam mu prowadzić mój samochód. Pfff, jeszcze czego. - W sensie, ja rozumiem, że można kogoś swatać, ale jaki to ma sens, gdy ani ty nic do mnie nie czujesz, ani ja do ciebie? Bez urazy. - mrugnął do mnie, a ja wzruszyłam ramionami. - Ale to gołym okiem widać. Nie ma chemii. Nie ma niczego. Do czego ona dąży?
- Może jej się nudzi. - odparłam, westchnąwszy bezradnie. - Nie od dziś wiadomo, że jak jej coś do głowy wpadnie, to nie da się tego wyperswadować. Szczególnie gdy jej się nudzi i wpadnie na jakiś idiotyzm jak ten. - zatrzymałam się na parkingu i zgasiłam silnik. - Masz tą listę zakupów?
Gustav przewrócił oczyma, odpinając pasy.
- Jest długa do samej ziemi. Będziemy tutaj tak długo, że pewnie zacznie sprzedawać innym jakieś historyjki, że robimy tu jakieś... - urwał nagle i spojrzał na mnie alarmująco. - Natasza.
- Nom?
- Natasza, ona robi to celowo. - rzucił, strzelając facepalma. - To tylko gra. Jej zależy na tym, by ktoś inny myślał, że ona nas swata i że to działa. - dodał podniesionym głosem. - Ona chce, by ktoś inny był o to zazdrosny.
Serce stanęło mi w gardle.
Kurwa mać.
- Ale... - o matko. Ale... Ale po jaką cholerę, skoro Bill jest gejem, do kurwy nędzy?!
- Natasza, musimy się zemścić. - pokiwał głową i wysiadł z samochodu. - Zaraz coś wymyślę, daj mi chwilę. Pffff! Tak nie może być! Co ona sobie myśli?! Że może tak po prostu wymyślać takie rzeczy, nie pytając mnie o zdanie!
Zaraz.
- Jak to ciebie? - wyplułam, zanim zdążyłam się zorientować, że powinnam się zamknąć. No nie! %*&#$%**$#$@#$#%*!!
Gustav odwrócił się do mnie z takim impetem, że człowiek mógłby się zastanowić, czy piętą nie zrobił w betonie dziury.
O matko! Czemu jego oczy są tak szeroko otwarte?!
- A chodziło o ciebie?
O MATKO, ZABIJĘ SASHĘ!
Spaliłam cegłę, zatykając sobie usta ręką. O Boże! Co za wtopa! O Boże!
Czekaj no!
- A chodziło o ciebie? - wydukałam, nagle rozumując w jakiej idiotycznej sytuacji się znaleźliśmy. - Gustav...
- Nie chcę o tym rozmawiać. - przerwał mi szybko, rumieniąc się. O nie! On się zarumienił, czyli to prawda?! - Natasza, zarządzam pakt. - podniósł ręce do góry, gdy chciałam coś powiedzieć. - Ty nie mówisz, kto ci się podoba, choć ja wiem i ja nie mówię kto mi się podoba, choć ty wiesz. - przełknął głośno ślinę. - Rozumiesz?
Chrząknęłam, kiwając szaleńczo głową.
- Jasne, nie musisz mi tego dwa razy powtarzać. Dosłownie. - zagryzłam wargę, chcąc przywalić głową w maskę. O Boże, to jest takie niezręczne. - Emmm... Emm...
- Zakupy... - wskazał ręką na drzwi do sklepu. - Zakupy.
- Tak, tak. - uśmiechnęłam się głupio i ruszyłam po wózek. - Zakupy.
O ja pierdolę.
Czy ja właśnie się dowiedziałam, że Gustavowi podoba się Chloe?
Ale on właśnie się skapnął, że mi się Kaulitz podoba!
Zaraz, może... Nie no. Tom nie, z logicznej przyczyny, a przecież Georg to debil.
Boże, on wie, że mi się podoba facet, który jest gejem!...
No nie.
Moja egzystencja mnie przytłacza...
W milczeniu weszliśmy do sklepu, najwyraźniej instynktownie kierując się w stronę pieczywa.
I to był mój błąd.
- Gustav! - usłyszeliśmy za sobą czyjeś wołanie i przez moment zaczęłam się zastanawiać, czy pochodziło od kobiety, czy od faceta, gdy automatycznie się odwróciliśmy i naszym oczom ukazał się szeroko uśmiechnięty chłopak.
Uniosłam brwi do góry, przyglądając się podskakującym brązowym loczkom na jego głowie, gdy tak sobie biegł w naszą, a właściwie Gustava stronę.
- O Jezu. - wymamrotał perkusista, przez co zerknęłam na niego. Gustav zgrzytał zębami. A to niezdrowe.
- Gustav! - pisnął i dosłownie rzucił się mojemu towarzyszowi w ramiona.
Spomiędzy loków chłopaka, które swoją drogą wyglądały na podejrzanie miękkie, Gu spojrzał na mnie z przerażeniem i chyba tylko ostatkami sił powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem.
- Już, już... - poklepał go po plecach, a uroczy chłopiec odskoczył od niego z lśniącymi oczyma.
- Jak ja cię dawno nie widziałem, Gustav! - chyba znowu miał zamiar go przytulić, ale perkusista wyciągnął ręce w geście ostrzeżenia. - Jak się masz? Przedstaw mnie swojej przyjaciółce! - z tymi słowami, szatynek zwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się tak szeroko, że prawdopodobnie byłabym w stanie zobaczyć jego szóstki. On jest trochę... za bardzo uroczy jak na mój gust.
- Tak... - Gustav odchrząknął i posłał mi przepraszające spojrzenie, które nie od razu zrozumiałam. - To jest Natasza, a to jest Louis... były chłopak Billa. - dodał po chwili wahania.
Oh. Aha. Emm...
- Cześć Natasza! - zanim zdążyłam mrugnąć okiem, owy Louis wyciągnął w moim kierunku swoje ramiona i uścisnął mnie tak mocno, że przez chwilę myślałam, że połamał mi żebra.
- Cześć, tylko... no wiesz, puść mnie. - wydusiłam, czując się wyjątkowo paskudnie w objęciach faceta, który na dodatek był byłym Billa. Który mi się podobał.
Który był gejem.
Czy ja naprawdę musiałam go poznać?...
- Przepraszam, po prostu tak dawno nie widziałem znajomej twarzy... znaczy... - dzika radość na twarzy Louisa diametralnie zmieniła się na zmartwienie i żal, aż poczułam się niekomfortowo. - Nie widziałem znajomych... Billa. - zagryzł wargę w dziwnie niewinny i pokrzywdzony sposób. - Możecie mi powiedzieć... Co u niego?
Super. Czuję się super. Po prostu tak super, że bardziej się nie da.
Podoba mi się facet, którego były facet dalej coś czuje i pewnie chętnie z powrotem by wrócił do poziomu 'fluffy boyfriend'. Toż to dowcipne bardzo mocno. W co ja się wjebałam?
Może moje życie powinno było się zakończyć w koparkowej masakrze, mówię wam. Nie doświadczałabym przynajmniej takiego upokorzenia jak w tej chwili.
Albo w chwili, która nastąpiła po tej chwili.
Jezu.
- Louis, dobrze wiesz, że to koniec i nie ma sensu rozdrapywać starych ran. - wycedził Gustav. - Chodź, Natasza, nic tu po nas. - machnął na mnie, gdy Louis chwycił mnie za ramię, przez co naszła mnie ochota, by mu przyłożyć.
- Natasza, czy moglibyśmy chwilę porozmawiać, tak sam na sam? - poprosił mnie, patrząc na mnie niczym kot ze Shreka, aż mną wzdrygnęło.
- Nie mamy o czym, przecież ja cię nawet nie znam. - zaoponowałam, ale Gustav westchnął tak rozdzierająco, że zwątpiłam.
- On nie zrezygnuje, aż się nie poddamy. Wrócę za parę minut. Będę w pobliżu. Przepraszam, Natasza, potem ci wytłumaczę. - oznajmił i wraz z wózkiem zniknął za rogiem.
What the fuck?
Fakt, że czułam się niewygodnie, było SPORYM niedopowiedzeniem. Wyjaśnię wam to. Stoję właśnie sama z ex Billa Kaulitza, który mi się podoba. I ex chyba chce porozmawiać ze mną o facecie, który mi się podoba, a który jest jego byłym. I ex nie wie, że jego były, do którego pewnie ciągle chce wrócić, mi się podoba. Pominęłam coś?
I emm... Czy ja się powtarzam?
O matko. Można się pogubić.
Zaczęłam się wgapiać w moje baletki, jakby było w nich coś ciekawego. Znaczy no były ładne, ale nie były stworzone do tego, żeby się na nie nieustannie gapić... Kurwa. To wszystko przez tego dziwaka przede mną! Pierdolę bzdury!
- Natasza, przepraszam, ja po prostu... - poderwałam głowę na jego zduszony głos. O nie. O nie, nie, nie. Nie mówcie, że mi się tutaj zaraz rozbeczy! Nie przy mnie! - Pewnie jesteś jedyną osobą, która pozostała bezstronna, bo mnie nie znasz... - pociągnął nosem i zdałam sobie sprawę, że w jego uroczych brązowych oczach lśnią łzy. Cholera.
- Spokojnie, uspokój się... - chciałam go poklepać, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Kompletnie zapomniałam, że jest facetem. To chyba nie jest normalne. Znaczy to, że zapomniałam, że to facet. Ile do cholery miał lat, że wyglądał na jakiegoś szesnastolatka?! - Nie płacz, to...
- Ty nie wiesz jak to było! - wyrzucił, jakbym ja była winna temu wszystkiemu. - To były tak piękne czasy, że teraz żyję tylko nimi! Ja wiem, że on był dla mnie stworzony! I ja byłem stworzony dla niego! - zaczął histeryzować, a ja mimowolnie uniosłam lewą brew do góry. Kurde, chyba jestem jakaś zepsuta, skoro mi się wydaje, że on przerysowuje każdą swoją emocję.
- Nie krzycz na mnie. Skąd mam to wiedzieć? - spytałam spokojnie. - Bill nie gada o tym na prawo i lewo.
- Jak on się czuje? - wlepił we mnie swój maślany wzrok.
- Nie znam go na tyle, by wiedzieć, czy jego zachowanie jest normalne. - odparłam po chwili namysłu.
No co?
- Natasza, ja go kocham. - pociągnął nosem i wyciągnął do mnie rękę, ale na szczęście w porę się odsunęłam, by tym razem uniknąć kontaktu. - Pomożesz nam?
- Jakie 'nam'? - zmarszczyłam czoło.
- No mi i Billowi! - po jego uroczych policzkach spłynęły łzy. - Gdyby nie same nieporozumienia, ciągle bylibyśmy razem, szczęśliwi!
Wiecie, to jest tak. Z jednej strony mam ochotę go pobić za to, że mówi takie słodkie rzeczy o facecie, który mi się podoba (tak, wiem, że znowu zaczynam się powtarzać). Z drugiej strony mu nawet trochę współczuję. Ale z trzeciej strony... WTF? Czy każdy zakochany rozmawia w taki sposób? Bo jeśli tak, to ja nie chcę tego przeżyć nigdy w życiu. On przez ten sposób mówienia zabija we mnie ochotę do rozpaczania, że Bill jest gejem!
I on niszczy mi zdrowy rozsądek i zdolność do logicznego myślenia.
- Bill mnie nie znosi. Jak wyobrażasz sobie to moje pomaganie w odbudowaniu waszego związku? - burknęłam, chcąc jak najszybciej zniknąć z zasięgu jego wzroku. On wymuszał na mnie poczucie winy, choć nie jestem winna. What the fuck, pytam kolejny raz?!
- Wierzę w ciebie, Natasza. - Louis zaczął ścierać łzy z twarzy w bardzo dziecięcym stylu, przez co naszła mnie refleksja, że Bill ma bardzo dziwny gust, skoro ten tutaj to jego eks. - Jesteś moją ostatnią nadzieję, bo Chloe nie wygląda...
- Zaraz. - przerwałam mu gwałtownie, dźgając go palcem, choć to był facet. Pfffh, taki z niego facet, jak z koziej dupy trąbka, jak to moja urocza siostra mówi. - Czy ty właśnie... Czy ty śledzisz Billa? - wyplułam z niedowierzaniem, a on uroczo spłonił się rumieńcem. - Czy ty masz nierówno pod sufitem, chłopie?!
- Natasza, ty nie rozumiesz! - zaczął się bronić, a ja tylko prychnęłam głośno. Już otwierałam usta, by go zjechać, gdy ten znowu zaczął histeryzować. - To jest silniejsze ode mnie! Gdybyś kochała kogoś tak mocno, to byś mnie zrozumiała! Nie oceniaj mnie na podstawie własnej niewiedzy! Kocham Billa do szaleństwa i wiem, że naszym przeznaczeniem jest bycie razem! Musisz nam pomóc! To, że tobie się nie układa, nie znaczy, że masz zabraniać innym szczęścia! Po prostu! Natasza, proszę cię!
Najs.
- Louis. - rzuciłam poważnie. - Właśnie mnie obraziłeś, więc PIERDOL SIĘ! - strzeliłam go w ramię, aż pisnął. - Następnym razem, jeśli chcesz czyjejś pomocy, uważaj na słowa! - potrząsnęłam głową, wydając z siebie długie i cyniczne 'duuuuh!'. - Jeżeli masz taką obsesję, to się kurwa oddaj na badanie psychiatryczne, a nie, kurwa, będziesz łazić po sklepach i napastować nieznajomych, by pomogli ci w odbudowie związku, który pewnie sam spieprzyłeś swoją zaborczością, naturą pluszaka i chuj wie czym jeszcze! - wywarczałam, odsuwając się od niego, gdy wybuchnął płaczem. - Louis! Jesteś, kurwa, facetem! Ogarnij się! Na Kaulitzu się świat nie kończy! - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w poszukiwaniu Gustava. Łehehehe, ale jestem zUa!
Na moich ustach wykwitł szeroki uśmiech, gdy za moimi plecami rozległo się wycie. O Boże. Co ze mnie za człowiek, skoro tak niegodnie niszczę marzenia?!
- Nataszaaaa! - zawył, aż podskoczyłam. Ups. On chyba nie zacznie na mnie rzygać tęczą? Gustav, Hilfe! - Natasza, nie rób mi tegooooo!
- GUSTAV! - ryknęłam, chichocząc jak opętana. Znalazłam go zaraz za rogiem i pisnęłam. - W nogi, kurwa, w nogi!
Perkusista ryknął śmiechem i popędziliśmy przed siebie, omal nie zabijając się o wózek.
- Odpaliłaś bombę zegarową, Natasza. - rzucił do mnie, gdy tak sobie uciekaliśmy przed wrzeszczącym Louisem, którego pracownicy sklepu dziwnie unikali. - Zaraz zacznie w nas rzucać pluszakami i zginiemy marnie!
- Po moim trupie! - prychnęłam buntowniczo. - Co bardzo trafnie brzmi w temacie, swoją drogą. - przewróciłam oczami.
- Natiiiiii! Gusssiiiiii!!!!
I szlag nas trafił za jednym zamachem.
Zatrzymaliśmy się gwałtownie i stanęliśmy twarzą w twarz z loczkami, który frunęły w naszą stronę.
- Nie skracaj mojego imienia! - ryknęliśmy jednocześnie i dosłownie w tym samym momencie w stronę Louisa poleciały dwa opakowania mąki. - Chuj ci w dupę, dosłownie, kurwa jego mać! - dodałam swoje pięć groszy, gdy biały puch rozbił się na wątłej klateczce Louisa, który swoją drogą runął na ziemię jak długi, jęcząc przy tym, jakby go obdzierali ze skóry.
No nie! To kurwa jakiś chodzący paradoks! Tacy ludzie istnieją?!
- To przez takich jak ty szykanują homoseksualistów, do cholery! - prychnęłam. - Gustav, jedziemy do innego sklepu. - oznajmiłam, a on roześmiał się głośno i prowokacyjnie. - I radzę się ruszyć, zanim ochrona nas wyjebie za to, co zrobiliśmy z miśkiem. Miśkiem polarnym. - dodałam, gdy po odwróceniu się, zobaczyłam Louisa całego w mące.
- Gustav? - na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech i w wyobraźni widziałam żarówkę nad moją głową, świecącą tak mocno, że na pewno nie była tą energooszczędną.
- Hmm?
Właśnie wracaliśmy do domu i mnie niebywale natchnęło, muszę przyznać.
- A co ty na to, żeby odwrócić to swatanie o 180 stopni? - posłałam blondynowi sugestywne spojrzenie. - No wiesz, żeby Sasha bardzo mocno poczuła swój pomysł.
Gustav tylko zachichotał w odpowiedzi.
><><><><><><><><><><><><><><><
TO się nazywa FLUFF xDDDD
Muahahha już czytam, zobaczymy co bardziej fluffy ;D
OdpowiedzUsuńJebłam. Po prostu. xD
OdpowiedzUsuńTen Louis, jest som dżenius! xD Nawet nie wiem co konkretnego mam napisać, tak rechoczę jak głupia. xD
Miś polarny. ;x teraz misie źle mi się będą kojarzyć. xD
Swoją drogą jakieś takieś krótkie to, to. Spodziewałam się czegoś dłuższego i jakiegoś uroczego wątku z Billem xD Luuubię te watki z Billem. A swoją droga, faktycznie. Przez takich kolesi, homoseksualiści są gnębieni. ;x
Ejmen.
Pisz dalej, JA czekam :D
:*
Buhaahahahahah, Louis jest pierdolnięty, no sorry XD I wiedziałam, co Sasha chce osiągnąć! +10 do domysłu ;D Ale tak serio, on jest bardziej chory niż Natasza, jak Bill mógł się spotykać z takim kimś?! Powiedziałabym więcej, ale nie zdradzę ci, do jakich ja tu wniosków dochodzę po tym odcinku, bo jeszcze wyjdzie, że mam rację i nie będzie surprise XD
OdpowiedzUsuńAle ja chcę wiedzieć xD
Usuń"- Louis. - rzuciłam poważnie. - Właśnie mnie obraziłeś, więc PIERDOL SIĘ! - strzeliłam go w ramię, aż pisnął. - Następnym razem, jeśli chcesz czyjejś pomocy, uważaj na słowa! - potrząsnęłam głową, wydając z siebie długie i cyniczne 'duuuuh!'. - Jeżeli masz taką obsesję, to się kurwa oddaj na badanie psychiatryczne, a nie, kurwa, będziesz łazić po sklepach i napastować nieznajomych, by pomogli ci w odbudowie związku, który pewnie sam spieprzyłeś swoją zaborczością, naturą pluszaka i chuj wie czym jeszcze! - wywarczałam, odsuwając się od niego, gdy wybuchnął płaczem. - Louis! Jesteś, kurwa, facetem! Ogarnij się! Na Kaulitzu się świat nie kończy! - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w poszukiwaniu Gustava. Łehehehe, ale jestem zUa!"
OdpowiedzUsuń"Na moich ustach wykwitł szeroki uśmiech, gdy za moimi plecami rozległo się wycie. O Boże. Co ze mnie za człowiek, skoro tak niegodnie niszczę marzenia?!
- Nataszaaaa! - zawył, aż podskoczyłam. Ups. On chyba nie zacznie na mnie rzygać tęczą? Gustav, Hilfe! - Natasza, nie rób mi tegooooo!
- GUSTAV! - ryknęłam, chichocząc jak opętana. Znalazłam go zaraz za rogiem i pisnęłam. - W nogi, kurwa, w nogi!"
HAHAHAHAHAHAH I LEJE ZE ŚMIECHU !!! Udał Ci sie dcinek oj udał. A ten pakt międzi Nati i Gusii mi sie cholernie podoba :D Czekam na nexta :*
O w dupę kurwa jego mać. BAUAHAHAHHAHAH ja przepraszam, że zaczynam taką wiązanką, ale to mnie rozpierdoliło na części pierwsze. W ogóle ja tak przeklinać zaczęłam ostatnio, że muszę się opanować. Znaczy jak piszę, bo tak jak na co dzień rozmawiam live z kimś to nie. Co nie zmienia faktu, że trzeba przystopować i ochhh jak dobrze, że to nie Onet, bo bym musiała cenzurować wszystko dodatkowe pół godziny :D
OdpowiedzUsuńAle Louis the fluff pobija wszystko. Mojego Georga i Tomaszka na łeb i szyję. Naprawdę. No bo cholera jasna, jak coś takiego może istnieć? Popieram Nataszkę- przez takich jak on szykanują homoseksualistów. No w dupę, jak to czytałam, to tak się lałam, że mam mokre policzki i dziwię się, że nie posikałam się ze śmiechu. Naprawdę. W ogóle rozwala mnie Sasha i jej pure evil plan i w dodatku rozwala mnie to, że się tak nawzajem wkopali. Zakupy, tak zakupy. AHAHHAHAH xD No nie wierzę. I myślałam, że ty tu wciśniesz zakupy na berzdeje Chloe, a to takie zwykłe. I matko, nie mogę się doczekać następnego odcinka i tego jak on jego przeleci.. xD A i Nataszka jest dobra. Bo ona ma na myśli, żeby zeswatać sobie Tomaszka z Sashą, tak? I Nataszka nie jest bezduszna, bo to rzeczywiście było tak przerysowane, w sensie, że Louis wyolbrzymia. Ja bym go tam zabiła. Naprawdę. I ja myślałam, że ty wciśniesz dzisiaj fluffy seks, co ci się nie bardzo udał. A tu dupa ;< trololololoo czekam na next, przeczytam ten odcinek jeszcze dziesięć razy i będę o niego wracać, jak będę miala bad day, bo miażdży. I niby jest długi, ale znów mam niedosyt i chcę more, bo naprawdę szybko się czyta. Wciąga. Kawy więcej pij, bo dobrze na twoją wenę działa muahahah xDD Idę, pisz next, we want more ;D
Ohh i jeszcze Naaatiii Gustiii .. bo w dupę.. dosłownie. xD
UsuńLouis jest scary xD
UsuńI nikt się nie podnieca. To ja się będę podniecać. AWWWWWWWWWWWWWWW GUSTI SIĘ KOCHA W CHLOE ! *______* ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję, to miłe z twojej strony xD
UsuńTwoje opowiadanie jest bombowe... Mam nadzieje ze bedzie go wiecej
OdpowiedzUsuńW teorii będzie xD
Usuńnie wiem czemu, ale ja zrusti kocha sie w Bebuchu XD A potem [...]"chloe" i takie.. wtf... jaktooooo xDS No i tak to, ja wszedzie widze yaoice xD
OdpowiedzUsuńLuiziątkooooo fluff <3 kocham go pomimo tego fluffu xD
ciężko się pisze na rowerku.l.. serio...
na dzis to tyle xD xDD
niechaj nATI WYBACZY mi małą ilość weny xD
LoliShouta
Ej kurwa, ale ja nie brałam na poważnie tego, że ten gryzoń jest gejem, a tu szok O.o Ja wiem, że ty lubisz pisać o chłopakach rozdziewiczonych od tylu, ale... No sorry xD Chociaż pewnie w tym patologicznym związku jednorożców to Bill był tym dominującym xD Bo tamten pewnie jest ja Ken ;D A teraz powiedz mi czyś ty zwariowała? Natasza i Gus w udawanym związku plus Chloe, ejjj musze to przeczytać!
OdpowiedzUsuńTralalalalalal
UsuńYou're insecure
Don't know what for
You're turning heads when you walk through the do-o-or
Don't need make-up
To cover Up
being the way that you are is eno-o-ough
Masz, fur dich xD
A tak na poważnie, to ktory z nich to ten Louis? Ja ogarniam tylko Harrego x]
W sumie z Louisa ukradłam tylko imię xD To z Harry'ego powstał Luois z opowiadania XDD
UsuńA to ten prawie najładniejszy xD
UsuńI z pewnością wystarczająco uroczy, by mnie natchnął na wyprodukowanie Louisa XDDD
UsuńOj tam ty mi lepiej powiedz czy on jest tutaj tylko tym czasowo czy się jeszcze pojawi? xD
OdpowiedzUsuńMiał być tylko na chwilę, ale tak mi się spodobał, że jego rola się przedłuży na kolejne sezony ^ ^
UsuńJak zwykle coś odwalisz xD Ale zrób tak, żebym znów polubiła Billa, okay? ;P Znaczy się jeszcze przez kilka odcinków możesz zrobić z niego dupka, potem pewnie będzie zazdrosny o Gucia, więc się wkurzy i będzie seks, a no i jeszcze ten Loise coś zepsuje, ale ma być LOVE STORY xD
OdpowiedzUsuńNo przecież, że raczej, że będzie love story, o co ty mnie posądzasz? :P I nie przejmuj się tak bardzo, jeszcze parę odcinków i sytuacja się zmieni XD
OdpowiedzUsuńHaha OMG rozbraja mnie ten odc
OdpowiedzUsuńPierdziele, rozwaliłaś mnie tym na łopatki, no naprawde, hahaha! :D Ja już naprawdę nie mam pojęcia, co ja mam sądzić o twoich odcinkach, serio, brak słów :D czekam na nexta, choć juz się go obawiam (xD) i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuń