niedziela, 24 lutego 2013

Scene LXVIII

Nie pytać. Jutro nie będzie kolejnego na pewno xD

><><><><><><><><><><><



Nawet nie pomyślałam, że on mógłby nie chcieć. Ale chyba chciał. Tylko nie poruszył się z miejsca ani o milimetr, gdy powiedziałam, że jestem gotowa, by to zrobić. Gapił się na mnie wielkimi oczyma tak, jakby ujrzał coś, co wyszło wprost z nierealnych marzeń. Jego klatka unosiła się nazbyt widocznie, więc doszłam do wniosku, że musi nabierać naprawdę dużą ilość powietrza z każdym oddechem. I musiałam przyznać, że jego wzrok sprawiał, że moja skóra zaczynała wrzeć. I wtedy przypomniało mi się, jak mówił o reakcji łańcuchowej. Miał pieprzoną rację. Znowu.
- Myślałem, że... – zaczął, ale urwał niezdecydowany. Co się z nim stało? Od kiedy on ma takie problemy z mówieniem o tym, co mu w głowie siedzi? – Ale jesteś... – odwrócił się całym ciałem w moją stronę i dopiero wtedy zauważyłam, że jego policzki są lekko zaróżowione tak jak i jego szyja. O matko boska. Coś się ze mną działo niedobrego. Zdecydowanie. Moje nogi automatycznie same mnie poniosły w jego kierunku i gdy stanęłam naprzeciw niego, jego dłonie natychmiast wylądowały na moich biodrach. Jego oczy zatrzymały się gdzieś... – Masz na sobie pończochy... – wydusił z ciągle szeroko otwartymi oczyma. – Czy ty się ze mną bawisz w tym momencie? – nawet nie podniósł swojego wzroku, który wciąż się motał w okolicach linii moich pończoch. Jego palce ześlizgnęły się wzdłuż moich nóg, by przenieść się na ich wewnętrzną stronę. Zagryzłam wargę na tę delikatną pieszczotę. – Bo jeśli nie jesteś pewna, to lepiej wyjdź teraz. – przysunął się odrobinę bliżej i czule ukąsił moją skórę strategicznie blisko zwieńczenia nóg, aż sapnęłam głośno, gdy mięśnie brzucha skurczyły się mocno w podnieceniu.
- Nie chcę wychodzić. – zaoponowałam zduszonym głosem i najwyraźniej to zapewnienie mu wystarczyło, bo zanim się zorientowałam, Bill wstał, gwałtownie odsuwając krzesło, które upadło z hukiem na podłogę i w ułamku sekundy znalazłam się przyparta do stolika w rozkroku. Wydałam z siebie okrzyk zaskoczenia, ale nie zdążyłam spytać, co on właściwie wyprawia, bo wtedy jego zęby znalazły się na moim pośladku i mimowolnie głośno jęknęłam.
Nie wierzyłam w to, co właśnie się stało. W połowie leżałam na tym cholernym stoliku, a Bill właśnie odpinał mój pas od pończoch i w jego ruchach nie było niczego, co można by zakwalifikować do miana „delikatny”, a co gorsza, wcale mi to nie przeszkadzało. Ponownie czułam się zdominowana przez tego mężczyznę i było mi z tym obscenicznie wspaniale. Co się ze mną stało? Czy ja taka byłam zawsze?...
Pas jak i bokserki z pończochami zostały niemal ze mnie zerwane i prawie się wywróciłam, gdy ponosiłam nogi, by pozbyć się bielizny. Dłonie Billa ugniatały moje pośladki i wręcz czułam, że robię się nieprzyzwoicie mokra. To było czyste szaleństwo i miałam gdzieś nawet to, że miałam możliwość wyprostowania się. Zamiast tego jęczałam jak głupia prosto w zeszyt, w którym Kaulitz coś zapisywał. Nie interesowało mnie to w najmniejszym stopniu, bo przez to, że byłam dziko podniecona, kręciło mi się w głowie i nie mogłam się skupić na czymkolwiek innym.
- Mmm... – poczułam gardłowe mruczenie między nogami i zadrżałam. – Uwielbiam to miejsce. – i wciągnęłam ze świstem powietrze, gdy jego język wyszedł na spotkanie z moim ciałem. Nie musiało minąć dużo czasu, gdy zaczęłam odpowiadać na jego pieszczoty. Jęknęłam przeciągle, prawie uderzając głową w stół. Moje serce pędziło tak maniakalnie, że ledwo wyrabiało na zakrętach, przez co oddychałam głośno i szybko. To był jakiś obłęd. – Natasza... – usłyszałam, gdy jego usta odsunęły się ode mnie na milimetr, a potem wsunął we mnie palec i zacisnęłam dłonie na blacie, aż mi kłykcie zbielały, byle tylko nie krzyczeć. – Natasza... Czy twój umysł lubi to tak samo jak twoje ciało? – jego niski głos sprawił, że przestałam oddychać, a moje oczy zacisnęły się mocno. Nie odpowiedziałam. Jakimś magicznym sposobem czułam, że jeszcze chwila i po prostu dojdę. Najwyraźniej byłam zepsuta, skoro to podniecało mnie znacznie mocniej, niż to, co robiliśmy ostatnio. Moje nogi zaczynały drżeć i przeszło mi na myśl, że za chwilę po prostu spłynę z tego stolika. – A-a. Dzisiaj przeżyjemy to razem. – wyciągnął ze mnie palce (kiedy on włożył kolejny?) i gdy się wyprostował, przyciągnął mnie do siebie tak, by moje pośladki oparły się o jego nabrzmiałe krocze. Zagryzłam wargę, choć i tak nie udało mi się zatrzymać kolejnego jęku. To wszystko działo się tak szybko, że nie ogarniałam, o co chodzi. W jednym momencie dopiero wchodziłam do jego pokoju, w kolejnym leżałam na stoliku, a teraz od odpinał mój stanik, składając pocałunki na mojej szyi. Wyobrażałam sobie to zupełnie inaczej, a jednak rzeczywistość i tak okazywała się znacznie lepsza. Tym bardziej, że teraz w ogóle się nie bałam. Co więcej, czułam potrzebę przyspieszenia tego jeszcze bardziej.
- Bill... – znowu przestałam oddychać, gdy jego dłonie zacisnęły się pewnie na moich piersiach. Naparłam mimowolnie na jego krocze i poczułam jego gorący oddech na policzku, podrażniony przez męski zarost. Zaczęłam się frustrować. – Bill... weź mnie. – wyszeptałam, ledwo panując nad  naturalną czynnością, jaką było oddychanie. Nie miałam już kontroli nad tym, co robiłam i to chyba nie było w pełni normalne, bo przecież wcześniej nie zachowywałam się w taki sposób. – Bill...
I nagle mnie odwrócił i zdążyłam zauważyć jego ciemne oczy, jakby jego źrenice się rozszerzyły i kolorowe policzki, a potem gwałtownie mnie do siebie przyciągnął, by wpić się we mnie łakomie, aż nasze zęby się zderzyły. Wsunęłam dłonie w jego włosy i przyciągnęłam go do siebie tak blisko, jak to tylko było możliwe i objęłam go nogą, dochodząc do wniosku, że podoba mi się ocieranie się o jego krocze.
Jego dłonie złapały mnie znowu za pośladki, tylko tym razem mnie uniósł i chwilę potem zostałam położona na łóżku jak ofiara dla bogów. Nie do końca czułam różnicę. Świdrowałam wzrokiem Billa, który bacznie mi się przyglądając, chwycił za sznureczek od spodni, by go rozwiązać. Ponownie przestałam oddychać, dławiąc się własnymi emocjami i ekscytacją, której nigdy wcześniej u mnie nie było. Moje policzki rozgorzały czerwienią, gdy jego dresy wraz z bokserkami opadły w końcu na ziemię i moje serce chyba przestało bić. Albo napierdalało tak szybko, że zlało się w jedno długie uderzenie, które i tak zagłuszył szum w uszach.
O Boże. Bill Kaulitz stał przede mną całkowicie nagi i widziałam wyraźnie jego sztywnego członka, który chyba nie zaliczał się do tych małych, ani do tych średniej wielkości. Nie żebym miała jakiekolwiek porównanie i nie żebym wiedziała, jak było naprawdę. Ale to miałoby wejść we mnie...? I mnie przy tym nie rozerwać?... Co się ze mną, do cholery, działo, że nawet wizja bólu mnie nie przeraziła? To było kompletnie chore. Całkowicie złe.
Oparłam się na łokciach i rozłożyłam zachęcająco nogi, co wydało mi się być logiczne i naturalne.
- Chodź. – powiedziałam po prostu, nie przejmując się brakiem zabezpieczenia. I tak miałam jeszcze dni niepłodne, więc to było raczej niemożliwe, żeby dzisiejszej nocy miało się... O. Wizja zajścia w ciążę też mi nie przeszkadzała. W porządku. Jestem pierdolnięta.
Bill powoli wszedł na łóżku i umościł się między moimi nogami, którymi oplotłam jego wąskie biodra. Czułam jego napierającego penisa i oh, było mi z tym bosko. Był cały mój, od góry do dołu.
- Nie jesteś przerażona? – zapytał zdziwiony pomiędzy pocałunkami, a moje ręce opadły na jego plecy, by rozpocząć po nich wędrówkę.
- Raczej napalona. – przyznałam niedbale, a on zachichotał, odrywając się od moich ust. Przesunął się w stronę ucha, które zaczął lizać i lekko przygryzać i przez moje ciało przeszła fala dreszczy. Jego biodra leniwie ocierały się o mnie i znowu zaczęłam odpływać w nieznane i agresywne rejony. Byłam wilgotna, gorąca i cała pulsowałam i wychodziłam na spotkanie każdemu dotykowi. Zacisnęłam palce na jego plecach. – Bill, proszę... – jęknęłam i jego oczy znowu znalazły się na poziomie moich. Wpatrywałam się w jego brązowe tęczówki i gdy zrozumiałam, że właśnie to jest ten moment, gdy za chwilę scalimy się w jedność, coś związało moje wnętrzności w supeł. Moja dłoń znalazła się na jego policzku, która została natychmiast złapana w dłoń Billa. Nie wiedziałam, jak długo patrzyliśmy na siebie w milczeniu, ale w końcu on się poruszył i na powrót straciłam możliwość swobodnego oddychania, gdy poczułam, jak powoli, acz stanowczo zaczyna się we mnie wsuwać. I straciłam kontakt wzrokowy, bo zacisnął mocno powieki, a z jego ust padło pierwsze przekleństwo. Oparł swoje czoło o moje, a jego szybki oddech owionął moją twarz. Nie czułam się komfortowo, ale z drugiej strony uczucie nie było wcale takie złe. Myślałam, że będzie boleć bardziej, ale się myliłam. A gdy pomyślałam o tym, że to odczucie będzie takie samo, jak wtedy wkładał palce, tylko tym razem... Zadrżałam. Tym razem on wypełnił mnie całkowicie i sięgał dalej i... oh, cholera.
Docisnęłam nogami jego ciało do siebie i sapnęłam, gdy wszedł we mnie do samego końca. Bill jęknął w moje usta, które na powrót złączyły się z jego ustami. To było wszechogarniające. On był wszędzie i znowu mi się przypomniało, co mówił. Że nie zobaczę, gdzie kończę się ja, a gdzie zaczyna się on. „Bliskość” była niedopowiedzeniem.
Wolno wysunął się ze mnie prawie całkowicie i znowu wszedł, aż zakręciło mi się w głowie. Co innego, gdy już od długiego czasu zmagałam się z narastającym podnieceniem. Teraz zamiast zaczynać budować to od początku, on tylko pociągał za sznurki. Było mi gorąco, a jego dotyk parzył moje ciało. I przestałam ogarniać, co się dzieje. Kilkanaście ruchów wahadłowych później, mój mózg kompletnie odleciał i przestałam zwracać uwagę na to, co mówię i jak się zachowuję.
Bill zwiększył tempo. Słyszałam odgłos uderzania bioder o siebie i to było jak muzyka. Całowaliśmy się szaleńczo i z pasją i na Boga, nie rozumiałam, czemu się tego wcześniej bałam. Oddychaliśmy pośpiesznie i każde z nas co jakiś czas zapadało się w nowym bodźcu, które odbierało dech. Raz po raz spomiędzy moich warg wyrywało się zduszone westchnięcie, które przy mocniejszym uderzeniu przeradzało się w głodny jęk. Nasze ciała były wilgotne od potu i to było niesamowite.
W końcu zaczęłam się wić pod jego dotykiem, czując, że już jestem coraz bliżej spełnienia i on to wyczuł, prawdopodobnie przez delikatne skurcze i jego dłoń zaczęła pieścić moją pierś w akompaniamencie krótkich i mocnych uderzeń. Chciałam, by był gwałtowny. Mamrotałam mu bez składu i ładu, czego potrzebuję, ale on zdawał się to rozumieć. Zagryzł wargę w zapamiętałym wbijaniu się we mnie i jego twarz była mroczna i jego oczy zmrużone. I nie wiem, jak to się stało, ale fala zaczęła napływać, moje biodra wychodziły jego biodrom naprzeciw i nagle moje ciało wygięły się w piękny łuk i eksplodowałam tak, że nie zorientowałam się, że ten gardłowy krzyk, który dzwonił mi w uszach, wydobył się z moich ust, które natychmiast zostały pochłonięte przez usta Billa. Moje dłonie zacisnęły się na jego ramionach, bo miałam wrażenie, że zaraz rozpadnę się na miliard kawałków i już nic ze mnie nie zostanie. A potem on zaczął przeciągle jęczeć między moje wargi i drżeć konwulsyjnie i dotarło do mnie, że on pierwszy raz we mnie doszedł i kompletnie straciłam rozum.

Przez dłuższy czas leżał na mnie wsparty na jednym ramieniu, tak jak ja powoli dochodząc do siebie. Nie wiem nawet, jak długo trwaliśmy w takiej pozycji, ale było mi z tym tak cholernie dobrze, że prawdopodobnie mogłabym gnić w taki sposób przez wieczność i jeden dzień dłużej.
W końcu Bill westchnął i przewalił się na bok, pociągając mnie na siebie, aż wkleiłam się policzkiem w jego klatkę piersiową. I on ciągle we mnie był.
Gapiłam się tępo w przestrzeń, pozwalając sobie na krótką analizę tego, co przed chwilą przeżyliśmy. Pierwsza i najważniejsza rzecz – mój strach był prawie irracjonalny. Znaczy... przez człowieka, który ponoć nie jest moim ojcem biologicznym, mój strach miał swoje podstawy. Ale to był zupełnie inny przypadek i wiedziałam, że Bill by mnie nigdy nie skrzywdził i... i dzisiejszy wieczór jest najlepszym wieczorem, pomijając ten, kiedy ten facet mi wyznał, że mnie kocha. Nie czuję się do końca syta. Szczerze powiedziawszy to trochę dziwne, ale mogłabym jeszcze. I chyba chcę jeszcze.
- Bill. – wymruczałam, rysując palcem wskazującym kółka na jego klatce. – Jak bardzo zepsuta jestem, skoro chcę, żebyś się ze mną kochał do świtu?
Poczułam wyraźnie, jak jego serce zaczęło mocniej wybijać swój rytm i na moich ustach rozlał się leniwy i próżny uśmiech.
- Natasza. – usłyszałam Billowaty głos i przeszyły mnie delikatne dreszcze. A kiedyś próbowałam sobie wmówić, że to nie jego barwa na mnie działa, tylko przeciąg w pomieszczeniu. Którego nigdy nie było. Ha, byłam genialna w tym swoim pławieniu się w złudzeniu. – Jak bardzo zepsuty jestem, skoro chcę się z tobą kochać do świtu?
Przez chwilę próbowałam przestać uśmiechać się w ten sposób. Jakbym była zadowolona, dumna i... i chyba mój mózg zaczął się robić odrobinę perwersyjny. I cholernie mi się to podobało.
- Jesteś bardzo zepsuty.
- W takim razie ty nie jesteś lepsza. – odparł beztrosko, ale ja już wiedziałam, jak tak konwersacja się skończy. Byłam znowu zrelaksowana i czułam się świetnie i znowu mówiłam co mi ślina na język przyniesie. Czyli to, co zawsze ukrywam w głowie.
Podciągnęłam się i pozwoliłam, by ze mnie wyszedł i usiadłam na jego podbrzuszu i na samą myśl, że jesteśmy oboje nadzy, znowu zaczęłam się napalać. Boże. Ja jutro nie wstanę z łóżka.
- Czy tym razem możemy to zrobić w ten sposób? – spojrzałam na niego sugestywnie i pochyliłam się nad nim, by polizać jego usta. I nagle złapał zębami mój język i znowu wpadłam w wir pocałunku. Bill czuł to samo co ja. Boże, Bill czuł to samo co ja. Tę samą ekscytację i rozleniwienie i przerośnięte ego. Znaczy on zawsze miał przerośnięte ego, ale no. Ja teraz mam to samo.
- A czy potem zechcesz zostać przyparta do kafelków pod prysznicem?
- A czy potem powrócimy do stolika?
- A czy znowu będę musiał uciszać twoje krzyki?
- Sam chciałeś mnie do tego doprowadzać.
- Dalej chcę.
- W takim razie zgoda.
To był oficjalny koniec zgorzkniałej Nataszy the Devil. Przeszła na zasiłek przedemerytalny, pozostawiając w szrankach swoją bliźniaczkę, Nataszę the Devil, która miała wypaczony erotycznie umysł. Czy komuś to w obecnym momencie przeszkadzało?


W porządku. Obudziłam się grubo po jedenastej i szczerze powiedziawszy czułam się obolała i dość nieprzytomna. I głodna. Billa nie było w łóżku, a ja pierwszy raz czułam konkretną potrzebę, by napić się kawy i odżyć. Byłam tak zajebiście wypompowana, że aż mi było dobrze. Zasnęliśmy chyba koło piątej, bo pamiętam, że słońce zaczęło już wschodzić. Czyli właściwie spałam jakieś cztery godziny, więc super. Dzisiaj zaliczę zgona epickiego, już to czuję.
Wyczołgałam się spod kołdry i przeciągnęłam się, próbując zarejestrować, gdzie zostawiłam ciuchy. Rozglądałam się, ale jedyne, co widziałam na podłodze to moją bieliznę i porozwalane kartki i zeszyty, które wczoraj zostały zrzucone ze stolika. Uśmiechnęłam się głupio. Ciekawe, jak długo będziemy w stanie tak... no. Potrząsnęłam głową i pozbierawszy bieliznę, zarzuciłam na siebie szlafrok i wyeksmitowałam się z pokoju.
- Nie pomyliłaś drogi przypadkiem? – Gustav, który właśnie toczył się korytarzem, spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem, a mi się nawet nie chciało zawstydzić. Masakra.
- Elo, Gustav. Wybacz, że nie podejmę konwersacji, ale nie powinnam paradować w tym przy ludziach, więc pozwól, że się najpierw ubiorę, okej?
Perkusista zlustrował mnie od stóp po głowę i nagle wyszczerzył zęby. Oho, zaczyna się.
- To dlatego Bill od rana jest taki... – pokiwał głową i machnął na mnie ręką. – To idź się ubieraj, ja ci zrobię kawę, co?
- Kocham cię. – przetarłam wolną ręką twarz i powędrowałam do siebie, nie czekając na jego odpowiedź. Boże, nawet nie chciało mi się ogarniać, tak naprawdę. Doczłapałam się do łazienki, by zmyć z siebie resztki wczorajszego makijażu, z którego i tak niewiele zostało po prysznicu, a potem ogarnęłam się na tyle, by ubrać świeżą bieliznę, związać włosy w niedbały kok na czubku głowy, założyć szeroką, szarą koszulkę Billa i jasne jeansowe szorty, które sobie wczoraj kupiłam. Wzięłam ze sobą telefon i kluczyki od Impali i wsunęłam je w tylną kieszeń spodenek. Boso wyszłam z pokoju i podreptałam na dół do kuchni, mijając przy okazji Georga, który bawił się z Mephisto. Nie żeby co, ale mnie to dzisiaj w ogóle nie ruszyło, choć to jakaś niesprawiedliwość, że nawet ten kretyn może się zbliżyć do tego cholernego jamnika, a mnie chce zjeść. Pfff. No i kij. Mam to szeroko i daleko i nawet się nie schylę, bo w dalszym ciągu czuję się trochę obolała po całej nocy.
Na blacie stał już kubek z parującą kawą i westchnęłam radośnie. Nie sądzę, żeby był ze mnie jakikolwiek pożytek tego dnia. No chyba, że Bill chciałby mnie znowu zaciągnąć w jakieś miejsce, gdzie nikt by nie widział i nie słyszał, co wyprawiamy i no... Wtedy bym się przydała. To wcale nie był taki głupi pomysł.
- Muszę przyznać, że czuję się dziwnie, kiedy ty tak szeroko się uśmiechasz i to nawet nie dlatego, że ktoś powiedział coś śmiesznego. – odezwał się Gu, którego nawet nie zauważyłam i zrobiłam niewinną minę. Facet poprawił okulary i potrząsnął głową. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale chyba zrezygnował, a potem spojrzał w jakiś punkt za mną i wzruszył ramionami.
- Za dużo kobiet w jednym pomieszczeniu grozi katastrofą. Idę stąd. – oznajmił i tyle go widziałam. Nie no dobra, ja tam się nie będę kłócić, co nie? W końcu jak czuje się zagrożony czy coś, no to co ja na to poradzę. Chwyciłam za kubek i odwróciłam się, by stanąć twarzą w twarz z Rudą i Sash. Aha.
I one też zaczęły mnie lustrować na wszystkie możliwe sposoby i teraz powstaje pytanie. Czy ja świecę tym, że wczoraj poszłam do łóżka ze swoim facetem, czy co?
- Wyglądasz, jakbyś była... – zaczęła Sasha, ale urwała, najwyraźniej szukając dobrego określenia. Chloe natomiast nie pierdzieliła się w ogóle. Jak to Chloe.
- Jakbyś była gruntownie wypieprzona. – dokończyła, a ja spojrzałam na nią spod uniesionych brwi. Sasha parsknęła śmiechem i strzeliła Rudej kuksańca w bok. – No co? – obruszyła się, a ja przewróciłam oczami. Już podnosiłam rękę, by rzucić jakimś monologiem wdeptującym w posadzkę, ale w końcu doszłam do wniosku, że mi się nie chce. Nie wiem właściwie, co się ze mną działo, ale miałam to naprawdę głęboko w poważaniu.
- Bo jestem. – odparłam, robiąc zapewne najgłupszą minę ever.
Ale za to ich twarze i tak były bezcenne. Ryknęłam śmiechem na te stłamszone ryjki i z kubkiem ruszyłam w stronę wyjścia na dwór, wciąż zaśmiewając się jak ostatnia kretynka. O matko. Dowaliłam im nawet nie próbując tego zrobić! Jestem genialna!
Upiłam łyk kawy i otworzyłam drzwi na na zewnątrz, gdzie natychmiast uderzyło mnie ciepłe powietrze. Coś ze mną było nie w porządku, skoro ciągle śmiałam się jak pojebana, a przy tym byłam tak cholernie nie do życia. No ale ich twarze!... Mogłabym to w kółko odtwarzać w głowie i prawdopodobnie jeśli to zrobię, zapłaczę się ze śmiechu. Wyglądały tak, jakby uznały, że wyrosła mi druga głowa, która przejęła nade mną panowanie, by złorzeczyć. Nie wytrzymałam i ponownie ryknęłam śmiechem, prawie oblewając się kawą. Boże, ale mam nasrane w głowie.
I wtedy dojrzałam mojego faceta, stojącego w pobliżu mojego samochodu, wokół którego unosił się dym papierosowy i prawdopodobnie znowu zrobiłam głupią minę. A potem wyszczerzyłam zęby, przyglądając się uważnie mięśniom rysującym się pod białym bezrękawnikiem. Może to był dopiero następny dzień po moim pierwszym razie, ale jakoś nie sądziłam, żeby mogło mi się znudzić dotykanie tego ciała. To chyba była już choroba.
- Mam nadzieję, że jesteś zadowolony, panie Kaulitz. – rzuciłam, by w końcu zauważył, że się do niego zbliżam, na co on odwrócił się do mnie, a gdy jego oczy prześlizgnęły się wzdłuż mojego ciała, na ustach wykwitł samczy uśmieszek. Pomijam fakt, co to zrobiło mi w głowie. – Chloe powiedziała, że wyglądam, jakbym była gruntownie wypieprzona... – dodałam zdawkowo, on oblizał wargi i coś przeskoczyło mi w żołądku, gdy przypomniało mi się, gdzie ten język się znajdował w ciągu ostatnich dwunastu godzin. Uh, niedobrze. Powinnam chyba się jakoś opanować, tym bardziej, że ciągle czuję lekki dyskomfort między nogami.
- Bo jesteś. – odparł bezceremonialnie, a ja westchnęłam zrezygnowana, choć ciągle chciało mi się śmiać. Boże no. – Chodź no tu, ty moja gruntownie wypieprzona kobieto. – zdeptał niedopałek i zabrawszy ode mnie kubek z kawą, przyciągnął mnie do siebie i wkleiłam się w niego radośnie, dobitnie przypominając sobie, co wyprawialiśmy zeszłej nocy. O matko. Ale on pachniał. – Jak się dzisiaj czujesz?
A teraz zobaczcie tę różnicę, którą ja zauważyłam już od momentu, gdy usiadłam na niego wczoraj wieczorem. Normalna Natasza the Devil powiedziałaby „eee... czuję się no... trochę... obolała...” i spaliłaby buraka. Nowa Natasza mówi:
- Jakbym była gruntownie wypieprzona, Bill. Jak na pierwszy raz, który przeistoczył się w pięć razy to i tak się dziwię, że chodzę w ogóle.
- Em...
- Ale pewnie to nadrobisz. – dodałam i wyszczerzyłam do niego zęby. – Masz ochotę może się przejechać moim samochodem?
Jego oczy natychmiast zrobiły się okrągłe jak spodki. Oczywiście, że zdawałam sobie z tego, jak to właśnie zabrzmiało i co to oznacza w rzeczywistości. Ale co ja na to poradzę, że odczułam potrzebę, by całkiem wszedł do mojego świata? I tak się wpakował bez pytania. Mogę mu przynajmniej dać jakiś bonus.
- Ty to mówisz całkowicie poważnie? – gdy skinęłam głową, przez dłuższą chwilę się gapił na mnie otępiale, aż w końcu nie wytrzymałam i wyciągnęłam z kieszeni kluczyki i mu je wepchnęłam w dłoń. – Ale jesteś pewna...?
- Tak samo jak wczoraj. – odparłam, uśmiechając się do niego. – Dawaj mi kawę i jedziemy. No chyba, że nie chcesz.
To była dosłownie sekunda, gdy szybko pocałował mnie w usta, a potem już siedział za kierownicą z ekscytacją wymalowaną na twarzy. Żebym tylko tego nie żałowała...

 ><><><><><><><><><><><><

Jeśli się komuś podobało, to ręka w górę, bo ja się przyznam, że moja łapka lata w powietrzu xD

9 komentarzy:

  1. Łan łej or enader :D
    Nie wiem za bardzo co mam powiedzieć, bo oprócz tego, ze już sam spoiler jak mi wysłałaś czytałam ze trzy razy i to był kolejny, to dodanie One way or another w ich wykonaniu nie było dobrym pomysłem przynajmniej dla mnie, bo ryj mi się zaciesza od ucha do ucha i zaczyna boleć razem z brzuniem. No i teraz dokładnie Natasza i ja... mamy coś wspólnego (już wiesz o co mi chodzi) i no... i nie wiem co mam napisać, bo mam sieczkę z mózgu.
    No i tyle. Dlatego krótko i no...
    I masz czas do 18 marca na następny rozdział. Dziękuję, Dobranoc. :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Emm....ymmm...no tak. To się musiało wydarzyć prędzej czy później. Dla mnie lepiej, że prędzej no i dla Billa też, i w sumie dla Taszki tak po prawdzie również :DDD
    I wyszło wgl szydło z worka ! Okazało się że nasza ''niewinna'' koleżanka jest czystym i nie okiełzanym jak dotąd perwersem ;D No to Bambosz się ucieszy xDD będzie mógł ruchać, a ruchać- bez końca :D ahahahahahaha.... Się dobrali ^ ^ Tomasz miał rację, z tym że to ta jedyna i te pe, i te de :D No bo tak. A teraz ludzie wyjedźcie, idźcie w chuj, bo dwa demony będą się parzyć gorzej niż blond lok z dredem i pani ruda - kita z blondasem razem wzięci :D
    A jak się powiedzmy nasycą, będą kłopoty - tak myślę xD
    Taszce znów zacznie pracować mozg i się usra... albo nie zacznie i każdy będzie rzygać tęczą. Nie wiem co gorsze xDDD Na serio. Dojebałaś mi i tyle. Przynajmniej to było dojebanie pozytywne xD gorzej jakby ktoś wparował w trakcie prezentacji sztuki xDDD łoooo to by dopiero Zdziczały Bilosz wpadł w furię i no... ubiłby każdego kto ośmiela się przerwać jemu w dobraniu się do bokserek Nataszce xDD i byłby krwawy horror zamiast pornola pięciokrotnego dla nich i naszych wyobraźni xD młehehehehe... bredze, nie? To idę po paluszki hyhy, ale nie te Kaulitzowe xD takie do wsiamania jego paluchy były w pewnym miejsc i chyba nie chciałabym się zarazić bogatą florą bakteryjną jaką zapewne posiadają po tej jakże sukcesywnej wyprawie w ziemie nie znane, bądź znane xDD No. to idem xD

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG kocham<3 Myślałam że będziemy czekać na ten rozdział długo a tu taki suprise!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana autorko, podłapałaś super wenę:D Oby tak dalej. Jesteś cudowna tak samo jak Twoje opowiadanie. Stało się- jestem od niego uzależniona...:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bill ma problemy z wysłowieniem o.o a to ci niespodzianka! ale jaka miła...I na dodatek sie rumieni! Co ty z nim wyprawiasz kobieto demoniczna!
    Hmmm... daje jej możliwość ucieczki? nie ogarniam go... no cholera stoi przed nim kobieta iii jest ubrana tak jak jest, ale...noo wreszcie!! Natasza powiedziała zę zostaje! mamy sukces! łołoł hmm zaczynamy ostro i niedelikatnie?! LUBIE TO :D hmm... czy on musi być aż tak boleśnie podobny do greya w swoim zachowaniu!?
    Cóż za ... niecierpliwa kobieta z tej Nataszy! Oczywiście... jej analityczny umysł musiał dojść do głosu. ale idź my dalej. w sumie była moment po okresie więc spoko, ale... czy on sie nie mógł o to zatroszczyć? no bo skoro chciał to mógł chociaż pomyśleć no nie? taaa kilka zdań później, które wywołują u mnie rumieniec, ona przestaje myśleć i teraz sie zaczyna zabawa! Boze co za dziwna z niej kobieta , ale ją uwielbiam!
    jedno z lepszych spełnień jakie czytałam.
    Czy muszą być zepsuci? kochają się, podon=ba im sie ze sobą to czemu tego nie przedłużyć? albo to na mnie źle wpływają moi koledzy z klasy, że nie uważam tego za coś złego.
    - Czy tym razem możemy to zrobić w ten sposób? – spojrzałam na niego sugestywnie i pochyliłam się nad nim, by polizać jego usta. I nagle złapał zębami mój język i znowu wpadłam w wir pocałunku. Bill czuł to samo co ja. Boże, Bill czuł to samo co ja. Tę samą ekscytację i rozleniwienie i przerośnięte ego. Znaczy on zawsze miał przerośnięte ego, ale no. Ja teraz mam to samo.
    - A czy potem zechcesz zostać przyparta do kafelków pod prysznicem?
    - A czy potem powrócimy do stolika?
    - A czy znowu będę musiał uciszać twoje krzyki?
    - Sam chciałeś mnie do tego doprowadzać.
    - Dalej chcę.
    - W takim razie zgoda.



    Dobrze się zapowiada, nie ma co!
    AAAAAAAA!!! Błagam niech bliźniaczka wraca co jakiś czas! bo inaczej opowiadanie straci swój smak!
    Na jej miejscu nie ryzykowałbym takich tekstów doGucia, bo Bill będzie zły.. i nie wiadomo jaką karę wymyśli xD
    Taaaa... a więc konretnie wypieprzony człek jakoś wygląda? :D miny dziewczyn musiały być obłędne. Bill doznał zaszczytu prowadzenia Impali!? nie wierzę.
    dałam osom xd

    OdpowiedzUsuń
  6. :D:D:D:D ostro , pikantnie pięknie :d WIĘCEJ

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie bądź bestią kochana autorko:) dawaj następny rozdziała, czekamy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. notka jest boska:) i Nataszka nareszcie się zdecydowała:D jestem pod wrażeniem:) no i jestem ciekawa co dalej:D czekamy!

    D.

    OdpowiedzUsuń
  9. A może mały prezent z okazji kobiet w postaci nowego rozdziału? Albo 2? :)

    OdpowiedzUsuń

Pamiętajcie, by skopiować treść komentarza, by potem nie wyszło, że Wam czegoś nie dodało i całość przez przypadek poszła się jebać! ^ ^
P.S. Łahaha! Zdaje się, że nie trzeba cenzurować, więc możecie jechać po całości! :D:D:D