Nie wiem, czy już to mówiłam, ale to jeden z moich ulubionych rozdziałów, łeheheh :D
><><><><><><><><><><><><><><><
O matko boska. Ta impreza to jakaś katastrofa kulturowo-społeczna.
Ja już nawet omijam fakt tego pijaństwa, co nie? No bo spoko, skoro ludzie lubią się poniżać, to dlaczego ja mam ich oceniać? Ja nie lubię, oni lubią, okej. Różnice w wychowaniu? Różnice w sposobie wyrażania samego siebie? KIJ Z TYM.
Ale co ja złego zrobiłam, że Louis mnie wybrał na swojego spowiednika? W sensie, nosz do kurwy nędzy, czy ja wyglądam jak konfesjonał?!
Daleko mi nawet do siostry zakonnej!
I on najwyraźniej mi wybaczył incydent w markecie!
(Nie, żeby mi na tym szczególnie zależało)
Ekhem... No więc tak.
Bill zaciągnął go do kibla, potem Sasha zwaliła na mnie winę, że niby to ja byłam odpowiedzialna za to, że gumka Tomowi strzeliła (FUJ) i potem się biedaczka załamała i chciała się całkiem zalać, za co dostała ode mnie porządną zjebkę i się w końcu ogarnęła.
Chloe zniknęła.
Po dziesięciu minutach bardzo intensywnych poszukiwań doznałam z deczka urazu, gdy dodałam dwa do dwóch i wyszło mi cztery - Chloe była z Gustavem na dworze.
Nieee, ja nikogo nie śledzę, nie jestem Louisem! Ja ciągle się zmagam z moim alter ego - matką Teresą. Niełatwo udźwignąć takie brzemię. Ludzie posądzają cię o jakieś niestworzone rzeczy i nie ma się jak z tego wybronić, bo rzeczywiście w tym jest jakieś ziarnko prawdy.
NIEWAŻNE.
Chloe była bezpieczna, Sasha też, nadszedł czas na mnie.
Louis przybiegł do mnie z płaczem, a ja strzeliłam kolejnego facepalma, dochodząc przy okazji do wniosku, że gdy już wrócę do domu w Sterling Heights, będę miała płaską twarz, bo wbiję sobie nos do potylicy. Tak wpływają na ludzi wakacje.
- Czego znowu chcesz, pluszakuu? - wyjęczałam spomiędzy palców. - Zostaw mnie, idź wyżalić się do lustra, on przynajmniej podzieli twoje emocje...
- On mnie przeleciał i zostawił tak po prostu, a było tak dobrze!... - wychlipał i na moje nieszczęście, dostałam najbardziej obrzydliwe szczegóły seksualnego aktu EVER. - I on znowu mi mówił, jaki mój tyłek jest ciasny i znowu mówił... - urwał, gdy zaczęłam przeraźliwie piszczeć, nie zwracając na siebie uwagi przez zalanych imprezowiczów. - Muszę powiedzieć, że moja reakcja była podobna! - zachichotał przez łzy, na co ja niemal zaczęłam ryczeć. Chciałam odejść, ale kiedy ja robiłam krok w bok, on robił krok w moją stronę. Byłam w dupie. Choć nie bardziej, niż Bill. FUUUUUUJ!... - I to był znowu jeden z najlepszych orgazmów w moim życiu, ty po prostu nie wiesz, jakim on jest kochankiem!
- LOUIS! - ryknęłam i nagle wszyscy na nas spojrzeli. Wreszcie, do kurwy nędzy! - LOUIS! - no kurwa, byłam speechless! Miałam ochotę złapać za krzesło i mu przyjebać! - Co ty sobie ubzdurałeś w tej różowej główce, do jasnej cholery?! Nie jestem twoją przyjaciółką, ani twoją mamusią, żebyś mi opowiadał o takich rzeczach! Co ty sobie wyobrażasz w ogóle?! Nie obchodzi mnie to! To twoje gówno, które musisz sprzątnąć, nie mieszaj mnie w to! - wykrzyczałam, czując, że mogłabym jeszcze więcej. I nagle Louis się zbulwersował, bo chyba najwyraźniej nie oczekiwał takiego obrotu sprawy i chyba chciał mi coś powiedzieć, ale zanim to zrobił, pięść obok poszybowała z prędkością światła w pluszowy ryj Louisa i ten zaliczył efektownie glebę, aż hukło.
Emmmm... What the fuck?
- Mam jakieś takie wrażenie, że na niego już nic nie działa. - wymruczał młodszy Kaulitz tak niskim głosem, że zrobiło mi się momentalnie gorąco. - Normalnie to się nie znosimy i nie odzywam się do ciebie, gdy nie muszę... - spojrzał na mnie znacząco, a ja przełknęłam głośno ślinę. - no ale teraz muszę. Nie rozmawiaj z nim i po prostu rób wszystko, by go zignorować... - urwał, gdy z podłogi doszedł nas głośny jęk.
- Biiiiillyyyy... Jak mogłeś?...
- Zrobię to jeszcze raz, jeśli tak bardzo tego pragniesz. - odparł beznamiętnie, a ja spoliczkowałam się mentalnie za gęsią skórkę, jaką wywołał ten morderczy wzrok Kaulitza.
- Zrobisz to jeszcze raz?! - wyraźna nadzieja w głosie Louisa skłoniła mnie do refleksji na temat jego inteligencji, a właściwie jej braku... o matko, ależ on był głupi... Czy to nie było logiczne, że on mówił o biciu, a nie pieprzeniu? - Naprawdę zrobisz to jeszcze raz?! - poderwał się na równe nogi, jakby już zapomniał, że zwijał się z bólu.
Ołć. Będzie buba.
- Jasne. - czy ktoś stojący najbliżej nie powinien go powstrzymać, zanim on zmasakruje cukierka? Oh, chwila. JA jestem najbliżej.
No cóż...
Go all the way, man!
I jakby usłyszał moje myśli, Bill znów wziął zamach i tym razem przywalił mu tak mocno, że usłyszałam trzask kości. Oł madafaka. Skąd Kaulitz miał tyle siły?
- Nie zbliżaj się do mnie. Jesteś żałosny i po tym co zrobiłeś nie mam zamiaru nabrać się ponownie. - oznajmił lodowato do znowu leżącego Louisa, który jak na mnie, to chyba zemdlał. - Jeszcze raz cię spotkam, a gwarantuję, że to już nie skończy się tak optymistycznie, jak dzisiaj.
- Jeszcze zobaczymy. - dobiegł mnie chrapliwy śmiech z podłogi i wytrzeszczyłam oczy na widok zakrwawionego cukierka, który w żadnym przypadku nie przypominał landrynek. Jego twarz wykrzywiała taka agresja, że zaczęłam się czuć niekomfortowo w jego obecności. - Jeszcze zobaczymy... - wymruczał głosem, zupełnie nie przypominającym głosiku Louisa the Fluff, którego widziałam przed chwilą. To było... On był...
On był przerażający.
Bill roześmiał się drwiąco, a ja zrobiłam krok do tyłu. To było złe. Oni byli źli.
- Skończyłem z tobą. Nie zbliżaj się do mnie, ani do moich ludzi. Obiecuję, że w innym przypadku będzie smutno. Bardzo smutno. - dodał dobitnie, po czym spojrzał na mnie przelotnie i machnął na mnie ręką, najwyraźniej chcąc, bym podążyła za nim.
Emmm... Ok. Okej.
O matko, ponawiam stwierdzenie, że ta impreza to kompletna katastrofa.
- Myślałam, że Louis to fluff. - bąknęłam, czując się dziwnie, że w sumie kierowałam to do BILLA. I to bez złości i bez negatywnych emocji i w ogóle o-matko-czułam-się-tak-dziwnie-że-to-mi-się-w-pale-nie-mieściło-bo-czułam-się-tak-jakby-mnie-uratował-przed-jakimś-potworem. O ludzie. Ja świruję.
- Louis jest świetnym aktorem i nawet ja się raz dałem nabrać. - warknął mi w odpowiedzi i odechciało mi się z nim rozmawiać. W sensie... Właśnie. To po prostu nie ma żadnego sensu. To... To wszystko. Nie ma sensu. Żadnego. - Nie rozmawiaj z nim. Nie daj się wciągnąć w jego gierki, bo możesz dostać rykoszetem.
Czy ja już wspominałam, że on miał na sobie na sobie czarny podkoszulek, który bardzo mocno strasznie go opinał i jakieś jasne dziwne spodnie i ten jego zwierzęcy makijaż sprawiał, że jego wzrok był jeszcze bardziej drapieżny i i po prostu mi się słabo robiło, jak go widziałam? Wspominałam to? Nie? No to mówię.
Przysięgam, że mam nogi z waty jak tak za nim się toczę.
- Odwiozę dziewczyny, a ty zajmij się resztą! - rzucił, jak okazało się, do Toma i przeszły mnie dreszcze.
A czy wspominałam, że jego zapach doprowadzał mnie do zawirowań przed oczami?
Jak ja mam siedzieć w jednym samochodzie z tym człowiekiem? Przecież ja pewnie zemdleję. I to nie jest zabawne, więc nawet nie próbujcie sie uśmiechnąć.
Łaziłam za nim niczym cień, kiedy on przeczesywał każdy kąt w poszukiwaniu Sashy i Chloe i kiedy w końcu w piątkę (bo Gustav był ciągle z Chloe, co było dziwne) wracaliśmy do domu, zaczęłam się zastanawiać, jak to się stało, że nikt nie powstrzymał Billa przed uderzeniem pralinki z gorzkim nadzieniem. I dlaczego nikt mu nie pomógł potem i dlaczego tak po prostu odeszliśmy, a reszta tak po prostu wróciła do zabawy. I już pomijam poziom upojenia alkoholowego.
Louis był zły. I Louis skrzywdził Billa.
Co też oznacza, że Kaulitz udaje takiego twardziela. Tak naprawdę jest inny.
Więc co ja zrobię, gdy odkryję jego prawdziwe 'ja'?
Jeśli był w stanie mi się spodobać przy tak paskudnym zachowaniu, to...
O nie.
Nie zemdlałam w samochodzie.
Ale zostałam obrzygana przez Chloe.
Następny dzień był chyba najgorszy z tych wszystkich, które dotychczas tutaj przeżyłam. Już pomijam fakt, że moje ulubione spodnie były całe w wymiocinach i tak dalej.
Ale wszyscy, dosłownie WSZYSCY (prócz mnie oczywiście, duuh) mieli kaca. Nie chcecie wiedzieć jak pusty jest ten dom, gdy nikt się nie kręci. I jak cicho jest.
I na mnie spadło karmienie psów. Nie mówię, że to jakaś kara czy coś, ale przypominam, że Mephisto ciągle mnie nie lubił i udziobał mnie w palca, gdy nakładałam mu jedzenie do miski.
A Sternchen się - przysięgam! - zesikała, jak zobaczyła, że ją karmię, więc musiałam jeszcze po niej sprzątać. Dzień był po prostu idealny. Musiałam łazić do dziewczyn i co jakiś czas sprawdzać, czy przypadkiem się nie udusiły przez sen, czy coś i po prostu... ehh... szkoda gadać.
Poszłabym jeszcze sprawdzić co u chłopaków, ale... nie, dziękuję. To nie byłby dobry pomysł w ogóle.
Wolny czas spędziłam na dzwonieniu do mamy, by opowiedzieć jej, co się mniej więcej - bardziej mniej, niż więcej - działo i czy jestem ogólnie zadowolona z wyjazdu.
I w sumie byłam. Znaczy zadowolona z wyjazdu. I małymi kroczkami zbliżał się miesiąc, od kiedy tu byłyśmy i zaczęłam sobie zdawać sprawę, że nie jestem jeszcze gotowa by wyjechać, że chcę tu spędzić cały wolny czas mi pozostał do końca wakacji.
I to nie było tylko to, że głupi Kaulitz, który pewnie nie miał kaca, tylko wiedział, że inni zdychają i nie chciał mnie widzieć pałętającej się po domu, mi się podoba. Który jest gejem i ciągle o tym zapominam, niech to szlag.
Polubiłam Gustava i Toma, choć byli facetami.
- Ty jesteś jak słoń w składzie porcelany, człowieku! - oburzyła się blondynka. - Tak samo jak na scenie, tańczysz tak, że się dziwię, że te wszystkie twoje faneczki wciąż cię uwielbiają! Chyba, że to działa w stylu 'oh matko, on jest taki niezgrabny, że aż uroczy, chciałabym go przytulić tak mocno, że aż by mu oczka wyszły na wierzch'! - udała, że mdleje i wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Jesteś tak dowcipna, że zastanawiam się, czemu idziesz na dziennikarstwo, a nie na klauna. - młodszy Kaulitz przewrócił oczami i ostentacyjnie skrzyżował ramiona, a Gustav, który wraz ze mną i Chloe przyglądał się temu przedstawieniu, wciągnął ze świstem powietrze.
- Oho! Zaczyna się! - rozsiadł się wygodniej na kanapie, a na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech.
Serio. Po dniu zgonu, wszyscy są nadaktywni. I nawet Bill łaził po domu i nucił i czasami sobie nawet podrygiwał nieznacznie, co chyba miało być tańcem, ja nie wiem... No ale wtedy dopadła go Sasha i zaczęła się z niego nabijać i tak skończyliśmy w salonie (ja z Chloe siedziałyśmy tu od początku, to oni doszli - my ich nie śledziłyśmy, w przeciwieństwie do szukającego sensacji Gustava), wbijając sobie szpilki chyba z każdej możliwej strony.
Przyznam, że gdy słuchało się ich przytyków, nie można było siedzieć z ponura miną. Powiem krótko - to debile.
- Kto tu jest gwiazdą na skalę światową, do cholery? - Bill spojrzał na nią z wyższością, z którą szczerze powiedziawszy, patrzy na mnie cały czas. - Jeśli nikt mi tego nie powiedział prosto w twarz...
- Ja ci to mówię, gdybyś nie zauważył.
- ... to znaczy, że chyba nie wiesz co mówisz! Jestem artystą, jestem znany i...
- Chloe cię nie znała. - blondynka wskazała na Rudą, a Billa zapowietrzyło.
- Mała, czemu jesteś przeciw mnie? - Kaulitz wbił wzrok w niewinną dziewoję, a ta zaczerwieniła się.
- Bo ja nie słucha...
- MILCZ!
- To jest dowód na to, że nie jesteś taki piękny i genialny i sławny, jak się roi w twojej głowie, ty zakompleksiony, nie umiejący tańczyć...
- A może ty umiesz tańczyć i śpiewać za jednym razem, ha?!
Uuu. Wpienił się chyba z deczka.
- ZAKŁAD! - wrzasnął Gustav, aż mnie wzdrygło, łącznie z moimi bębenkami usznymi i zanim ogarnęłam sytuację, Georg i Tom byli już w salonie.
- Jaki zakład? - zatarł ręce basista, a ja i Chloe spojrzałyśmy po sobie z kompletnym niezrozumieniem wymalowanym na twarzach.
Bill wskazał palcem na Sashę, która patrzyła na niego wyzywająco i rzekł:
- Pojutrze zaprezentujesz mi swój śpiew i taniec w tym samym czasie i jeśli stwierdzę, że jesteś do bani, jedziesz do downtown w stroju klauna ze swoim imieniem i nazwiskiem wymalowanym na czole, śpiewając Britney Spears!
Sasha ryknęła śmiechem.
No cóż.
- I kto tu jest dowcipny, sieroto, jeśli myślisz, że wygrasz?! - rzuciła z błyszczącymi oczyma. - 300 uderzeń na worek treningowy bez żadnej przerwy i Natasza będzie cię pilnować i nie udadzą ci się żadne sztuczki, bo na nią nie działasz! HA!
- Zaraz! - uniosłam rękę do góry, a Sasha chwyciła ją i pociągnęła mnie na równe nogi.
- Dziewczęta, musimy się przygotować!
- Ale zaraz! Zaraz, że co?!
- Zakład. - oznajmiła dobitnie Sasha i zaciągnęła mnie i Chloe na górę, choć opierałyśmy się, jak tylko mogłyśmy.
- To nie!
- Jak to nie?! Przecież to jest czadowe!
- Chyba postradałaś rozum!
- Nawet nie próbuj nam wmawiać, że to jest dobre, bo chyba naprawdę masz nierówno pod sufitem!...
- No dobra. To może to?
- Emmm...
- Nie.
- No kurwa, co z wami?
- Masz pojebany gust muzyczny, to co się dziwisz?
- Dobra, zamknijcie się, ja poszukam.
- Ty nie szukaj, też nie masz gustu, skoro nie słyszałaś o najjaśniejszej gwieździe rocka, z którą mieszkasz pod jednym dachem.
- Może miała rację? W końcu tak jasno to on nie świeci ostatnimi czasy...
- Zamknij się, mówisz o moim przyjacielu, ty mała pierdoło, szukaj tej piosenki, do jasnej cholery!
- Tak i teraz to wszystko na mnie, nie? Boże, z kim ja się zadaję...
- Już ty nie zaczynaj swojej litanii, jakie my złe jesteśmy, ty...
- Już! Mam wizję!
- Wizję?
- Nom.
- Ok, dawaj.
- Emmm... A jest wersja instrumentalna?
- Dla chcącego nic trudnego, moja droga.
Ona coś kombinowała.
Był święcie przekonany, że ona coś kombinowała, bo jak często tu bywała, ani razu jej nie wpadło do głowy, żeby wykąpać psy.
To pewnie miało coś wspólnego z tym zakładem, co ustanowili. Swoją drogą, to dopiero pierwszy, chyba, że o jakimś nie wiedział, choć on zawsze wiedział wszystko, więc tym razem raczej nie miało być inaczej. To znaczy, że jednak to był pierwszy zakład. A ona musiała coś kombinować.
Mógłby zacząć myśleć tokiem myślenia blondynki, ale niestety zdawał sobie sprawy, że jak człowiek zagłębi się w jej refleksyjne i abstrakcyjne szare komórki to zgubi drogę do wyjścia i zostanie tam na zawsze. Musiał po prostu stanąć twarzą w twarz z jej nowym pomysłem i zebrać informacje.
I właśnie dlatego, gdy tylko dowiedział się o akcji czyszczenia futer, niemal zadławił się, tak szybko przełykając kanapki ze śniadania, by popędzić na miejsce zbrodni. Żadnych hipotez. Żadnego zgadywania.
Zaraz potem zdał sobie sprawę, że powinien trochę odczekać, żeby nie wyszło, że jest zaintrygowany.
Z drugiej strony ona i tak wie, że tak jest.
No trudno.
Chwycił kubek z jeszcze parującą kawą i popędził niemal na złamanie karku na dwór. Zanim jednak przestąpił próg, efektownie zwolnił i kocim krokiem wyszedł na świeże powietrze z miną, jakby interesowało go wszystko, tylko nie to, co robiła jego przyjaciółka.
No tak. Mógł się domyślić. Nie była sama.
Blondynka machała szlauchem na prawo i lewo i zaczął się zastanawiać, czy ona naprawdę miała zamiar wykąpać jego psy.
Sternchen znowu się kręciła obok tej dziewuchy.
Zmrużył oczy, zatapiając usta w kawie.
Dlaczego akurat ją wybrała sobie na obiekt swojego uwielbienia? Przecież Chloe była znacznie bardziej sympatyczna. I nie była zdegradowana problemowo. I nie była taka dumna i nie była... Pff, nie myśl o niej. Żadnego z tego pożytku.
Chloe za to miała ładne włosy, naprawdę mu się podobały. Musiały być miłe w dotyku.
Stał tam tak dłuższą chwilę, zastanawiając się, czy dać im znać, że tu jest, czy jeszcze przez jakiś czas się ukrywać.
Sasha skierowała strumień wody do góry tak, że niczym deszcz spadał na dziewczęta i zdecydował, że się nie ujawni.
Chloe zaczęła piszczeć, a tamta stanęła tylko jak słup soli, zapewne posyłając mordercze spojrzenie jego przyjaciółce.
- No co?! Pomyślałam, że psy chętniej się oddadzą na spa, jeśli zobaczą, że my przeżywamy to samo! - Sasha wybuchnęła głośnym śmiechem, przez co na jego ustach zagościł uśmiech. Lubił jej spontaniczność i poczucie humoru. Chyba właśnie tym go urzekła na samym początku.
- SASHA! - wrzasnęła ta, której nie lubił, gdy szlauch został skierowany wprost na nią, mocząc ją od góry do dołu. - Sasha, ja...! - urwała i odwróciła się plecami, a właściwie twarzą do niego i cofnął się o krok.
I wtedy to zobaczył. Jej mokre włosy i wilgotną twarz rozjaśnioną w uśmiechu, którego nie widział u niej nigdy. I mokrą koszulkę, która była tak cienka, że po przyklejeniu się do właścicielki, zobaczył szczupłe ciało i ładnie wyrzeźbiony brzuch i idealną talię. I zobaczył czarny stanik idealnie wpasowany w jej piersi i zaschło mu w ustach i zapomniał oddychać. Chłonął oczami każdy skrawek tego, co jakimś cudem zawsze chowała pod niedopasowanymi koszulkami z długim rękawem. Szumiało mu w głowie na myśl, że właśnie zobaczył, że Natasza, której nie znosił, była cholernie piękna i seksowna i...
Zachłysnął się powietrzem, czując się tak, jakby zaczął się dusić. Serce dosłownie tratowało jego wnętrzności i ona się odwróciła i zobaczył linię jej pleców i jej pośladki opięte mokrym jeansem i próbował się przywołać do porządku, ale nie mógł i próbował sobie wmówić, że to na niego nie działa, kiedy nagle poczuł tak gwałtowne uderzenie podniecenia, że zakręciło mu się w głowie i puścił kubek z kawą i właściwie chciał podbiec do tej dziewczyny i po prostu chwycić ją i zaspokoić rozszalałe emocje i zrozumiał, że nie mógł i minęła sekunda od upuszczenia kubka i on uciekł tak szybko, że zaskoczone mięśnie nóg omal nie spowodowały upadku, ale jego to nie obchodziło, bo musiał się skryć przed tą diablicą. Musiał się ukryć. Musiał.
Musiał.
Ja już nawet omijam fakt tego pijaństwa, co nie? No bo spoko, skoro ludzie lubią się poniżać, to dlaczego ja mam ich oceniać? Ja nie lubię, oni lubią, okej. Różnice w wychowaniu? Różnice w sposobie wyrażania samego siebie? KIJ Z TYM.
Ale co ja złego zrobiłam, że Louis mnie wybrał na swojego spowiednika? W sensie, nosz do kurwy nędzy, czy ja wyglądam jak konfesjonał?!
Daleko mi nawet do siostry zakonnej!
I on najwyraźniej mi wybaczył incydent w markecie!
(Nie, żeby mi na tym szczególnie zależało)
Ekhem... No więc tak.
Bill zaciągnął go do kibla, potem Sasha zwaliła na mnie winę, że niby to ja byłam odpowiedzialna za to, że gumka Tomowi strzeliła (FUJ) i potem się biedaczka załamała i chciała się całkiem zalać, za co dostała ode mnie porządną zjebkę i się w końcu ogarnęła.
Chloe zniknęła.
Po dziesięciu minutach bardzo intensywnych poszukiwań doznałam z deczka urazu, gdy dodałam dwa do dwóch i wyszło mi cztery - Chloe była z Gustavem na dworze.
Nieee, ja nikogo nie śledzę, nie jestem Louisem! Ja ciągle się zmagam z moim alter ego - matką Teresą. Niełatwo udźwignąć takie brzemię. Ludzie posądzają cię o jakieś niestworzone rzeczy i nie ma się jak z tego wybronić, bo rzeczywiście w tym jest jakieś ziarnko prawdy.
NIEWAŻNE.
Chloe była bezpieczna, Sasha też, nadszedł czas na mnie.
Louis przybiegł do mnie z płaczem, a ja strzeliłam kolejnego facepalma, dochodząc przy okazji do wniosku, że gdy już wrócę do domu w Sterling Heights, będę miała płaską twarz, bo wbiję sobie nos do potylicy. Tak wpływają na ludzi wakacje.
- Czego znowu chcesz, pluszakuu? - wyjęczałam spomiędzy palców. - Zostaw mnie, idź wyżalić się do lustra, on przynajmniej podzieli twoje emocje...
- On mnie przeleciał i zostawił tak po prostu, a było tak dobrze!... - wychlipał i na moje nieszczęście, dostałam najbardziej obrzydliwe szczegóły seksualnego aktu EVER. - I on znowu mi mówił, jaki mój tyłek jest ciasny i znowu mówił... - urwał, gdy zaczęłam przeraźliwie piszczeć, nie zwracając na siebie uwagi przez zalanych imprezowiczów. - Muszę powiedzieć, że moja reakcja była podobna! - zachichotał przez łzy, na co ja niemal zaczęłam ryczeć. Chciałam odejść, ale kiedy ja robiłam krok w bok, on robił krok w moją stronę. Byłam w dupie. Choć nie bardziej, niż Bill. FUUUUUUJ!... - I to był znowu jeden z najlepszych orgazmów w moim życiu, ty po prostu nie wiesz, jakim on jest kochankiem!
- LOUIS! - ryknęłam i nagle wszyscy na nas spojrzeli. Wreszcie, do kurwy nędzy! - LOUIS! - no kurwa, byłam speechless! Miałam ochotę złapać za krzesło i mu przyjebać! - Co ty sobie ubzdurałeś w tej różowej główce, do jasnej cholery?! Nie jestem twoją przyjaciółką, ani twoją mamusią, żebyś mi opowiadał o takich rzeczach! Co ty sobie wyobrażasz w ogóle?! Nie obchodzi mnie to! To twoje gówno, które musisz sprzątnąć, nie mieszaj mnie w to! - wykrzyczałam, czując, że mogłabym jeszcze więcej. I nagle Louis się zbulwersował, bo chyba najwyraźniej nie oczekiwał takiego obrotu sprawy i chyba chciał mi coś powiedzieć, ale zanim to zrobił, pięść obok poszybowała z prędkością światła w pluszowy ryj Louisa i ten zaliczył efektownie glebę, aż hukło.
Emmmm... What the fuck?
- Mam jakieś takie wrażenie, że na niego już nic nie działa. - wymruczał młodszy Kaulitz tak niskim głosem, że zrobiło mi się momentalnie gorąco. - Normalnie to się nie znosimy i nie odzywam się do ciebie, gdy nie muszę... - spojrzał na mnie znacząco, a ja przełknęłam głośno ślinę. - no ale teraz muszę. Nie rozmawiaj z nim i po prostu rób wszystko, by go zignorować... - urwał, gdy z podłogi doszedł nas głośny jęk.
- Biiiiillyyyy... Jak mogłeś?...
- Zrobię to jeszcze raz, jeśli tak bardzo tego pragniesz. - odparł beznamiętnie, a ja spoliczkowałam się mentalnie za gęsią skórkę, jaką wywołał ten morderczy wzrok Kaulitza.
- Zrobisz to jeszcze raz?! - wyraźna nadzieja w głosie Louisa skłoniła mnie do refleksji na temat jego inteligencji, a właściwie jej braku... o matko, ależ on był głupi... Czy to nie było logiczne, że on mówił o biciu, a nie pieprzeniu? - Naprawdę zrobisz to jeszcze raz?! - poderwał się na równe nogi, jakby już zapomniał, że zwijał się z bólu.
Ołć. Będzie buba.
- Jasne. - czy ktoś stojący najbliżej nie powinien go powstrzymać, zanim on zmasakruje cukierka? Oh, chwila. JA jestem najbliżej.
No cóż...
Go all the way, man!
I jakby usłyszał moje myśli, Bill znów wziął zamach i tym razem przywalił mu tak mocno, że usłyszałam trzask kości. Oł madafaka. Skąd Kaulitz miał tyle siły?
- Nie zbliżaj się do mnie. Jesteś żałosny i po tym co zrobiłeś nie mam zamiaru nabrać się ponownie. - oznajmił lodowato do znowu leżącego Louisa, który jak na mnie, to chyba zemdlał. - Jeszcze raz cię spotkam, a gwarantuję, że to już nie skończy się tak optymistycznie, jak dzisiaj.
- Jeszcze zobaczymy. - dobiegł mnie chrapliwy śmiech z podłogi i wytrzeszczyłam oczy na widok zakrwawionego cukierka, który w żadnym przypadku nie przypominał landrynek. Jego twarz wykrzywiała taka agresja, że zaczęłam się czuć niekomfortowo w jego obecności. - Jeszcze zobaczymy... - wymruczał głosem, zupełnie nie przypominającym głosiku Louisa the Fluff, którego widziałam przed chwilą. To było... On był...
On był przerażający.
Bill roześmiał się drwiąco, a ja zrobiłam krok do tyłu. To było złe. Oni byli źli.
- Skończyłem z tobą. Nie zbliżaj się do mnie, ani do moich ludzi. Obiecuję, że w innym przypadku będzie smutno. Bardzo smutno. - dodał dobitnie, po czym spojrzał na mnie przelotnie i machnął na mnie ręką, najwyraźniej chcąc, bym podążyła za nim.
Emmm... Ok. Okej.
O matko, ponawiam stwierdzenie, że ta impreza to kompletna katastrofa.
- Myślałam, że Louis to fluff. - bąknęłam, czując się dziwnie, że w sumie kierowałam to do BILLA. I to bez złości i bez negatywnych emocji i w ogóle o-matko-czułam-się-tak-dziwnie-że-to-mi-się-w-pale-nie-mieściło-bo-czułam-się-tak-jakby-mnie-uratował-przed-jakimś-potworem. O ludzie. Ja świruję.
- Louis jest świetnym aktorem i nawet ja się raz dałem nabrać. - warknął mi w odpowiedzi i odechciało mi się z nim rozmawiać. W sensie... Właśnie. To po prostu nie ma żadnego sensu. To... To wszystko. Nie ma sensu. Żadnego. - Nie rozmawiaj z nim. Nie daj się wciągnąć w jego gierki, bo możesz dostać rykoszetem.
Czy ja już wspominałam, że on miał na sobie na sobie czarny podkoszulek, który bardzo mocno strasznie go opinał i jakieś jasne dziwne spodnie i ten jego zwierzęcy makijaż sprawiał, że jego wzrok był jeszcze bardziej drapieżny i i po prostu mi się słabo robiło, jak go widziałam? Wspominałam to? Nie? No to mówię.
Przysięgam, że mam nogi z waty jak tak za nim się toczę.
- Odwiozę dziewczyny, a ty zajmij się resztą! - rzucił, jak okazało się, do Toma i przeszły mnie dreszcze.
A czy wspominałam, że jego zapach doprowadzał mnie do zawirowań przed oczami?
Jak ja mam siedzieć w jednym samochodzie z tym człowiekiem? Przecież ja pewnie zemdleję. I to nie jest zabawne, więc nawet nie próbujcie sie uśmiechnąć.
Łaziłam za nim niczym cień, kiedy on przeczesywał każdy kąt w poszukiwaniu Sashy i Chloe i kiedy w końcu w piątkę (bo Gustav był ciągle z Chloe, co było dziwne) wracaliśmy do domu, zaczęłam się zastanawiać, jak to się stało, że nikt nie powstrzymał Billa przed uderzeniem pralinki z gorzkim nadzieniem. I dlaczego nikt mu nie pomógł potem i dlaczego tak po prostu odeszliśmy, a reszta tak po prostu wróciła do zabawy. I już pomijam poziom upojenia alkoholowego.
Louis był zły. I Louis skrzywdził Billa.
Co też oznacza, że Kaulitz udaje takiego twardziela. Tak naprawdę jest inny.
Więc co ja zrobię, gdy odkryję jego prawdziwe 'ja'?
Jeśli był w stanie mi się spodobać przy tak paskudnym zachowaniu, to...
O nie.
Nie zemdlałam w samochodzie.
Ale zostałam obrzygana przez Chloe.
Następny dzień był chyba najgorszy z tych wszystkich, które dotychczas tutaj przeżyłam. Już pomijam fakt, że moje ulubione spodnie były całe w wymiocinach i tak dalej.
Ale wszyscy, dosłownie WSZYSCY (prócz mnie oczywiście, duuh) mieli kaca. Nie chcecie wiedzieć jak pusty jest ten dom, gdy nikt się nie kręci. I jak cicho jest.
I na mnie spadło karmienie psów. Nie mówię, że to jakaś kara czy coś, ale przypominam, że Mephisto ciągle mnie nie lubił i udziobał mnie w palca, gdy nakładałam mu jedzenie do miski.
A Sternchen się - przysięgam! - zesikała, jak zobaczyła, że ją karmię, więc musiałam jeszcze po niej sprzątać. Dzień był po prostu idealny. Musiałam łazić do dziewczyn i co jakiś czas sprawdzać, czy przypadkiem się nie udusiły przez sen, czy coś i po prostu... ehh... szkoda gadać.
Poszłabym jeszcze sprawdzić co u chłopaków, ale... nie, dziękuję. To nie byłby dobry pomysł w ogóle.
Wolny czas spędziłam na dzwonieniu do mamy, by opowiedzieć jej, co się mniej więcej - bardziej mniej, niż więcej - działo i czy jestem ogólnie zadowolona z wyjazdu.
I w sumie byłam. Znaczy zadowolona z wyjazdu. I małymi kroczkami zbliżał się miesiąc, od kiedy tu byłyśmy i zaczęłam sobie zdawać sprawę, że nie jestem jeszcze gotowa by wyjechać, że chcę tu spędzić cały wolny czas mi pozostał do końca wakacji.
I to nie było tylko to, że głupi Kaulitz, który pewnie nie miał kaca, tylko wiedział, że inni zdychają i nie chciał mnie widzieć pałętającej się po domu, mi się podoba. Który jest gejem i ciągle o tym zapominam, niech to szlag.
Polubiłam Gustava i Toma, choć byli facetami.
- Ty jesteś jak słoń w składzie porcelany, człowieku! - oburzyła się blondynka. - Tak samo jak na scenie, tańczysz tak, że się dziwię, że te wszystkie twoje faneczki wciąż cię uwielbiają! Chyba, że to działa w stylu 'oh matko, on jest taki niezgrabny, że aż uroczy, chciałabym go przytulić tak mocno, że aż by mu oczka wyszły na wierzch'! - udała, że mdleje i wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Jesteś tak dowcipna, że zastanawiam się, czemu idziesz na dziennikarstwo, a nie na klauna. - młodszy Kaulitz przewrócił oczami i ostentacyjnie skrzyżował ramiona, a Gustav, który wraz ze mną i Chloe przyglądał się temu przedstawieniu, wciągnął ze świstem powietrze.
- Oho! Zaczyna się! - rozsiadł się wygodniej na kanapie, a na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech.
Serio. Po dniu zgonu, wszyscy są nadaktywni. I nawet Bill łaził po domu i nucił i czasami sobie nawet podrygiwał nieznacznie, co chyba miało być tańcem, ja nie wiem... No ale wtedy dopadła go Sasha i zaczęła się z niego nabijać i tak skończyliśmy w salonie (ja z Chloe siedziałyśmy tu od początku, to oni doszli - my ich nie śledziłyśmy, w przeciwieństwie do szukającego sensacji Gustava), wbijając sobie szpilki chyba z każdej możliwej strony.
Przyznam, że gdy słuchało się ich przytyków, nie można było siedzieć z ponura miną. Powiem krótko - to debile.
- Kto tu jest gwiazdą na skalę światową, do cholery? - Bill spojrzał na nią z wyższością, z którą szczerze powiedziawszy, patrzy na mnie cały czas. - Jeśli nikt mi tego nie powiedział prosto w twarz...
- Ja ci to mówię, gdybyś nie zauważył.
- ... to znaczy, że chyba nie wiesz co mówisz! Jestem artystą, jestem znany i...
- Chloe cię nie znała. - blondynka wskazała na Rudą, a Billa zapowietrzyło.
- Mała, czemu jesteś przeciw mnie? - Kaulitz wbił wzrok w niewinną dziewoję, a ta zaczerwieniła się.
- Bo ja nie słucha...
- MILCZ!
- To jest dowód na to, że nie jesteś taki piękny i genialny i sławny, jak się roi w twojej głowie, ty zakompleksiony, nie umiejący tańczyć...
- A może ty umiesz tańczyć i śpiewać za jednym razem, ha?!
Uuu. Wpienił się chyba z deczka.
- ZAKŁAD! - wrzasnął Gustav, aż mnie wzdrygło, łącznie z moimi bębenkami usznymi i zanim ogarnęłam sytuację, Georg i Tom byli już w salonie.
- Jaki zakład? - zatarł ręce basista, a ja i Chloe spojrzałyśmy po sobie z kompletnym niezrozumieniem wymalowanym na twarzach.
Bill wskazał palcem na Sashę, która patrzyła na niego wyzywająco i rzekł:
- Pojutrze zaprezentujesz mi swój śpiew i taniec w tym samym czasie i jeśli stwierdzę, że jesteś do bani, jedziesz do downtown w stroju klauna ze swoim imieniem i nazwiskiem wymalowanym na czole, śpiewając Britney Spears!
Sasha ryknęła śmiechem.
No cóż.
- I kto tu jest dowcipny, sieroto, jeśli myślisz, że wygrasz?! - rzuciła z błyszczącymi oczyma. - 300 uderzeń na worek treningowy bez żadnej przerwy i Natasza będzie cię pilnować i nie udadzą ci się żadne sztuczki, bo na nią nie działasz! HA!
- Zaraz! - uniosłam rękę do góry, a Sasha chwyciła ją i pociągnęła mnie na równe nogi.
- Dziewczęta, musimy się przygotować!
- Ale zaraz! Zaraz, że co?!
- Zakład. - oznajmiła dobitnie Sasha i zaciągnęła mnie i Chloe na górę, choć opierałyśmy się, jak tylko mogłyśmy.
- To nie!
- Jak to nie?! Przecież to jest czadowe!
- Chyba postradałaś rozum!
- Nawet nie próbuj nam wmawiać, że to jest dobre, bo chyba naprawdę masz nierówno pod sufitem!...
- No dobra. To może to?
- Emmm...
- Nie.
- No kurwa, co z wami?
- Masz pojebany gust muzyczny, to co się dziwisz?
- Dobra, zamknijcie się, ja poszukam.
- Ty nie szukaj, też nie masz gustu, skoro nie słyszałaś o najjaśniejszej gwieździe rocka, z którą mieszkasz pod jednym dachem.
- Może miała rację? W końcu tak jasno to on nie świeci ostatnimi czasy...
- Zamknij się, mówisz o moim przyjacielu, ty mała pierdoło, szukaj tej piosenki, do jasnej cholery!
- Tak i teraz to wszystko na mnie, nie? Boże, z kim ja się zadaję...
- Już ty nie zaczynaj swojej litanii, jakie my złe jesteśmy, ty...
- Już! Mam wizję!
- Wizję?
- Nom.
- Ok, dawaj.
- Emmm... A jest wersja instrumentalna?
- Dla chcącego nic trudnego, moja droga.
Ona coś kombinowała.
Był święcie przekonany, że ona coś kombinowała, bo jak często tu bywała, ani razu jej nie wpadło do głowy, żeby wykąpać psy.
To pewnie miało coś wspólnego z tym zakładem, co ustanowili. Swoją drogą, to dopiero pierwszy, chyba, że o jakimś nie wiedział, choć on zawsze wiedział wszystko, więc tym razem raczej nie miało być inaczej. To znaczy, że jednak to był pierwszy zakład. A ona musiała coś kombinować.
Mógłby zacząć myśleć tokiem myślenia blondynki, ale niestety zdawał sobie sprawy, że jak człowiek zagłębi się w jej refleksyjne i abstrakcyjne szare komórki to zgubi drogę do wyjścia i zostanie tam na zawsze. Musiał po prostu stanąć twarzą w twarz z jej nowym pomysłem i zebrać informacje.
I właśnie dlatego, gdy tylko dowiedział się o akcji czyszczenia futer, niemal zadławił się, tak szybko przełykając kanapki ze śniadania, by popędzić na miejsce zbrodni. Żadnych hipotez. Żadnego zgadywania.
Zaraz potem zdał sobie sprawę, że powinien trochę odczekać, żeby nie wyszło, że jest zaintrygowany.
Z drugiej strony ona i tak wie, że tak jest.
No trudno.
Chwycił kubek z jeszcze parującą kawą i popędził niemal na złamanie karku na dwór. Zanim jednak przestąpił próg, efektownie zwolnił i kocim krokiem wyszedł na świeże powietrze z miną, jakby interesowało go wszystko, tylko nie to, co robiła jego przyjaciółka.
No tak. Mógł się domyślić. Nie była sama.
Blondynka machała szlauchem na prawo i lewo i zaczął się zastanawiać, czy ona naprawdę miała zamiar wykąpać jego psy.
Sternchen znowu się kręciła obok tej dziewuchy.
Zmrużył oczy, zatapiając usta w kawie.
Dlaczego akurat ją wybrała sobie na obiekt swojego uwielbienia? Przecież Chloe była znacznie bardziej sympatyczna. I nie była zdegradowana problemowo. I nie była taka dumna i nie była... Pff, nie myśl o niej. Żadnego z tego pożytku.
Chloe za to miała ładne włosy, naprawdę mu się podobały. Musiały być miłe w dotyku.
Stał tam tak dłuższą chwilę, zastanawiając się, czy dać im znać, że tu jest, czy jeszcze przez jakiś czas się ukrywać.
Sasha skierowała strumień wody do góry tak, że niczym deszcz spadał na dziewczęta i zdecydował, że się nie ujawni.
Chloe zaczęła piszczeć, a tamta stanęła tylko jak słup soli, zapewne posyłając mordercze spojrzenie jego przyjaciółce.
- No co?! Pomyślałam, że psy chętniej się oddadzą na spa, jeśli zobaczą, że my przeżywamy to samo! - Sasha wybuchnęła głośnym śmiechem, przez co na jego ustach zagościł uśmiech. Lubił jej spontaniczność i poczucie humoru. Chyba właśnie tym go urzekła na samym początku.
- SASHA! - wrzasnęła ta, której nie lubił, gdy szlauch został skierowany wprost na nią, mocząc ją od góry do dołu. - Sasha, ja...! - urwała i odwróciła się plecami, a właściwie twarzą do niego i cofnął się o krok.
I wtedy to zobaczył. Jej mokre włosy i wilgotną twarz rozjaśnioną w uśmiechu, którego nie widział u niej nigdy. I mokrą koszulkę, która była tak cienka, że po przyklejeniu się do właścicielki, zobaczył szczupłe ciało i ładnie wyrzeźbiony brzuch i idealną talię. I zobaczył czarny stanik idealnie wpasowany w jej piersi i zaschło mu w ustach i zapomniał oddychać. Chłonął oczami każdy skrawek tego, co jakimś cudem zawsze chowała pod niedopasowanymi koszulkami z długim rękawem. Szumiało mu w głowie na myśl, że właśnie zobaczył, że Natasza, której nie znosił, była cholernie piękna i seksowna i...
Zachłysnął się powietrzem, czując się tak, jakby zaczął się dusić. Serce dosłownie tratowało jego wnętrzności i ona się odwróciła i zobaczył linię jej pleców i jej pośladki opięte mokrym jeansem i próbował się przywołać do porządku, ale nie mógł i próbował sobie wmówić, że to na niego nie działa, kiedy nagle poczuł tak gwałtowne uderzenie podniecenia, że zakręciło mu się w głowie i puścił kubek z kawą i właściwie chciał podbiec do tej dziewczyny i po prostu chwycić ją i zaspokoić rozszalałe emocje i zrozumiał, że nie mógł i minęła sekunda od upuszczenia kubka i on uciekł tak szybko, że zaskoczone mięśnie nóg omal nie spowodowały upadku, ale jego to nie obchodziło, bo musiał się skryć przed tą diablicą. Musiał się ukryć. Musiał.
Musiał.
><><><><><><><><><><
1.
If I die tommorrow miało być lepsze -.-
2.
Nie rozumiem, dlaczego jest szlauch, kiedy ja od zawsze mówiłam szlauf -.-
Ja! Nie śpię! Czytam! :D
OdpowiedzUsuńkurde, druga jestem!
OdpowiedzUsuńKońcówka rządzi, o tak! Kaulitz wreszcie się dowie jak to jest ganiać się za kimś kogo się nienawidzi, kocham to! ;D
UsuńNatasza się uśmiechnęła, o leute, nie wierzę, zapiszę w kalendarzu, a w roku 2335 otworzę go z powrotem i ciekawe czy skojarzę kto to w ogóle był skoro będę miała... 340 lat? :D
No, odcinek mega. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że ten fluff jest taki słodki i uroczy a po chwili wywołuje próchnicę i nie masz już zębów do końca życia. Przykre. I przerażające. No jak ja bym jadła żelki?!
I Bill jest inny, o tak. Tylko cukierek go tak skrzywdził i jest teraz inny. Chociaż w sumie Natasza wcale mu nie pomogła siebie polubić, więc ej, nie czepiajcie się Billowatego.
A If I die tomorrow nie jest aż takie złe XD
Omnomnom mokra Nataszka i wszystko jasne. W sumie, to ciekawa jestem, jakby zareagowała, gdyby tam został i by zobaczyła jak mu stanął. HAHAHAHHAHA Dobre by to było :D Ale nie, bo on musiał uciec, w sumie to mu się nie dziwię, ale jakby się tak wyjebał po drodze i by ktoś go nakrył, że się tak skrada jak ninja od siedmiu boleści, to by było ciekawie. Taki Georg i miliony jego głupich pytań. : D Parę rzeczy mi dało do myślenia, ale to zaraz, bo muszę sobie przypomnieć. Przypominam, że chce mi się zajebiście spać, więc jakoś logiczna moja wypowiedź nie będzie, ale czego się dla ciebie nie robi : D A więc zacznę od tego, że nie dośćć, żem śpiąca, nieogarnięta, to jeszcze tak skaczesz z jednej akcji na drugą. Tu Louis pure fluff okazuje się być pure psychopata i evil, tutaj zakład, tutaj kąpanie psów.. I dobrze, bo się coś dzieje! Muszę to jutro jeszcze raz przeczytać. Ale gott, przecież jak ona teraz miał ochotę ją zaciągnąć do kibla/łazienki/blat kuchenny i perfidnie wykorzystać, chociaż pewnie to nie byłby wyykorzystywanie, ani gwałt, bo w głebi gdzieś tam sama tego chce, to jak on teraz ma na nią taka fazę, to przeca jak ona mu będzie kręcić przed nosem tyłkiem i sobie będą densić i śpiewać, to przecież on ją olmost zgwałci! Prawda? I moiim zdaniem skromnym, to za mało napisałaś szzegółów z tego jak Bill zerżnął Louisa :D Bo to było epickie, że on jej o takich rzeczach NATASZY opowiadał xD Sam ten fakt, okay, ale trochę więcej informacji mogłaś udzielić xD A i co mnie dobiło takiego dosłownego, zaraz może przytoczę...
OdpowiedzUsuńTo twoje gówno, które musisz sprzątnąć, nie mieszaj mnie w to!
No cholera biorąc pod uwagę to, że jest gejem , to .. to było dosyć dosłowne? Ahaha nie wiem jak to określić w każdym bądź razie mnie dobiło.
A Gustav z Chloe będą rzygać tęczą! :D I będą jednorożce! Mało coś Toma i Sashy, ale rozumiem, że tym będziesz potem dziury wypełniała, czy coś.
Natasza będzie cię pilnować i nie udadzą ci się żadne sztuczki, bo na nią nie działasz! HA!
To miało go jakoś sprowokować, żeby zaczął na nią działać, czy chcicała jej na zlość zrobić? o_O
Zaraz potem zdał sobie sprawę, że powinien trochę odczekać, żeby nie wyszło, że jest zaintrygowany.
Z drugiej strony ona i tak wie, że tak jest.
Że km zaintrgowany? Niedostępnością Nataszki? Ponoć faceci to lubią! A może ona go już przedtem mimo wszystko pociągała? Tak piszesz o cholery, że ja wiem, co ty kombinujesz, ale się w tm i tak gubię o_O Ja może już skończę swoją wypowiedź?
I odcinek nie dziwię się, że chyba twój najulubeńszy, bo mi też się podoba :D
O maj fakin gad xD O.O Bilosz sie podniecil widokiem mokrej niczym pies/suczka Nataszki xD łahahahahahaha.... Az musialam sie cofnac trzy razy i sprawdzic czy przypadkiem nie mam zwidow ;D No bo ej, to gejw koncu czy bi? Bo wynika, ze bi, ktory gustuje w plastikowych teletubisiach z papka zamioast mozgu i agresorem w dupie, japie, slepiach i obiegu krwionosnym xDD wiem, z lekka bredze, ale ja chora z goraczka osobka i musze o. Swoja droga impreza urodzinowa byla przednia ;D Kazdy zalal sie w trzy dupy polowe, ze kac morderca zbieral swe plony 12 godzin pozniej xD kocham swoj organizm. Nie wazne jjak bardzo sie schleje, to i tak nie mam kaca ;D btw dziwne, ze Tomasz nie wykorzystal spitej Sash ^ ^ Co on? Tak szybko sie naladowal? Zdawalo mi sie, ze jak sie zaleje, to ma wieksze adhd penisa? xD Chyba, ze viagra padla i nie podolal z tego wzgledu ;x Znow odbieglam od tematu? hmm.. nie odpowiadaj.
OdpowiedzUsuńTakze tego tamtego.... malo mi jak cholera ! :D Chce moooore and kurwa moooooore ;D Bo pewnie Czarny vel blondyn bedzie kitral sie po katach byle nie zajs od tylu Natashki i jej nie przeleciec xD albo doswej groty jej nie wywlec, przykuc do wyra i wykorzystac seksualnie tak dlugo az ona nie zdechnie i on sam z wycieczenia xD umre do nastepnej soboty. Wroc, ja piatku nie przezyje, a co ja pierdole o sobocie? ^ ^ Wyklady mnie zjedza zywcem, a impreza wieczorem to juz wgl. kurwa noł fakin łej. ja chce XIX xDD ot co. o.
To tyle. Dziekuje za uwage xDD
oż noł fakin łej! Wreszcie coś się dzieje! I to co! ohohohhohoh! Bebuchówka się zajarał na nataszkę devilkę! BUAHAHAHAHHAHA!!! O nie! zapisać w kalendarzu! Bebuchówka! jara się nataszką! BIAHAHAH! No dobra, ale teraz bądźmy poważni. XD O ile to możliwe... ten odcinek wymiata pod względem genialności niektórych tekstów.. przytoczyłabym kilka z nich, ale po cholere? xD ekhem: slauch? o.O
OdpowiedzUsuńno dobra, nie wnikajmy xD gdyby to przeczytac po niemiecku... szlauś? XDDD no nie... napad głÓpaFFFki mnie zabija xDDDD
Gumka FU xD hai, desu... Poor sash... nie, czekaj... Poor to były spodnie Nat! D:
O Louisie też wypada coś dodać nie? xD Em... bo wiesz, ja, kiedy mowilam ze powinien byc sweet i fluff i ze bedzie chcial odzyskac bebucha, to mialam na mysli raczej, ze bedzie taki... normalny... ze to po prostu byl koniec ze strony bebucha ale ze czasami milo im sie spotkac itd xD niemniej, zrobiłaś z niego złego bohatera na miarę foltka! oby nie chciał zabić Nataszki! XD
Was noch...
Ogólnie doszłam do konkluzji iż już za cholere nie zbuduje ci zdania po niemiecku ot tak sobie. Serio. Chciałam coś napisać, ale ciągle myślałam po angielsku i nic z tego nie wyszło...
Honey wymiata pod względem pisania komentarzy... nigdy jej nie pobije, ale może i tak pobiję swój rekord dotychczasowy... saaaa~~ kto wie;D
No ok, na razie to tyle. Odcinek OSOM :D
Łuuuuuu jeeeebudubu ! Bill się zakochuuuuuuuuuuuuuuuuuuje hyhyhyhhyhy ciekawe jak to teraz zaczniesz wszystko przez 2980495073480485 odcinków opisywać, że oni jednak nie mogą być, bo chcą, ale nie chcą chcąc nie chcąc i tak dalej... później będą przez 1/13 odcinka aż się rozejdą bo nie będą mogli być razem niestety, bo przyjdzie Louis ze swoim gangiem gejów żeby zabić Billa itp no i pewnie jakoś w 634094730790597020754900694387501740379470720974 odcinku zaczną ze sobą być na poważnie chociaż no nie wiem, może na końcu w końcu Louis dopełni swego i zabije Billa z pistoletu na wodę. hmmmmmmmmmmmmmmmmm no tak, tak, możliwe, co nie zmienia faktu, że Natasza jest seksy xD i no way z Billa taki gej jak ze mnie papież no i cóż, hm, że se tak powiem OSOM. i niech Bóg będzie miał cię w swej opiece i t p czy jak to leciało XDD
OdpowiedzUsuńIdź ty cholero! Zawsze, ale zawsze musisz zakończyć w taki sposób! Jak by nie mógł do niej podejść i ją zgwałcić? Nie było by prościej? W ogóle Bill jest pojebany, ale to już pewnie wiesz. Louise wcale nie jest słodki -.- Chociaż wiem, że ci się podoba.... I w ogóle sprzęt Billa w jego tyłku, fuuuuu. Chociaż tyle szczęścia, że nie w tyłku Kaulitza. Zresztą jak ten pajac mógł nie zauważyć, że Natasza to "bogini seksu, jest napalona, mokra na wejściu" jak my już wszystkie wcześniej o tym wiedziałyśmy. To świadczy o jego inteligencji.
OdpowiedzUsuńTylko nie mów mi, że nową notkę dodasz za tydzień?! Ja chciałabym już, jebnęłabym na bok polski i angielski i czytała twojego bloga z uwielbieniem, o tak xD I tak w ogóle kliknęłam OSOM xD Powinnaś być ze mnie duma xD
ahahahha, no ja nie wierze w to, co czytam normalnie :D Billu mnie w tym momencie po prostu rozwala. ty, ale legalnie wyobraziłam sobei takiego mokrego psa co swoja sierść ropztrzepuje a Bilowatemu ślunka cieknie z gęby xd on jest nienormalny jakiś legaklnie,a le przynajmniej śmiesznie jest :D a co ty chcesz od If I die tommorrow? wiesz, ja też byłam pełna obaw, alw to naprawdę nei jest AŻ takie złe :D no nic,. czekam na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuń;DD hehehe brawoo
OdpowiedzUsuń