><><><><><><><><><><><><><><><><><><
Zdaje mi się, że powinnam się przejmować tym, co się dzieje z moją
przyjaciółką. W końcu jedziemy do Toma, by się wszystkiego dowiedzieć, prawda?
Powinnam się przejmować.
A jedyna osoba, którą się przejmuję, siedzi obok mnie i gapi się w
przestrzeń co jakiś czas dając mi tylko wskazówki, gdzie mam skręcić i kiedy
mam jechać prosto.
Powinnam się wstydzić swojego zachowania.
No a się nie przejmuję i mam to centralnie gdzieś, bo ten osobnik
obok mnie lubi i ja go lubię za bardzo i jest gejem i człowiek by pomyślał, że
mam życie usłane różami. Ha ha ha, ale jestem dowcipna.
- Masz okulary? - spytał nagle, przyprawiając mnie o atak serca.
Ludzie, weźcie go, bo przez niego zejdę na zawał!
- W schowku. - wskazałam na niego, a błyskotliwy Kaulitz, w ogóle
nie pytając mnie o zdanie, otworzył go i wyciągnął moje ray-bany i podał mi je.
- Tu kręcą się ludzie. - wyjaśnił, co niewiele miało z wyjaśnieniami
wspólnego i sam założył swoje okulary, przez co przeszyły mnie dreszcze, do
których, tak swoją drogą, szło się nawet przyzwyczaić. Myślę sobie, że w ogóle
możnaby było się przyzwyczaić do zakochania. Tylko nigdy więcej nie chcę go
widzieć z żadnym osobnikiem płci... właściwie kij tam, z jakimkolwiek
osobnikiem. No nie, żebym była tak tragicznie zazdrosna, ale wtedy z tym
Louisem... nie. Nie chcę tego przeżywać jeszcze raz.
A właśnie. Jak to się stało, że on tak nagle się pojawił i tak samo
niespodziewanie zniknął?
Dziwne...
- No zakładaj. - ponaglił mnie, a ja przewróciłam oczami i posłusznie
nasunęłam na nos okulary.
- Serio was tak prześladują? - zapytałam z powątpiewaniem, a ten
obruszył się gwałtownie.
- No przecież jesteśmy w chuj znani!
- Ale Chloe nie wiedziała, kim jesteście. - wytknęłam mu, a on
zapowietrzył, chociaż zdawało mi się, że już powinien się do tej wiadomości
przyzwyczaić.
- Ranisz mnie. Znowu. Jesteś zła. - wyrzucił, a ja parsknęłam śmiechem.
- O, dobra, teraz skręć w prawo i trzeci dom po lewej.
- Przecież to jakieś zadupie jest, weź się ogarnij, tutaj na pewno
nikt cię nie znajdzie, ej. - westchnęłam i spojrzałam na niego jak na debila,
czego żałuję strasznie, że nie mógł zobaczyć.
- Tego nie wiesz na pewno. - wydął wargi, a ja wewnętrznie załamałam
ręce. No bo nie mogę tak na serio, prowadzę, duuh.
- Ty masz coś z głową nie tak. Mówię ci.
- Ale widzę w twoich oczach, że mnie lubisz! - wystawił mi język,
a ja uniosłam brwi.
- Ciekawe niby jak, skoro mam okulary, pierdoło. - zauważyłam, a
on machnął na mnie ręką. W amerykańskim stylu 'fuck off'.
- Fuck you too. - odparłam, a on zachichotał i wyszedł z
samochodu, gdy tylko zatrzymałam się przy podjeździe.
Potrzebowałam chwili, by się uspokoić i nie zatłuc tego kretyna.
Tylko chwili. Jeszcze tylko paru sekund... kilku oddechów... jeszcze...
- Idziesz?!
Kurwa.
- Idę! - no niech go! Nawet nie pozwoli mi... grrr... nienawidzę
cię, Kaulitz! Nienawidzę cię straszliwie!
Wysiadłam z impetem z Impali i gdyby nie moja miłość do tego auta,
pewnie bym jeszcze efektownie trzasnęła drzwiami. A on się nawet nie zatrzymał.
Po prostu se wędrował dalej, jakbym ja miała posłusznie za nim biegać, jak jakaś...
służka! O matko, on mnie doprowadzi do szewskiej pasji i naprawdę zestarzeję się
przedwcześnie.
Zacisnęłam wargi w cienką linię i już się z nim zrównywałam, bo on
się wlókł, gdy ja pędziłam, gdy on nagle się zatrzymał i odwrócił w moją stronę,
a ja nawet nie zdążyłam się odezwać, gdy efektownie potknęłam się o jego stopę
i zaliczyłam glebę z takim hukiem, że chyba całe West Hollywood to słyszało.
Przez dłuższy czas słyszałam jakiś dziwny szum w głowie i nie
ruszyłam palcem, by sprawdzić, czy żyję. Byłam... w szoku. Chyba. No bo co to
innego mogło być? No chyba, że faktycznie umarłam. To by miało rację bytu. Bo
ciągle mi szumiało i...
Jęknęłam głośno, gdy nagły ból kolana przeszył mnie na wskroś.
Kurwa! Nie umarłam!
- O matko, żyjesz?!
No nie. Chyba się załamię PO RAZ SETNY!!
Nie miałam siły się ruszyć. W sumie serio, mogłabym sobie leżeć na
tym chodniku i liczyć ziarenka piasku, czy cholera wie co i tak dalej i...
dajcie mi... ejże!
Kaulitz chyba wziął sobie za misję, by mnie uratować, czy coś w
tym stylu i zanim się zorientowałam co i jak, przewrócił mnie na plecy i zaczął
wgapiać się we mnie, jakby oczekiwał, że mu powiem, że jestem trupem.
- Natasza, kurwa! Bo zacznę panikować!
- Przynosisz mi pecha najwyraźniej. - wyplułam i znowu jęknęłam
przeciągle. - I zabiłeś moje kolano!... - wciągnęłam ze świstem powietrze, gdy
do bólu doszło jeszcze niemiłosierne pieczenie. - Ja umrę, kurwa, ja umręęę!...
- pisnęłam, gdy jego ręce nagle znalazły się pode mną i mnie podniósł. O matko.
Bill Kaulitz mnie podniósł już drugi raz tego dnia, jakby nie sprawiało mu to żadnego
problemu i na dodatek mnie niesie! NIESIE MNIE! - Co ty kurwa robisz?! - no co?
Ja sama zaczynam panikować!
- Przecież nie będę na chodniku sprawdzał, co ci się w kolano stało,
nie? - spytał tonem, który wskazywał, że mu odpowiedź na to niepotrzebna, no
ale ja wolałam odpowiedzieć.
- Przecież sama sobie dam... - urwałam, zdając sobie nagle sprawę,
że on mnie niesie na rękach, a ja swoją całlą osobą czuję jego ciało. I przerażenie
chwilowo stępiło ból.
Ale tylko na chwilę.
- Nie chcę cię martwić, ale twoje kolano krwawi. - zauważył i
poprawił mnie na swoich rękach, na których - przypominam - mnie niósł i syknęłam.
Z bólu, co nie? Chociaż szczerze powiedziawszy znów na usta cisną mi się dźwięki,
których nigdy z siebie nie wydawałam i to jest co najmniej dziwne. - Zapukaj. W
łazience cię opatrzymy.
No to zapukałam.
Czekaliśmy chwilę, kiedy znowu na nowo zaczęłam wyraźnie odczuwać,
że on ma rękę na plecach i właściwie trzyma dłonią mój brzuch, a drugą moją nogę.
O matko. On mnie dotyka. To wcale, a wcale nie jest takie normalne! A
przynajmniej nie dla mnie! O Jezu. Skup się.
W końcu, na moje szczęście, bo bym pewnie zaczęła całkiem świrować,
wewnętrze drzwi otworzyły się i prawie dostałam tymi przeciwinsektowymi, bo
genialny Kaulitz się nie ogarnął.
Znaczy ogarnął. Idealnie w porę.
Eh.
- Hej, co tam? - nie wiem, czy wiecie, ale ja ciągle nie znoszę
tych amerykańskich powitań, choć żyję tu już ponad pięć lat. How are you? Good,
man, good. Pf. To się w ogóle nie równa z tym, co Polacy mają na myśli, pytając
o takie rzeczy. I w ogóle co? Ktoś się czuje do dupy, a mówi, że czuje się
dobrze. Bez sensu, powiadam wam, bez sensu. - Powinienem pytać, dlaczego
trzymasz kobietę na rękach?
Tak, bo jest gejem i to nielogiczne. Czemu oni mi to wyrzucają
prosto w twarz?!
- Cześć, Patrick. - dobrze wiedzieć, jak się nazywa, ej. - Właściwie
wpadliśmy tu do Toma, nie do ciebie, bez obrazy. - wyszczerzył zęby do tamtego
człowieka, co się Patrick nazywa i jest niższy od Kaulitza. - I gdybyśmy mogli
ją - tu poniósł mnie wyżej i się zdziwiłam, że mu ręce nie odpadły i znowu mnie
dreszczy przeszły i... oh, zamknij się. - opatrzyć, bo ją prawie na chodniku
zabiłem.
Wiecie co? Na parę sekund ponownie zapomniałam o bólu. No czad. Bo
właśnie sobie o tym przypomniałam i znowu mnie kurewsko zabolało. Woohoo!
Wymiatam!
- Emm... no tak, to wchodźcie! - strzelił sobie facepalma i
mimowolnie się uśmiechnęłam na ten fakt. Może to naturalny efekt przebywania z
tym zespołem? To ma sens. - A kim jest ta piękna kobieta na twoich rękach? - uśmiechnął
się do mnie szeroko, a ja zgasłam. Kurwa.
- To jest Natasza, nasza nowa przyjaciółka. - mrugnął do mnie
sugestywnie, a ja przewróciłam oczami, choć muszę przyznać, że zrobiło mi się
jakoś tak miło. - A to Patrick, nasz dobry znajomy.
AHA! Więc jestem na wyższym levelu! Łahahahah! Wymiatam znowu!
- Cześć, Natasza. - wystawił do mnie rękę i moje ciało
automatycznie się spięło. Nienawidzę tych momentów. Nie, żeby mi szczególnie
zależało na znajomościach z facetami, ale w takiej własnie chwili oni mnie biorą
za sztywną kretynkę. Dokładnie tak, jak odebrał mnie Bill. I to ich kumpel, więc
nie wypada nic nie zrobić. Eh, kurde. Uwielbiam to.
- Cześć, miło mi cię poznać. - uśmiechnęłam się wymuszenie i z
oporem uścisnęłam jego rękę. I znowu czułam to obrzydliwe uczucie, że zwymiotuję,
jeśli nie umyję swojej. Szlag by to.
Więc moja dłoń zawisnęła bezwładnie w powietrzu, by tylko nie
dotknęła ubrania. I nagle poczułam odor alkoholu, aż mój żołądek wykonał
paskudny obrót o 360 stopni.
Ale zanim zdążyłam połączyć fakty, Bill zrobił to za mnie:
- Jesteś najebany.
I Patrick ryknął śmiechem.
- A tak się starałem, żeby nikt się nie skapnął, TOOOM! - wrzasnął
w stronę chyba salonu - PRZEGRAŁEM!!
O kurwa, nie.
Pijany facet = niebezpieczeństwo
- GŁUPI FIUUUUT!
Ja pierdolę?
Bill chrząknął, chyba chcąc zwrócić na siebie moją uwagę, więc
niemal posłusznie na niego spojrzałam. Zrobił głupią minę, a ja parsknęłam
smiechem. Choć w sumie nie do końca było mi do śmiechu. Musiałam się teraz go
trzymać, jak ostatniej deski ratunku. On był trzeźwy i wiedziałam, że nie zrobi
mi krzywdy. Trochę ironiczne w tym momencie, ale... on jest gejem, tak? Gej nie
miałby żadnej potrzeby, by mnie zranić, tak?
- Masz w łazience apteczkę? - zapytał tego swojego kumpla, a ten pokiwał
radośnie głową.
- A stało się coś poważnego? - popatrzył na mnie i zachłysnął się
powietrzem, gdy zobaczył moje zakrwawione - jak tak patrzę, to naprawdę nieźle
zakrwawione - kolano. - Apteczka jest w szafce nad zlewem.
- Okej, dzięki. - i poszedł ze mną na rękach - i brzmiał, jakby się
nie zmęczył! - do pomieszczenia zaraz obok dwóch kolumn otwierających wrota do
salonu. Gdzie zdążyłam dojrzeć machającego do mnie Toma.
Pijanego.
Kurwa mać.
Otworzyłam drzwi i nagle pierwszy raz znalazłam się z Kaulitzem w
tak ciasnym pomieszczeniu. I serce stanęło mi w gardle, bo poczułam jego obecność
w tak bardzo stężony sposób, że zrobiło mi się słabo.
- Wiesz o tym, że będziesz musiała ściągnąć spodnie? - spytał mnie
przeraźliwie niskim głosem, aż przeszły mnie dreszcze. - Bo przez nie raczej
nie opatrzymy rany. - uśmiechnął się do mnie DZIWNIE i posadził mnie na blacie łazienkowym
i syknęłam, gdy wyprostowałam nogę.
- Odetnij nogawkę. - rzuciłam, gdy przeszyła mnie myśl, że zobaczyłby
mnie prawie pół-nagą. I buchnęło gorąco.
- No chyba zwariowałaś! - odwrócił się od szafki, z której wyjmował
apteczkę i spojrzał na mnie jak na kretynkę. - Te jeansy są zbyt zajebiste, by
je traktować w taki sposób! Założę się, że wydałaś na nie fortunę, a teraz tak
po prostu mówisz, że mam ci je obciąć?! No ty chyba się za dużo tlenu nawdychałaś
i wyparło ci szare komórki! - nienawidzę go. Nienawidzę tak strasznie, że chyba
jeszcze bardziej, niż uwielbiam. - Przecież ty nie masz się czego wstydzić. Po
prostu je zdejmij, opatrzę ci kolano i może da się coś z tą krwią na materiale
zrobić, ale do cholery nie będę świadkiem morderstwa! Co to to nie!
Przewróciłam oczami na jego histerię. Robi z tego więcej szumu, niż
ktokolwiek, kogo kiedykolwiek znałam. To jest po prostu... takie gejowskie...
- Dobra, w porządku. Tylko się zamknij i przestań pieprzyć bez
sensu... - chwyciłam za guzik, zastanawiając się, jak to jest, że nagle wydało
mi się to całkiem naturalne, że będę się przed nim rozbierać.
A no tak.
Przecież jest gejem.
To tak, jakby się rozbierać przed przyjaciółką.
- Pomóc ci?
I nagle znowu klucha stanęła mi w gardle, więc tylko skinęłam głową,
choć, gdy dotarło do mnie, na co się zgodziłam, prawie przyjebałam sobie w ryj.
O kurwa jego mać! Tosz on ani trochę nie przypomina przypomina
przyjaciółki! I jest BILLEM KAULITZEM, W KTÓRYM SIĘ PODKOCHUJĘ!!
Czy ja ocipiałam do reszty?! Na co ja się...
- Unieś się na rękach.
O MATKO, NA CO JA SIĘ ZGODZIŁAM?!
Poczułam, jak moje policzki zaczęły się robić coraz bardziej
czerwone i zagryzłam wargę, gdy podniosłam się do góry, a on chwycił za moje
spodnie, mając ręce tak blisko... mnie, że zrobiło mi się słabo. Zakręciło mi
się w głowie, ale uparcie patrzyłam to na jego dłonie, to na jego twarz, nawet
nie wiem po co. Jego twarz nie wyrażała nic.
Choć zdawało mi się, że drży. Ale to chyba było to, że to ja drżałam
i mi się obraz przed oczami trząsł razem ze mną. To by miało więcej
sensu.
Uh, to jest... to jest takie...
- Możesz już usiąść.
Pociągające!
O Boże.
Tak bardzo zatraciłam się w tym nowym odczuciu, że nawet nie zauważyłam,
że ściągnął ze mnie spodnie, a moje kolane nie poczuło nic. W ogóle mnie nie
bolało.
Chyba zwariowałam.
Przymykałam oczy w błogim zadowoleniu, że do moich nozdrzy wciąż
napływał jego zapach, gdy nagle kolano zapiekło mnie tak przeraźliwie, że
wrzasnęłam, sama nie dowierzając, że to byłam ja.
- Woda utleniona. - spojrzał na mnie współczująco - To potrwa
tylko chwilę, postaraj się skupić na czymś innym.
Na czym, kurwa?! Na tym, że twoje oczy świdrują mnie na wylot?! Na
tym, że twój zapach mnie odurza?! Na tym, że dotyk twoich palców na mojej
nodze, sprawia, że czuję się całkowicie naga?! Na tym, że jestem w tobie
zakochana?! Sam sobie, kurwa, wybierz!
Zacisnęłam zęby, posłusznie czekając, aż jego operacje na moim
kolanie się zakończą i wtedy, nie wiem czemu, jego dłoń musnęła wewnętrzną
stronę mojego uda i pierwszy raz nie opanowałam swoich ust i jęknęłam głośno i
natychmiast przywaliłam sobie ręką w twarz, słysząc, jak moje własne serce zaczęło
gonitwę na śmierć i życie. O kurwa!...
Bill powoli podniósł na mnie swój wzrok, a ja zachłysnęłam się
powietrzem, gdy ujrzałam jego błyszczące oczy. O Jezu, zrób coś ze sobą! Nie
pozwól mu się domyślić!...
- Łaskocze. - wydusiłam, a on zmarszczył czoło.
- Masz tu łaskotki?
Nie.
- Tak.
- Emm... Sorry. - zamrugał oczami i powrócił do oczyszczania rany,
a ja niemal odetchnęłam z ulgą, gdy jego ręka tym razem otarła się o moją łydkę,
a ja jak ta ostatnia pojebana, znowu wydałam z siebie ten skandaliczny dźwięk!
- Tu też? - spojrzał na mnie, uśmiechając się mrocznie.
Nie! Kurwa nie, nie, nie, nie, nie!
- Tak.
Nic nie odpowiedział, tylko ciągle uśmiechając się pod nosem,
powrócił do poprzedniej czynności. Słuchaj, kurwa. Czy ja już ci mówiłam, jak
bardzo cię nienawidzę i jak bardzo moje ciało chce twojego dotyku?! Nie! Nie!
Moje ciało wcale cię nie chce! No szlag! Szlag by to! Aaaaa!
To się kupy nie trzyma! Jakim cudem ja czuję, że by mnie nie
skrzywdził, kiedy krzywdzi mnie non stop tym, że jest gejem?!
NIENAWIDZĘ CIĘ!
- Okej, skończone. - oznajmił nagle, a kiedy pochyliłam się, by
ocenić jego pracę, zdziwiłam się, że moje kolano było już całkowicie obandażowane.
- Może Beth zostawiła jakieś swoje ciuchy, to połazisz w nich, zanim twoje
spodnie wyschną... - zaczął myśleć i z krótkim oświadczeniem, że 'zaraz
wracam', wyszedł z łazienki, zostawiając mnie samą.
Jaka Beth? Ja tu żadnej laski NIESTETY nie widziałam.
Więc w międzyczasie zaczęłam płukać spodnie i wyzywać siebie od
lekkich określeń typu 'kretynka' po cięższego kalibru 'prostytutka (nie, to nie
była prostytutka, ale nie będę przeklinać. Ha ha ha, zabawne z mojej strony)
lecąca na geja'.
Usłyszałam szczęk klamki i na nowo spięłam się na myśl, że ten
debil doprowadził mnie do takich oburzających scen. On jest straszny. Po
prostu...
- A co tu się dziejeee... - w jednej sekundzie znalazłam się na
przeciwległej ścianie, gdy zorientowałam się, że ten głos z pewnością nie należy
do Kaulitza. Ani jednego, ani drugiego. - Zostawić was samych na parę minut i
proszę...
Strach chwycił mnie za gardło i dotarło do mnie, że nie potrafię
wydać z siebie ani jednej dźwięku i spanikowałam jeszcze bardziej.
Patrick zaśmiał się głośno i gdy zrobił krok w moją stronę, rzuciłam
w niego buteleczką z mydłem do rąk, która jako pierwsza nawinęła mi się pod palce.
Trafiłam go w głowę, aż go zarzuciło i nawet nie zdążyłam mrugnąć okiem, gdy
rzucił się na mnie tak, że z hukiem uderzyłam potylicą w kafelki. Ból głowy
rozsprzestrzenił się w takim tempie, że aż zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Nie wiedziałam co się dzieje i chciałam krzyczeć, ale moje struny głosowe nadal
odmawiały posłuszeństwa i uderzałam go rękoma i nie wiedziałam, co on chciał mi
zrobić i miałam łzy w oczach i dygotałam tak strasznie, że myślałam, że znowu
mam ten napad paniki, przez którą traciłam świadomość i chciałam tego, ale ciągle
widziałam jego twarz przed sobą i chyba chciał mnie uderzyć i nagle usłyszałam
ryk wściekłości i on nagle zatoczył się do tyłu i zobaczyłam pięść lądującą na
jego ohydnej twarzy. I drugi raz. I trzask. I trzeci raz. I krew. I czwarty
raz. I piąty raz. I szósty raz.
I wstał.
I ruszył w moim kierunku.
I chciałam uciec, ale on mi nie pozwolił.
I zatonęłam w jego ramionach, choć próbowałam się wyrwać, by
schować się w bezpiecznym miejscu. Ale on szeptał, żebym się nie poddawała i że
on mnie nie skrzywdzi i że jestem już bezpieczna i nie muszę uciekać.
I poczułam, że jestem bezpieczna i nie muszę od niego uciekać.
I przestałam walczyć z uczuciem, bo nagle zdałam sobie sprawę, że
on mnie uratował, choć nie musiał i właśnie tym zaskarbił sobie moją miłość.
><><><><><><><><><><><
Dziwny.
Jak są błędy to od razu mówić, bo na głupim notatniku po formacie nie było polskiej czcionki i jakieś dzikie znaczki wyskoczyły -.-
moje, moje, tylko moje xd pierwsza :D móahahah
OdpowiedzUsuńkońcówka przeryczana.
OdpowiedzUsuńNie chce mi sie kopiować treści, więc określę to jednym słowem:
ZAJEKURWABIŚCIE !!! wyszedł ten odcinke.
odcinek cudowny. moje serce zabral Billie. once again zreszta. poza tym ty i tak o tym wiesz. och! cudowne <3
OdpowiedzUsuńOszz motherfu*ker.. Normalnie uwielbiam Twój styl pisania..!! I te Twoje wyśmienite pomysły ;DD
OdpowiedzUsuńNajbardziej spodobała mi się końcówka tego odcinka ;PP.. Tzn nie to, że Nataszę spotkało takie coś tylko to jak Bill ją uratował xd.. Normalnie hero z niego ;DD..
Trololo Bill bohater i Nataszka ledwo trzymająca nogi razem (if you know what i mean), gdybym miała facefucka (czytaj-> facebooka) to bym kliknęła "lubię to" chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że to zdecydowanie mało powiedziane/napisane/wciśnięte. Musiałabym jeszcze spamować " bardzo", "tak strasznie bardzo, bardzo aprobuję, że aż za bardzo, ale chuj z tym, postawię ci pomnik" .. itp. :D Wiesz w sumie jedyne czego mogłabym się przyczepić... nie w sumie tutaj nie ma się czego czepiać, no jak ty tak możesz pisać o_O W ogóle jak t tak możesz pisać, że już masz siedem czy tam ileś odcinków w przód, kiedy ja mam połowę i się zacięłam na amen >.>
OdpowiedzUsuńNo i to był chyba zły pomysł, żeby się wziąć do komentowania, bo mi wszyscy dupę zawracają.
W sumie to ciekawe, Kaulitz się powinien chyba zainteresować, czemu wszyscy faceci na nią tak działają, że się przy nich spina, prawie wymiotuje, a z nim spędza tyle czasu tak? W ogóle, Tom powinien dostać jeszcze w ryj, za to, że ucieka w takiej chwili, jak może Sash chciała go przeprosić ( pewnie nie, ale cicho) no albo może ochłonęła i chciała coś dopowiedzieć?No ja się tak nie bawię. Tom jest potencjalnym alkoholikiem, ot co. Dobra, mój komentarz nie będzie tak zajebisty jak zawsze, bo znowu mi ktoś truje o jakichś pierdołach i nie moge się skupić. Pisz tam dalej, niech się już uświadamiają, tworzą nowe pokolenie ite pe :D
Nienawidzę cię za skończenie w takim momencie. Patryczek był... zgejony XD Wybacz, ale czy to były kochanek bebucha? XD
OdpowiedzUsuńLolishouta
I czego ty chcesz od tego odcinka, co?!?! Był cudowny! A końcówka... oj rany rany rany.... :D dziwny. Pfe, dziwny! No jeszcze czego! czekam z niecierpliwością na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńnosz ku rwa żeby się nie dodał komentarz ch uje xD zatem ekhem ekhem już mi się nie chce twórczo pisać i w ogóle starannie, więc napiszę po swojemu: ja pierdddollleee zaj*bie Billa, niech oni się już określają, bo mnie tylko wkurrw*ają (przepraszam za przekleństwa, ale wpadłam w stan głębokiego "uniesienia" XD) i tego chu*a co się rzucił na Nataszę to też bym zaje*ała xD a co do Nataszy to kurwdę ile razy można czytać, że się zakochała w geju, nosz kurwa wiem przecież, czytałam to już od któregoś tam odcinka wstecz, ale kurwde już to wiem !!!! :D wiem, że się ona tym tak przejmuje itp itd, ale niech on jej w końcu powie, że jest bi, jak nie to mu zajebię, naprawdę ^^ ekhem, tak więc sorki za ten mój wzniosły język i aveeeeee \m/
OdpowiedzUsuńCudnie , bosko , zajebiście !!! O to chodziło :D żadnych zastrzeżeń ;)
OdpowiedzUsuń