sobota, 13 kwietnia 2013

Scene LXX

Okeeej... Mam ten rozdział i dopiero co go skończyłam, więc nie wiem, jakie są efekty. 

><><><><><><><><><><



- Mam nadzieję, że masz wystarczająco dużo siły, by ze mnie zleźć i mnie rozwiązać... – wymamrotałam w poduszkę, niezdolna, by chociaż podnieść głowę. Może i bym przemilczała ten temat, gdyby nie to, że moje dłonie zaczynały mi drętwieć, a jakoś nieszczególnie mi się to podobało. Osobiście to mogłabym teraz zawinąć się w kłębek i zasnąć na przynajmniej kilka godzin. Co prawda przez myśl mi jeszcze przechodził prysznic, ale doskonale zdawałam sobie sprawę, że jeśli zamknę się w kabinie, to na pewno nie sama. No a wtedy to już bym na pewno nie dowlokła się z powrotem do łóżka.
To było... uhhh, to było takie... Ja naprawdę wiedziałam, że on jest taki. Ale to, co się dzieje w rzeczywistości, jest...
Myślałam, że oszaleję, gdy półnagą przywiązał mnie do swojego łóżka. I potem jeszcze zaczął mnie drażnić. Wzmagał moje pragnienie do tego stopnia, że dosłownie wiłam się pod jego dotykiem i niemal płakałam, by tylko w końcu to ugasił.
- O cholera, masz pręgi na nadgarstkach. – usłyszałam, gdy w końcu moje ręce swobodnie opadły na poduszki. A raczej bezwładnie. Wczoraj nie czułam się tak przerżnięta po pięciu razach jak dzisiaj po dwóch. To coś, przez co przeszłam, nie było tylko orgazmem. Miałam wrażenie, że moja głowa została kilkukrotnie przejechana przez walec. Nie pozostało po mnie nic, tylko świadomość, że moja ciało umarło. Wraz z mózgiem.
- Dziwisz się? Nie rozumiałam, dlaczego jeszcze nie rozerwałam materiału. – powiedziałam niezbyt wyraźnie, wciąż nie podnosząc głowy. – Bill, nie mam na nic siły, ale mogłabym to zrobić jeszcze raz. Jesteś w stanie mi to wytłumaczyć?...
- Tak. – odparł i słyszałam, jak uśmiecha się głupio. Jakim cudem on się w ogóle doczołgał do moich skrępowanych rąk, to nie mam pojęcia. – Po prostu tak na ciebie działam, skarbie. Jestem ucieleśnieniem seksu i...
- I narcyzem.
- I robisz się mokra, gdy tylko cię dotykam i...
- I ty i tak chcesz mnie bardziej, niż ja ciebie i... – jęknęłam głośno, gdy nagle jego dłoń spotkała się z moim pośladkiem tworząc głośne „PLASK!”. Podniecenie dosłownie złapało mnie za gardło, aż przez chwilę miałam wrażenie, że zaczęłam się dusić.
- Kurwa, kocham twój tyłek. – oznajmił mi głosem pełnym perwersyjnych emocji i mimowolnie znowu jęknęłam w poduszkę. Boże, nie wierzę. On właśnie mi przyłożył, a ja się ślinię. Wiedziałam, że jestem popieprzona, ale żeby aż tak...?
Moje serce waliło tak mocno, że bałam się w jakikolwiek sposób poruszyć, by nie wyskoczyło. Być może i skoczyła mi adrenalina, bo sprawił mi ból, ale... ugh, cholera. Pieprzony Kaulitz!
- Bill... – zaczęłam niskim tonem, chcąc powiedzieć coś... gorzej z tym, że nie wiedziałam, czy go zbesztać czy poprosić, by zrobił to jeszcze raz. Zdecydowanie miałam nierówno pod sufitem.I chyba powinnam się leczyć. Przynajmniej tak odrobinę. Łóżko zapadło się w nowy miejscu, więc doszłam do wniosku, że Bill się przemieszcza. A potem szur-szur, szmer i „pstryk!”. Co jest, kurwa? Moja głowa natychmiast poszybowała do góry i wygięła się pod dziwnym kątem, żeby zobaczyć, co robi ten sadysta.
 – Uwielbiam to. – przestałam oddychać, gdy spojrzałam na lekko zaczerwienione policzki, wilgotną twarz od potu i rozwichrzone włosy. Zapomniałam, że byłam zmęczona. Moje oczy były szeroko otwarte i chłonęły widok tak, jak tylko się dało. On siedział obok mnie całkowicie nagi i grzebał coś w telefonie jak gdyby nigdy nic. Nago. – Spójrz tylko! – zamachał mi swoim blackberry przed oczami i śmignęło mi zdjęcie mojego tyłka, na którym była odbita dłoń Kaulitza. Idealnie czerwony ślad. – Co o tym sądzisz?
- Bill, ty... – urwałam, gdy odrzucił telefon na poduszki i wpił się bezceremonialnie w moje usta. Doszłam do wniosku, że dam sobie spokój z besztaniem. Zamiast tego wypięłam pośladki, dając mu tym samym znać, czego chcę w obecnym momencie.

Rozmowy z dziewczynami wyglądały teraz jakoś tak inaczej. I ciągle czułam na sobie to obezwładniające poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Zawsze, gdy tylko oddalałam się od domu w jakiejś sprawie, ogarniało mnie coś, co można było nazwać spięciem. Zachowywałam się całkowicie normalnie, ale w środku... tam było coś, co mnie trzymało na uwięzi. I fakt był taki, że przyzwyczaiłam się do tego i nie zwracałam na to uwagi. Ale tym razem odczułam różnicę. Byłam pewna siebie i co więcej, czułam się tak, jakbym świeciła tym, że jestem w związku i jakiś mężczyzna ma nade mną pieczę. I dzięki temu przestałam się przejmować. Czymkolwiek. Po prostu żyłam.
I to było tak cholernie dobre. Wszystko było w tak perfekcyjnym porządku, że czasami wydawało mi się, że śnię. Nie mówię, że nie zdarzały się zgrzyty, bo to było raczej niemożliwe, żeby egzystować z Kaulitzem i się nie sprzeczać. Ale każde z nas powstrzymywało siebie nawzajem. I nie miałam koszmarów. I dostałyśmy się z dziewczynami na studia i oh... mogłabym umrzeć, gdyby nie, to że gdybym to zrobiła, nie zobaczyłabym więcej domowników. Z głupim Billem na czele.

„Jak się czujesz?”

Taką odpowiedź dostałam kilka dni po tym, jak wysłałam maila do Tomasza Jakiegoś-Tam. To było nawet zabawne. Prócz faktu, że serce nawalało mi jak wściekłe od momentu zobaczenia wiadomości na skrzynce pocztowej. Jak ja się czułam? Wydawało mi się to raczej oczywiste. Ale nie do końca wiedziałam, co mam napisać, żeby było dobrze. W końcu dostosowałam się do rady głupiego Billa i zrobiłam to, co ostatnio (niee, to nie było wcale związane z jego stwierdzeniem, że wpadł na pomysł).

„Szczęśliwa. Tak naprawdę to chyba pierwszy raz w życiu. Byłeś kiedyś tak szczęśliwy, że nawet nie chciałeś zatrzymywać czasu, bo wiedziałeś, że dalej będzie tylko lepiej i kiedyś w końcu tak cię to obejmie, że rozsypiesz się na kawałki z uśmiechem na ustach? Ja się właśnie tak czuję. Nie wierzę, że to mówię, ale chce mi się od tego płakać, a ja nie płaczę.”

Skłamałam. Szczerze? Rozpłakałam się, gdy tańczyłam z Billem na środku jego pokoju. Ale on się nie roześmiał. Tak jakby rozumiał moje emocje. Zamiast tego scałował moje łzy i powiedział mi, co do mnie czuje i doszłam do wniosku, że po prostu nie byłam w stanie opisać tego, co się działo w mojej głowie. Byłam zmiażdżona poczuciem perfekcji.
Niemniej jednak dotrwałam do momentu, gdy zaczęły się pierwsze zajęcia. Nie odzywałam się do matki, choć wiedziałam, że powinnam. Przecież byłam racjonalna i zdawałam sobie z tego sprawę, że ona tak naprawdę nie zrobiła tego wszystkiego, żeby mnie skrzywdzić. Ale czułam, że to nie był dobry czas, by o tym rozmawiać. Choć wątpiłam, by kiedykolwiek owy dobry czas się w ogóle pojawił... Z resztą nieważne! Co ja się tym teraz przejmuję?!
- Cheers! – wykrzyknęła Ruda i wszyscy  stuknęliśmy się kieliszkami wódki, by jednym haustem wypić alkohol do dna. – Przed nami nowe życie i nowa szkoła, i nowe miasto, Natasza! – i zachichotała idiotycznie, wprawiając resztę w rozbawienie.
Postanowiliśmy opić dostanie się do szkoły. W końcu kilka drinków nie szkodzi, nie? Dopiero jedna butelka poszła, a przecież jest nas siódemka. I ludzie, którzy się na nas w klubie gapią, bo 4/7 to Tokio Hotel. Z resztą i tak mnie ludzie gówno obchodzili, bo interesowały mnie tylko jedna para oczu. Które kierowały się raczej w stronę moich nóg, które zakrywała tylko skórzana spódniczka. Tak, ja też byłam zdziwiona, że pozwoliłam się zaciągnąć do sklepu i pozwoliłam wybrać dziewczynom za mnie zestaw ciuchów. W ten oto sposób Chloe rozpuściła swoje rude włosy, zrobiła sobie ciemny makijaż, ubrała obcisłą małą czarną bez ramiączek i workery. Sasha natomiast spięła swoje blond włosy w luźny, niedbały kok, zrobiła sobie kreski na powiekach, wytuszowała mocno rzęsy, podkreśliła usta czerwoną szminką, która idealnie dopasowała się do jej czerwonej sukienki, która przylegała do jej ciała jak druga skóra i do tego założyła czarne szpilki na platformie. A ja jako jedyny wyjątek – jak już mówiłam – miałam na sobie czarną rozkloszowaną, skórzaną spódniczkę, a w nią wsuniętą białą koszulkę. Do tego znowu zostałam zmuszona do czarnych, tym razem klasycznych szpilek, jakbym miała udawać fajną dzierlatkę. Do tego wyprostowałam włosy i grzywkę, dziewczyny zrobiły mi smoky eyes, przez co upodobniłam się do Nicole Scherzinger i zaczęłam się ślinić sama do siebie. No co? Nicole jest piękna!...
W związku z tym poczułam się z tym wszystkim podejrzliwie atrakcyjna. Oczywiście i tak nie przebiło to tej cholernie drogiej sukienki od głupiego Billa, który gapił się na moje nogi. Ale to nieważne. Fakt był jeden – wszyscy byliśmy obrzydliwie przeszczęśliwi i rzygaliśmy tęczą, która niedługo prawdopodobnie zmieni się na alkohol, bo wątpię, żeby wszyscy utrzymali procenty w żołądku. Ale miałam to w nosie. Kompletnie wszystko. Przyszliśmy się tu zrelaksować i niech mnie szlag trafi, jeśli się nam to nie uda.
- Baby, all that matters is the beautiful life... – zanuciłam sugestywnie piosenkę Keshy, a Ruda potrząsnęła swoimi kłakami w zgodzie. No co? Wbijam się w szał ciał i tych innych spraw!

Wiecie. Tak naprawdę to nikt nie wiedział, że ja potrafię tańczyć. Znaczy... Był ten zakład i tak dalej, ale to było wyuczone, prawda? Na upartego każdy może się takich rzeczy nauczyć. Nawet Bill. Znaczy nie, żebym mu ujmowała w tym momencie, no ale bądźmy szczerzy – on i taniec to nie ten sam team. No a przynajmniej mi się tak wydawało. Człowiek zna się już tak długo, a ciągle się okazuje, że czegoś o sobie nie wie. Tak czy siak, druga butelka została opróżniona i Sasha dostała głupawki po całej linii i wyciągnęła mnie i Chloe na parkiet. Ja nie tańczę. Nie przy ludziach. Ale było mi to już tak cholernie obojętne, a przy tym to było tak elektryzująco podniecające, że Bill mnie zobaczy, że zgodziłam się na to bez oporów. Głupi alkohol. Ale tak przyjemnie wirowało mi przed oczami i przez to zrobiły mi się tak seksowne ruchy, że po prostu nie mogłam się opanować. I kilkaset razy przeszło mi przez myśl pytanie – czy to naprawdę ja? Czy on to ze mnie wydobył, czy dopiero mi podarował? Tę moją osobowość?
Wiec wyszłyśmy na parkiet, wbijając się w dubstepowe rytmy, które wydobywały się z głośników. Wiedziałam, że mój mózg przetwarzał jakieś informacje, ale moje ciało zdawało się w ogóle nie współpracować z logiką i rozsądkiem, i tym wszystkim, co reprezentowała sobą zawartość mojej głowy. Wiem, że na początku mnie to bawiło i śmiałam się jak popieprzona, a potem odleciałam w inny świat. Po prostu zamknęłam oczy i... i tańczyłam. Dubstep był jakiś zły. Wyciągał ze mnie ruchy, których normalnie nie pokazywałam. Wciągnęłam się w to tak bardzo, że zapomniałam, że świat zewnętrzny jeszcze istniał, a moje przyjaciółki kręcą się gdzieś obok. I że moi przyjaciele z Billem na czele też. A potem usłyszałam tak dobrze mi znaną piosenkę „Red lipstick”, że aż na moich ustach pojawił się najbardziej zboczony uśmiech ze wszystkich, jakie mi się ostatnio udzieliły od Kaulitza. O matko. Co ten człowiek ze mną zrobił, do cholery jasnej?
Przed powiekami powrócił mi obraz sytuacji żywcem wyjętej spod prysznica i zrobiło mi się gorąco. Nie wiem, co z tą piosenką było nie tak, ale autentycznie...
Zaczerpnęłam głęboko powietrza, gdy ktoś chwycił mnie za biodra i gwałtownie odwrócił w drugą stronę. Moje oczy spotkały się w męską klatką piersiową odzianą w czarną koszulę rozpiętą na trzy guziki i moje wnętrzności przewróciły się do góry nogami. Moje całe ciało zadrżało, gdy do nozdrzy doleciał zapach jego perfum i zrobiło mi się jeszcze cieplej, o ile to w ogóle było możliwe.
Chwyciłam go za poły koszuli i zaczęłam kręcić biodrami w rytm piosenki, nie przejmując się gwizdami z boku, które najprawdopodobniej pochodziły od Toma i Chloe. Utkwiłam wzrok w brązowych tęczówkach, które świdrowały mnie na wylot, a gdy dojrzałam, jak jego język zwilża dolną wargę, westchnęłam głośno. Skup się na oczach, zanim odlecisz. Skup się na oczach, zanim...
Oddech zamarł mi gdzieś w połowie, gdy jego dłonie przeniosły się na moje pośladki i moje nogi zadrżały. To nie było dobre. Jego dotyk wyrywał zawleczkę od granatu i potem było małe „ups” i wielkie BUM! Jeśli zrobi „bum”, to wszyscy wszystko zobaczą. A ja nie chciałam, żeby widzieli i...
I mój potok myśli po raz kolejny został przerwany, gdy Bill przyciągnął mnie do siebie tak blisko, że nie można by wsadzić między nas nawet kartki papieru i wpił się w moje usta. I zupełnie mi wyleciało z głowy, że ktoś poza nami jeszcze egzystuje w tym klubie. To było zbyt dobre. Piosenka wwiercała się w moją głowę, siejąc spustoszenie, a język Billa wysyłał jego kolejną falę. Skończyło się tym, że ocierałam się o ciało Kaulitza w perwersyjnej wersji tańca, jęcząc w jego usta. I nie mogłam znaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Nie wiedziałam, czy to byłam naprawdę ja. Ale musiałam się do tego przyzwyczaić, zanim znowu zacznę robić problemy.
Wsunęłam dłoń w jego włosy i już wiedziałam, że to nie skończy się zwykłym oderwaniem się od siebie. Myślałam, że to w końcu się stonuje, ale ilekroć uprawialiśmy seks, ja za każdym razem chciałam tego bardziej. To było jakieś absurdalne. Nigdy nie pytałam dziewczyn, czy to naprawdę normalne, ale... ale jakimś cudem Bill był ucieleśnieniem wszystkich moich dobrych i złych myśli. Obaw i rzeczy, których chciałam. Rzeczy, za które oddałabym siebie w zmian. I do tej mieszanki dochodziło jeszcze to nieznośne pragnienie posiadania jego ciała i bycia posiadanym i oh... i on to doskonale wiedział.
- Zboczeńce! – no i zostałam od niego oderwana przez niechciane macki. Spojrzałam w roziskrzone oczy Billa i potem mój wzrok przesunął się na sprawcę zła. Ugh. Głupia Chloe. – Macie na to resztę nocy, albo poranek, albo jutrzejszy dzień, ale haaalo! Nie jesteście tu sami! – i chwyciwszy nas za ręce, pociągnęła nas w stronę naszego stolika.
- Dotykałam tą dłonią sama wiesz jaką część Billa. – podrzuciłam, a ta z piskiem odskoczyła ode mnie, natychmiast puszczając mnie wolno. Zarechotałam głupio. – Żartowałam. To Bill mnie dotykał.
- Łiiii, weź no! – i odrzuciła szkitę Kaulitza, machając rękoma na prawo i lewo.
- Nhahaha. Żartowałam!

- Boże, założę się, że wyglądam teraz jak gówno... – zaczęłam biadolić, a Tom przytulił mnie, ledwo co utrzymując pozycję pionową.
- Ale bardzo seksowne gówno, więc się nie przejmuj tak bardzo. – odparł poważnie, a ja spojrzałam na niego tępo, próbując wyglądać na wściekłą. A potem czknęłam i zrujnowałam całe przedstawienie.
- Jesteś prawdziwym dżentelmenem. Nie to co twój brat. – potrząsnęłam głową, przez co zarzuciło mnie na prawo, ciągnąc za sobą Toma i gdyby nie to, że obiłam się o Georga, prawdopodobnie zaliczyłabym glebę. – Albo Georg! Georg! Kocham cię! Chociaż jesteś taki głupi, że z...
- Czemu wy się o siebie opieracie, a nie...
- No bo oni sądzili, że my jesteśmy...
- A wcale nie jesteśmy!
- No więc stworzyliśmy komitywę, że niby tacy...
- Rozumiesz?!
- Eee... – Georg spojrzał na nas idiotycznie. – No nie bardzo.
- Nikt nas nie rozumie, Tom. – wymamrotałam beznamiętnie. – Chodź się zabawić gdzie indziej. – już miałam zamiar ruszyć się z miejsca, gdy nagle usłyszałam „chlup!”. – No kuuuuuurwa! Nie na buty!

- Gdzie my, do kurwy nędzy, jesteśmy?! – wykrzyknęłam z szeroko otwartymi oczyma, opierając się o Billa, który beztrosko trzymał rękę pod moją koszulką. I tak już mi zniszczył fryzurę i ubiór. Co ja się przejmowałam...
- W klubie, gdzie ludzie tańczą. – odparł, jakby to była najlogiczniejsza rzecz pod słońcem. – Wszędzie tańczą. Ej, patrz tam! – wskazał wielką klatkę zawieszoną pod sufitem, gdzie ocierało się o siebie dwóch facetów. – Albo tam! – jego palec powędrował w stronę sceny, gdzie po zamontowanej rurze spływał kolejny facet. – Albo taam! – a na parkiecie jakaś para się właśnie wymieniała płynami ustrojowymi.
- GAY CLUB! – ryknęła Sasha i wybuchnęła piskliwym śmiechem. – JA CHCĘ POTAŃCZYĆ! – i ruszyła w stronę sceny niczym rasowy przecinak trawnikowy. Zmiotła wszystkich po drodze, a mi ze śmiechu zachciało się lać. Ale, do kurwy nędzy, Bill jest bi! Nie mogłam go tak po prostu zostawić!...
- Co my tu robimy?! – wrzasnęłam, a Gustav szturchnął mnie tak, że prawie zaliczyłam glebę.
- Przestań panikować, ty... panikaro jedna!
- Pocisk na miarę światową, Gustav, ty pałkarzu za psie grosze.
- Odezwała się ta, co niby myśli, że potrafi pojechać człowiekowi.
- A myślisz, że nie potrafię, ty serdelku cielęcy?
- O, a ten właśnie wystawił fiuta. Naaajs...
- Bill, do kurwy nędzy! To ty nas tu zabrałeś!
- Gdzie?! Ja?! No jak możesz?! No ja?! Wiesz co?!
- Chyba zaraz się porzygam... – zaskomliłam, a wtedy Georg podstawił mi pod nos różowego drinka z palemką.
- Pan barman był bardzo miły i chciał ode mnie numer telefonu. – dodał, a ja przewróciłam oczami tak gwałtownie, że obraz kompletnie mi się zamazał.
- Dałeś mu?
- No a czemu nie?...
- Gdzie Chloe?!


- Hahahahahaha! – mój makijaż był zrujnowany. Popłakałam się ze śmiechu. Ale śmieszne. Bardzo. – Że gdzie byłaś?!
- No przecież powiedziałam, że...
- Hahaha, że gdzie byłaś?!
- No przecież...
- Że gdzie ty byłaś?!
- NATASZA!
- Hahaha, ale że... no dobra. Mówisz, że w salonie tatuażu, tak?
- No tak!
- CHODŹMY TAM!

- Krwaaaawię... krwaaawię... ja krwaaawię...
- Chcesz wiadro?
- Nie chcę wiadra.
„Chlup!”
- A może jednak...?

- Ja się położę, a ty mnie będziesz ciągnął.
- Za ręce?
- Może być i za nogi. – machnęłam ręką. – Wszystko mi jedno.
- Nie. – potrząsnął głową. – Żal mi twojej dupy.
- Jakiś ty he... he... her... no wiesz, bohater i te sprawy.
- Tak. Chodzi mi szczególnie o to, że twój tyłek może mi się jeszcze przydać do niecnych czynów.
- Tom...? Czy ty się dostawiasz do tyłka mojej dziewczyny?
- Ja?! Przecież ja mówiłem, że jej tyłek mi się przyda do ochrony! No wiesz, nadstawi za mnie dupę i... no.
- Co wy tu, kurwa, pierdolicie?! Jestem zaskoczona i zbulwersowana i tak dalej, że ona, a nie ja! Co ona ma, czego ja nie mam?! – zmarszczyłam czoło na nagły wyskok Sashy. Ziewnęłam i przetarłam oczy.
- Nie masz dupy, Sash. Tak sądzę. Bo w końcu o co innego może im chodzić?
- To weźcie sobie dupę Gustava! On ma jej w nadmiarze!
- Nie histeryzuj. To czysta wymiana handlowa.
- O czym ty mówisz? – spytał zdezorientowany Tom.
- A powinnam wiedzieć?

- Powiem wam tak... – zaczęłam rzeczowo, patrząc w gwiazdy, które dzisiejszej nocy były wyjątkowo widoczne. Poczułam się nagle mała i taka... no mała, do cholery. Tyle ludzi, a ja tutaj taka sama, chociaż byli wszyscy, to no... nie  było nikogo. Tylko ja i gwiazdy...
- Już skończyłaś mówić?
Skinęłam głową, nie odrywając wzroku od nieba.
- Tak.

Jeszcze nie zdążyłam otworzyć oczu, a już wiedziałam, że dzisiejszy dzień będzie piekłem na ziemi. Czułam ból w każdej jednej kończynie i w każdym calu mojego ciała. Najbardziej jednak się to skumulowało w czaszce i karku. I, do cholery, gdzie ja leżałam, że tak twardo było?!...
- O ja pierdolę... – wymamrotałam i  ziewnęłam głośno. Za głośno. Ugh. Chciałam znaleźć jakąś wygodniejszą pozycję, ale jak na złość takowej nie było. I wtedy poczułam smród wymiocin i mnie zemdliło. Ja pieprzę. Co było zeszłej nocy, że... ja pieprzę, gdzie ja jestem...?
Policzyłam do pięciu i powoli uchyliłam powieki i przestałam oddychać.
O. Ja. Pierdolę.
Jestem w stanie przeżyć fakt, że spałam na ramieniu Billa. Jestem w stanie przeżyć to, że cała nasza siódemka śpi w jednym pomieszczeniu... ALE CZEMU, DO CHOLERY, TO POMIESZCZENIE MA KRATY?!

><><><><><><><><><><

LOL

10 komentarzy:

  1. Oooooooooooooooooooooooooooo kuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuurwa!
    Moje czoło jest bordowe od ilości facepalmów, jakie mu zaserwowałam. Wszystko pięknie ładnie, zapierdolę Cię za brak opisu sceny z krawatami, więc masz przejebane jak u mnie będziesz.
    Wszystko okej, doszłam do klubu i red lipstick. Kto jak kto, ale ja nie muszę Ci mówić co miałam w tym momencie przed oczami, co zrobiło mi się tu i tu i jeszcze tu...
    I szkoda, ze nie poszli się jebać do kibla czy gdzieś.
    A później sprawa z gay clubem. Od tego momentu trzęsłam się jak osika, dusząc się śliną i śmiechem i kwiczałam jak świnka co chwilę w efekcie moja mutra spytała się mnie co ja właściwie robię. Czy śmieję się czy co.
    No cóż... Rozmowy na poziomie iście wysokiego IQ niemalże 200%.
    Kurwa, dawno się tak nie uśmiałam z Twojego rozdziału.
    I jestem ciekawa czemu wylądowali w pierdlu. Znaczy, w sumie to się nie dziwię, bo wyobrażam sobie jak bardzo musieli być najebani... Zarzygana cela, oni wszyscy w rzygach i woohoo, policjanci będą mieli co sprzątać. :D


    No i weny, a spróbuj jej nie mieć, to przypierdolę po raz kolejny.
    Kocham Cię Pysiu! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahahahahahahahahahahhahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahhahahahahahhahahahahahahahahahhahahahahahahahahhahahahahhahahahahahhahahaha.... itd. :D Nie mogę przestać się śmiać, a końcówka była najlepsza! Ciekawe co takiego zrobili, że ich zamknęli :P Pisz dalej! I to szybko! xD

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny odcinek:D a zakończenie powalające, w Twoich notkach ciągle coś się dzieje. A myślałam, że wszystkie inteligentne i zabawne opowiadania o lekkim zabarwieniu erotycznym zniknęły z internetu.

    OdpowiedzUsuń
  4. buhahahahahahahahahahahaha ciekawe :D kurka powala ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepszy! Rycze ze śmiechu normalnie ;DD hahaha

    OdpowiedzUsuń
  6. Końcówka jest the best :D i teraz skręca mnie z ciekawości co się takiego wydarzyło, że wszyscy trafili do takiego miejsca :)

    btw nadal nie mogę uwierzyć, że Nataszka okazała się taka frywolna w kwestii sexu :) but I like it ^^

    D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super odcinek . Czytałam ze slinotokiem wręcz. To jest to czego ja potrzebuje w opowiadaniach -przygody , sex , Tokio hotel , akcja , i super autorka . Błagam cię tylko nie daj nam długo czekać na kolejny odcinek. Fanka Marta

      Usuń
  7. I kiedy kolejny odcinek? Bo juz sie nie moge doczekac!!!!!!! :)

    Ann =]]

    OdpowiedzUsuń
  8. O mamo zajebiste! hahahahahah dawaj dalej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominowałam Twojego bloga ;3
    http://crazylifebaby68.blogspot.com/2013/04/nominacja.html

    OdpowiedzUsuń

Pamiętajcie, by skopiować treść komentarza, by potem nie wyszło, że Wam czegoś nie dodało i całość przez przypadek poszła się jebać! ^ ^
P.S. Łahaha! Zdaje się, że nie trzeba cenzurować, więc możecie jechać po całości! :D:D:D