środa, 25 lipca 2012

Scene XXVI

Mam wrażenie, że to całe wieki minęły od ostatniego rozdziału o_O laptop siedzi w domu już... 3 godziny i nie mogłam się opanować przed dodaniem nowego rozdziału, Gott, co za tragiczne uzależnienie od dzielenia się moimi wypocinami z ludzkością. Amen.


><><><><><><><><><><><><><><


- Co ty tu robisz? - prychnęłam, choć nawet nie wiem dlaczego, bo w końcu ani się nie zgodziłam na tą głupią konwersację, ani  też nie powiedziałam 'no dobra, pogadajmy'. Więc nie powinnam na niego naskakiwać, że ja zwiałam do pokoju, a on przylazł za mną, nie?
No właśnie, a jednak naskakuję. Brawa dla mnie i mojej spaczonej psychiki.
Nie, zaraz, kurwa. Ja wiem, co ja robię, po prostu właśnie teraz odmawiam! Odmawiam! Halo, odmawiam!
- Początki były trudne, ale... - pociągnął mnie na sofę i usiadł energicznie obok mnie, a z moich ust niemal wyrwał się pisk. Boże, weźcie go ode mnie, zanim mu rozoram tą śliczną buźkę! Grrr! - po tych wszystkich przejściach uważam, że jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele pomagają sobie nawzajem, tak? - mrugnął do mnie, a moje brwi wystrzeliły tak wysoko, że aż się zaczęłam zastanawiać, czy mi oczy nie wypadną.
- Twoje luzackie podejście do sprawy mnie przeraża, człowieku. - oznajmiłam, nie do końca rozumiejąc, jak to możliwe, że byłam w stanie kłócić się z facetem, do którego nie żywię zwykłych uczuć. Wydawało mi się, czytając różne dziwne książki, że jeśli się kogoś kocha, to ten ktoś ma nad tobą jakąś władzę... choćby poprzez wstyd. Czy ja aby na pewno byłam normalna?... - Nie rozumiem powodu, dla którego chcesz wyciągnąć ode mnie coś tak bardzo osobistego. Nie, zaraz... Czy tu w ogóle jest jakiś powód? - nie umiałam opanować cynizmu, który cisnął mi się na usta i trochę mnie to napawało niepewnością. - Czy po prostu upatrzyłeś mnie na swoją ofiarę, z której można wycisnąć wszystko do cna, a potem rzucić w pizdu? Czy to nie tak właśnie było z Louisem?... - w ostatnim momencie opanowałam chęć przywalenia sobie w twarz za głupotę. O kurwa! Co to było?! Skąd on...?! Skąd mi to przyszło do głowy?! Kurwa, kurwa, kurwa! - Emm... - zaczęłam, by zbyć temat, który właśnie rozpoczęłam, ale urwałam, gdy zobaczyłam mroczne spojrzenie. Ups. No to po mnie.
- Louis ma dwie twarze, Natasza. - stwierdził bez jakichkolwiek emocji, a ja w wyobraźni rzuciłam się na stół, by roztrzaskać sobie głowę na pół. Nie chcę o nim rozmawiać! Nie chcę! - Niestety zbyt późno to zobaczyłem i teraz płacę za swoje błędy. - roześmiał się sucho. - Wszyscy uważali, że go rozpuściłem, a jak ja teraz o tym myślę, to mam wrażenie, że im bardziej on stawał się idiotycznie pusty i uroczy, ja traciłem swoją energię. - potrząsnął głową. - To nie był dobry związek. - dodał po chwili zamysłu. - Pomijając fakt, że mnie po prostu wykorzystał, byliśmy kompletnie wytrąceni z balansu. Jakbyśmy wiecznie byli na szali, która raz przechylała się na moją stronę, raz na jego... Nie tak powinien wyglądać związek.
- A jak powinien? - spytałam, zanim zdążyłam się powstrzymać.
Wzruszył ramionami, rozsiadając się wygodniej, co też w jego wypadku oznaczało nogi rozwalone na stoliku i ręce porozrzucane na wszystkie strony świata. Uroczo.
- Równowaga. - zaczął wyliczać. - Kompatybilność. Wzajemność. Wsparcie. Zaufanie. Zrozumienie. Przyjaźń. - zsunął stopy na podłogę i przysunął się do mnie, jak dla mnie, na zbyt bliską odległość. - Pasja. Pożądanie. Intymność. - jego wzrok przewiercał mnie na wylot i przysięgam, że chyba klimatyzacja padła, albo moje grzeszne sumienie daje mi znać, że jego bliskość mnie odurza i odbiera oddech. - I miłość oczywiście. Czysta, bezinteresowna miłość.
- Masz wysokie wymagania. - wydyszałam, nagle zdając sobie sprawę, że jego usta są przerażająco... BLISKO mojej twarzy. Skąd one się tam wzięły, do cholery?! Skąd on cały się tu wziął?!
Odsunęłam się nieznacznie, a jego wargi wygięły się w szerokim uśmiechu.
- A ja właśnie uważam, że to nie jest kwestia wymagania, tylko kwestia naturalności. - jego ręce nagle pojawiły się przede mną, niemal hipnotyzując mnie swoją gestykulacją. - Naturalne połączenie między dwojgiem ludzi, które sprawia, że to wszystko staje się niespodziewanie proste. - poprawił się na sofie. - Prosty, hipotetyczny przykład. Jestem ja i jesteś ty. I w kompletnie magiczny i pierwotny sposób reagujemy na siebie za pomocą jakichś dziwnych impulsów. Jak efekt domino. Jak reakcja łańcuchowa. Ja wysyłam sygnał, ty go przyjmujesz i wysyłasz nowy do mnie. I tak cały czas. W ten logiczny sposób, nadając na wspólnej fali, stajemy się kompatybilni. Kiedy ty jesteś na dole, ja wyciągam rękę, by wyciągnąć cię na górę i odwrotnie. Kiedy ty jesteś z przodu, czekasz na mnie, aż zrównamy kroku. I wolnymi kroczkami zbliżamy się do wspólnego celu i zanim się obejrzysz, całe te wielkie wymagania stają się czymś oczywistym.
Przez chwilę mrugałam oczami, trawiąc przechwyconą informację, a gdy w końcu w pełni dotarło do mnie to, co powiedział, zdałam sobie sprawę, że jestem... zdumiona. I zazdrosna.
O to, że ktoś inny, a nie ja, będzie kimś, kto będzie po drugiej stronie tego całego połączenia.
Nie myśl o tym. Przynajmniej nie teraz.
- Co cię bardziej drażni - to, że jesteś tak perfekcyjna, czy to, że jesteś zupełnym przeciwieństwem perfekcji? - spytał nagle, aż podskoczyłam.
To, że byłam zaskoczona tym pytaniem, było kompletnym niedopowiedzeniem. Już otwierałam usta, by odparować 'skąd ci to w ogóle do głowy przyszło?', gdy skontaktowałam w końcu ze światem rzeczywistym.
Bill Kaulitz był piekielnie inteligentny i spostrzegawczy.
Więc zamknęłam usta, by zastanowić się nad odpowiedzią. Która mnie wcale nie usatysfakcjonowała.
- Jedno wynika z drugiego. - odparłam, wzruszając ramionami. - Wkurza mnie to, że jestem zbyt perfekcyjna i zdając sobie sprawę, że moja... moja prawdziwa część jest tak daleka od ideału, wkurzam się jeszcze bardziej, bo jestem... - urwałam na chwilę, rozważając, czy naprawdę chcę się przed nim otworzyć. Z drugiej strony, odnosiłam wrażenie, że kiedyś w końcu powinnam. Bo powinnam, prawda?... - jestem wytresowana. - dokończyłam, mimowolnie obejmując się ramionami, próbując utworzyć jakąś barierę ochronną. Za każdym razem, gdy wspominałam o swojej przeszłości, czułam się naga. Nie wiedziałam dlaczego.
- Wytresowana? - powtórzył Bill, a ja pokiwałam głową, odwracając wzrok.
- Wytresowana bardzo przekonywującą metodą działania. - mruknęłam. Czułam się niekomfortowo. I czułam wstyd.
Zacisnęłam mocniej ramiona.
- Jak wiele masz blizn? - zapytał powoli, a mój wzrok natychmiast powędrował na jego twarz, czując jak moja własna pokrywa się czerwienią.
Patrzył na mnie ze skupieniem, ale jego mimika wyrażała przy tym taki spokój, że niespodziewanie moje napięcie zelżało. Śmiem twierdzić, że tak czuje się człowiek pod wpływem używki.
- Dużo.
- Gdzie?
- Wszędzie.
- Więc dlatego nosisz długie rękawy?
Nie.
- Tak.
- I spodnie z długimi nogawkami?
Nie.
- Tak.
Przez chwilę kontemplował coś w ciszy i wtedy mnie uderzyło, jak bardzo wkopałam się w kłamstwo. I jak bardzo Kaulitz wiedział, że nie mówię mu prawdy. Przecież on widział moje nogi i widział, że nie mam tam blizn, do kurwy nędzy!...
Nasze spojrzenia skrzyżowały się i zalała mnie fala tak ogromnego wstydu, że zaczęłam się zastanawiać nad jakąkolwiek formą ucieczki, byle tylko udawać, że to nigdy nie miało miejsca, ta cała konwersacja.
On wiedział.
Widziałam to w jego oczach.
Strach chwycił mnie za gardło i zaczęłam gorączkowo myśleć nad zmianą tematu. Tylko czemu akurat nic nie przycho...
- Pokaż mi.
Że co?
- Słucham? - wykrztusiłam, wyrywając się chwilowo z odmętów narastającej paniki.
- Pokaż mi, dlaczego nosisz długie rękawy. - powiedział wyraźnie, kolejny raz uspokajając mnie... sobą.
Co jednak nie zmieniało faktu, że chyba go nie zrozumiałam.
- Słucham?
- Dedukuję, że twoje blizny to cała historia, którą chcę znać. Pokaż mi ją. - poprosił łagodnie, a ja zmarszczyłam czoło.
- Mam blizny nie tylko na rękach. - i dlaczego to powiedziałam? No właśnie, ja też tego nie wiem. To wszystko było jakąś kompletną abstrakcją i nie wierzyłam, że naprawdę o tym gadaliśmy. To po prostu... uznajmy, że to sen. - Nie widzę powodu, byś musiał to wiedzieć. Jakoś nikt o tym nic nie wie i wszystko jest na swoim miejscu, więc... - drgnęłam gwałtownie, gdy odchylił mój dekolt, by przyjrzeć się bliźnie na obojczyku. Gdy spotkałam jego pytające spojrzenie, westchnęłam głęboko. - Był pijany, rozbił butelkę i stwierdził 'zabawmy się!'. - wzruszyłam ramionami. - Przecinał powietrze tak, jakby myślał, że ma w ręku szpadę, aż w końcu przeciął i mnie. - zsunęłam i rękaw, ukazując szereg innych blizn. - Trafił jeszcze tutaj, a reszta od gry w pokera. Znaczy pasem mnie uderzał do krwi.
Przy pokrętnym sposobie myślenia, można by odnieść wrażenie, że moje ciało było mapą. I najwyraźniej on chciał podążać drogą wyrytą na mojej skórze. Unikałam jego wzroku jak długo się dało, a gdy w końcu, gdy już nie mogłam znieść mojego wewnętrznego głosu wrzeszczącego, bym na niego spojrzała, poddałam się i to zrobiłam.
Czemu mi się zdawało, że on był zły?
Bałam się spytać. W ogóle nie chciałam o tym rozmawiać. Chciałam mu pokazać to, co chciał zobaczyć i zakończyć temat raz na zawsze. No ale mogłam się domyślić, że w głowie Kaulitza nie było takiego rozwiązania.
- Kiedy to się zaczęło?
- Chyba parę miesięcy przed moimi trzynastymi urodzinami.
- A ta skąd? - spytał, odgarniając moje włosy. Ah, no tak. To ta pod uchem. - To chyba pierwsza. Wcześniej używał tylko rękoczynów. Wtedy uczyłam się gry na pianinie i gdy już chciałam odejść, przystawił mi nóż do tętnicy. No i mama przyszła i go zaskoczyła. - ponownie wzruszyłam ramionami. - Nawet nie wiem, jak on to zrobił, że mnie tam trafił. To przeczy logice. - zmarszczyłam czoło w zamyśleniu.
- Dlaczego mówisz to w taki sposób?
- W jaki?
- Jakby cię to nie obchodziło. Jakbyś mówiła o kimś innym, nie o sobie.
- Ja nie płaczę. Jestem silniejsza, niż wspomnienia.

A no i tak. Pchnął mnie na stół, stąd mam bliznę przy linii włosów na czole i dlatego mam grzywkę. Już nie wspominam o tych operacyjnych, bo nie warto. Każdy takie ma.
- A to zabawne. Nie chciałam mieć blizn, to sama zrobiłam sobie kolejne. - okej. To już nie było zabawne, ale może on się uśmiechnie... Oh. Nie uśmiechnął się.
- Chciałaś się zabić? - wydusił, gładząc kciukiem mój nadgarstek. Nie powiem, że to nie było miłe. Właściwie było i to cholernie. No ale on zadawał niewygodne pytanie, toteż nie mogłam się skupić na odczuciach. Niech go... trafi.
- W żałosny sposób... Albo moja wewnętrzne... coś... nie chciało, żebym to zrobiła, no bo zobacz. - machnęłam przed jego oczami drugą ręką. - Przecięłam się poziomo zamiast pionowo. - roześmiałam się. - I idąc w ślady mojego ojca, strzeliłam sobie kolejne szramy na całe życie. Brawa dla mnie za inteligencję! - uniosłam sugestywnie brwi, a on w zamian mnie zgasił beznamiętnym wzrokiem. - No co?
- Jesteś głupia. - wypluł.
- Być może. - skinęłam głową. - Ale żyję, co nie? Więc w tej głupocie jest jakaś krzta zdrowego rozsądku. - uśmiechnęłam się pogodnie, próbując poprawić mu wisielczy humor, choć sama nie wiedziałam czemu. Albo dobra, wiedziałam. Po prostu nie lubiłam go takiego ponurego. Zbyt długo taki był. I zbyt bardzo lubiłam go wesołego i wkurwiającego mnie.
- Nie, do cholery! - prychnął, przewracając oczami. - Nie...
- Nie jestem głupia? Czy nie ma tej krzty, którą miałam nadzieję, że jednak po...
- Nie przerywaj mi. - warknął, a ja posłusznie zamknęłam się na cztery spusty, przyglądając mu się bacznie. Ale mi zaraz pojedzie, ludzie. Ciekawe tylko za co... - To nie twój pojebany ojciec przeczy logice, tylko ty sama! - ahaaa... Okej, to ma sens, jakby się nad tym zastanowić. Tylko chyba się nad tym nie zastanawiałam, bo nie wiem, dlaczego on tak uważa. - Jak to jest możliwe, że wkurwiasz się za każdym razem, kiedy ktoś go wspomina, a ty sama mówisz teraz w taki sposób?! I na dodatek jesteś tak wartościowa, a chciałaś popełnić samobójstwo! Po prostu...! - żachnął się, puścił moją rękę i wstał gwałtownie. - Nigdy więcej nie waż się decydować o tym, czy żyć, czy nie. - wycedził z palcem skierowanym w moją twarz. W oczy. W moje oczy, dokładniej. - Od dzisiaj mnie nie będziesz napastować za to, że wspominam o twoim ojcu. - ej. Jego ręka drżała. Czy ja powinnam się bać? Nie, czekaj. Od początku. Czy ja nie powinnam się na niego wściec? Za to co mówi? - Od dzisiaj mówisz dokładnie, co ci nie leży, ale nie waż się pozwolić swojej przeszłości rzucać cień na teraźniejszość i przyszłość. Jestem wkurwiony. - oświadczył po chwili, a ja zmrużyłam oko, robiąc dziwną minę, której nawet nie chciałam widzieć w lustrze. Ludzie? Ja się pogubiłam. Otworzyłam usta, by zapytać, o co mu tak naprawdę chodzi, ale machnął ręką tak blisko mojej twarzy, że zrezygnowałam z mówienia, by nie dostać rykoszetem. Czymkolwiek by był w tej sytuacji. - I zaraz pójdę i się wyżyję na worku treningowym. - dodał, a moja mina całkowicie zatraciła swój wygląd miny myślącej i rozumnej. - I od dzisiaj masz się nauczyć płakać, bo chcę cię pocieszać. - dodał stanowczo i zanim zdążyłam przyswoić sobie tą informację, jego już dawno nie było, pozostawiając za sobą huk zamykanych drzwi.
Czy tak powstał Louis the Fluff? W sensie... Czy on chce sobie ze mnie zrobić drugą uroczą laleczkę? Oooo nie. Po moim trupie.
I o co on się tak wściekł? Ja czegoś tu nie rozumiem. Dobra. 'Czegoś' to niedopowiedzenie. Kolejne.

- Informacje rozchodzą się tu pocztą pantoflową. - oznajmiła mi Sasha niecałe dwie godziny później, kiedy to ja zbierałam się, by zadzwonić do mamy. Nie rozmawiałyśmy już prawie tydzień i wolałam wyprzedzić jej panikę. Po co komu niepotrzebnie tracić nerwy? - Ktoś słyszał, jak Bill wychodził od ciebie, trzaskając drzwiami i ktoś słyszał znęcającego się Billa w siłowni. - dodała, a ja westchnęłam i usiadłam na łóżku, czując, że zbliża się kolejna niekomfortowa rozmowa.
- Czy ten ktoś to ty? - spytałam od niechcenia, a Sasha zrobiła wzburzoną minę.
- O co ty mnie posądzasz?!
- O szpiegowanie. - odparłam bez ogródek, a ta jęknęła żałośnie.
- Widzisz? Tu się nic w tajemnicy nie utrzyma... - potrząsnęła głową i padła na łóżko obok mnie. - Dlatego musisz mi wszystko powiedzieć, żeby nie było tych tajemnic. - wyjaśniła, a ja parsknęłam śmiechem.
- Czy tajemnice nie powinny się tajemniczo ujawniać, a nie tak prosto z mostu?
- Gadaj, albo zrobię ci krzywdę. - zagroziła, patrząc na mnie mrocznie.
Ona chyba śni, jeśli myśli, że jej powiem.
Zaraz. To moja przyjaciółka, więc powinnam...
Kurwa, mowy nie ma.
- Zrób mi krzywdę.
- Jesteś wredna. - zmrużyła oczy. - Mówisz o swojej przeszłości Billowi, ale mi nie chcesz. - wydęła wargi, a mi zrobiło mi się natychmiast zimno i wiedziałam, że zbladłam. Kurwa. On jej powiedział?! To jest... To... - Spokojnie. - poklepała mnie po plecach. - Nie pomyślałaś o tym, że cię znam? I że znam Billa? - uśmiechnęła się szeroko. - Po prostu łatwo da się przewidzieć wasze ruchy. Stoję z boku i łączę fakty. - dodała. - On mi nic nie mówił i ty też nie mówisz. Po prostu chciałam zobaczyć, jak zareagujesz. - i dźgnęłam ją między żebra, aż pisnęła głośno.
- Nienawidzę cię.
- Wzajemnie.
Przez chwilę jeszcze gapiłyśmy się na siebie z mordem w oczach, aż w końcu ryknęłyśmy śmiechem. Ja tu czegoś nie rozumiem. ZNOWU. Ale jakoś nie mam zbytnio ochoty się nad tym roztkliwiać.
Zauważyłam za to jedną rzecz.
Moje życie stało się kompletnie wybite z rytmu. Stało się niespójne i zwariowane i pokręcone... a najlepsze jest to, że w tym niepoukładaniu, ja sama czułam się poukładana.
Chyba zwariowałam. Albo tak działa moja miłość do geja, który wścieka się na mnie o to, że nie płaczę.

><><><><><><><><><

Lubię ten rozdział i chyba się z tego powodu powtarzam... xD

8 komentarzy:

  1. Kocham to !!!!!!!!!!!!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hym.. chciałabym zobaczyć wkurwionego Billa ;D:D
    Wyczuwam romans ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. O, z tym, że Bill to nie gej. A! Ona nie wie, jak mi przykro :D! Ale naprawdę, że ona ani razu nie zwątpiła?Po tym, jak się do niej zbliżał, jak nawet robił aluzje do związku? Ja rozumiem, że ona może nie chce jakoś podświadomie się domyślać bo przy Billu geju czuje się bezpieczniej i zachowuje resztki samokontroli, ale jak można być tak ślepym? To jest największa i najbardziej nurtująca zagadka w tym opowiadaniu! Że ją nic nie tchnęło,jak jej powiedział, że ma zacząć płakać, bo chce ją pocieszać. No kurwa, to chyba jasne, że jak chce być dla niej podporą i żeby miała do niego zaufanie i mogła mu osmarkać podkoszulek, to coś .. w ogóle fajnie ci wyszedł ten jego bulwers. Niby taki wkurwiony, a musi cały czas uważać na słowa, żeby nie wywrzeszczeć za dużo, a to raczej trudne, bo jak się wkurwimy, to wylatuje z nas wszystko, więc współczuję. Lubię inteigentnego wszystkiego domyślającego się Billa, przed któreym nic nie da się ukryć. Ąmnąmną i jeszcze Sasha manipulatorka. No miód i piwo i orzeszki ten odcinek :D podoba mi się, mimo, że nadal uważam, że kurwa powinnaś je kleić po dwa, żeby ci wyszedł jak mój jeden o_O Bo zajebiste, ale zza krótkie prze pani, normalnie jak wciągniesz się dopiero to już JEBUDUBU ENDE . o_O niesprawiedliwe. I myślę, że dobrze, że u t wszystko pokazała i że ją spierdolił, może przestanie wszystko spostrzegać przez pryzmat przeszłości. Dobry wpływ bebucha *o* ike it. Wiem, że pierrdolę bez sensu i rzeczy oczywiste, ale jakoś tak wen się ulotniła. Może to dlatego, że facet mojej kumpeli mnie usiłuje nawrócic i mi się humor spierdolił xD Dawaj następny, w ogóle nawet nie wiesz ja się cieszę, że masz już lapa :D! pisz tam, dziergaj, a ja czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ło ja pierdzielę! :O No to się porobiło, nie powiem, że nie! Ale ta złość Billa - no bezcenna, genialna normalnie <3 Ale fakt6ycznie, mógfłby sypnąć za dużo, gdyby się jako tako nie opanował, al to by było arcyciekawe ^^ No, czekam an enxta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. hehehehe sweet :D kocham to brawoo

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha! Kolejny włam na wifi sąsiada zaliczony xD Ale czego się nie robi dla takiej historii? Z reszta obiecalam, że skomentuje dwa rozdziały za kolejny ;D a słowa trzeba dotrzymywac c'nie? XD
    Maaatkooo..musiałam jeszcze raz przeczytać, bo nie ogarnialam przez skleroze hahaha... No nic. Jakoś to przezylas mam nadzieję ;P
    A co do samej notki, toooooo......matko jedyną! Natasza mnie rozwala na atomy! Zastanawiam się o co chodzi z tymi długimi rekawami oraz nogawkami? No i kiedy to wyjdzie na jaw? Mam wrażenie, że tatuś oprócz bicia też ją gwalcil czy coś ;/ no bo skąd ten wstręt do facetów? Z nieba się on na bank nie wziął xD I wgl jaką scieme pieprznela przed Billoszem hahaha... I sklera dała się we znaki przez co nieźle się wpakowala w kłamstwo xD to trza mieć talent! I że Czarny przemilczal ten fakt? Ją bym od razu wypalila o co cho ;D
    Ahhhhh a jak się wkurwil xD nosz to było genial kurwa majestatycznie epic! *zacieszamorde* aż mu paluch latał mwhahahaha
    Okeey..koniec bredzenia, czeka jeszcze jeden do analizy głębszej, której swoją droga nie ogarniam ;DDDD

    OdpowiedzUsuń
  7. 40 years old Financial Analyst Salmon Nevin, hailing from Keswick enjoys watching movies like "Time That Remains, The" and Board sports. Took a trip to Historic Centre of Sighisoara and drives a Ferrari F2004. moj ostatni wpis na blogu

    OdpowiedzUsuń

Pamiętajcie, by skopiować treść komentarza, by potem nie wyszło, że Wam czegoś nie dodało i całość przez przypadek poszła się jebać! ^ ^
P.S. Łahaha! Zdaje się, że nie trzeba cenzurować, więc możecie jechać po całości! :D:D:D