Okeeej... Mam ten rozdział i dopiero co go skończyłam, więc nie wiem, jakie są efekty.
><><><><><><><><><><
- Mam
nadzieję, że masz wystarczająco dużo siły, by ze mnie zleźć i mnie rozwiązać...
– wymamrotałam w poduszkę, niezdolna, by chociaż podnieść głowę. Może i bym
przemilczała ten temat, gdyby nie to, że moje dłonie zaczynały mi drętwieć, a
jakoś nieszczególnie mi się to podobało. Osobiście to mogłabym teraz zawinąć
się w kłębek i zasnąć na przynajmniej kilka godzin. Co prawda przez myśl mi
jeszcze przechodził prysznic, ale doskonale zdawałam sobie sprawę, że jeśli
zamknę się w kabinie, to na pewno nie sama. No a wtedy to już bym na pewno nie
dowlokła się z powrotem do łóżka.
To było...
uhhh, to było takie... Ja naprawdę wiedziałam, że on jest taki. Ale to, co się
dzieje w rzeczywistości, jest...
Myślałam, że
oszaleję, gdy półnagą przywiązał mnie do swojego łóżka. I potem jeszcze zaczął
mnie drażnić. Wzmagał moje pragnienie do tego stopnia, że dosłownie wiłam się
pod jego dotykiem i niemal płakałam, by tylko w końcu to ugasił.
- O cholera,
masz pręgi na nadgarstkach. – usłyszałam, gdy w końcu moje ręce swobodnie
opadły na poduszki. A raczej bezwładnie. Wczoraj nie czułam się tak przerżnięta
po pięciu razach jak dzisiaj po dwóch. To coś, przez co przeszłam, nie było tylko orgazmem. Miałam wrażenie, że
moja głowa została kilkukrotnie przejechana przez walec. Nie pozostało po mnie
nic, tylko świadomość, że moja ciało umarło. Wraz z mózgiem.
- Dziwisz się?
Nie rozumiałam, dlaczego jeszcze nie rozerwałam materiału. – powiedziałam
niezbyt wyraźnie, wciąż nie podnosząc głowy. – Bill, nie mam na nic siły, ale
mogłabym to zrobić jeszcze raz. Jesteś w stanie mi to wytłumaczyć?...
- Tak. –
odparł i słyszałam, jak uśmiecha się głupio. Jakim cudem on się w ogóle
doczołgał do moich skrępowanych rąk, to nie mam pojęcia. – Po prostu tak na
ciebie działam, skarbie. Jestem ucieleśnieniem seksu i...
- I narcyzem.
- I robisz się
mokra, gdy tylko cię dotykam i...
- I ty i tak
chcesz mnie bardziej, niż ja ciebie i... – jęknęłam głośno, gdy nagle jego dłoń
spotkała się z moim pośladkiem tworząc głośne „PLASK!”. Podniecenie dosłownie
złapało mnie za gardło, aż przez chwilę miałam wrażenie, że zaczęłam się dusić.
- Kurwa,
kocham twój tyłek. – oznajmił mi głosem pełnym perwersyjnych emocji i
mimowolnie znowu jęknęłam w poduszkę. Boże, nie wierzę. On właśnie mi
przyłożył, a ja się ślinię. Wiedziałam, że jestem popieprzona, ale żeby aż
tak...?
Moje serce
waliło tak mocno, że bałam się w jakikolwiek sposób poruszyć, by nie
wyskoczyło. Być może i skoczyła mi adrenalina, bo sprawił mi ból, ale... ugh,
cholera. Pieprzony Kaulitz!
- Bill... –
zaczęłam niskim tonem, chcąc powiedzieć coś... gorzej z tym, że nie wiedziałam,
czy go zbesztać czy poprosić, by zrobił to jeszcze raz. Zdecydowanie miałam
nierówno pod sufitem.I chyba powinnam się leczyć. Przynajmniej tak odrobinę.
Łóżko zapadło się w nowy miejscu, więc doszłam do wniosku, że Bill się
przemieszcza. A potem szur-szur, szmer i „pstryk!”. Co jest, kurwa? Moja głowa
natychmiast poszybowała do góry i wygięła się pod dziwnym kątem, żeby zobaczyć,
co robi ten sadysta.
– Uwielbiam to. – przestałam oddychać, gdy
spojrzałam na lekko zaczerwienione policzki, wilgotną twarz od potu i
rozwichrzone włosy. Zapomniałam, że byłam zmęczona. Moje oczy były szeroko
otwarte i chłonęły widok tak, jak tylko się dało. On siedział obok mnie
całkowicie nagi i grzebał coś w telefonie jak gdyby nigdy nic. Nago. – Spójrz
tylko! – zamachał mi swoim blackberry przed oczami i śmignęło mi zdjęcie mojego
tyłka, na którym była odbita dłoń Kaulitza. Idealnie czerwony ślad. – Co o tym
sądzisz?
- Bill, ty...
– urwałam, gdy odrzucił telefon na poduszki i wpił się bezceremonialnie w moje
usta. Doszłam do wniosku, że dam sobie spokój z besztaniem. Zamiast tego
wypięłam pośladki, dając mu tym samym znać, czego chcę w obecnym momencie.
Rozmowy z
dziewczynami wyglądały teraz jakoś tak inaczej. I ciągle czułam na sobie to
obezwładniające poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Zawsze, gdy tylko
oddalałam się od domu w jakiejś sprawie, ogarniało mnie coś, co można było
nazwać spięciem. Zachowywałam się całkowicie normalnie, ale w środku... tam
było coś, co mnie trzymało na uwięzi. I fakt był taki, że przyzwyczaiłam się do
tego i nie zwracałam na to uwagi. Ale tym razem odczułam różnicę. Byłam pewna
siebie i co więcej, czułam się tak, jakbym świeciła tym, że jestem w związku i jakiś
mężczyzna ma nade mną pieczę. I dzięki temu przestałam się przejmować.
Czymkolwiek. Po prostu żyłam.
I to było tak
cholernie dobre. Wszystko było w tak perfekcyjnym porządku, że czasami wydawało
mi się, że śnię. Nie mówię, że nie zdarzały się zgrzyty, bo to było raczej
niemożliwe, żeby egzystować z Kaulitzem i się nie sprzeczać. Ale każde z nas
powstrzymywało siebie nawzajem. I nie miałam koszmarów. I dostałyśmy się z
dziewczynami na studia i oh... mogłabym umrzeć, gdyby nie, to że gdybym to
zrobiła, nie zobaczyłabym więcej domowników. Z głupim Billem na czele.
„Jak się czujesz?”
Taką odpowiedź
dostałam kilka dni po tym, jak wysłałam maila do Tomasza Jakiegoś-Tam. To było
nawet zabawne. Prócz faktu, że serce nawalało mi jak wściekłe od momentu
zobaczenia wiadomości na skrzynce pocztowej. Jak ja się czułam? Wydawało mi się
to raczej oczywiste. Ale nie do końca wiedziałam, co mam napisać, żeby było
dobrze. W końcu dostosowałam się do rady głupiego Billa i zrobiłam to, co
ostatnio (niee, to nie było wcale związane z jego stwierdzeniem, że wpadł na
pomysł).
„Szczęśliwa. Tak naprawdę to chyba pierwszy raz w
życiu. Byłeś kiedyś tak szczęśliwy, że nawet nie chciałeś zatrzymywać czasu, bo
wiedziałeś, że dalej będzie tylko lepiej i kiedyś w końcu tak cię to obejmie,
że rozsypiesz się na kawałki z uśmiechem na ustach? Ja się właśnie tak czuję.
Nie wierzę, że to mówię, ale chce mi się od tego płakać, a ja nie płaczę.”
Skłamałam.
Szczerze? Rozpłakałam się, gdy tańczyłam z Billem na środku jego pokoju. Ale on
się nie roześmiał. Tak jakby rozumiał moje emocje. Zamiast tego scałował moje
łzy i powiedział mi, co do mnie czuje i doszłam do wniosku, że po prostu nie
byłam w stanie opisać tego, co się działo w mojej głowie. Byłam zmiażdżona
poczuciem perfekcji.
Niemniej jednak
dotrwałam do momentu, gdy zaczęły się pierwsze zajęcia. Nie odzywałam się do
matki, choć wiedziałam, że powinnam. Przecież byłam racjonalna i zdawałam sobie
z tego sprawę, że ona tak naprawdę nie zrobiła tego wszystkiego, żeby mnie
skrzywdzić. Ale czułam, że to nie był dobry czas, by o tym rozmawiać. Choć
wątpiłam, by kiedykolwiek owy dobry czas się w ogóle pojawił... Z resztą
nieważne! Co ja się tym teraz przejmuję?!
- Cheers! –
wykrzyknęła Ruda i wszyscy stuknęliśmy
się kieliszkami wódki, by jednym haustem wypić alkohol do dna. – Przed nami
nowe życie i nowa szkoła, i nowe miasto, Natasza! – i zachichotała idiotycznie,
wprawiając resztę w rozbawienie.
Postanowiliśmy
opić dostanie się do szkoły. W końcu kilka drinków nie szkodzi, nie? Dopiero
jedna butelka poszła, a przecież jest nas siódemka. I ludzie, którzy się na nas
w klubie gapią, bo 4/7 to Tokio Hotel. Z resztą i tak mnie ludzie gówno
obchodzili, bo interesowały mnie tylko jedna para oczu. Które kierowały się
raczej w stronę moich nóg, które zakrywała tylko skórzana spódniczka. Tak, ja
też byłam zdziwiona, że pozwoliłam się zaciągnąć do sklepu i pozwoliłam wybrać
dziewczynom za mnie zestaw ciuchów. W ten oto sposób Chloe rozpuściła swoje
rude włosy, zrobiła sobie ciemny makijaż, ubrała obcisłą małą czarną bez
ramiączek i workery. Sasha natomiast spięła swoje blond włosy w luźny, niedbały
kok, zrobiła sobie kreski na powiekach, wytuszowała mocno rzęsy, podkreśliła
usta czerwoną szminką, która idealnie dopasowała się do jej czerwonej sukienki,
która przylegała do jej ciała jak druga skóra i do tego założyła czarne szpilki
na platformie. A ja jako jedyny wyjątek – jak już mówiłam – miałam na sobie czarną
rozkloszowaną, skórzaną spódniczkę, a w nią wsuniętą białą koszulkę. Do tego
znowu zostałam zmuszona do czarnych, tym razem klasycznych szpilek, jakbym
miała udawać fajną dzierlatkę. Do tego wyprostowałam włosy i grzywkę,
dziewczyny zrobiły mi smoky eyes, przez co upodobniłam się do Nicole
Scherzinger i zaczęłam się ślinić sama do siebie. No co? Nicole jest piękna!...
W związku z
tym poczułam się z tym wszystkim podejrzliwie atrakcyjna. Oczywiście i tak nie
przebiło to tej cholernie drogiej sukienki od głupiego Billa, który gapił się
na moje nogi. Ale to nieważne. Fakt był jeden – wszyscy byliśmy obrzydliwie
przeszczęśliwi i rzygaliśmy tęczą, która niedługo prawdopodobnie zmieni się na
alkohol, bo wątpię, żeby wszyscy utrzymali procenty w żołądku. Ale miałam to w
nosie. Kompletnie wszystko. Przyszliśmy się tu zrelaksować i niech mnie szlag trafi,
jeśli się nam to nie uda.
- Baby, all
that matters is the beautiful life... – zanuciłam sugestywnie piosenkę Keshy, a
Ruda potrząsnęła swoimi kłakami w zgodzie. No co? Wbijam się w szał ciał i
tych innych spraw!
Wiecie. Tak
naprawdę to nikt nie wiedział, że ja potrafię tańczyć. Znaczy... Był ten zakład
i tak dalej, ale to było wyuczone, prawda? Na upartego każdy może się takich
rzeczy nauczyć. Nawet Bill. Znaczy nie, żebym mu ujmowała w tym momencie, no
ale bądźmy szczerzy – on i taniec to nie ten sam team. No a przynajmniej mi się
tak wydawało. Człowiek zna się już tak długo, a ciągle się okazuje, że czegoś o
sobie nie wie. Tak czy siak, druga butelka została opróżniona i Sasha dostała
głupawki po całej linii i wyciągnęła mnie i Chloe na parkiet. Ja nie tańczę.
Nie przy ludziach. Ale było mi to już tak cholernie obojętne, a przy tym to było tak
elektryzująco podniecające, że Bill mnie zobaczy, że zgodziłam się na to bez
oporów. Głupi alkohol. Ale tak przyjemnie wirowało mi przed oczami i przez to
zrobiły mi się tak seksowne ruchy, że po prostu nie mogłam się opanować. I
kilkaset razy przeszło mi przez myśl pytanie – czy to naprawdę ja? Czy on to ze
mnie wydobył, czy dopiero mi podarował? Tę moją osobowość?
Wiec wyszłyśmy
na parkiet, wbijając się w dubstepowe rytmy, które wydobywały się z głośników.
Wiedziałam, że mój mózg przetwarzał jakieś informacje, ale moje ciało zdawało
się w ogóle nie współpracować z logiką i rozsądkiem, i tym wszystkim, co reprezentowała
sobą zawartość mojej głowy. Wiem, że na początku mnie to bawiło i śmiałam się
jak popieprzona, a potem odleciałam w inny świat. Po prostu zamknęłam oczy i...
i tańczyłam. Dubstep był jakiś zły. Wyciągał ze mnie ruchy, których normalnie
nie pokazywałam. Wciągnęłam się w to tak bardzo, że zapomniałam, że świat
zewnętrzny jeszcze istniał, a moje przyjaciółki kręcą się gdzieś obok. I że moi
przyjaciele z Billem na czele też. A potem usłyszałam tak dobrze mi znaną
piosenkę „Red lipstick”, że aż na moich ustach pojawił się najbardziej zboczony
uśmiech ze wszystkich, jakie mi się ostatnio udzieliły od Kaulitza. O matko. Co
ten człowiek ze mną zrobił, do cholery jasnej?
Przed powiekami
powrócił mi obraz sytuacji żywcem wyjętej spod prysznica i zrobiło mi się
gorąco. Nie wiem, co z tą piosenką było nie tak, ale autentycznie...
Zaczerpnęłam
głęboko powietrza, gdy ktoś chwycił mnie za biodra i gwałtownie odwrócił w
drugą stronę. Moje oczy spotkały się w męską klatką piersiową odzianą w czarną
koszulę rozpiętą na trzy guziki i moje wnętrzności przewróciły się do góry
nogami. Moje całe ciało zadrżało, gdy do nozdrzy doleciał zapach jego perfum i
zrobiło mi się jeszcze cieplej, o ile to w ogóle było możliwe.
Chwyciłam go
za poły koszuli i zaczęłam kręcić biodrami w rytm piosenki, nie przejmując się
gwizdami z boku, które najprawdopodobniej pochodziły od Toma i Chloe. Utkwiłam
wzrok w brązowych tęczówkach, które świdrowały mnie na wylot, a gdy dojrzałam,
jak jego język zwilża dolną wargę, westchnęłam głośno. Skup się na oczach,
zanim odlecisz. Skup się na oczach, zanim...
Oddech zamarł
mi gdzieś w połowie, gdy jego dłonie przeniosły się na moje pośladki i moje
nogi zadrżały. To nie było dobre. Jego dotyk wyrywał zawleczkę od granatu i
potem było małe „ups” i wielkie BUM! Jeśli zrobi „bum”, to wszyscy wszystko
zobaczą. A ja nie chciałam, żeby widzieli i...
I mój potok
myśli po raz kolejny został przerwany, gdy Bill przyciągnął mnie do siebie tak
blisko, że nie można by wsadzić między nas nawet kartki papieru i wpił się w
moje usta. I zupełnie mi wyleciało z głowy, że ktoś poza nami jeszcze egzystuje
w tym klubie. To było zbyt dobre. Piosenka wwiercała się w moją głowę, siejąc
spustoszenie, a język Billa wysyłał jego kolejną falę. Skończyło się tym, że ocierałam
się o ciało Kaulitza w perwersyjnej wersji tańca, jęcząc w jego usta. I nie
mogłam znaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Nie wiedziałam, czy to
byłam naprawdę ja. Ale musiałam się do tego przyzwyczaić, zanim znowu zacznę
robić problemy.
Wsunęłam dłoń
w jego włosy i już wiedziałam, że to nie skończy się zwykłym oderwaniem się od
siebie. Myślałam, że to w końcu się stonuje, ale ilekroć uprawialiśmy seks, ja
za każdym razem chciałam tego bardziej. To było jakieś absurdalne. Nigdy nie
pytałam dziewczyn, czy to naprawdę normalne, ale... ale jakimś cudem Bill był
ucieleśnieniem wszystkich moich dobrych i złych myśli. Obaw i rzeczy, których
chciałam. Rzeczy, za które oddałabym siebie w zmian. I do tej mieszanki
dochodziło jeszcze to nieznośne pragnienie posiadania jego ciała i bycia
posiadanym i oh... i on to doskonale wiedział.
- Zboczeńce! –
no i zostałam od niego oderwana przez niechciane macki. Spojrzałam w roziskrzone
oczy Billa i potem mój wzrok przesunął się na sprawcę zła. Ugh. Głupia Chloe. –
Macie na to resztę nocy, albo poranek, albo jutrzejszy dzień, ale haaalo! Nie
jesteście tu sami! – i chwyciwszy nas za ręce, pociągnęła nas w stronę naszego
stolika.
- Dotykałam tą
dłonią sama wiesz jaką część Billa. – podrzuciłam, a ta z piskiem odskoczyła
ode mnie, natychmiast puszczając mnie wolno. Zarechotałam głupio. – Żartowałam.
To Bill mnie dotykał.
- Łiiii, weź
no! – i odrzuciła szkitę Kaulitza, machając rękoma na prawo i lewo.
- Nhahaha. Żartowałam!
- Boże, założę
się, że wyglądam teraz jak gówno... – zaczęłam biadolić, a Tom przytulił mnie,
ledwo co utrzymując pozycję pionową.
- Ale bardzo
seksowne gówno, więc się nie przejmuj tak bardzo. – odparł poważnie, a ja
spojrzałam na niego tępo, próbując wyglądać na wściekłą. A potem czknęłam i
zrujnowałam całe przedstawienie.
- Jesteś
prawdziwym dżentelmenem. Nie to co twój brat. – potrząsnęłam głową, przez co
zarzuciło mnie na prawo, ciągnąc za sobą Toma i gdyby nie to, że obiłam się o
Georga, prawdopodobnie zaliczyłabym glebę. – Albo Georg! Georg! Kocham cię!
Chociaż jesteś taki głupi, że z...
- Czemu wy się
o siebie opieracie, a nie...
- No bo oni
sądzili, że my jesteśmy...
- A wcale nie
jesteśmy!
- No więc
stworzyliśmy komitywę, że niby tacy...
- Rozumiesz?!
- Eee... –
Georg spojrzał na nas idiotycznie. – No nie bardzo.
- Nikt nas nie
rozumie, Tom. – wymamrotałam beznamiętnie. – Chodź się zabawić gdzie indziej. –
już miałam zamiar ruszyć się z miejsca, gdy nagle usłyszałam „chlup!”. – No kuuuuuurwa!
Nie na buty!
- Gdzie my, do
kurwy nędzy, jesteśmy?! – wykrzyknęłam z szeroko otwartymi oczyma, opierając
się o Billa, który beztrosko trzymał rękę pod moją koszulką. I tak już mi
zniszczył fryzurę i ubiór. Co ja się przejmowałam...
- W klubie,
gdzie ludzie tańczą. – odparł, jakby to była najlogiczniejsza rzecz pod
słońcem. – Wszędzie tańczą. Ej, patrz tam! – wskazał wielką klatkę zawieszoną
pod sufitem, gdzie ocierało się o siebie dwóch facetów. – Albo tam! – jego
palec powędrował w stronę sceny, gdzie po zamontowanej rurze spływał kolejny
facet. – Albo taam! – a na parkiecie jakaś para się właśnie wymieniała płynami
ustrojowymi.
- GAY CLUB! –
ryknęła Sasha i wybuchnęła piskliwym śmiechem. – JA CHCĘ POTAŃCZYĆ! – i ruszyła
w stronę sceny niczym rasowy przecinak trawnikowy. Zmiotła wszystkich po
drodze, a mi ze śmiechu zachciało się lać. Ale, do kurwy nędzy, Bill jest bi!
Nie mogłam go tak po prostu zostawić!...
- Co my tu
robimy?! – wrzasnęłam, a Gustav szturchnął mnie tak, że prawie zaliczyłam
glebę.
- Przestań
panikować, ty... panikaro jedna!
- Pocisk na
miarę światową, Gustav, ty pałkarzu za psie grosze.
- Odezwała się
ta, co niby myśli, że potrafi pojechać człowiekowi.
- A myślisz,
że nie potrafię, ty serdelku cielęcy?
- O, a ten
właśnie wystawił fiuta. Naaajs...
- Bill, do
kurwy nędzy! To ty nas tu zabrałeś!
- Gdzie?! Ja?!
No jak możesz?! No ja?! Wiesz co?!
- Chyba zaraz
się porzygam... – zaskomliłam, a wtedy Georg podstawił mi pod nos różowego
drinka z palemką.
- Pan barman
był bardzo miły i chciał ode mnie numer telefonu. – dodał, a ja przewróciłam
oczami tak gwałtownie, że obraz kompletnie mi się zamazał.
- Dałeś mu?
- No a czemu
nie?...
- Gdzie
Chloe?!
- Hahahahahaha!
– mój makijaż był zrujnowany. Popłakałam się ze śmiechu. Ale śmieszne. Bardzo. –
Że gdzie byłaś?!
- No przecież
powiedziałam, że...
- Hahaha, że
gdzie byłaś?!
- No
przecież...
- Że gdzie ty
byłaś?!
- NATASZA!
- Hahaha, ale
że... no dobra. Mówisz, że w salonie tatuażu, tak?
- No tak!
- CHODŹMY TAM!
-
Krwaaaawię... krwaaawię... ja krwaaawię...
- Chcesz
wiadro?
- Nie chcę
wiadra.
„Chlup!”
- A może
jednak...?
- Ja się
położę, a ty mnie będziesz ciągnął.
- Za ręce?
- Może być i
za nogi. – machnęłam ręką. – Wszystko mi jedno.
- Nie. –
potrząsnął głową. – Żal mi twojej dupy.
- Jakiś ty
he... he... her... no wiesz, bohater i te sprawy.
- Tak. Chodzi
mi szczególnie o to, że twój tyłek może mi się jeszcze przydać do niecnych
czynów.
- Tom...? Czy
ty się dostawiasz do tyłka mojej dziewczyny?
- Ja?!
Przecież ja mówiłem, że jej tyłek mi się przyda do ochrony! No wiesz, nadstawi za
mnie dupę i... no.
- Co wy tu,
kurwa, pierdolicie?! Jestem zaskoczona i zbulwersowana i tak dalej, że ona, a
nie ja! Co ona ma, czego ja nie mam?! – zmarszczyłam czoło na nagły wyskok
Sashy. Ziewnęłam i przetarłam oczy.
- Nie masz
dupy, Sash. Tak sądzę. Bo w końcu o co innego może im chodzić?
- To weźcie
sobie dupę Gustava! On ma jej w nadmiarze!
- Nie
histeryzuj. To czysta wymiana handlowa.
- O czym ty
mówisz? – spytał zdezorientowany Tom.
- A powinnam
wiedzieć?
- Powiem wam
tak... – zaczęłam rzeczowo, patrząc w gwiazdy, które dzisiejszej nocy były
wyjątkowo widoczne. Poczułam się nagle mała i taka... no mała, do cholery. Tyle
ludzi, a ja tutaj taka sama, chociaż byli wszyscy, to no... nie było nikogo. Tylko ja i gwiazdy...
- Już
skończyłaś mówić?
Skinęłam
głową, nie odrywając wzroku od nieba.
- Tak.
Jeszcze nie
zdążyłam otworzyć oczu, a już wiedziałam, że dzisiejszy dzień będzie piekłem na
ziemi. Czułam ból w każdej jednej kończynie i w każdym calu mojego ciała.
Najbardziej jednak się to skumulowało w czaszce i karku. I, do cholery, gdzie
ja leżałam, że tak twardo było?!...
- O ja
pierdolę... – wymamrotałam i ziewnęłam
głośno. Za głośno. Ugh. Chciałam znaleźć jakąś wygodniejszą pozycję, ale jak na
złość takowej nie było. I wtedy poczułam smród wymiocin i mnie zemdliło. Ja
pieprzę. Co było zeszłej nocy, że... ja pieprzę, gdzie ja jestem...?
Policzyłam do
pięciu i powoli uchyliłam powieki i przestałam oddychać.
O. Ja.
Pierdolę.
Jestem w
stanie przeżyć fakt, że spałam na ramieniu Billa. Jestem w stanie przeżyć to,
że cała nasza siódemka śpi w jednym pomieszczeniu... ALE CZEMU, DO CHOLERY, TO
POMIESZCZENIE MA KRATY?!
><><><><><><><><><><
LOL
Oooooooooooooooooooooooooooo kuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuurwa!
OdpowiedzUsuńMoje czoło jest bordowe od ilości facepalmów, jakie mu zaserwowałam. Wszystko pięknie ładnie, zapierdolę Cię za brak opisu sceny z krawatami, więc masz przejebane jak u mnie będziesz.
Wszystko okej, doszłam do klubu i red lipstick. Kto jak kto, ale ja nie muszę Ci mówić co miałam w tym momencie przed oczami, co zrobiło mi się tu i tu i jeszcze tu...
I szkoda, ze nie poszli się jebać do kibla czy gdzieś.
A później sprawa z gay clubem. Od tego momentu trzęsłam się jak osika, dusząc się śliną i śmiechem i kwiczałam jak świnka co chwilę w efekcie moja mutra spytała się mnie co ja właściwie robię. Czy śmieję się czy co.
No cóż... Rozmowy na poziomie iście wysokiego IQ niemalże 200%.
Kurwa, dawno się tak nie uśmiałam z Twojego rozdziału.
I jestem ciekawa czemu wylądowali w pierdlu. Znaczy, w sumie to się nie dziwię, bo wyobrażam sobie jak bardzo musieli być najebani... Zarzygana cela, oni wszyscy w rzygach i woohoo, policjanci będą mieli co sprzątać. :D
No i weny, a spróbuj jej nie mieć, to przypierdolę po raz kolejny.
Kocham Cię Pysiu! ♥
Hahahahahahahahahahahahahhahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahhahahahahahhahahahahahahahahahhahahahahahahahahhahahahahhahahahahahhahahaha.... itd. :D Nie mogę przestać się śmiać, a końcówka była najlepsza! Ciekawe co takiego zrobili, że ich zamknęli :P Pisz dalej! I to szybko! xD
OdpowiedzUsuńświetny odcinek:D a zakończenie powalające, w Twoich notkach ciągle coś się dzieje. A myślałam, że wszystkie inteligentne i zabawne opowiadania o lekkim zabarwieniu erotycznym zniknęły z internetu.
OdpowiedzUsuńbuhahahahahahahahahahahaha ciekawe :D kurka powala ;d
OdpowiedzUsuńNajlepszy! Rycze ze śmiechu normalnie ;DD hahaha
OdpowiedzUsuńKońcówka jest the best :D i teraz skręca mnie z ciekawości co się takiego wydarzyło, że wszyscy trafili do takiego miejsca :)
OdpowiedzUsuńbtw nadal nie mogę uwierzyć, że Nataszka okazała się taka frywolna w kwestii sexu :) but I like it ^^
D.
Super odcinek . Czytałam ze slinotokiem wręcz. To jest to czego ja potrzebuje w opowiadaniach -przygody , sex , Tokio hotel , akcja , i super autorka . Błagam cię tylko nie daj nam długo czekać na kolejny odcinek. Fanka Marta
UsuńI kiedy kolejny odcinek? Bo juz sie nie moge doczekac!!!!!!! :)
OdpowiedzUsuńAnn =]]
O mamo zajebiste! hahahahahah dawaj dalej.
OdpowiedzUsuńNominowałam Twojego bloga ;3
OdpowiedzUsuńhttp://crazylifebaby68.blogspot.com/2013/04/nominacja.html