Lubię ten rozdział i nie mogę się nadziwić, że tydzień minął tak szybko o_O Najwyraźniej czas leci, a ja stoję w miejscu i obgryzam paznokcie... xD
P.S. Ciekawe, czy dzisiaj też biały pasek kurwa będzie xDDD
><><><><><><><><><><><><
Zagryzłam wargę na widok ciemnych chmur
rozciągających się nad metropolią. Nie powinno mnie to dziwić, skoro od samego
rana chodzi klimatyzacja, a na dworze jest tak duszno i parno, że po paru
sekundach człowiek pływa w pocie. Oczywiście jestem mistrzem w wymazywaniu
oczywistości faktów z mojej głowy. A teraz kiedy to wszystko jest przede mną
wymalowane jak czarno na białym – co jest całkiem adekwatne do tych ciemnych
chmur – robi mi się słabo. I mój żołądek też nie radzi sobie najlepiej.
Dodając wszystko do siebie co wychodzi?
Wysoka wilgotność + ciemne chmury = wielka
burza.
A co to oznacza?
Wielka burza = brak światła.
A co TO oznacza?
Poniżenie.
Właśnie tak. To istotnie poniżające, że
boję się ciemności. I to, że panikuję jak jakaś kompletna kretynka.
Oczywiście wszystko zaczęło się w domu. I
na nim się skończyło.
Przez długi okres czasu spałam przy
zapalonym świetle. Naturalnie od momentu, kiedy w końcu zaczęłam spać. I już to
było wystarczająco żałosne. Nastolatka zasypiająca przy świetle, bo panicznie
bała się ciemności.
Jedyne pocieszenie, że nauczyłam się spać
bez żadnych świateł. Co nie zmienia faktu, że odebranie jasności nie przez
czynniki niezwiązane z człowiekiem mnie przeraża. Jak jeszcze w miarę znoszę
chodzenie po ciemaku po domu, wiedząc, że w razie czego mogę kliknąć włącznik i
jest okej, tak myśl, że jesteś kompletnie uwiązany bez elektryki...
Wiedziałam, że to się zbliża. Znałam burze
na wylot. Wiedziałam kiedy jest lekka, taka przelotna. Wiedziałam, kiedy jest
silna, ale to co teraz nadchodzi...
Byłam w trakcie wymyślania planu na całą
noc. Musiałam się zaopatrzyć w latarki. Musiałam im powiedzieć, że będą
potrzebne latarki... ale to było logiczne, że tego nie zrobię, bo to uwłaczało
mojej godności.
A wiecie, co jest najzabawniejsze?
Nawet Chloe i Sasha nie wiedzą.
Nawet nie wiem, dlaczego im nie
powiedziałam. W końcu to nie jest jakaś prawdziwa tragedia. Wydaje mi się, że
gorsze już jest... powiedzenie, że twój ojciec zrzucił cię ze schodów,
przyczyniając się do złamania nadgarstka.
A to w jakiś sposób odbierało mi siłę.
Fakt, że istnieją rzeczy, których się ciągle boję mimo tego, że tego sadysty ze
mną nie ma.
Nagły grzmot wybił mnie z myśli i
przełknęłam głośno ślinę. No nic. Albo pojadę po świeczki, albo poszukam ich w
domu.
Odwróciłam się na pięcie i syknęłam z bólu.
Cholerny pies, gryzący łydki. Nienawidzę go tak samo głęboko jak jego
właściciela.
I nienawiść nie ma tu nic wspólnego z tym
drugim uczuciem.
Odetchnęłam i, kulejąc jak za starych
czasów, powoli powlokłam się najpierw do kuchni.
To zadziwiające, jak społeczność działa w
tym budynku. Jest okres, kiedy wszyscy są dosłownie wszędzie – na każdym
piętrze, na dworze, a nawet poza domem. A jest czas – jak teraz – że wszędzie
świeci pustką. Nie na długo oczywiście. Młodszy Kaulitz zawsze mnie napadnie w
najmniej odpowiednim momencie, dlatego należało się pospieszyć i zaszyć się z
powrotem w pokoju w jak najszybszym tempie.
Gdy tylko przekroczyłam próg kuchni,
usłyszałam szum i bębnienie w okna. Westchnęłam, zdając sobie sprawę, że już
nie tylko przez Kaulitza mam mało czasu. Zaczynało robić się szaro i ponuro.
Burza była zdecydowanie za blisko, by się ociągać.
Może w piwnicy.
Tak sprawnie, jak tylko się dało,
popędziłam w stronę schodów i po szybkim przeżegnaniu się, choć nie wiem po co,
skoro w Boga nie wierzę, zapaliłam światło i ruszyłam stopień po stopniu na
dół.
Widziałam, że to będzie mój gwóźdź do
trumny. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale w obliczu katastrofy, która mogła
nastąpić już w każdym momencie, sądząc po częstotliwości grzmotów, musiałam
chwytać się każdej możliwości. I już przedostatni schodek i ostatni... kilka
kroków w kierunku szafki, która wyglądem sprawiała wrażenie, jakby miała w
posiadaniu latarki i...
Ciemność.
- Kurwa... – jęknęłam, obejmując się
ramionami. Niech to szlag trafi!... Cała eskapada na nic. Czy ta piwnica nie
miała żadnych pieprzonych okienek?!...
Zagryzłam wargę, gdy niechciane obrazy
zaczęły przelatywać mi przed oczami. Usłyszałam trzask pioruna i zadygotałam.
Kurwa. Kurwa, muszę się stąd wydostać, zanim całkiem mi odjebie.
Spazmatycznie oddychając, powoli odwróciłam
się, znów sycząc z powodu łydki i drobnymi kroczkami skierowałam się w stronę
schodów, które jakimś cudem były jeszcze widoczne. Najwidoczniej na dworze nie było jeszcze aż
tak ciemno. Ale to była tylko kwestia czasu. Było po dwudziestej, była burza...
Niech to szlag, niech to szlag...
Zdążyłam jeszcze wspiąć się po schodach i
koniec. Ciemno jak w dupie. Jedyne światło pochodziło z pieprzonych piorunów, które same w sobie były wystarczająco
przerażające, by liczyć na ich większą ilość.
Niemal wkleiłam się w najbliższą ścianą i
usiadłam na podłodze, obejmując się ciasno. Nikt mnie tu nie znajdzie, więc
wszystko będzie w porządku. Zacisnęłam zęby i już chciałam zamknąć oczy, by
wyobrazić sobie, że ciemność jest spowodowana przymkniętymi powiekami, kiedy
usłyszałam kroki i spięłam się do granic możliwości. Druga rzecz, która
przerażała mnie bardziej, niż błyskawice, było to, że słyszałam naprawdę
wyraźnie każdy dźwięk. Kroki dudniły w moich uszach bardziej, niż deszcz za
oknami. Były wolne i stanowcze i tak bardzo przypominały kroki mojego ojca, że
z duszności, która zaczęła mnie ogarniać, zrobiło mi się słabo. Wiedziałam, że
nie powinnam się bać, bo w końcu to na pewno nikt nieznajomy, ale... Ale...
Nagle kolejna błyskawica przecięła niebo i
rozświetliła korytarz na tyle, bym dojrzała idącą w moim kierunku osobę i zanim
zdążyłam kompletnie odlecieć z paniki, jęknęłam głośno z ulgi, gdy moim oczom
ukazała się postać młodszego Kaulitza z kompleksem Superbohatera.
- Powinien pytać, co ty tu robisz po
ciemku?
- Nie.
-To co tu robisz?
I wiecie co? Strzeliłam sobie facepalma
zamiast świrować. To jest po prostu... niewiarygodne.
- Boję się ciemno... – urwałam, zdając
sobie sprawę, że tak po prostu wypaplałam to, czego nie chciałam powiedzieć ani
jednej przyjaciółce, ani drugiej. O shit! -... ści...? Szlag! Miałam ci tego
nie mówić!
- Aha. Bo chciałaś kręcić i mącić, bym to z
ciebie wyciągał siłą, tak? O, albo wiem. Pewnie chciałaś, żebym się wkurwił i
żebyśmy się znowu posprzeczali... lubisz to, prawda? – i klapnął obok mnie,
dźgając mnie między żebra, aż pisnęłam. – Lubisz mnie wkurwiać. – stwierdził i
po głosie zrozumiałam, że się uśmiecha. Co wcale nie zmniejszyło mojego
zbulwersowania.
- I vice versa. – prychnęłam. Wcale nie
lubiłam go wkurwiać. Ale to on mi to robił, to nie mogłam pozostać mu dłużna.
Pff! Co on sobie wyobraża, że skoro jest facetem, to może wszystko?!
- Ja cię wkurwiam z dobrych pobudek. – sprostował, na co spojrzałam na niego jak
na kretyna. Żałowałam tylko, że mnie nie widział. – Powiedziałaś mi, że się
boisz ciemności, ale jesteś teraz tak wkurzona, że nawet nie obchodzi cię to,
że mnie nie widzisz.
Otworzyłam usta, całkowicie zaskoczona, by
coś powiedzieć, ale on wstał i pociągnął mnie na równe nogi, wytrącając mnie z
równowagi.
- Chodź postraszyć innych. – zapewne
wyszczerzył do mnie zęby i ciągle mnie trzymając za rękę, zaczął mnie ciągać
cholera wie gdzie.
- Mógłbyś się spytać chociaż, czy chcę. –
warknęłam, a on zachichotał, choć nie widziałam w tym nic zabawnego.
- Skoro tak bardzo się boisz ciemności, to
chyba lepiej, żeby ktoś przy tobie był. AŁA! – pisnął, gdy oddałam mu dźgnięcie
wyjątkowo wyraziście. – Nie dość, że pomagam, to na dodatek mnie biją. To jest
po prostu niezgodne z logiką i pewnie prawami człowieka, AŁA, KOBIETO! Daj ty
spokój już!
- Jak będziesz tak wrzeszczeć, to cię
wszyscy usłyszą i nikogo nie nastraszysz. – zauważyłam, a on w odpowiedzi
wyburczał coś nieskładnego.
Odkryłam nową rzecz.
Cholernie lubiłam, gdy trzymał mnie za
rękę. Jego dłoń była ciepła i emanowała bezpieczeństwem. Jego palce były długie
i szczupłe i oplatały moje palce z zadziwiającą lekkością. Choć czułam siłę.
Moje serce zabiło mocniej i mimowolnie się
uśmiechnęłam.
Mógłby już nigdy więcej mnie nie puszczać.
- Aaaaaaa! – yep, to Sasha. Strzelam, że
wyruszyła na poszukiwania latarki, czy coś. Muszę powiedzieć, że widząc to
zupełnie od drugiej strony, czuję się lepiej. Mam na myśli, że to ja byłam tą,
która się bała w ciemności. A teraz to ja straszę i mam punkt przewagi nad
innymi. Podoba mi się to. Choć z drugiej strony mówi się, że nie powinno się
robić innemu co tobie niemiłe, ale pieprzyć to. Zabawa to zabawa. – Odjebało
wam zupełnie?! – wrzasnęła i zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie
zepsuje nam planu wystraszenia reszty domowników. Jej krzyki mogą zwołać
innych. – Ciebie rozumiem, ty ograniczony intelektualnie baranie, ale ty,
Natasza?! Przeciw mnie?!
- Wyluzuj, człowieku. Nie ma strachu, nie
ma zabawy. – o kurwa. Ja to powiedziałam? To pewnie ta ręka, co mnie tak ciągle
trzyma. Jakieś nieznane DNA do mnie przepływa, albo inne tajemnicze rzeczy, o
których uczyłam się sto lat temu za Murzynami.
- Wszystko z tobą w porządku? – spytała
powoli Sash, a ja poczułam gorąco napływające do twarzy. A jeśli ona zauważyła
tą rękę?!
- Oznajmiam, że właśnie się obrażam, z
racji tego, że mnie nazwałaś ‘ograniczonym intelektualnie baranem’. –
powiedział głośno Bill i ścisnął moją dłoń mocniej. – Natasza, idziemy straszyć
gdzie indziej. Nie zadaję się z plebsem. – dodał na końcu, przez co wybuchnęłam
śmiechem, pewnie sama niwecząc plany.
- Ale ja mam lepszy brzuch!
No i to się kurwa nazywa riposta na temat.
Ale Bill zareagował. I powinnam się
domyślić jaki to rodzaj reakcji będzie.
- A założę się z wami wszystkimi, że mój
brzuch wygląda najlepiej. – prychnął w stronę Sashy.
Weźcie mnie zabierzcie z tego przedszkola.
Proszę.
- Zakład stoi! Wygra Natasza!
Kurwa. No co ja takiego zrobiłam, że za każdym razem oni się zakładają, a ja jestem wplątana?!
- Chyba was pojebało, odwalcie się ode mnie
w...
- Pokaż. – zażądał Bill, a ja natychmiast
puściłam rękę.
No i co z tego, że puściłam, skoro on ją
trzymał?... Eh.
- Nie ma mowy.
- Pokaż.
- Nie.
- Masz rację, teraz nie ma światła i nie
mógłbym ocenić. – pociągnął mnie w głąb korytarza. – Zobaczymy się potem
Blümchen!
- Ja pierdolę! Czy wyście oszaleli?! To my
wspólnie mieliśmy straszyć! – a to był Tom.
- Plany się zmieniły.
- Zemszczę się. – powiedział mrocznie i
zatrzasnął przed nami drzwi od studia.
- Ej, to naprawdę studio? W sensie, że tam
sobie wyjecie i takie tam?
- Czy ty mnie obrażasz?
Musiałam się zastanowić.
- Emm... Wydaje mi się, że nie. – odparłam
po dłuższej chwili namysłu.
Pociągnął mnie w stronę siłowni.
- To w takim razie tak, to było studio.
Wyrzuciłam wolna rękę w powietrze pt.
‘Boże, który nie istniejesz, daj mi do niego siłę’.
- Strasznie dużo mówisz dzisiaj. –
zauważyłam i w ciemności i ciszy usłyszałam jego chichot.
- Z reguły nie lubisz, kiedy dużo mówię.
- Zamknij się.
- Widzisz?
- Zamknij się.
- Aaaaaa!! – a tym razem to byliśmy my.
Chloe całowała się z Gustavem.
Nie chcę nigdy więcej tego widzieć.
Wydaje mi się, że powinnam z nią o tym porozmawiać. Znaczy o tym, że ona
chyba na poważnie kręci z perkusistą. Znaczy no mówiła, że jej się podoba...
Boże, czemu czuję się jak gówno? Oh, wiem!
Pewnie dlatego, że spodobał jej się Gustav z wzajemnością i się teraz
obściskują po kątach, a ja się ślinię do geja. Ah fu! Czemu ty o tym myślisz,
jakby to była jedyna rzecz na świecie, o której warto myśleć?! To jest ta
OSTATNIA rzecz, do jasnej ciasnej! Niech mnie spalą na stosie. Jestem
klasycznym przykładem chodzącej zazdrości.
Muszę pobiegać.
Oh, fuck me. Jeśli muszę pobiegać, to
znaczy, że mi się okres zbliża.
Niech to szlag. Gaaah, niech to szlag! To w
ogóle nie wypada dobrze. Musimy się zastanowić nad wyjazdem, do cholery.
Sierpień się kończy, a my tu siedzimy, ja zdruzgotana miłością do geja, Sasha
zdruzgotana kłótnią, a Chloe taka kompletnie antyzdruzgotana.
Ja ją pobiję. Ona nie wpasowuje się w
klimat, a ja powinnam się cieszyć jej szczęściem.
Po moim trupie, jestem zła i zawistna. Nie
będę się cieszyć, tylko ugrzęznę we własnym jadzie.
Zgrzytając zębami przebrałam się w dresy i
spięłam włosy gumką. Pot to ze mnie wyciągnie.
A przynajmniej mam taką nadzieję.
W ogóle jak to się stało, że ona nie
przyszła się nam pochwalić? Albo chociaż wytłumaczyć z tego, co widziałam?
Za mało rozmawiamy, tak. To jest
niestosowne w przypadku przyjaźni. Już ja coś z tym zrobię.
Ale najpierw pobiegam.
Psy dzisiaj też chciały ze mną jogging
uprawiać. Nie rozumiem po co, tym bardziej, że po wczorajszej burzy na trawie
było niebezpiecznie.
Muszę przyznać, że Sternchen trochę się
ogarnęła. Mam na myśli, że dalej się na mnie rzuca, jak mnie zobaczy (ze
szczęścia, w przeciwieństwie do panoszącego się Mephisto), ale nie chodzi za
mną, niczym cień. Zawsze to jakiś plus. Choć mam nadzieję, że to nie powróci,
jak przyjedziemy tu w przyszłym roku.
O matko. Czy ja właśnie wyraziłam chęć
ponownego powrotu do wylęgarni potworów? Czy ze mną wszystko w porządku?
- Nataszaaaaaaaa! – moim oczom ukazała się
postać mojej małej rudowłosej dziewoi, która już nie była zdana na samą siebie,
bo... jezu, nie myśl o tym. I zdecydowanie ŻADNYCH MYŚLI O SEKSIE.
- Chloe, biegasz dzisiaj ze mną? –
wyrzuciłam, nie przerywając równego tempa.
Ona nie miała tak dobrej kondycji, więc
tylko skrzywiła się tragicznie i dołączyła do mnie i mojego rozciągniętego
cienia ‘Sternchen- Mephisto-Scotty’. Reszta bawiła się piłeczkami tenisowymi, choć
bacznie nas obserwowała.
- Chciałam pogadać. – oznajmiła mi drżącym
od biegu głosem. – Znaczy z wami obiema, ale nie mogłam znaleźć Sashy... –
urwała, gdy z domu wyskoczyła blondynka
i niczym torpeda wystrzeliła w naszym kierunku. – Oh, Sasha... – wymruczała
przeciągle. – Szukałam cię, do cholery! – wrzasnęła do niej, a ja przewróciłam
oczami. Najwyraźniej mamy coś na styl połączonego mózgu w jedną papkę.
Albo coś w tym stylu.
- Taa, ja ciebie też szukałam, a potem
policzyłam dni i wyszłam poszukać Nataszy. – spojrzałam na Sash zbulwersowana,
że tak obcesowo mnie potraktowała, ale ta mnie zbyła machnięciem ręki. – Musimy
porozmawiać, bo ja dalej tak nie wytrzymam. Po prostu kawa na ławę, a jak się
zbiorę emocjonalnie, to za parę dni, jak Natasza odżyje, pogadamy o powrocie,
żeby sobie teraz jeszcze humoru nie psuć.
Przez dłuższą chwilę milczałyśmy i jedyne,
co było słychać, to głośne sapanie psów.
- Jestem z Gustavem. – wyrzuciła nagle
Chloe, a ja mentalnie wbiegłam w drzewo z radości. – Nie chcę stąd wyjeżdżać.
- Ja nie chcę wyjeżdżać, póki nie pogodzę
się z To... że co?! ŁAŁ! – przetarła usta dłonią, a ja parsknęłam śmiechem. –
Weź na spokojnie z takimi informacjami, bo moja ślina wymyka się spoza
kontroli! O matko, to obrzydliwe. – dodała i już wszystkie ryknęłyśmy śmiechem.
- Ej, kurwa, ale ja mam faceta!
- Ja go nie mam, a Natasza nie potrafi go
zdobyć. – Sasha spojrzała znacząco na Chloe. – Jesteś pewna, że chcesz mówić o
tym w taki wolny sposób?
Powinnam się oburzyć, ale jeśli podejmę
temat, to to obróci się przeciw mnie, więc lepiej się zamknąć w cholerę.
- Ranisz mnie. – Runa zmrużyła oczy.
- Ranię ciebie, raniąc siebie, bo ranisz
mnie, myśląc, że mnie nie ranisz.
- Dobra, kurwa, jak to się stało, że jesteś
razem z Gustavem?! – szturchnęłam Chloe, by uszczęśliwić ją chociaż na kilka
sekund. – Widziałam was całujących się, ale to chyba było planowane...
- Widziałaś ich?! – przerwała mi Sasha, a
ja przewróciłam oczami.
- Jakbyś poszła z nami postraszyć, zamiast
wydzierać się na mnie bezsensownie, to byś nie musiała teraz się opluwać.
- Jak to się w ogóle dzieje, że ty tyle z
Kaulitzem przebywasz, tym bardziej, że jest facetem? – spytała, a mi zrobiło
się gorąco.
Wzruszyłam ramionami, siląc się na jak
najbardziej leniwy i bezemocjonalny ton.
- Przylepił się do mnie, cholera wie
dlaczego. Co ja mogę zrobić?
- Ej, miałyśmy rozmawiać o mnie! – pisnęła
Chloe, a blondyna skwitowała to głośnym prychnięciem.
- Raczej o mnie i o Tomie, który...
- Cię nie zdradził. – dokończyłyśmy
zgodnie, za co dostałyśmy po głowie. – No ej! – żachnęłam się.
- No ej! – sparodiowała mnie,
hiperwentulując. – To nie jest śmieszne! Ja mam tu poważny dylemat!
- Czy twój poważny dylemat to dwie bramki,
gdzie pierwsza z nich, ta ‘A’, mówi, że masz go przeprosić i mieć nadzieję, że
ci wybaczy i do siebie wrócicie, a ta ‘B’ mówi ‘pieprzyć to, wolę widzieć go z
inną dziewczyną!’?
- Nienawidzę cię.
Wszyscy wszystkich nienawidzą za wszystko i
za nic. Ten dom to zło.
- ‘Cause
everything, everything makes me think of you. – zaczęłam nucić pod nosem,
przecierając ręcznikiem włosy. – And everything, everything that I wanna do… I
know you can see now when you look at me. I want you so
tell me now – do you, do you want me too? –wyszłam z łazienki po ubrania,
zastanawiając się, dlaczego nie wzięłam ich ze sobą do wuceta. Co za różnica?
Przecież to nie jest tak, że zaraz ktoś wejdzie, by zobaczyć mnie w samej
bieliźniem prawda?. – Am I crazy? I feel lost inside... You confuse me, am I
lost me mind? – wyciągnęłam z szafy koszulkę I w tym samym momencie rozległ się
dzwonek telefonu. Z łazienki. – Cholera... – mruknęłam i odłożyłam ubranie na
sofę. – ‘Cause everything everything...
- O kurwa! – nagłe wparowanie młodszego
Kaulitza sprawiło, że zastygłam w bezruchu. – O kurwa! Emm... – zaczął gwałtownie gestykulować cały
zaczerwieniony na twarzy i gdy nagle zdałam sobie sprawę, że widzi mnie w samej
bieliźnie, zaczęłam wrzeszczeć jak opętana, zakrywając się gdzie tylko się
dało. – Mnie tu nigdy nie było! Sorry! -
i wyleciał z pokoju tak niespodziewanie, jak niespodziewanie się w nim
pojawił. Osz cholera.
- Wygrałaś zakład na najlepszy brzuch w tym
domu. – oznajmił mi kilka godzin później, jakby w ogóle nie przejął się faktem,
że widział mnie prawie nagą.
Nienawidzę go. Pff.
><><><><><><><><><><><><><><
:D:D:D:D
ferst!
OdpowiedzUsuńOOOOOOOOO mamo ;D
OdpowiedzUsuńNie żebym reagowała tak samo jak w paru poprzednich odcinkach, ale cóż... Strasznie mi się podoba, chociaż moja psychika się coraz bardziej wykańcza. Gdzieś tam widziałam ze dwie, trzy literówki... ale to nic. I Kaulitz, naprawdę coraz bardziej go lubię, och. <3
To chyba tyle co mam do powiedzenia, dziękuję za uwagę. Do następnego rozdziału i mnóstwa weny ;* ;D
Właśnie poświęcam mój indiański, czerwony jak cegła tyłek, żeby usiąść i naskrobać ci komentarz, ale zajebiście piecze, więc nie będzie zapewne długi. No więc nie było białego paka na szczęście, ale ci czcionkę zmieniło. Ale to tylko na chwię, bo po odświeżeniu było ok. Ty w ogóle masz zamiar zmieniać szablon? czy po pierwszej części dopiero, czy w ogóle, czy co? Nie mówię, że jest zły, bo mi się podoba, ale fajnie czasem tak odświeżyć wygląd bloga. chociaz tu jets fajnie, bo bialo na czarnym, wszystko czytelnie :D A ten odcinek, a w szczególności jak Bill z Nataszką wpadli do Gustava i Chloe i stwierdziła, że ie chce tego widzieć-rozjebało mnie na łopatki, mówię ci xD A i jeszcze ta riposta Sashy z dupy wzięta, że ma lepszy brzuch, ja tak patrzę na to, czytam 4 raz i myślę, skąd jej się to wzięło i czy linijek nie pomyliłam, ale ok xD A Bill mnie rozwala, taki przypał z niego :D Nie jest, jak to Sash ujęła, ograniczonym intelektualnie baranem, ale zlewam z niego :D I łohohooh co to się dzieje, że Nataszka wieczna dziewicza pomyślała o seksie? Tu byłam jeszcze bardziej zdziwiona. Chociaż w sumie nie powinnam, bo tak to jest jak się ma takiego Kaulitza koło siebie, nie? :D HA! przytoczę bardzo mądre przysłowie: głodnemu chleb na myśli! Sie chce seksu Nataszce xD i mimo, że się zaczęła wydzierać jak głupia, to go nie zabiła za to, że ją zobaczył w bieliźnie ani go chyba nie unikała, więc widzę wielkie zmiany :D może za niedługo coś kusego założy dla Billa, hę? xD I jedyne czego mi w tym odcinku brakuje, to reakcja Billa na Nataszkę w samej bieiźnie. Pewnie mu się to śnło po nocach : O albo miał uno problemo w spodniach xDDDDDD A i fanie, że sobie tak za rączę gonią, niech tak zostanie :D A Sasha niech się kurwa ogarnie i kider machenuje z Tomem ( kurwa ale ze mnei folksdojcz, takim niemieckim gadam xD) i też bym chciała biegać przed każdym okresem, może mi by to sadło zeszło! I ten baleron z nóg. wykarmiłaby cała etioppię, gdyby Murzyni byli kanibalami. Wrócę, to biegam, bo się tak nie da. Jeszcze mój tatuś i gotowanie dla niego na okrągło xDDDdO ile się nie rozpłynę na tym słońcu, to wbijam i robie sprint o całym mieście jak Nataszka, żeby mieć taki osom brzuszek jak ona :D I dzieki ci za ten odcinek, poprawiaś mi humor, bo miałam zjebany tym bólem i spalonymi udami. do następnego : * pisz taaam!
OdpowiedzUsuńAchahaha... No to wygrała zakład. Co w następnym , zaklad kto ma najlepsze cycki? : P Zaczynam zakochiwać się w Billu coraz bardziej. Hmm... a mże w nastepnym Kaulitz pojawi się w rysznicu.? jesteś nieprzewidywalna, więc sobie poczekam : D Bo nie chcesz wstawiać po 2 odc. w tygodniu Kocham Billa, Kocham Natashę, Kocham tego bloga i to opowiadanie, kocham ciebie. Za dużo rzeczy kocham i chyba jestem bi, przynajmniej na to wychodzi z opisu rzeczy kochanych : P Ktośka
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że od razu wygra Natasza, chociaż Billowi też nic nie brakuję. No może po za inteligencją, ale cóż... Ale w ogóle jaka beka, mógł ją zobaczyć nago, może to byłyby pierwsze cycki jakie ujrzał w życiu xD I na stówe mu stanął, a Natasza powinna to zobaczyć. Może w tedy zauważyłaby jaki z niego jednooki bandyta i na ile frontów gra xD Przynajmniej na 3. Zresztą never mind, odcinek genialny i to straszenie *.*
OdpowiedzUsuń