piątek, 3 sierpnia 2012

Scene XXVIII


Lubię ten rozdział i nie mogę się nadziwić, że tydzień minął tak szybko o_O Najwyraźniej czas leci, a ja stoję w miejscu i obgryzam paznokcie... xD 
P.S. Ciekawe, czy dzisiaj też biały pasek kurwa będzie xDDD
><><><><><><><><><><><><
Zagryzłam wargę na widok ciemnych chmur rozciągających się nad metropolią. Nie powinno mnie to dziwić, skoro od samego rana chodzi klimatyzacja, a na dworze jest tak duszno i parno, że po paru sekundach człowiek pływa w pocie. Oczywiście jestem mistrzem w wymazywaniu oczywistości faktów z mojej głowy. A teraz kiedy to wszystko jest przede mną wymalowane jak czarno na białym – co jest całkiem adekwatne do tych ciemnych chmur – robi mi się słabo. I mój żołądek też nie radzi sobie najlepiej.
Dodając wszystko do siebie co wychodzi?
Wysoka wilgotność + ciemne chmury = wielka burza.
A co to oznacza?
Wielka burza = brak światła.
A co TO oznacza?
Poniżenie.
Właśnie tak. To istotnie poniżające, że boję się ciemności. I to, że panikuję jak jakaś kompletna kretynka.
Oczywiście wszystko zaczęło się w domu. I na nim się skończyło.
Przez długi okres czasu spałam przy zapalonym świetle. Naturalnie od momentu, kiedy w końcu zaczęłam spać. I już to było wystarczająco żałosne. Nastolatka zasypiająca przy świetle, bo panicznie bała się ciemności.
Jedyne pocieszenie, że nauczyłam się spać bez żadnych świateł. Co nie zmienia faktu, że odebranie jasności nie przez czynniki niezwiązane z człowiekiem mnie przeraża. Jak jeszcze w miarę znoszę chodzenie po ciemaku po domu, wiedząc, że w razie czego mogę kliknąć włącznik i jest okej, tak myśl, że jesteś kompletnie uwiązany bez elektryki...
Wiedziałam, że to się zbliża. Znałam burze na wylot. Wiedziałam kiedy jest lekka, taka przelotna. Wiedziałam, kiedy jest silna, ale to co teraz nadchodzi...
Byłam w trakcie wymyślania planu na całą noc. Musiałam się zaopatrzyć w latarki. Musiałam im powiedzieć, że będą potrzebne latarki... ale to było logiczne, że tego nie zrobię, bo to uwłaczało mojej godności.
A wiecie, co jest najzabawniejsze?
Nawet Chloe i Sasha nie wiedzą.
Nawet nie wiem, dlaczego im nie powiedziałam. W końcu to nie jest jakaś prawdziwa tragedia. Wydaje mi się, że gorsze już jest... powiedzenie, że twój ojciec zrzucił cię ze schodów, przyczyniając się do złamania nadgarstka.
A to w jakiś sposób odbierało mi siłę. Fakt, że istnieją rzeczy, których się ciągle boję mimo tego, że tego sadysty ze mną nie ma.
Nagły grzmot wybił mnie z myśli i przełknęłam głośno ślinę. No nic. Albo pojadę po świeczki, albo poszukam ich w domu.
Odwróciłam się na pięcie i syknęłam z bólu. Cholerny pies, gryzący łydki. Nienawidzę go tak samo głęboko jak jego właściciela.
I nienawiść nie ma tu nic wspólnego z tym drugim uczuciem.
Odetchnęłam i, kulejąc jak za starych czasów, powoli powlokłam się najpierw do kuchni.
To zadziwiające, jak społeczność działa w tym budynku. Jest okres, kiedy wszyscy są dosłownie wszędzie – na każdym piętrze, na dworze, a nawet poza domem. A jest czas – jak teraz – że wszędzie świeci pustką. Nie na długo oczywiście. Młodszy Kaulitz zawsze mnie napadnie w najmniej odpowiednim momencie, dlatego należało się pospieszyć i zaszyć się z powrotem w pokoju w jak najszybszym tempie.
Gdy tylko przekroczyłam próg kuchni, usłyszałam szum i bębnienie w okna. Westchnęłam, zdając sobie sprawę, że już nie tylko przez Kaulitza mam mało czasu. Zaczynało robić się szaro i ponuro. Burza była zdecydowanie za blisko, by się ociągać.
Może w piwnicy.
Tak sprawnie, jak tylko się dało, popędziłam w stronę schodów i po szybkim przeżegnaniu się, choć nie wiem po co, skoro w Boga nie wierzę, zapaliłam światło i ruszyłam stopień po stopniu na dół.
Widziałam, że to będzie mój gwóźdź do trumny. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale w obliczu katastrofy, która mogła nastąpić już w każdym momencie, sądząc po częstotliwości grzmotów, musiałam chwytać się każdej możliwości. I już przedostatni schodek i ostatni... kilka kroków w kierunku szafki, która wyglądem sprawiała wrażenie, jakby miała w posiadaniu latarki i...
Ciemność.
- Kurwa... – jęknęłam, obejmując się ramionami. Niech to szlag trafi!... Cała eskapada na nic. Czy ta piwnica nie miała żadnych pieprzonych okienek?!...
Zagryzłam wargę, gdy niechciane obrazy zaczęły przelatywać mi przed oczami. Usłyszałam trzask pioruna i zadygotałam. Kurwa. Kurwa, muszę się stąd wydostać, zanim całkiem mi odjebie.
Spazmatycznie oddychając, powoli odwróciłam się, znów sycząc z powodu łydki i drobnymi kroczkami skierowałam się w stronę schodów, które jakimś cudem były jeszcze widoczne.  Najwidoczniej na dworze nie było jeszcze aż tak ciemno. Ale to była tylko kwestia czasu. Było po dwudziestej, była burza... Niech to szlag, niech to szlag...
Zdążyłam jeszcze wspiąć się po schodach i koniec. Ciemno jak w dupie. Jedyne światło pochodziło z pieprzonych  piorunów, które same w sobie były wystarczająco przerażające, by liczyć na ich większą ilość.
Niemal wkleiłam się w najbliższą ścianą i usiadłam na podłodze, obejmując się ciasno. Nikt mnie tu nie znajdzie, więc wszystko będzie w porządku. Zacisnęłam zęby i już chciałam zamknąć oczy, by wyobrazić sobie, że ciemność jest spowodowana przymkniętymi powiekami, kiedy usłyszałam kroki i spięłam się do granic możliwości. Druga rzecz, która przerażała mnie bardziej, niż błyskawice, było to, że słyszałam naprawdę wyraźnie każdy dźwięk. Kroki dudniły w moich uszach bardziej, niż deszcz za oknami. Były wolne i stanowcze i tak bardzo przypominały kroki mojego ojca, że z duszności, która zaczęła mnie ogarniać, zrobiło mi się słabo. Wiedziałam, że nie powinnam się bać, bo w końcu to na pewno nikt nieznajomy, ale... Ale...
Nagle kolejna błyskawica przecięła niebo i rozświetliła korytarz na tyle, bym dojrzała idącą w moim kierunku osobę i zanim zdążyłam kompletnie odlecieć z paniki, jęknęłam głośno z ulgi, gdy moim oczom ukazała się postać młodszego Kaulitza z kompleksem Superbohatera.
- Powinien pytać, co ty tu robisz po ciemku?
- Nie.
-To co tu robisz?
I wiecie co? Strzeliłam sobie facepalma zamiast świrować. To jest po prostu... niewiarygodne.
- Boję się ciemno... – urwałam, zdając sobie sprawę, że tak po prostu wypaplałam to, czego nie chciałam powiedzieć ani jednej przyjaciółce, ani drugiej. O shit! -... ści...? Szlag! Miałam ci tego nie mówić!
- Aha. Bo chciałaś kręcić i mącić, bym to z ciebie wyciągał siłą, tak? O, albo wiem. Pewnie chciałaś, żebym się wkurwił i żebyśmy się znowu posprzeczali... lubisz to, prawda? – i klapnął obok mnie, dźgając mnie między żebra, aż pisnęłam. – Lubisz mnie wkurwiać. – stwierdził i po głosie zrozumiałam, że się uśmiecha. Co wcale nie zmniejszyło mojego zbulwersowania.
- I vice versa. – prychnęłam. Wcale nie lubiłam go wkurwiać. Ale to on mi to robił, to nie mogłam pozostać mu dłużna. Pff! Co on sobie wyobraża, że skoro jest facetem, to może wszystko?!
- Ja cię wkurwiam z dobrych pobudek.  – sprostował, na co spojrzałam na niego jak na kretyna. Żałowałam tylko, że mnie nie widział. – Powiedziałaś mi, że się boisz ciemności, ale jesteś teraz tak wkurzona, że nawet nie obchodzi cię to, że mnie nie widzisz.
Otworzyłam usta, całkowicie zaskoczona, by coś powiedzieć, ale on wstał i pociągnął mnie na równe nogi, wytrącając mnie z równowagi.
- Chodź postraszyć innych. – zapewne wyszczerzył do mnie zęby i ciągle mnie trzymając za rękę, zaczął mnie ciągać cholera wie gdzie.
- Mógłbyś się spytać chociaż, czy chcę. – warknęłam, a on zachichotał, choć nie widziałam w tym nic zabawnego.
- Skoro tak bardzo się boisz ciemności, to chyba lepiej, żeby ktoś przy tobie był. AŁA! – pisnął, gdy oddałam mu dźgnięcie wyjątkowo wyraziście. – Nie dość, że pomagam, to na dodatek mnie biją. To jest po prostu niezgodne z logiką i pewnie prawami człowieka, AŁA, KOBIETO! Daj ty spokój już!
- Jak będziesz tak wrzeszczeć, to cię wszyscy usłyszą i nikogo nie nastraszysz. – zauważyłam, a on w odpowiedzi wyburczał coś nieskładnego.
Odkryłam nową rzecz.
Cholernie lubiłam, gdy trzymał mnie za rękę. Jego dłoń była ciepła i emanowała bezpieczeństwem. Jego palce były długie i szczupłe i oplatały moje palce z zadziwiającą lekkością. Choć czułam siłę.
Moje serce zabiło mocniej i mimowolnie się uśmiechnęłam.
Mógłby już nigdy więcej mnie nie puszczać.
 
- Aaaaaaa! – yep, to Sasha. Strzelam, że wyruszyła na poszukiwania latarki, czy coś. Muszę powiedzieć, że widząc to zupełnie od drugiej strony, czuję się lepiej. Mam na myśli, że to ja byłam tą, która się bała w ciemności. A teraz to ja straszę i mam punkt przewagi nad innymi. Podoba mi się to. Choć z drugiej strony mówi się, że nie powinno się robić innemu co tobie niemiłe, ale pieprzyć to. Zabawa to zabawa. – Odjebało wam zupełnie?! – wrzasnęła i zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie zepsuje nam planu wystraszenia reszty domowników. Jej krzyki mogą zwołać innych. – Ciebie rozumiem, ty ograniczony intelektualnie baranie, ale ty, Natasza?! Przeciw mnie?!
- Wyluzuj, człowieku. Nie ma strachu, nie ma zabawy. – o kurwa. Ja to powiedziałam? To pewnie ta ręka, co mnie tak ciągle trzyma. Jakieś nieznane DNA do mnie przepływa, albo inne tajemnicze rzeczy, o których uczyłam się sto lat temu za Murzynami.
- Wszystko z tobą w porządku? – spytała powoli Sash, a ja poczułam gorąco napływające do twarzy. A jeśli ona zauważyła tą rękę?!
- Oznajmiam, że właśnie się obrażam, z racji tego, że mnie nazwałaś ‘ograniczonym intelektualnie baranem’. – powiedział głośno Bill i ścisnął moją dłoń mocniej. – Natasza, idziemy straszyć gdzie indziej. Nie zadaję się z plebsem. – dodał na końcu, przez co wybuchnęłam śmiechem, pewnie sama niwecząc plany.
- Ale ja mam lepszy brzuch!
No i to się kurwa nazywa riposta na temat.
Ale Bill zareagował. I powinnam się domyślić jaki to rodzaj reakcji będzie.
- A założę się z wami wszystkimi, że mój brzuch wygląda najlepiej. – prychnął w stronę Sashy.
Weźcie mnie zabierzcie z tego przedszkola.
Proszę.
- Zakład stoi! Wygra Natasza!
Kurwa. No co ja takiego zrobiłam, że za każdym razem oni się zakładają, a ja jestem wplątana?!
- Chyba was pojebało, odwalcie się ode mnie w...
- Pokaż. – zażądał Bill, a ja natychmiast puściłam rękę.
No i co z tego, że puściłam, skoro on ją trzymał?... Eh.
- Nie ma mowy.
- Pokaż.
- Nie.
- Masz rację, teraz nie ma światła i nie mógłbym ocenić. – pociągnął mnie w głąb korytarza. – Zobaczymy się potem Blümchen!
 
- Ja pierdolę! Czy wyście oszaleli?! To my wspólnie mieliśmy straszyć! – a to był Tom.
- Plany się zmieniły.
- Zemszczę się. – powiedział mrocznie i zatrzasnął przed nami drzwi od studia.
- Ej, to naprawdę studio? W sensie, że tam sobie wyjecie i takie tam?
- Czy ty mnie obrażasz?
Musiałam się zastanowić.
- Emm... Wydaje mi się, że nie. – odparłam po dłuższej chwili namysłu.
Pociągnął mnie w stronę siłowni.
- To w takim razie tak, to było studio.
Wyrzuciłam wolna rękę w powietrze pt. ‘Boże, który nie istniejesz, daj mi do niego siłę’.
- Strasznie dużo mówisz dzisiaj. – zauważyłam i w ciemności i ciszy usłyszałam jego chichot.
- Z reguły nie lubisz, kiedy dużo mówię.
- Zamknij się.
- Widzisz?
- Zamknij się.
 
- Aaaaaa!! – a tym razem to byliśmy my.
Chloe całowała się z Gustavem.
Nie chcę nigdy więcej tego widzieć.
 
Wydaje mi się, że powinnam  z nią o tym porozmawiać. Znaczy o tym, że ona chyba na poważnie kręci z perkusistą. Znaczy no mówiła, że jej się podoba...
Boże, czemu czuję się jak gówno? Oh, wiem! Pewnie dlatego, że spodobał jej się Gustav z wzajemnością i się teraz obściskują po kątach, a ja się ślinię do geja. Ah fu! Czemu ty o tym myślisz, jakby to była jedyna rzecz na świecie, o której warto myśleć?! To jest ta OSTATNIA rzecz, do jasnej ciasnej! Niech mnie spalą na stosie. Jestem klasycznym przykładem chodzącej zazdrości.
Muszę pobiegać.
Oh, fuck me. Jeśli muszę pobiegać, to znaczy, że mi się okres zbliża.
Niech to szlag. Gaaah, niech to szlag! To w ogóle nie wypada dobrze. Musimy się zastanowić nad wyjazdem, do cholery. Sierpień się kończy, a my tu siedzimy, ja zdruzgotana miłością do geja, Sasha zdruzgotana kłótnią, a Chloe taka kompletnie antyzdruzgotana.
Ja ją pobiję. Ona nie wpasowuje się w klimat, a ja powinnam się cieszyć jej szczęściem.
Po moim trupie, jestem zła i zawistna. Nie będę się cieszyć, tylko ugrzęznę we własnym jadzie.
Zgrzytając zębami przebrałam się w dresy i spięłam włosy gumką. Pot to ze mnie wyciągnie.
A przynajmniej mam taką nadzieję.
W ogóle jak to się stało, że ona nie przyszła się nam pochwalić? Albo chociaż wytłumaczyć z tego, co widziałam?
Za mało rozmawiamy, tak. To jest niestosowne w przypadku przyjaźni. Już ja coś z tym zrobię.
Ale najpierw pobiegam.
 
Psy dzisiaj też chciały ze mną jogging uprawiać. Nie rozumiem po co, tym bardziej, że po wczorajszej burzy na trawie było niebezpiecznie.
Muszę przyznać, że Sternchen trochę się ogarnęła. Mam na myśli, że dalej się na mnie rzuca, jak mnie zobaczy (ze szczęścia, w przeciwieństwie do panoszącego się Mephisto), ale nie chodzi za mną, niczym cień. Zawsze to jakiś plus. Choć mam nadzieję, że to nie powróci, jak przyjedziemy tu w przyszłym roku.
O matko. Czy ja właśnie wyraziłam chęć ponownego powrotu do wylęgarni potworów? Czy ze mną wszystko w porządku?
- Nataszaaaaaaaa! – moim oczom ukazała się postać mojej małej rudowłosej dziewoi, która już nie była zdana na samą siebie, bo... jezu, nie myśl o tym. I zdecydowanie ŻADNYCH MYŚLI O SEKSIE.
- Chloe, biegasz dzisiaj ze mną? – wyrzuciłam, nie przerywając równego tempa.
Ona nie miała tak dobrej kondycji, więc tylko skrzywiła się tragicznie i dołączyła do mnie i mojego rozciągniętego cienia ‘Sternchen- Mephisto-Scotty’. Reszta bawiła się piłeczkami tenisowymi, choć bacznie nas obserwowała.
- Chciałam pogadać. – oznajmiła mi drżącym od biegu głosem. – Znaczy z wami obiema, ale nie mogłam znaleźć Sashy... – urwała, gdy z domu wyskoczyła  blondynka i niczym torpeda wystrzeliła w naszym kierunku. – Oh, Sasha... – wymruczała przeciągle. – Szukałam cię, do cholery! – wrzasnęła do niej, a ja przewróciłam oczami. Najwyraźniej mamy coś na styl połączonego mózgu w jedną papkę.
Albo coś w tym stylu.
- Taa, ja ciebie też szukałam, a potem policzyłam dni i wyszłam poszukać Nataszy. – spojrzałam na Sash zbulwersowana, że tak obcesowo mnie potraktowała, ale ta mnie zbyła machnięciem ręki. – Musimy porozmawiać, bo ja dalej tak nie wytrzymam. Po prostu kawa na ławę, a jak się zbiorę emocjonalnie, to za parę dni, jak Natasza odżyje, pogadamy o powrocie, żeby sobie teraz jeszcze humoru nie psuć.
Przez dłuższą chwilę milczałyśmy i jedyne, co było słychać, to głośne sapanie psów.
- Jestem z Gustavem. – wyrzuciła nagle Chloe, a ja mentalnie wbiegłam w drzewo z radości. – Nie chcę stąd wyjeżdżać.
- Ja nie chcę wyjeżdżać, póki nie pogodzę się z To... że co?! ŁAŁ! – przetarła usta dłonią, a ja parsknęłam śmiechem. – Weź na spokojnie z takimi informacjami, bo moja ślina wymyka się spoza kontroli! O matko, to obrzydliwe. – dodała i już wszystkie ryknęłyśmy śmiechem.
- Ej, kurwa, ale ja mam faceta!
- Ja go nie mam, a Natasza nie potrafi go zdobyć. – Sasha spojrzała znacząco na Chloe. – Jesteś pewna, że chcesz mówić o tym w taki wolny sposób?
Powinnam się oburzyć, ale jeśli podejmę temat, to to obróci się przeciw mnie, więc lepiej się zamknąć w cholerę.
- Ranisz mnie. – Runa zmrużyła oczy.
- Ranię ciebie, raniąc siebie, bo ranisz mnie, myśląc, że mnie nie ranisz.
- Dobra, kurwa, jak to się stało, że jesteś razem z Gustavem?! – szturchnęłam Chloe, by uszczęśliwić ją chociaż na kilka sekund. – Widziałam was całujących się, ale to chyba było planowane...
- Widziałaś ich?! – przerwała mi Sasha, a ja przewróciłam oczami.
- Jakbyś poszła z nami postraszyć, zamiast wydzierać się na mnie bezsensownie, to byś nie musiała teraz się opluwać.
- Jak to się w ogóle dzieje, że ty tyle z Kaulitzem przebywasz, tym bardziej, że jest facetem? – spytała, a mi zrobiło się gorąco.
Wzruszyłam ramionami, siląc się na jak najbardziej leniwy i bezemocjonalny ton.
- Przylepił się do mnie, cholera wie dlaczego. Co ja mogę zrobić?
- Ej, miałyśmy rozmawiać o mnie! – pisnęła Chloe, a blondyna skwitowała to głośnym prychnięciem.
- Raczej o mnie i o Tomie, który...
- Cię nie zdradził. – dokończyłyśmy zgodnie, za co dostałyśmy po głowie. – No ej! – żachnęłam się.
- No ej! – sparodiowała mnie, hiperwentulując. – To nie jest śmieszne! Ja mam tu poważny dylemat!
- Czy twój poważny dylemat to dwie bramki, gdzie pierwsza z nich, ta ‘A’, mówi, że masz go przeprosić i mieć nadzieję, że ci wybaczy i do siebie wrócicie, a ta ‘B’ mówi ‘pieprzyć to, wolę widzieć go z inną dziewczyną!’?
- Nienawidzę cię.
Wszyscy wszystkich nienawidzą za wszystko i za nic. Ten dom to zło.
 
- ‘Cause everything, everything makes me think of you. – zaczęłam nucić pod nosem, przecierając ręcznikiem włosy. – And everything, everything that I wanna do… I know you can see now when you look at me. I want you so tell me now – do you, do you want me too? –wyszłam z łazienki po ubrania, zastanawiając się, dlaczego nie wzięłam ich ze sobą do wuceta. Co za różnica? Przecież to nie jest tak, że zaraz ktoś wejdzie, by zobaczyć mnie w samej bieliźniem prawda?. – Am I crazy? I feel lost inside... You confuse me, am I lost me mind? – wyciągnęłam z szafy koszulkę I w tym samym momencie rozległ się dzwonek telefonu. Z łazienki. – Cholera... – mruknęłam i odłożyłam ubranie na sofę. – ‘Cause everything everything...
- O kurwa! – nagłe wparowanie młodszego Kaulitza sprawiło, że zastygłam w bezruchu. – O kurwa! Emm...  – zaczął gwałtownie gestykulować cały zaczerwieniony na twarzy i gdy nagle zdałam sobie sprawę, że widzi mnie w samej bieliźnie, zaczęłam wrzeszczeć jak opętana, zakrywając się gdzie tylko się dało. – Mnie tu nigdy nie było! Sorry! -  i wyleciał z pokoju tak niespodziewanie, jak niespodziewanie się w nim pojawił. Osz cholera.
 
- Wygrałaś zakład na najlepszy brzuch w tym domu. – oznajmił mi kilka godzin później, jakby w ogóle nie przejął się faktem, że widział mnie prawie nagą.
Nienawidzę go. Pff.
><><><><><><><><><><><><><><
:D:D:D:D

5 komentarzy:

  1. OOOOOOOOO mamo ;D
    Nie żebym reagowała tak samo jak w paru poprzednich odcinkach, ale cóż... Strasznie mi się podoba, chociaż moja psychika się coraz bardziej wykańcza. Gdzieś tam widziałam ze dwie, trzy literówki... ale to nic. I Kaulitz, naprawdę coraz bardziej go lubię, och. <3
    To chyba tyle co mam do powiedzenia, dziękuję za uwagę. Do następnego rozdziału i mnóstwa weny ;* ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie poświęcam mój indiański, czerwony jak cegła tyłek, żeby usiąść i naskrobać ci komentarz, ale zajebiście piecze, więc nie będzie zapewne długi. No więc nie było białego paka na szczęście, ale ci czcionkę zmieniło. Ale to tylko na chwię, bo po odświeżeniu było ok. Ty w ogóle masz zamiar zmieniać szablon? czy po pierwszej części dopiero, czy w ogóle, czy co? Nie mówię, że jest zły, bo mi się podoba, ale fajnie czasem tak odświeżyć wygląd bloga. chociaz tu jets fajnie, bo bialo na czarnym, wszystko czytelnie :D A ten odcinek, a w szczególności jak Bill z Nataszką wpadli do Gustava i Chloe i stwierdziła, że ie chce tego widzieć-rozjebało mnie na łopatki, mówię ci xD A i jeszcze ta riposta Sashy z dupy wzięta, że ma lepszy brzuch, ja tak patrzę na to, czytam 4 raz i myślę, skąd jej się to wzięło i czy linijek nie pomyliłam, ale ok xD A Bill mnie rozwala, taki przypał z niego :D Nie jest, jak to Sash ujęła, ograniczonym intelektualnie baranem, ale zlewam z niego :D I łohohooh co to się dzieje, że Nataszka wieczna dziewicza pomyślała o seksie? Tu byłam jeszcze bardziej zdziwiona. Chociaż w sumie nie powinnam, bo tak to jest jak się ma takiego Kaulitza koło siebie, nie? :D HA! przytoczę bardzo mądre przysłowie: głodnemu chleb na myśli! Sie chce seksu Nataszce xD i mimo, że się zaczęła wydzierać jak głupia, to go nie zabiła za to, że ją zobaczył w bieliźnie ani go chyba nie unikała, więc widzę wielkie zmiany :D może za niedługo coś kusego założy dla Billa, hę? xD I jedyne czego mi w tym odcinku brakuje, to reakcja Billa na Nataszkę w samej bieiźnie. Pewnie mu się to śnło po nocach : O albo miał uno problemo w spodniach xDDDDDD A i fanie, że sobie tak za rączę gonią, niech tak zostanie :D A Sasha niech się kurwa ogarnie i kider machenuje z Tomem ( kurwa ale ze mnei folksdojcz, takim niemieckim gadam xD) i też bym chciała biegać przed każdym okresem, może mi by to sadło zeszło! I ten baleron z nóg. wykarmiłaby cała etioppię, gdyby Murzyni byli kanibalami. Wrócę, to biegam, bo się tak nie da. Jeszcze mój tatuś i gotowanie dla niego na okrągło xDDDdO ile się nie rozpłynę na tym słońcu, to wbijam i robie sprint o całym mieście jak Nataszka, żeby mieć taki osom brzuszek jak ona :D I dzieki ci za ten odcinek, poprawiaś mi humor, bo miałam zjebany tym bólem i spalonymi udami. do następnego : * pisz taaam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Achahaha... No to wygrała zakład. Co w następnym , zaklad kto ma najlepsze cycki? : P Zaczynam zakochiwać się w Billu coraz bardziej. Hmm... a mże w nastepnym Kaulitz pojawi się w rysznicu.? jesteś nieprzewidywalna, więc sobie poczekam : D Bo nie chcesz wstawiać po 2 odc. w tygodniu Kocham Billa, Kocham Natashę, Kocham tego bloga i to opowiadanie, kocham ciebie. Za dużo rzeczy kocham i chyba jestem bi, przynajmniej na to wychodzi z opisu rzeczy kochanych : P Ktośka

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja wiedziałam, że od razu wygra Natasza, chociaż Billowi też nic nie brakuję. No może po za inteligencją, ale cóż... Ale w ogóle jaka beka, mógł ją zobaczyć nago, może to byłyby pierwsze cycki jakie ujrzał w życiu xD I na stówe mu stanął, a Natasza powinna to zobaczyć. Może w tedy zauważyłaby jaki z niego jednooki bandyta i na ile frontów gra xD Przynajmniej na 3. Zresztą never mind, odcinek genialny i to straszenie *.*

    OdpowiedzUsuń

Pamiętajcie, by skopiować treść komentarza, by potem nie wyszło, że Wam czegoś nie dodało i całość przez przypadek poszła się jebać! ^ ^
P.S. Łahaha! Zdaje się, że nie trzeba cenzurować, więc możecie jechać po całości! :D:D:D