<w trakcie jedzenia śniadania> :D
><><><><><<><><><><><><><><><><><
- Awwwwwww, jakie to słodkiee... - zaczęła szczebiotać Sasha, a ja nabrałam podejrzanej ochoty, by utopić ją w misce z mlekiem i płatkami czekoladowymi.
Nie! To nie jest słodkie!!
- Mam go przytulić? - powtórzyłam tępo, a Tom pokiwał radośnie głową. - Ale, że niby co ma jedno do drugiego?
Nie, żebym... Czy to jest logiczne? W sensie... Ja chcę go przytulić, nie chcąc jednocześnie. Brawa dla mnie i mojej niestabilności emocjonalnej.
Najchętniej uciekłabym w pizdu. I nawet nie chcę wiedzieć, co młodszy Kaulitz sobie o mnie myśli. A na pewno to nie są miłe myśli. Pewnie znowu doznał słusznego wrażenia, że jestem pojebana. Ha ha ha, wesoło.
- Nie gadaj, tylko wykonuj polecenie! - zarządził, a ja przewróciłam oczami. - I nie, Bill. Zero pomocy z twojej strony, masz tylko stać, kapujesz?
Odważyłam się w końcu spojrzeć na bliźniaka mojego kata i nagle zaschło mi w ustach. Gdy utkwiłam wzrok na jego twarzy, która rozjaśniła się w uśmiechu, którego nie rozumiałam i którego nigdy nie widziałam na żadnej twarzy, zdałam sobie sprawę, że mój oddech zrobił się przeraźliwie płytki i zakręciło mi się w głowie.
- Jaaaasne. - wymruczał i wstał, zaplatając ręce za plecami.
Kątem oka widziałam, jak Sasha szturcha Chloe, wciąż się na mnie gapiąc, zamiast się skupić na czymś innym, co nie przyprawiało mnie o jeszcze większy zamęt w myślach. Było mi źle. Było mi źle z powodu tego, że czułam się dobrze.
To chore.
- No dajesz, Natasza. - ponaglił mnie Tom, więc chcąc, nie chcąc, moje nogi automatycznie poniosły mnie w kierunku jego brata.
O matko! O matko, nie! Nie pozwólcie mi tam podejść!
Ale szłam. I nie zatrzymałam się, aż wylądowałam chyba z pół kroku przed blondynem. I nie umiałam podnieść wzroku na jego twarz, więc patrzyłam zacięcie w jego klatkę piersiową, jakbym widziała w niej coś fascynującego.
I w sumie chyba widziałam, bo w głowie zaczęło mi tak strasznie huczeć, że myślałam, że chyba każdy to usłyszał. Chciałam z wrzaskiem uciec, do cholery! A nie umiałam!
I jeszcze wszyscy się gapili...
Było mi głupio i pewnie miałam czerwone policzki, bo czułam, jak mnie paliły. To było straszne...
I wtedy do moich nozdrzy doleciał jego zapach.
I nawet nie zauważyłam, kiedy moje dłonie splotły się na jego plecach, a moja twarz zatopiła się w jego koszulkę i omal nie jęknęłam głośno z wrażenia.
Bo on też mnie objął i zalała mnie fala kompletnie nowych doznań.
I słyszałam jakieś głupie 'awwwwwww' zewsząd, choć w uszach szumiało mi tak, że ledwo mogłam się zorientować w odgłosach z zewnątrz.
Na twarzy czułam szybkie bicie jego serca i było mi tak cholernie dobrze jak nigdy. Moje ręce drżały, ja sama miałam niemal łzy w oczach, bo nagle zrozumiałam, że nie bałam się dotknąć tego faceta. Co więcej, chciałam to od dzisiaj robić tak często, jak to tylko było możliwe, bo odkryłam, że uwielbiam czuć pod opuszkami palców jego ciało, choć przykryte materiałem, pod które niespodziewanie chciałam włożyć ręce i sprawdzić, jak zareaguję, gdy poczuję jego gorącą skórę.
I chciałam przesunąć nos w stronę zagłębienia jego szyi, bo instynktownie wiedziałam, że stamtąd jest najbezpieczniej ruszyć ku innym częściom ciała. Chciałam poczuć jego smak i...
Otworzyłam nagle oczy, które, nie wiem jakim cudem, miałam zamknięte i wyrwałam się spod jego rąk. Posłałam mu przerażone spojrzenie, którego chyba on nie pojął i szybkim krokiem wręcz wypadłam z salonu.
- Nie zabij nikogo na drodze! - usłyszałam jeszcze głos Chloe, zanim zatrzasnęłam za sobą drzwi frontowe.
O matko. O matko, co tam się właśnie stało?!...
- Z drogi, debilu! - zaczęłam trąbić na jakiegoś przyjeba przede mną, a tamten przez szybę wystawił mi fucka. - O kurwa nie będziesz sobie ze mną pogrywał w taki sposób. - dodałam gazu, zjeżdżając na lewy pas, który w końcu się zwolnił i gdy tylko zrównałam się z pojebańcem, sama pokazałam mu środkowego palca. - Fuck you, you motherfucker! - wrzasnęłam, a tego najwyraźniej wcięło. Chuj mu w dupę, pfff!
I wyminęłam go w pizdu.
Mam kompletnie gdzieś, że jadę ponad przepisowe 70 mil na godzinę. Mam gdzieś, że mogą mnie złapać i mam gdzieś to, że moje serce łomocze tak samo szybko, jak w chwili, gdy zetknęłam się z tym... ciałem. I byłam tak zdenerwowana, że miałam nawet gdzieś fakt, że mogę się zabić.
Ciągle czułam jego zapach, do kurwy nędzy! To jest niedorzeczne i absurdalne, bo przecież minęło już chyba z pół godziny! A ja mam wrażenie, że po tych paru sekundach bliskiego kontaktu, przesiąknęłam jego perfumami, czy czego on tam użył, żeby mnie zmusić do ucieczki!
TAK, PRZYZNAJĘ SIĘ! UCIEKŁAM!
Dlaczego on mnie tak nie obrzydza jak inni?! Dlaczego się go nie boję?!
I wiecie co? Najzabawniejsze jest to, że odpowiedź nasuwa mi się jak automatyczna sekretarka, gdy brak odzewu.
'Tu Natasza Schulmann, nie ma mnie przy telefonie, bądź jestem w drodze, kiedy NIE ODBIERAM TELEFONÓW! Więc przykro mi, oddzwonię później, jak już zdecyduję przyswoić sobie fakt, że zakochałam się w Billu i postanowię wrócić do domu'
Nosz kurwa, ale uroczo!
O matko.
Przyznałam się.
Źle, że się przyznałam. To cholerstwo chodziło za mną non stop i napierdalało jak katarynka.
'Zakochałam się w Billu', 'zakochałam się w Billu', tralalalaalaalalalaalalaalalala i jeszcze więcej 'lalalala' i jeszcze więcej 'zakochałam'. Ale czad! No chyba się załamię i trafię do psychiatryka z objawami przedwczesnego zestarzenia się umysłowego czy objawami choroby 'babci trajkoczącej w kółko o skradzionych śliwkach z jej sadu'.
- To w pełni normalne? - spytał blondyn, gdy do jego uszu dobiegł warkot silnika. - Dlaczego ona zwiała?
Serce tłukło się w jego piersi jak oszalałe i przez to ledwo powstrzymywał się od wykonywania jakichś dzikich ruchów nie do końca związanych z tańcem zwycięstwa. To było... dziwne.
- W pełni normalne. - skinęła głową Sasha, a jej przyjaciółka pokiwała głową.
- Jak się wkurwi albo coś, to wsiada do Impali i jedzie na autostradę i lepiej nie pytaj, czy siedzenie wtedy na fotelu obok niej jest w pełni bezpieczne. - wytłumaczyła Ruda, a blondynka nawinęła kosmyk włosów na palca.
- Nie jest. Kompletnie nie jest.
- Bardzo nie jest. A nawet bardziej, niż bardzo.
- Dobra, ale czemu się wściekła? - dociekał młodszy bliźniak, a dziewczęta wzruszyły ramionami.
- Nie mam pojęcia. - odparły równocześnie, uśmiechając się szeroko, dając tym samym znak, że doskonale zdają sobie sprawę, dlaczego ich przyjaciółka zachowała się tak, a nie inaczej.
- Może się zakochała i Bill jej tego kogoś przypomina! - palnął basista, a reszta posłała mu litościwe spojrzenia. - No co? To ma sens!
Zakochałam się w geju. Zakochałam się w geju. Zakochałam się w geju. Zakochałam się w geju. Zakochałam się w geju, a teraz on stoi w progu domu z fajką w ustach i się na mnie gapi, jakby mi wyrosły dwie głowy.
Na co się gapisz?!
- Jak to jest, że masz ten samochód od pięciu lat, a nie umiesz zamykać dachu? - spytał, na co zapłonęłam ze wściekłości.
No niech cię! Nikt mi nie będzie wmawiał, że się nie znam na własnym aucie! O nie!
- Umiem zamykać, do cholery! - warknęłam, mając nadzieję, że wziął sobie do serca, że nie powinien mnie denerwować, bo mogę się zrobić niebezpieczna.
Rzucił niedopałek na ziemię i znów seksownie go rozdeptał. No co jest?! Dlaczego mi się to podoba?!
- To dlaczego już drugi raz muszę ci pomagać? - wskoczył do mojego samochodu dokładnie w taki sam sposób jak poprzednio. Powinnam się wkurwić, do diaska! Tak nie wolno wskakiwać do mojej Impali!
Już otwierałam usta, by go sprowadzić do parteru, gdy on wyciągnął rękę w stronę dachu i po moim ramieniu przeszły elektryzujące dreszcze, aż się wzdrygnęłam. Zalało mnie gorąco, aż mnie całkowicie zatkało. O jacie!... O jejku!... Co to było?
Wytrzeszczyłam oczy, sama nie wiedząc, co mnie w tym wszystkim tak zdziwiło. On mnie dotknął. A mnie się to spodobało.
Czy teraz tak będzie już zawsze?
Nie! To nie jest słodkie!!
- Mam go przytulić? - powtórzyłam tępo, a Tom pokiwał radośnie głową. - Ale, że niby co ma jedno do drugiego?
Nie, żebym... Czy to jest logiczne? W sensie... Ja chcę go przytulić, nie chcąc jednocześnie. Brawa dla mnie i mojej niestabilności emocjonalnej.
Najchętniej uciekłabym w pizdu. I nawet nie chcę wiedzieć, co młodszy Kaulitz sobie o mnie myśli. A na pewno to nie są miłe myśli. Pewnie znowu doznał słusznego wrażenia, że jestem pojebana. Ha ha ha, wesoło.
- Nie gadaj, tylko wykonuj polecenie! - zarządził, a ja przewróciłam oczami. - I nie, Bill. Zero pomocy z twojej strony, masz tylko stać, kapujesz?
Odważyłam się w końcu spojrzeć na bliźniaka mojego kata i nagle zaschło mi w ustach. Gdy utkwiłam wzrok na jego twarzy, która rozjaśniła się w uśmiechu, którego nie rozumiałam i którego nigdy nie widziałam na żadnej twarzy, zdałam sobie sprawę, że mój oddech zrobił się przeraźliwie płytki i zakręciło mi się w głowie.
- Jaaaasne. - wymruczał i wstał, zaplatając ręce za plecami.
Kątem oka widziałam, jak Sasha szturcha Chloe, wciąż się na mnie gapiąc, zamiast się skupić na czymś innym, co nie przyprawiało mnie o jeszcze większy zamęt w myślach. Było mi źle. Było mi źle z powodu tego, że czułam się dobrze.
To chore.
- No dajesz, Natasza. - ponaglił mnie Tom, więc chcąc, nie chcąc, moje nogi automatycznie poniosły mnie w kierunku jego brata.
O matko! O matko, nie! Nie pozwólcie mi tam podejść!
Ale szłam. I nie zatrzymałam się, aż wylądowałam chyba z pół kroku przed blondynem. I nie umiałam podnieść wzroku na jego twarz, więc patrzyłam zacięcie w jego klatkę piersiową, jakbym widziała w niej coś fascynującego.
I w sumie chyba widziałam, bo w głowie zaczęło mi tak strasznie huczeć, że myślałam, że chyba każdy to usłyszał. Chciałam z wrzaskiem uciec, do cholery! A nie umiałam!
I jeszcze wszyscy się gapili...
Było mi głupio i pewnie miałam czerwone policzki, bo czułam, jak mnie paliły. To było straszne...
I wtedy do moich nozdrzy doleciał jego zapach.
I nawet nie zauważyłam, kiedy moje dłonie splotły się na jego plecach, a moja twarz zatopiła się w jego koszulkę i omal nie jęknęłam głośno z wrażenia.
Bo on też mnie objął i zalała mnie fala kompletnie nowych doznań.
I słyszałam jakieś głupie 'awwwwwww' zewsząd, choć w uszach szumiało mi tak, że ledwo mogłam się zorientować w odgłosach z zewnątrz.
Na twarzy czułam szybkie bicie jego serca i było mi tak cholernie dobrze jak nigdy. Moje ręce drżały, ja sama miałam niemal łzy w oczach, bo nagle zrozumiałam, że nie bałam się dotknąć tego faceta. Co więcej, chciałam to od dzisiaj robić tak często, jak to tylko było możliwe, bo odkryłam, że uwielbiam czuć pod opuszkami palców jego ciało, choć przykryte materiałem, pod które niespodziewanie chciałam włożyć ręce i sprawdzić, jak zareaguję, gdy poczuję jego gorącą skórę.
I chciałam przesunąć nos w stronę zagłębienia jego szyi, bo instynktownie wiedziałam, że stamtąd jest najbezpieczniej ruszyć ku innym częściom ciała. Chciałam poczuć jego smak i...
Otworzyłam nagle oczy, które, nie wiem jakim cudem, miałam zamknięte i wyrwałam się spod jego rąk. Posłałam mu przerażone spojrzenie, którego chyba on nie pojął i szybkim krokiem wręcz wypadłam z salonu.
- Nie zabij nikogo na drodze! - usłyszałam jeszcze głos Chloe, zanim zatrzasnęłam za sobą drzwi frontowe.
O matko. O matko, co tam się właśnie stało?!...
- Z drogi, debilu! - zaczęłam trąbić na jakiegoś przyjeba przede mną, a tamten przez szybę wystawił mi fucka. - O kurwa nie będziesz sobie ze mną pogrywał w taki sposób. - dodałam gazu, zjeżdżając na lewy pas, który w końcu się zwolnił i gdy tylko zrównałam się z pojebańcem, sama pokazałam mu środkowego palca. - Fuck you, you motherfucker! - wrzasnęłam, a tego najwyraźniej wcięło. Chuj mu w dupę, pfff!
I wyminęłam go w pizdu.
Mam kompletnie gdzieś, że jadę ponad przepisowe 70 mil na godzinę. Mam gdzieś, że mogą mnie złapać i mam gdzieś to, że moje serce łomocze tak samo szybko, jak w chwili, gdy zetknęłam się z tym... ciałem. I byłam tak zdenerwowana, że miałam nawet gdzieś fakt, że mogę się zabić.
Ciągle czułam jego zapach, do kurwy nędzy! To jest niedorzeczne i absurdalne, bo przecież minęło już chyba z pół godziny! A ja mam wrażenie, że po tych paru sekundach bliskiego kontaktu, przesiąknęłam jego perfumami, czy czego on tam użył, żeby mnie zmusić do ucieczki!
TAK, PRZYZNAJĘ SIĘ! UCIEKŁAM!
Dlaczego on mnie tak nie obrzydza jak inni?! Dlaczego się go nie boję?!
I wiecie co? Najzabawniejsze jest to, że odpowiedź nasuwa mi się jak automatyczna sekretarka, gdy brak odzewu.
'Tu Natasza Schulmann, nie ma mnie przy telefonie, bądź jestem w drodze, kiedy NIE ODBIERAM TELEFONÓW! Więc przykro mi, oddzwonię później, jak już zdecyduję przyswoić sobie fakt, że zakochałam się w Billu i postanowię wrócić do domu'
Nosz kurwa, ale uroczo!
O matko.
Przyznałam się.
Źle, że się przyznałam. To cholerstwo chodziło za mną non stop i napierdalało jak katarynka.
'Zakochałam się w Billu', 'zakochałam się w Billu', tralalalaalaalalalaalalaalalala i jeszcze więcej 'lalalala' i jeszcze więcej 'zakochałam'. Ale czad! No chyba się załamię i trafię do psychiatryka z objawami przedwczesnego zestarzenia się umysłowego czy objawami choroby 'babci trajkoczącej w kółko o skradzionych śliwkach z jej sadu'.
- To w pełni normalne? - spytał blondyn, gdy do jego uszu dobiegł warkot silnika. - Dlaczego ona zwiała?
Serce tłukło się w jego piersi jak oszalałe i przez to ledwo powstrzymywał się od wykonywania jakichś dzikich ruchów nie do końca związanych z tańcem zwycięstwa. To było... dziwne.
- W pełni normalne. - skinęła głową Sasha, a jej przyjaciółka pokiwała głową.
- Jak się wkurwi albo coś, to wsiada do Impali i jedzie na autostradę i lepiej nie pytaj, czy siedzenie wtedy na fotelu obok niej jest w pełni bezpieczne. - wytłumaczyła Ruda, a blondynka nawinęła kosmyk włosów na palca.
- Nie jest. Kompletnie nie jest.
- Bardzo nie jest. A nawet bardziej, niż bardzo.
- Dobra, ale czemu się wściekła? - dociekał młodszy bliźniak, a dziewczęta wzruszyły ramionami.
- Nie mam pojęcia. - odparły równocześnie, uśmiechając się szeroko, dając tym samym znak, że doskonale zdają sobie sprawę, dlaczego ich przyjaciółka zachowała się tak, a nie inaczej.
- Może się zakochała i Bill jej tego kogoś przypomina! - palnął basista, a reszta posłała mu litościwe spojrzenia. - No co? To ma sens!
Zakochałam się w geju. Zakochałam się w geju. Zakochałam się w geju. Zakochałam się w geju. Zakochałam się w geju, a teraz on stoi w progu domu z fajką w ustach i się na mnie gapi, jakby mi wyrosły dwie głowy.
Na co się gapisz?!
- Jak to jest, że masz ten samochód od pięciu lat, a nie umiesz zamykać dachu? - spytał, na co zapłonęłam ze wściekłości.
No niech cię! Nikt mi nie będzie wmawiał, że się nie znam na własnym aucie! O nie!
- Umiem zamykać, do cholery! - warknęłam, mając nadzieję, że wziął sobie do serca, że nie powinien mnie denerwować, bo mogę się zrobić niebezpieczna.
Rzucił niedopałek na ziemię i znów seksownie go rozdeptał. No co jest?! Dlaczego mi się to podoba?!
- To dlaczego już drugi raz muszę ci pomagać? - wskoczył do mojego samochodu dokładnie w taki sam sposób jak poprzednio. Powinnam się wkurwić, do diaska! Tak nie wolno wskakiwać do mojej Impali!
Już otwierałam usta, by go sprowadzić do parteru, gdy on wyciągnął rękę w stronę dachu i po moim ramieniu przeszły elektryzujące dreszcze, aż się wzdrygnęłam. Zalało mnie gorąco, aż mnie całkowicie zatkało. O jacie!... O jejku!... Co to było?
Wytrzeszczyłam oczy, sama nie wiedząc, co mnie w tym wszystkim tak zdziwiło. On mnie dotknął. A mnie się to spodobało.
Czy teraz tak będzie już zawsze?
Ojej.
- Wszystko w porządku? - brązowe tęczówki nagle pojawiły się tak niepokojąco blisko, że mimowolnie musiałam się odsunąć, by nie przysunąć się jeszcze bliżej.
Jak on to robi? To jest...
- Stresujesz mnie, to dlatego nie umiem zamknąć tego cholernego dachu! - wypaliłam nagle, chwyciwszy dach. Zamachnęłam się z całej siły i niemal niczym w zwolnionym tempie zdążyłam zarejestrować trzy rzeczy, zanim się spaliłam ze wstydu.
Dach już dawno puścił i nie musiałam tak mocno szarpać.
Przyjebałam Kaulitzowi z łokcia prosto w twarz.
Jego głowę odrzuciło do tyłu z takim impetem, że doszłam do wniosku, że to musiało NAPRAWDĘ zaboleć.
...Kurwa, ja się zabiję...
- Wszy... - urwałam, zdając sobie sprawę, że pytanie, czy wszystko okej, jest kompletnie nie na miejscu. No chyba gołym okiem widać, że wszystko w porządku nie jest! - O Boże. - gapiłam się z wytrzeszczem na Billa, który z wytrzeszczem i ręką zakrywającą twarz, gapił się na mnie. - O Boże, przepraszam!... - wydusiłam i mój wytrzeszcz sięgnął zenitu, gdy zauważyłam strużkę krwi, powoli spływającą spomiędzy jego palców. Wydałam z siebie krótki i alarmujący pisk i wyskoczyłam z samochodu jak poparzona. - O Boże, choć do łazienki, musimy zatamować krwotok i... i... - niemal siłą wyciągnęłam go z Impali, chodź nie mam zielonego pojęcia, jak ja to właściwie zrobiłam. - Nie odchylaj głowy, bo spłynie do gardła! - pisnęłam, gdy ten zaczął podejrzliwie unosić podbródek. - Pochyl ją! - ja pierdolę! Czy ja właśnie zaczynam panikować?! O matko, ja nie mogę teraz panikować, kiedy właśnie jestem winna... O matko! A jak mu złamałam nos?! Nie umiem dobrze nastawiać nosa! O matko, a jeśli to złamanie?! A jeśli on pomyśli, że ja zrobiłam to specjalnie?! NIE PANIKUJ! - Oddychaj przez usta i staraj się nie panikować, jak ja to właśnie robię, okej? Ktoś w tym zespole musi być przy zdrowych zmysłach, a zdaje się, że przy czyichś obrażeniach nie jestem tak... - urwałam, gdy zdałam sobie sprawę, że po pierwsze to on się śmieje, a po drugie miałam zamiar mu palnąć o tym, że kiedy ojciec mi coś złamał, ja nie panikowałam tak jak teraz. Czy mi już całkiem odjebało? Niech nikt nie odpowiada. Wiem, że tak. - Nie śmiej się, bo się zachłyśniesz krwią i się udusisz. - oznajmiłam i potknęłam się o Sternchen. - Halo, ja tu pracuję, do cholery! - warknęłam na nią, a ona na mnie piskliwie szczeknęła. - Nie obchodzi mnie, co w tym momencie sobie o mnie myślisz, ty mała zarazo! Nie jestem dobrym obiektem do uwielbienia! Idź do Chloe! - i w tym momencie Bill zaśmiewał się jak głupi, choć ewidentnie mu tego zakazywałam. Debil.
Weszliśmy do łazienki i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że przez cały ten okres ciągania, dosłownie ciągnęłam go za rękę. W senie... trzymałam go za rękę.
A KURWA TAK SPANIKOWAŁAM, ŻE NAWET TEGO NIE ODCZUŁAM! OMINĘŁAM TAKIE MIŁE UCZUCIE, BO SPANIKOWAŁAM!!
Nosz kurwa.
- Pochyl się nad zlewem. - rozkazałam mu, czując jak zimna krew z powrotem wpływa mi do żył w przeciwieństwie do krwi Kaulitza, która z całkiem niezłym powodzeniem ściekała po palcach jej właściciela.
Chwyciłam za ręcznik i zmoczyłam go nad wanną. Złożyłam go i położyłam na karku tego kretyna.
- Czemu na karku? - spytał, gdy ja w ciszy wymyślałam sobie od najgorszych za to, że prawie znokautowałam faceta, w którym się zakochałam. Ah pfu! To gej! To ma za swoje! Za to, że jest gejem, do cholery!
- Skurczy naczynia krwionośne, uwierz, to działa. - odparłam, wzruszając ramionami.
- Z własnego doświadczenia?
Spojrzałam na niego uważnie, choć on wcale się na mnie nie patrzył. Po co pyta, skoro go to nie interesuje?
- Tak. - burknęłam, odwracając głowę.
- W sumie to zawsze jakiś plus. Nawet nie wiesz, jak bardzo ten nos jest cenny.
Przymknęłam powieki i powoli odetchnęłam.
- Jeśli to jest twój sposób na powiedzenie 'wybaczam ci, że prawie mi wbiłaś nos do mózgu' to dzięki.
- Nie ma za co. - zerknął na mnie i wyszczerzył do mnie zęby.
Przebywanie w jego obecności nie służy dobrze. I powoli zaczęłam sobie wyraźnie zdawać sprawę, dlaczego żywię do niego takie uczucia, a nie inne.
On jest kompletnym przeciwieństwem mojej osoby. Jest kimś, kim marzę, by być. I wkurza mnie swoim narcyzmem, swoim sposobem bycia, swoim lekceważeniem, swoim wyglądem i piętnastoma milionami innych rzeczy. A wkurza mnie dlatego, że ja jestem sztywna jak kij w dupie i nie potrafię się zrelaksować i śmiać się z tego, co mi się przytrafia. I dlatego, że próbuję odepchnąć uczucie, które wpakowuje się z buciorami w moje życie, nawet nie wycierając ich o wycieraczkę.
I minął pierwszy tydzień od naszego tak jakby 'pogodzenia się' i zauważyłam, że się do mnie przyczepił. Jakby chciał... Właściwie nie wiem, czego chciał. Może po prostu mnie polubił (co nie ma za grosz sensu) i... i tyle.
Ale nie wierzyłam w to. On musiał coś kombinować, on musiał czegoś chcieć.
Minął drugi tydzień... I coś zaczęło się we mnie zmieniać. I nie tylko ja to zauważyłam. Ja po prostu częściej się śmiałam.
Minął trzeci tydzień... I wiedziałam, że już nigdy nie będę taka sama, jak przed przyjazdem. Nie, nawet nie przed przyjazdem.
Przed poznaniem Billa.
- Mam już tego dość, rozumiesz? - syknęła, odpychając go od siebie, a gdy ten tylko zaśmiał się sucho, chyba tylko resztkami dumy powstrzymała się od wybuchnięcia płaczem. - Nie jestem twoją własnością i nie będę robić tego, co ty sobie zażyczysz.
- Oh, naprawdę? - uśmiechnął się ironicznie. - Poczekaj, nie odpowiadaj. Czy to, że uprawiamy seks jak króliki, nie oznacza, że tak naprawdę grasz tak, jak ja ci zagram? Nie? - chwycił ją za jej koszulkę, gdy ta chciała go opuścić. - A to, że ulegasz za każdym razem, gdy tylko cię dotknę i mimo, że to uwłacza twojej dumie, powtarzasz to bez końca? W kółko... i w kółko... i w kółko... i w kół...
- Przestań! - krzyknęła i zacisnęła zęby z całej siły, by nie okazać, jak bardzo rani ją każdym głupim słowem. Nie powinna była tu przyjeżdżać. A przyjechała tu dla niego. I po co?...
Puścił ją i zaczął krążyć wokół niej jak sęp.
- Sasha, skarbie? - splótł swoje dłonie za plecami i uśmiechnął się do niej bez cienia rozbawienia. - Byliśmy razem naprawdę długo. I powiem ci, że myślałem, że wiemy o sobie wszystko. - na chwilę stanął w zamyśleniu. Przyglądał się jej, coraz bardziej tracąc ochotę na całą tą zabawę. Ruszył. - Cóż... Okazało się, że nie znamy się tak dobrze...
- I dlatego mnie zdradziłeś. - podrzuciła, a ten prychnął głośno.
- I dlatego czułem potrzebę, by się na tobie zemścić za to, co się stało. - poprawił, a ta roześmiała się, stając z nim twarzą w twarz.
- No chyba zwariowałeś, albo ta pieprzona sława dojebała ci do głowy zbyt wielkie pokłady ego, by obarczać mnie winą za zerwanie! - rzuciła podniesionym tonem. - Co ty w ogóle odpierdalasz?! Zdradzasz mnie z moją PRZYJACIÓŁKĄ i uważasz, że to jest powód do MSZCZENIA SIĘ?! Ty chyba...
- Mszczę się, do kurwy nędzy, bo prawda jest taka, że znaliśmy się tyle czasu, a ty uwierzyłaś jakieś dziwce, że byłbym zdolny do zdradzenia cię, kiedy byłaś i jesteś moją pierwszą i jedyną miłością, do jasnej cholery! - ryknął, aż blondynka odsunęła się o kilka kroków. - A ty myślisz, że byłbym w stanie cię zdradzić z jakąś twoją pseudo przyjaciółeczką po tym, jak powiedziałem ci, że cię kocham i jesteś wszystkim, czego potrzebuję w kobiecie! I kocham cię dalej, choć ty ciągle uważasz, że byłem w stanie przelecieć kogoś innego, kiedy od naszego zerwania nie tknąłem ANI JEDNEJ DZIEWCZYNY! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłaś?! Przez ciebie męczymy się tyle czasu, bo wolałaś uwierzyć dziewczynie, która podawała się za twoją przyjaciółkę, a która obracała się w takim środowisku, że wcale nikogo nie zdziwiło, że powiedziała ci to, co ci powiedziała! Jesteś ślepa! Jesteś ślepa i mam tego dość! Nawet cię nie zdziwiło, że jestem na ciebie wkurwiony! Gdybym był winny, to przecież nigdy bym się nie zachowywał w taki sposób! Mam już dość. - prychnął i ciężkim krokiem wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami tak mocno, aż Sasha podskoczyła gwałtownie.
- Wszystko w porządku? - brązowe tęczówki nagle pojawiły się tak niepokojąco blisko, że mimowolnie musiałam się odsunąć, by nie przysunąć się jeszcze bliżej.
Jak on to robi? To jest...
- Stresujesz mnie, to dlatego nie umiem zamknąć tego cholernego dachu! - wypaliłam nagle, chwyciwszy dach. Zamachnęłam się z całej siły i niemal niczym w zwolnionym tempie zdążyłam zarejestrować trzy rzeczy, zanim się spaliłam ze wstydu.
Dach już dawno puścił i nie musiałam tak mocno szarpać.
Przyjebałam Kaulitzowi z łokcia prosto w twarz.
Jego głowę odrzuciło do tyłu z takim impetem, że doszłam do wniosku, że to musiało NAPRAWDĘ zaboleć.
...Kurwa, ja się zabiję...
- Wszy... - urwałam, zdając sobie sprawę, że pytanie, czy wszystko okej, jest kompletnie nie na miejscu. No chyba gołym okiem widać, że wszystko w porządku nie jest! - O Boże. - gapiłam się z wytrzeszczem na Billa, który z wytrzeszczem i ręką zakrywającą twarz, gapił się na mnie. - O Boże, przepraszam!... - wydusiłam i mój wytrzeszcz sięgnął zenitu, gdy zauważyłam strużkę krwi, powoli spływającą spomiędzy jego palców. Wydałam z siebie krótki i alarmujący pisk i wyskoczyłam z samochodu jak poparzona. - O Boże, choć do łazienki, musimy zatamować krwotok i... i... - niemal siłą wyciągnęłam go z Impali, chodź nie mam zielonego pojęcia, jak ja to właściwie zrobiłam. - Nie odchylaj głowy, bo spłynie do gardła! - pisnęłam, gdy ten zaczął podejrzliwie unosić podbródek. - Pochyl ją! - ja pierdolę! Czy ja właśnie zaczynam panikować?! O matko, ja nie mogę teraz panikować, kiedy właśnie jestem winna... O matko! A jak mu złamałam nos?! Nie umiem dobrze nastawiać nosa! O matko, a jeśli to złamanie?! A jeśli on pomyśli, że ja zrobiłam to specjalnie?! NIE PANIKUJ! - Oddychaj przez usta i staraj się nie panikować, jak ja to właśnie robię, okej? Ktoś w tym zespole musi być przy zdrowych zmysłach, a zdaje się, że przy czyichś obrażeniach nie jestem tak... - urwałam, gdy zdałam sobie sprawę, że po pierwsze to on się śmieje, a po drugie miałam zamiar mu palnąć o tym, że kiedy ojciec mi coś złamał, ja nie panikowałam tak jak teraz. Czy mi już całkiem odjebało? Niech nikt nie odpowiada. Wiem, że tak. - Nie śmiej się, bo się zachłyśniesz krwią i się udusisz. - oznajmiłam i potknęłam się o Sternchen. - Halo, ja tu pracuję, do cholery! - warknęłam na nią, a ona na mnie piskliwie szczeknęła. - Nie obchodzi mnie, co w tym momencie sobie o mnie myślisz, ty mała zarazo! Nie jestem dobrym obiektem do uwielbienia! Idź do Chloe! - i w tym momencie Bill zaśmiewał się jak głupi, choć ewidentnie mu tego zakazywałam. Debil.
Weszliśmy do łazienki i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że przez cały ten okres ciągania, dosłownie ciągnęłam go za rękę. W senie... trzymałam go za rękę.
A KURWA TAK SPANIKOWAŁAM, ŻE NAWET TEGO NIE ODCZUŁAM! OMINĘŁAM TAKIE MIŁE UCZUCIE, BO SPANIKOWAŁAM!!
Nosz kurwa.
- Pochyl się nad zlewem. - rozkazałam mu, czując jak zimna krew z powrotem wpływa mi do żył w przeciwieństwie do krwi Kaulitza, która z całkiem niezłym powodzeniem ściekała po palcach jej właściciela.
Chwyciłam za ręcznik i zmoczyłam go nad wanną. Złożyłam go i położyłam na karku tego kretyna.
- Czemu na karku? - spytał, gdy ja w ciszy wymyślałam sobie od najgorszych za to, że prawie znokautowałam faceta, w którym się zakochałam. Ah pfu! To gej! To ma za swoje! Za to, że jest gejem, do cholery!
- Skurczy naczynia krwionośne, uwierz, to działa. - odparłam, wzruszając ramionami.
- Z własnego doświadczenia?
Spojrzałam na niego uważnie, choć on wcale się na mnie nie patrzył. Po co pyta, skoro go to nie interesuje?
- Tak. - burknęłam, odwracając głowę.
- W sumie to zawsze jakiś plus. Nawet nie wiesz, jak bardzo ten nos jest cenny.
Przymknęłam powieki i powoli odetchnęłam.
- Jeśli to jest twój sposób na powiedzenie 'wybaczam ci, że prawie mi wbiłaś nos do mózgu' to dzięki.
- Nie ma za co. - zerknął na mnie i wyszczerzył do mnie zęby.
Przebywanie w jego obecności nie służy dobrze. I powoli zaczęłam sobie wyraźnie zdawać sprawę, dlaczego żywię do niego takie uczucia, a nie inne.
On jest kompletnym przeciwieństwem mojej osoby. Jest kimś, kim marzę, by być. I wkurza mnie swoim narcyzmem, swoim sposobem bycia, swoim lekceważeniem, swoim wyglądem i piętnastoma milionami innych rzeczy. A wkurza mnie dlatego, że ja jestem sztywna jak kij w dupie i nie potrafię się zrelaksować i śmiać się z tego, co mi się przytrafia. I dlatego, że próbuję odepchnąć uczucie, które wpakowuje się z buciorami w moje życie, nawet nie wycierając ich o wycieraczkę.
I minął pierwszy tydzień od naszego tak jakby 'pogodzenia się' i zauważyłam, że się do mnie przyczepił. Jakby chciał... Właściwie nie wiem, czego chciał. Może po prostu mnie polubił (co nie ma za grosz sensu) i... i tyle.
Ale nie wierzyłam w to. On musiał coś kombinować, on musiał czegoś chcieć.
Minął drugi tydzień... I coś zaczęło się we mnie zmieniać. I nie tylko ja to zauważyłam. Ja po prostu częściej się śmiałam.
Minął trzeci tydzień... I wiedziałam, że już nigdy nie będę taka sama, jak przed przyjazdem. Nie, nawet nie przed przyjazdem.
Przed poznaniem Billa.
- Mam już tego dość, rozumiesz? - syknęła, odpychając go od siebie, a gdy ten tylko zaśmiał się sucho, chyba tylko resztkami dumy powstrzymała się od wybuchnięcia płaczem. - Nie jestem twoją własnością i nie będę robić tego, co ty sobie zażyczysz.
- Oh, naprawdę? - uśmiechnął się ironicznie. - Poczekaj, nie odpowiadaj. Czy to, że uprawiamy seks jak króliki, nie oznacza, że tak naprawdę grasz tak, jak ja ci zagram? Nie? - chwycił ją za jej koszulkę, gdy ta chciała go opuścić. - A to, że ulegasz za każdym razem, gdy tylko cię dotknę i mimo, że to uwłacza twojej dumie, powtarzasz to bez końca? W kółko... i w kółko... i w kółko... i w kół...
- Przestań! - krzyknęła i zacisnęła zęby z całej siły, by nie okazać, jak bardzo rani ją każdym głupim słowem. Nie powinna była tu przyjeżdżać. A przyjechała tu dla niego. I po co?...
Puścił ją i zaczął krążyć wokół niej jak sęp.
- Sasha, skarbie? - splótł swoje dłonie za plecami i uśmiechnął się do niej bez cienia rozbawienia. - Byliśmy razem naprawdę długo. I powiem ci, że myślałem, że wiemy o sobie wszystko. - na chwilę stanął w zamyśleniu. Przyglądał się jej, coraz bardziej tracąc ochotę na całą tą zabawę. Ruszył. - Cóż... Okazało się, że nie znamy się tak dobrze...
- I dlatego mnie zdradziłeś. - podrzuciła, a ten prychnął głośno.
- I dlatego czułem potrzebę, by się na tobie zemścić za to, co się stało. - poprawił, a ta roześmiała się, stając z nim twarzą w twarz.
- No chyba zwariowałeś, albo ta pieprzona sława dojebała ci do głowy zbyt wielkie pokłady ego, by obarczać mnie winą za zerwanie! - rzuciła podniesionym tonem. - Co ty w ogóle odpierdalasz?! Zdradzasz mnie z moją PRZYJACIÓŁKĄ i uważasz, że to jest powód do MSZCZENIA SIĘ?! Ty chyba...
- Mszczę się, do kurwy nędzy, bo prawda jest taka, że znaliśmy się tyle czasu, a ty uwierzyłaś jakieś dziwce, że byłbym zdolny do zdradzenia cię, kiedy byłaś i jesteś moją pierwszą i jedyną miłością, do jasnej cholery! - ryknął, aż blondynka odsunęła się o kilka kroków. - A ty myślisz, że byłbym w stanie cię zdradzić z jakąś twoją pseudo przyjaciółeczką po tym, jak powiedziałem ci, że cię kocham i jesteś wszystkim, czego potrzebuję w kobiecie! I kocham cię dalej, choć ty ciągle uważasz, że byłem w stanie przelecieć kogoś innego, kiedy od naszego zerwania nie tknąłem ANI JEDNEJ DZIEWCZYNY! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłaś?! Przez ciebie męczymy się tyle czasu, bo wolałaś uwierzyć dziewczynie, która podawała się za twoją przyjaciółkę, a która obracała się w takim środowisku, że wcale nikogo nie zdziwiło, że powiedziała ci to, co ci powiedziała! Jesteś ślepa! Jesteś ślepa i mam tego dość! Nawet cię nie zdziwiło, że jestem na ciebie wkurwiony! Gdybym był winny, to przecież nigdy bym się nie zachowywał w taki sposób! Mam już dość. - prychnął i ciężkim krokiem wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami tak mocno, aż Sasha podskoczyła gwałtownie.
><><><><><><><><><><><><><
^ ^
„'Tu Natasza Schulmann, nie ma mnie przy telefonie, bądź jestem w drodze, kiedy NIE ODBIERAM TELEFONÓW! Więc przykro mi, oddzwonię później, jak już zdecyduję przyswoić sobie fakt, że zakochałam się w Billu i postanowię wrócić do domu'
OdpowiedzUsuńNosz kurwa, ale uroczo!" – I nagle zrobiło mi się jakoś mokro pod powiekami zaciśniętymi ze śmiechu !
„'Zakochałam się w Billu', 'zakochałam się w Billu', tralalalaalaalalalaalalaalalala i jeszcze więcej 'lalalala' i jeszcze więcej 'zakochałam'. Ale czad! No chyba się załamię i trafię do psychiatryka z objawami przedwczesnego zestarzenia się umysłowego czy objawami choroby 'babci trajkoczącej w kółko o skradzionych śliwkach z jej sadu'.”- Skąd ty bierzesz takie pomysły na rozbrojenie czytelnika, który próbuje być poważny !?
****************************************************************************************
„- To w pełni normalne? - spytał blondyn, gdy do jego uszu dobiegł warkot silnika. - Dlaczego ona zwiała?
Serce tłukło się w jego piersi jak oszalałe i przez to ledwo powstrzymywał się od wykonywania jakichś dzikich ruchów nie do końca związanych z tańcem zwycięstwa. To było... dziwne.
- W pełni normalne. - skinęła głową Sasha, a jej przyjaciółka pokiwała głową.
- Jak się wkurwi albo coś, to wsiada do Impali i jedzie na autostradę i lepiej nie pytaj, czy siedzenie wtedy na fotelu obok niej jest w pełni bezpieczne. - wytłumaczyła Ruda, a blondynka nawinęła kosmyk włosów na palca.
- Nie jest. Kompletnie nie jest.
- Bardzo nie jest. A nawet bardziej, niż bardzo.” – Czy ty aby na bank mnie nie podglądasz? Z tym, zę ja ja ide biegać.
******************************************************************************************
nie chce mi się już kpiowac, więc poiwme tak :
akcje miedzy Billem a Nataszą ora kłótnie Toma i Saschy to majstersztyki ! jesteś boska, trzymaj tak dalej !
Łoooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa *______________*
OdpowiedzUsuńUłaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa o_O
OdpowiedzUsuńCoooooo............ To sash miała inne przyjaciółki? o.O okeeeeej. nienawidze osób które są społeczne. Ale przynajmniej eska jej wygarnął swą abstynencyjną sytułejszyn xD szczerze, myslalam ze sie na siebie potem rzucą xD zboczeństwooooo
OdpowiedzUsuńA co do poor nataszowej nataszki xD
Myślałam przez chwilę (operacja: przytulas), że bedzie na niego się gapić i ucieknie bo nie zniesie presji. Ale przytuliła i dopiero potem zwiała... well xD
Musiałaś dodać akurat wtedy, gdy wróciłam najebana po koncercie i śpiewałam, trzepiąc grzywą? Dobra, idę czytać, chociaż dopiero wróciłam z domu po przejściu 20 km z przyjaciółką i mi wszystko odpada
OdpowiedzUsuńHm mam nogi jak z waty, przygrzało mi w głowę, bo oficjalnie rozpoczęło się u mnie lato, więc będzie raczej krótko i bez sensu.
OdpowiedzUsuńJak ty kurwa kochasz utrudniać życie. Za to cię kocham, że nie jest tak prosto, ale my nie o tym teraz. Przecież... Czy jak Bill się o nią tak wypytywał, w sensie, że czemu uciekła taki zmartwiony, to Sasha się nie skapła, że on już coś? Jeżeli tak, to przecież... Nie powinna jakos Nataszce dać do zrozumienia, że bi Bill się o nią zamartwia i że to coś znaczy? No hellou. A teraz ona myśli, że się przylepił, bo ją polubił. AKURAT. Ja tam wiem, co jest grane. :D I dobrze, że ją zmienił i niech pozostanie taka ciesząca się wszystkim też po powrocie. Właśnie, ona nie będzie chciała wracać, może niech ją przetrzymają, co? Nie? ;< A Georg jak zwykle, jak coś nie jebnie, to głowa boli. Masakra :D Ale był blisko :D I było to idiotyczne, ale powinno dać Billowi do myślenia, ot co. A kłótnia Toma z Sashą. łooo w końcu się coś między nimi wyjaśniło! Taka byłam ciekawa, ile oni jeszcze będą się ze sobą dupczyć i nic poza tym. No cholera.. Myślę, jak na to może zaeagować Sasha. Będzie chciała go przeprosić, ale to tym razem on bedzie miał focha, a potem ona strzeli focha i tak do usranej śmierci? A może w ogóle urwie z nim kontakt i wyjadą, bo nie będzie wiedziała, co ma z tym zrobić? Bo jakoś nie widzę tego tak, ze po prostu się pogodzą. Ale nie miał żadnej dziewczyny? Łooohoho nieźle, Tom bez seksu? No ja ciekawa jestem, ile Bill wytrzyma, skoro Nataszka się prędko nie skapnie, a co dopiero, żeby mu sie oddać o_O No cóż, czekam na następny.. PS nie ma to jak kopiować połowę odcinka do komentarza... xD
Boże jaka szkoda,że nie dodajesz rozdziałów dwa razy w tygodniu :<<<<
OdpowiedzUsuń