Ej lol, już trzydziesty rozdział O_O
><><><><><><><><><><><><><><><
Kucnęłam. Oparłam się o szafkę łazienkową I
westchnęłam głęboko, próbując uspokoić rozszalałe serce. Echo mojego
gwałtownego oddechu odbijało się od czterech ścian, dając mi jeszcze wyraźniej
do zrozumienia, co się ze mną działo.
Nagle zrozumiałam, dlaczego ze sobą
sypiali. Nagle zrozumiałam, dlaczego wszystkich tak do tego ciągnęło, jakby to było czymś dobrym. Jeśli to im pomagało zwalczyć to całe... spięcie, to byłabym skłonna
zaryzykować i sprawdzić jak to jest.
Tylko jak sobie pomyślę, że miałabym się
przed kimś rozebrać, a potem ten ktoś miałby... nie. Nie.
Usłyszałam pukanie do pokoju, ale nie
ruszyłam się z miejsca. Byłam zdezorientowana i rozpalona i było mi z tym źle.
To było nie do zniesienia, że człowiek, który jest gejem, jest w stanie działać
na mnie w taki zepsuty sposób.
Z drugiej strony to właściwie ludzki
odruch, czysta fizjologia człowieka, tak?
Ale ja wolałam żyć z przeświadczeniem, że
nic mnie nie jest w stanie pchnąć w stronę seksu, dziękuję bardzo.
- Wszystko w porządku? – ciepły i spokojny
głos Billa wyrwał mnie z zamyślenia i zrobiło mi się jeszcze goręcej, gdy dojrzałam
go przy uchylonych drzwiach do łazienki. – Pukałem, ale nie otwierałaś, więc
wszedłem... Wszystko okej?
Oplotłam rękoma kolana i wzruszyłam
ramionami.
Jasne, wszystko w porządku, tylko próbuję
się uporać z dzikim podnieceniem, którego pierwszy raz doświadczyłam i to
jeszcze przez twoje plecy!
A właśnie!
Oh. Ma na sobie koszulkę.
Powinnam być zadowolona, prawda?
- Taaa... – mruknęłam bez entuzjazmu,
odpowiadając i sobie i jemu.
I nagle do mnie dotarło, że powinnam
wymyślić wymówkę. Szlag!
Zamrugałam oczami, intensywnie myśląc nad
dobrym rozwiązaniem z tej sytuacji.
- Zgaduję, że masaż oddasz mi kiedy indziej? – uśmiechnął się do mnie pogodnie
i moje skondensowane myśli rozproszyły się po jego twarzy. Czemu on musiał być
taki piękny i taki niedozwolony?...
- Jasne. – o. Już mi przechodzi. Świetnie.
Bardzo dobrze.
Zaraz. Czy to nie powinna być dziwne, że on
się nie pyta co mi jest?
O cholera! A jak on wie?!
Jak on mógłby wiedzieć?!
Ale jeśli wie?!
Patrzyliśmy się chwilę na siebie w
milczeniu i zrobiło mi się słabo. On wiedział. Mogłam udawać, że tego nie
widzę, ale widziałam cholernie wyraźnie. On wiedział, choć nie miałam pojęcia
jakim cudem. I w tych jego oczach było coś, co sprawiało, że byłam tym
zdenerwowana bardziej, niż świadomością, że on wiedział, że mnie... podniecił.
Ponowne pukanie do drzwi wyrwało mnie z
narastającej paniki i niemal odetchnęłam na głos z ulgi.
Kaulitz pierwszy zerwał kontakt wzrokowy i
najwyraźniej poszedł sprawdzić kto to jest, nieświadomie dając mi czas do
powrócenia do rzeczywistości.
Jestem żałosna i powinnam się leczyć. Nie
powinnam tak reagować na geja, ale w końcu co innego mogło mnie spotkać w
życiu?...
Nabrałam powietrza i wstałam, rozciągając
się, jakby nigdy nic się nie stało.
- Babski wieczór, wynocha! – usłyszałam głos
Sashy i głośne trzaśnięcie drzwiami. – Nataszaa! – wparowała do łazienki, a za
nią Chloe. – Czy my o czymś nie wiemy? – spytała konspiracyjnie.
Niby o czym?
- Dlaczego uważasz, że miałabym mieć jakieś tajemnice, choć nie wiem o czym
mówisz? – odparłam pytaniem na pytanie, mierząc je zdezorientowanym wzrokiem.
- Tak pytam. – uśmiechnęła się radośnie. –
Chodź, musimy pogadać. – chwyciła mnie za rękę i wzdrygnęła się. – Ale najpierw
myjemy ręce po olejku.
- Pierwsza rzecz, jaką musimy obgadać, to
oczywiście data wyjazdu. – oznajmiła Chloe bez wyrazu. – Wolałabym depresić z
konkretnego powodu, aniżeli denerwować się z dodatkowego braku wiedzy na temat
powrotu.
Skinęłyśmy z Sashą głowami, po czym ja
ległam na łóżko jak długa.
- Wydaje mi się, że najpóźniej powinnyśmy
wyjechać dwudziestego, nie? – zagryzłam wargę w zamyśleniu. – Trzy dni na
drogę, reszta na organizację...
- Nie chcę wyjeżdżać. – mruknęła Ruda i
zapadła niespokojna cisza. – I nie podoba mi się to, że miałabym się spotykać z
Gustavem tylko trzy miesiące w roku. I nie podoba mi się to, że muszę mieszkać
w miejscu, którego nienawidzę... I nic mi się nie podoba. – zakończyła butnie i mimo wszystko
parsknęłam śmiechem.
- Każdej się tutaj coś nie podoba. – bo mi
na przykład... dobra, nie będę się powtarzać. I tak za często to robię. – Ale
jesteśmy na studiach. Ten rok szybko zleci.
- Wiecie co? – odezwała się nagle Sasha i
spojrzałyśmy na nią pytająco. – To jest kompletnie żałosne, żeby wyjeżdżać stąd z niczym. – odwróciła wzrok i zacisnęła
wargi w cienką linię. – Muszę sprawić, żeby Tom do mnie wrócił i nie mam
pojęcia jakim cudem, ale kurwa to zrobię, żebym nie musiała kolejny rok żyć z
wyrzutami sumienia, że nic nie zrobiłam.
- Bierz go, tygrysico! – Chloe wyrzucił
pięść w powietrze w geście zwycięstwa, a Sash szturchnęła ją w ramię. – No co?
– oburzyła się. - Nie mam racji?
- Masz rację. I moja nadzieja w imprezie
urodzinowej. – pokiwała głową, a ja zmarszczyłam czoło.
- Jaka impreza urodzinowa? – spytałam
łącznie z Chloe.
- No jak to jaka? – posłała nam litościwe
spojrzenie. – Bliźniaków.
To jest całkowicie nielogiczne, że prawie
cały dzień spędziłam przed sztabem kosmetyczek (patrz Sasha i Chloe). W ogóle
nie rozumiałam, dlaczego musiałam wyglądać... ładnie. Nie, nawet nie ‘ładnie’,
a ‘sexy’. Ja nie lubię wyglądać sexy, bo to zwraca uwagę facetów.
I w ogóle to dlaczego ja miałam zachwycać,
a nie Sasha? W Końcu to ona przez kilka dni od ostatniej rozmowy główkuje nad
planem schwytania Toma w swoje sidła.
No właśnie, więc ja tego w ogóle nie
rozumiem. Co ja mam z tym wszystkim wspólnego?
I co ma z tym wspólnego przefarbowanie
włosów Billa?
No bo Sasha ciągle o tym mamrocze.
Co nie zmienia faktu, że mam dosyć... mam
motylki w brzuchu. Na widok jego czarnych włosów. Więc do fetyszu pleców
dołączam fetysz włosów i idę wysłać aplikację do psychiatryka o wolne miejsce.
Zdałam sobie sprawę, że bardzo często mówię
o tym, że powinnam tam wylądować i dlatego też przyszło mi do głowy, że miłość
nie jest do końca bezpieczna, ani tym bardziej zdrowa. Ten temat pojawia się
tak często jak upominanie, że Bill jest gejem.
Najwidoczniej obie rzeczy mnie najbardziej
wytrącają z równowagi.
No ale nic. Pozostało dwadzieścia dni do
wyjazdu, a potem może wrócę do normalności.
Ale cały rok bez tego palanta?...
Bez tych docinek? I bez paplania? I bez
narcyzmu i egoizmu?
I bez poczucia bezpieczeństwa? I bez
poczucia bezgranicznego zaufania?...
Oj. Nie wrócę do normalności. Moja
normalność obróciła się o 180 stopni, ja sama jestem wywrócona do góry nogami,
więc to znaczy, że teraz wrócę do czegoś, co jest mi już obce.
Nienawidzę Kaulitza.
A co z resztą? I co z tym, że wszyscy
zachwalają moje obiady? I co...
- Co to za długoterminowa zawiecha, że od
paru minut nie mrugasz oczami? – przerwała mój prawie-depresyjny zamysł nad
przyszłością Chloe. – Czy to zdrowe? Zamknij je w końcu, bo chcę nałożyć cień.
One się wyrobiły w trzy godziny. A muszę
powiedzieć, że wstały chyba koło dziewiątej. Co też oznacza, że maltretują mnie
od dwunastej, a mamy godzinę siedemnastą. Pomyślałby kto, że przez tyle czasu
człowiek byłby gotowy do wyjścia już kilkukrotnie, a ja jakimś cudem ciągle
jestem w proszku. Znaczy one tak mówią, bo ja ciągle się podpisuję pod tym, że
jestem już zrobiona na cacy.
No i zabieramy się do jakiegoś klubu. Czego
w tym momencie nie do końca rozumiem. No bo oni niby są sławi i tak dalej, nie?
Więc chyba nie powinni być widziani z dziewczynami, nie? Znaczy Billowi to
chyba na rękę, ale reszta? Czy te fanki nie rozszarpią ich i nas żywcem?
Ale oni powiedzieli, że będziemy
bezpieczne, bo to klub nie dla celebrytów. Wszystko jedno. Nie wierzę im.
Wyjeżdżamy o dwudziestej, więc zostało tym
wstrętnym babom trzy godziny do zrobienia mnie na perfekt, choć jak już
mówiłam, miałam to gdzieś.
Zrzędziłam im na początku, ale Chloe
zaczęła strasznie złorzeczyć, więc się zamknęłam.
A oni będą pewnie tak uroczo tańczyć po
kątach i się obściskiwać z Gustavkiem... wow, nie chciałam tego pomyśleć. Będę
musiała ich z daleka omijać.
Ha! Coś z mojej sztywności pozostało,
dziękuję bardzo.
Jakby to był powód do dumy...
Zamiłowanie Sashy do butów na cholernie
wysokim obcasie zaowocowało w tym, że wszystkie trzy wylądowałyśmy na parterze dziesięć
centymetrów wyższe, niż byłyśmy w rzeczywistości. Z jednej strony cieszę się,
że nauczyła mnie w nich chodzić, ale z drugiej strony, gdybym jednak tego nie umiała, wtedy bym ich nie
założyła, prawda?...
Odkryłam dlaczego mocowały się ze mną tak
długo. A nawet nie ze mną, tylko z moimi włosami.
Otóż są bardzo one nieplastyczne, a Chloe i
Sash ubzdurały sobie, że je zakręcą i upną w niedbały kok.
No właśnie. To potrwało tak długo!...
Prócz tego chciały we mnie wmusić sukienkę,
ale je wyśmiałam. Chyba miały nadzieję na naprawdę olbrzymią zmianę w moim
charakterze. Myliły się. Bardzo.
Niestety, kiedy udało mi się wynegocjować
brak sukienki, wcisnęły na mnie białą koszulę, którą rozpięły mi prawie poniżej
linii stanika. Już nawet nie mówię, że skandalicznie przylegała do mojego
ciała. Chciałam zgłosić protest, ale gdy pokazały mi alternatywę, odpuściłam.
Potem kazały mi ubrać tragicznie obcisłe białe rurki, przy których odrobinę
większa dawka jedzenia spowoduje, że pójdą z trzaskiem w szwach.
Przy nich wyglądałam bardzo...
niedziewczęco. I było mi z tym trochę niewygodnie.
Sasha miała na sobie białą, zwiewną
sukienkę, do których założyła wiązane koturny z milutkimi kwiatkami z przodu. I
z tymi lekko podkręconymi włosami wyglądała naprawdę uroczo i świeżo i chyba
byłam zazdrosna.
Chloe znowu spięła włosy w warkocz na bok i
i mając na sobie tą czarną sukienkę w białe grochy z równie białym paskiem,
nawet pomimo piercingu w wardze wyglądała... ślicznie. I uroczo. I ja nie
wiedziałam co się dzieje i dlaczego wszystkie postawiły na delikatną urodę, a
nie na... na odwrotność delikatności jak zwykle.
I ciągle ciśnie mi się na usta ‘uroczo’. Bo
nawet nasze usta były urocze, bo były pomalowane na cielisty róż, jeśli mogę to
tak nazwać. Gdyby nie to, że miałam spodnie, można by było powiedzieć, że
tworzyłyśmy urocze trio. No nie. Chyba się załamię.
Ale gdy zeszłyśmy na parter, ja przestałam
oddychać. I przestałam widzieć cokolwiek innego, gdy mój wzrok samoczynnie
powędrował do młodszego bliźniaka.
Biała koszula, czarna marynarka, czarne
rurki, czarne mokasyny, brak zbędnego makijażu i ten zawadiacki uśmiech na ustach.
Zrobiło mi się słabo i potknęłam się o
własny cień.
Na szczęście ze schodów zleciałam w iście
bezdźwięczny sposób i jakimś cudem wylądowałam na nogach i Bill nic nie
zauważył.
W przeciwieństwie do Sashy i Chloe, które
ryknęły śmiechem.
Który już nie był taki bardzo dziewczęcy.
Pfff.
Mogłabym to zwalić na wysokie obcasy, ale szczerze powiedziawszy to
było tak uwłaczające godności, że prędzej bym się przyznała, że się zagapiłam
na... na włosy Georga.
Włosy Georga były dobrym wyjściem, tyle, że
ani włosów, ani ich właściciela nie było w holu. Każdy, tylko nie on.
No nie. Wszystko jest przeciw mnie.
Nie patrz się na Billa. Nie patrz się na
Billa. Nie patrz... Co tu tak cicho?
Podniosłam wzrok z podłogi i dopiero teraz
zauważyłam, że Tom i Gustav gapią się z dziwnie świecącymi oczyma w stronę
dziewczyn. Nie, żeby mnie to dziwiło, bo jak już mówiłam, dzisiaj wyglądały
naprawdę... tak, uroczo.
- Wyglądacie pięknie. – odezwał się pierwszy
Bill i już miałam się odezwać, gdy w tym samym momencie, co na niego
spojrzałam, zaschło mi w ustach i stado motylków w brzuchu zaczęło fruwać
całkowicie poza czyjąkolwiek kontrolą.
Patrzył się na mnie tak intensywnie, że
nieomal sapnęłam z wrażenia. Zrobiło mi się gorąco i jedyne, co udało mi się
zrobić w odpowiedzi na jego komplement, to skinięcie głową.
Nie wyglądałam pięknie przy nich. Czułam
się gorsza i to na dodatek z własnego wyboru.
Ale gdy na niego patrzyłam, uczucie
niższości znikało i nie wiedziałam dlaczego.
- Wygląda pani doprawdy ślicznie tego
wieczoru. – oznajmił Tom, który nie wiem nawet kiedy pojawił się przy moim
boku. – Czy zechce mi pani towarzyszyć w drodze do samochodu?
Spojrzałam to na niego, to na Sashę, to na
jego brata i wzruszyłam ramionami, parskając śmiechem.
A potem minęłam Billa, do moich nozdrzy
doleciał jego zapach i odpłynęłam w krainę beztroski już na cały wieczór.
Wiedziała, że spodobał mu się jej dobór
ubioru. Wiedziała, że uwielbiał, kiedy wygląda właśnie tak. Wiedziała, że
zaaprobował to. Wiedziała, że od tego momentu zacznie robić wszystko, by jej
pokazać, że mu nie zależy. Ale ona wiedziała, że to kłamstwo.
Znała go na wylot. I niech ją piekło
pochłonie jeśli tego wieczoru pozwoli ponieść się swojej dumie.
Oczywiście pozwoliła mu przez jakiś czas
grać według jego zasad. Udawała, że nie interesuje ją to, że stawia drinki
innym kobietom, że to całkowicie normalne, że przylepia się do jej
przyjaciółki, jakby mu się podobała.
Bez obrazy dla Nataszy oczywiście.
Uśmiechała się szeroko, gdy jej wzrok padał na rozjuszonego zazdrością Billa. Śmiała się z kompletnej ignorancji dla społeczeństwa
Chloe i Gustava, którzy każdą sekundę od wejścia do klubu spędzili w swoim
towarzystwie.
Mrużyła morderczo oczy do dziewczyn, które próbowały
obrać sobie za cel jej byłego (i przyszłego – tego była pewna jak niczego
dotąd) chłopaka. Zazdrość, która wchodziła w skład tego związku, czasami była
nieznośna i bardzo dokuczliwa. Ale nauczyła się z nią obchodzić tak, by nie
popaść w szaleństwo. W końcu musiała się do tego przyzwyczaić, kiedy obiekt jej
uczuć był nie dość, że sławny na cały świat, to jeszcze przystojny jak diabli.
Czasami ją dziwiło, jak to się stało, że
zakochała się w tym mężczyźnie do tego stopnia, że kochając go tak mocno, była
w stanie kochać poprzez nienawiść, jaką do siebie żywili.
Ale miłość nie była tak prosta, jak się
niektórym zdawało.
Więc usiadła na kanapie, przyglądając się
swoim przyjaciołom, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko potoczyło się w taki, a
nie inny sposób. I najbardziej była zaskoczona Billem. Że był w stanie
rozkochać w sobie twardą i zimną jak lód Nataszę. I nie rozumiała, dlaczego to
wszystko ciągnęło się tak wolno. Oni byli tacy oczywiści. Jej przyjaciółka była
taka oczywista, choć próbowała to ukryć, w przeciwieństwie do Billa. I chyba
irytowało ją to bardziej, niż samych zainteresowanych.
Oboje byli skrzywdzeni. Jedni mniej, drudzy
bardziej. Zasługiwali na szczęście.
Przed oczami mignęła jej dziewczyna w kusej
małej czarnej i zagryzła wargę, z powrotem skupiając się na dzisiejszej misji.
Wiedziała. Po prostu wiedziała!
Z daleka rozpoznawała potencjalne ‘czarne
wdowy’. Te, które chciały uwieść jej byłego faceta, by potem się cieszyć
zdobyczą i rzucić dla kolejnej. Znaczy, niekoniecznie konkretnie jej byłego,
ale kogokolwiek. Ale wiedziała, że ta mała zdzira rusza na podbój Toma.
Wyprostowała się jak struna, gdy dziewczyna
podeszła do gitarzysty.
Prychnęła.
- Ile ona może mieć lat? – mruknęła do
siebie, upijając łyk margarity. – Pod trzydziestką? Phh, po moim trupie,
laleczko. – zmrużyła groźnie oczy i założyła nogę na nogę, odgarniając włosy na
plecy.
- Można się dosiąść? –wysoki mężczyzna niespodziewanie
stanął obok jej kanapy, ale ona nawet nie rzuciła na niego wzrokiem.
- Jestem w trakcie misji ‘zdobyć na nowo
swojego chłopaka’. Jesteś zainteresowany konwersacją o tym? – spytała,
przewiercając wzrokiem plecy ‘czarnej wdowy’.
- Nie wchodzi się do tej samej rzeki dwa
raz, tak mówią...
- Zjeżdżaj koleś, zanim przypomnę sobie o
swoim przyjacielu, który trenuje kick-boxing. – warknęła, a tamten roześmiał
się głośno.
- Kick-boxing?...
- A co, chcesz poczuć na własnej skórze? –
spojrzała na niego ostrzegawczo, a mężczyzna przewrócił oczami.
- Wariatka.
- Kutas.
Uniósł brwi i nie powiedziawszy nic więcej,
odszedł, a blondynka odetchnęła z ulgą.
- Masz mnie bronić, kretynie, a nie
odwrotnie. – dźgnęła mentalnie Toma pomiędzy żebra. – Chociaż nie. Możemy
bronić siebie nawzajem, ale we dwójkę. Mogę pójść na taki kompr... – urwała i
zapowietrzyła się, gdy stara raszpla chwyciła dłoń jej gitarzysty i położyła ją
sobie na kościstym tyłku. – O kurwa, po moim trupie! – warknęła, odłożyła
drinka z impetem na stolik i wstała. – Po moim kurwa trupie. – powtórzyła i
zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę pary. Poprawiła po drodze włosy,
wygładziła sukienkę i odchrząknęła. – O matko, nie wierzę! – pisnęła i
wskoczyła między laleczkę, a Toma, który spojrzał na nią ze zmarszczonym
czołem. – Czy ty jesteś TEN Tom Kaulitz?! – zaczęła klaskać i podskakiwać jak
szalona. – O mój Boże, to ty! To ty! A ty! – odwróciła się gwałtownie do
dziewczyny, która patrzyła na nią z niesmakiem. – Nie jesteś tu mile widziana,
jeśli to Tom Kaulitz. – pochyliła się i szepnęła jej do ucha. – Tom Kaulitz jest mój, zrozumiano? –
zamachnęła się i z całej siły uderzyła z zaciśniętej pięści w w twarz niczego
nie spodziewającej się dziewczyny, która z hukiem wylądowała na ziemi. – Do
kurwy nędzy! – zmrużyła oczy i odwróciła się do Toma z szeroko otwartymi
ustami. – Nie gap się tak! Myślisz, że nie mam dość siły, by wybić cały
arsenał, do którego zarywasz, by mi na złość zrobić?! – a gdy nie odpowiadał,
trzepnęła go w ramię. – Tom, ja chcę ci tu przeprosiny strzelić, przeszłam...
- Po trupach? – przerwał jej, ciągle gapiąc
się na nieprzytomną dziewczynę. – Po trupach jak cholera. Łuhuhu, rządzisz,
Sash. – a gdy w końcu napotkał jej płonący wzrok, parsknął śmiechem. – Miała
strasznie kościsty tyłek i muszę przyznać, że znacznie bardziej wolę łapać
twój. – oznajmił i po chwili ciszy oboje wybuchnęli głośnym śmiechem. – Chodź
tutaj. – zagarnął ją w swoje ramiona i zanim zdążył dodać coś jeszcze, usłyszał
jej spazmatyczny płacz. – Jeśli w ten ekspresyjny sposób przyszłaś mi
powiedzieć, że przepraszasz, że mi nie ufałaś i że przez ciebie zmarnowaliśmy
dwa lata na ciągłe kłótnie i że chcesz, żebyśmy znowu spróbowali, to ja
zdecydowanie akceptuję taki prezent urodzinowy. – blondynka mocniej objęła jego
kark, wciąż zanosząc się płaczem i uśmiechnął się czule. – W takim razie ci
wybaczam. – dodał i cmoknął ją w ramię.
><><><><><><><><><><><><
Jedyne co mi na myśl przychodzi to - AWWWWW xDDDDD
Łożeszkurwajegomać O.O
OdpowiedzUsuńNo to na wstępie tyle. Ponadto Natasza musi wyglądać w chuj seksownie w takim stroju. Jak sobie ją wyobraziłam to aż mi się miło zrobiło. W ogóle z tego całego opisu ich stylizacji to normalnie jedno wielkie AWWWW
Nie mówiąc już o Billu. No, ale pomyślałam sobie jakby Tom mógł być ubrany i no ♥ ^.^
Urodziny Kaulitzów. Najs, Najs, Najs.
I co ty taka zdziwiona, że XXX rozdział? Zupełnie jakbyś nie wiedziała. Muahahaha
No i milutko, że Natasza i Billie tak działają na siebie. Szkoda, że oby dwoje mają problem z zauważeniem tego. Swoją drogą, mogłabyś coś napisać z punktu widzenia Billa i Toma ;D
Buzi.
Oł jee :D ostro very very hot ;D
OdpowiedzUsuń