No cóż... Jestem tak cholernie podekscytowana tym rozdziałem, że to przechodzi ludzkie pojęcie. Już pomijam fakt, że jak się wczoraj zabrałam do niego, to nie mogłam go skończyć, a w związku z tym jest półtora razy dłuższy, niż normalny rozdział. I ludzie, zainhalowałam się "Lotusem" Christiny Aguilery i możecie być jej wdzięczni, bo to dzięki niemu mam taką fazę na pisanie. Mam ADHD i nie wstydzę się tego przyznać XD
Oficjalnie rozdział XL uznaję za rozdział pod tytułem:
I nie wierzę, że to mówię, ale pierwszy raz proszę Was o komentarze, bo to jest zdecydowanie mój ulubiony rozdział i chciałabym wiedzieć, co o nim myślicie ^ ^
No, to koniec audycji, zapraszam do czytania :)
><><><><><><><><><
Jestem
mistrzem i możecie mnie nazywać Goku, bądź Songo, czy wszystko jedno jaką
wersję Dragon Balla wolicie. Morał jest jeden – potrafię znikać.
Znaczy no...
pierwsza próba była niezbyt udana, musiałam to przyznać, ale z każdą kolejną
szło mi coraz lepiej. I nie, nie twierdzę, że to w pełni normalne. Dostałam już
opieprz od Sashy i Chloe i więcej nie chcę.
W każdym bądź razie od pamiętnego dnia drugiego lipca moja psychika zaczęła mnie kompletnie
przerastać, a ja sama pakowałam się coraz głębiej w śmierdzące gówno. No bo
uciekłam – przyznaję (nie, żeby to miało jakiś sens, bo przecież każdy to
widział i nawet gdybym zaprzeczyła, nikt by mi nie uwierzył). Ale w ten sposób
do góry powodów, dla których boję się podejść do Billa doszedł kolejny i
zrobiło się wielkie KABUM i zostałam tym straszliwie zgnieciona tak, że gdyby
nie mała luka, udusiłabym się ze szczęścia. No i nie, ja nie wykorzystałam
małej luki, tej co ciągle tam była i kazała mi iść do niego i się do
wszystkiego przyznać. Nie, ja oddychałam przez nią, ale dowalałam sobie kolejne
kamienie. I szczerze powiedziawszy... chyba wolałabym się udusić.
Pozbawiłam się
obiadu tamtego dnia i pozbawiłam się obiadu dnia kolejnego. W jakiś pokrętny
sposób byłam wdzięczna Billowi, że nie kręcił się na dole, kiedy ja byłam w
trakcie przygotowywania posiłku. Przynajmniej byłam w stanie nakarmić tę całą
złą bandę. Co z tego, że nabawiłam się znowu bólu żołądka?...
Nie potrafiłam
nawet spleść warkocza, a wydawało mi się, że to całkiem prosta czynność. Niee,
Natasza Schulmann była tak zajęta myśleniem o tym, że jest głupia i nie potrafi
stawić czoła osobie, którą kocha, że zamiast warkocza wychodziły kłaki. I niech
lepiej nikt się nie pyta, ile razy walnęłam głową w ścianę, a o ile razy więcej
przywaliłam w poduszki. Bo straciłam rachubę. A! No i niech nikt nie pyta, czy
moje płuca są szczęśliwe, że tak często zmuszają się do głębokich westchnień,
bo wydaje mi się, że mogą być zmęczone i na pewno dalekie od szczęścia.
Sumując, było
mi gorzej, niż przed przyjazdem, kiedy męczyłam się z tęsknotą. Pozdrowienia
dla tej pani.
Jakimś cudem
nie świrowałam po bezsennych nocach jak zawsze, których nazbierało się tak
dużo, że z wycieńczenia zasypiałam zaraz po kolejnej ucieczce. Czułam się tak,
jakbym wypłakała całą swoją energię, a przecież nie uroniłam ani jednej łzy...
Schodziłam
robić obiad niczym pieprzony robot. Wsiadałam w samochód na zakupy, jakby
włączyli mi automatycznego pilota. Unikałam tematu, śmiałam się z żartów i
wściekałam się na Georga. Nie oponowałam, kiedy dziewczyny suszyły mi głowę. A
potem znowu uciekałam. Co było ze mną nie tak?...
- Dlaczego za
nią nie pójdziesz, tylko stoisz tu teraz i znowu się wkurwiasz, że od ciebie
zwiała?
Zrobił grobową
minę i opierając się o wysepkę w kuchni, skrzyżował ramiona, by ukryć przed
samym sobą drżące dłonie. Był tak wściekły, że to chyba przechodziło ludzkie
pojęcie. A najgorsze w tym wszystkim było to, że ją rozumiał. A wolałby się
denerwować i wygarnąć jej wszystko, jak bardzo go boli to, że po tym, co się
między nimi stało, ona nie jest w stanie do niego wrócić.
- Jej pokój to
jej kryjówka. – wymruczał ponurym głosem, wciąż wpatrując się w miejsce, gdzie
przed chwilą stała brunetka, zanim zniknęła na schodach. – Nie zamierzam jej
tego odbierać, niech sobie myśli, że może mnie unikać w nieskończoność. –
prychnął i zacisnął dłonie w pięści. Wciąż nie chciały przestać się trząść i
zaczynało go to coraz bardziej irytować. – W sumie to nawet dobrze. Lepiej już
zawczasu pracować nad cierpliwością. – wzruszył ramionami i pomimo, że usłyszał
długie i żałosne westchnięcie swojego brata, nie oderwał wzroku od korytarza,
jakby było w nim coś fascynującego. Może i było, jeśli gapiąc się tam, coraz
bardziej szlag go trafiał?
- Starczy ci
tej cierpliwości? Myślisz, że ona przyjdzie?
- Nie. – odbił
się od wysepki i leniwym krokiem skierował się do lodówki, by wyciągnąć z niej
piwo. Zaśmiał się ironicznie. – Na początku miałem nadzieję, że to dumne
cholerstwo w niej ją zmusi, by przyjść i się wytłumaczyć, ale to drugie
cholerstwo, które się boi i jest jeszcze gorsze, wygrało i teraz się kisi. –
wzruszył ponownie ramionami. – Jak się chce kisić, to droga wolna. Ja się
przemęczę i trochę poczekam, aż to odczuje. – dodał, uśmiechając się złośliwie.
- Odstaw to
piwo, zanim je rozlejesz i idź na fajkę. – poradził mu brat, więc zmarszczył
czoło i spojrzawszy na swoje dłonie, przewrócił oczami.
- Jakbym miał
jakąś chorobę, ha. – parsknął suchym śmiechem i odłożył nieotworzoną butelkę z
powrotem do lodówki. – Powinienem dostać jakąś pieprzoną nagrodę za to, że
jeszcze żyję. – potrząsnął głową i nie czekając na jakikolwiek komentarz ze
strony gitarzysty, wyszedł z kuchni, by zapalić papierosa, która pewnie i tak
go nie uspokoi.
Jakież to,
kurwa, było dobijające. Ja już nie miałam nawet siły wychodzić z pokoju w
ogóle. Nie miałam siły o tym myśleć, a cztery dni po pocałunku zaczęłam się
gubić we własnych odczuciach i przestałam rozumieć, dlaczego się od niego
odsuwam. Boże, to jest jakaś tragedia biednej nastolatki z zaburzeniami
hormonalnymi. Przyjechałam tu, by wszystko wyjaśnić, a koniec końców wychodzi z
tego, że pokręciłam wszystko jeszcze bardziej. A co gorsze, jak myślę o tym, że
miałabym wrócić do domu, to mi się rzygać chce. Matka do mnie dzwoniła już
jeden raz, a ja nie dość, że nie odebrałam, to odrzuciłam połączenie, dając jej
dobitnie znać, że nie chcę, by się ze mną kontaktowała. Więc miałam spalone
mosty. Znaczy mogłam wynająć jakieś mieszkanie, bo na tyle to jeszcze miałam
pieniędzy i znaleźć jakąś pracę... o czym ja, do kurwy nędzy, pieprzę?! Czy mi
już całkiem na ryj padło, że myślę o takiej alternatywie?! Powinnam się zbierać
w sobie, by porozmawiać z cholernym Billem, a nie!
Płakałam
ostatnio zbyt wiele, do cholery. Po moim trupie. Który, swoją drogą, może się
pokazać wcześniej, niż przed osiemdziesiątką, jeśli tak dalej pójdzie. I
niezbyt to pocieszające...
Na szczęście,
w tym zespole istnieje ktoś, kto ma więcej oleju w głowie i koniec końców,
przewyższa mnie inteligencją, gdy w grę wchodzą emocje.
Szóstego
lipca, czyli dokładnie dziesięć dni przed urodzinami Chloe, a pięć dni po
pocałunku, Ruda wymyśliła sobie, że zrobimy sobie coś na styl babskiej
wycieczki krajoznawczej połączonej z karaoke. To w sumie nie był głupi pomysł,
patrząc na to od strony rekreacyjnej, ale gdyby wziąć pod uwagę opierdalanie
mojej głupoty... chyba każdy rozumie, że byłam nastawiona do propozycji
raczej... sceptycznie.
- Obiecuję, że
żadna z nas nie poruszy tematu. – oznajmiła mi niespodziewanie Sasha, co było
dość dziwne, zważywszy na to, że to z reguły ona się na mnie wkurwiała, więc
pomimo odrobiny niepokoju o siebie, w końcu się zgodziłam. Jakoś tak mi się
stęskniło za wspólną kawą i tak dalej, a poza tym dawno nie byłam na świeżym
powietrzu, nie licząc zakupów. A to niezdrowe na dłuższą metę.
Zwiedzanie
ograniczyło się do Beverly Center. I wcale nie twierdzę, że to był głupi
pomysł, bo nieważne jaka kobieta jest, czy jest sztywna jak kij w dupie (jak
ja), czy jest tak optymistyczna, że notorycznie rzyga tęczką (jak Chloe), czy
jest normalna (jak Sasha). Ważne jest to, że KAŻDA KOBIETA KOCHA ZAKUPY. I
każda mówi centrum handlowym drukowane „TAK”, bo to ZAWSZE, ale to ZAWSZE, a
nawet zawszej, choć nie ma takiego słowa, poprawia humor. Ot cała filozofia. Co
prawda dobra kawa, lub czekolada... bądź lody (!) działają podobnie, ale to
zakupy podnoszą poziom endorfiny tak jak ulewa poziom wody. Dziękuję za uwagę.
Dzisiaj
postanowiłyśmy pojechać po bandzie tak agresywnie, że pewnie kilka milimetrów
brakowało, by z krawędzi spaść. Na samym starcie zahaczyłyśmy o Starbucksa, bym
kupiła Frappuccino Java Chip, Sasha Frappuccino karmelowe, a Chloe Frappuccino
klasyczne, by zamrozić sobie radośnie mózgi. Jak można było się domyślić, to z
Rudą było najwięcej problemu, bo ona jak to ona, niemal wytrawny barista od
siedmiu boleści, nie wiedziała na co się zdecydować. Ja tam nie miałam
problemu. Kawa, lody i czekolada i tyle w temacie. Znaczy no było dużo z
czekoladą... dobra, nieważne. Przyznaję, ze mną tez nie było łatwo. Ale czego
się nie robi w imię dobrego nastroju i próby zapomnienia, że Bill mnie
pocałował, a teraz jak ta najgłupsza z głupich go unikam?...
Tak więc z
napojami w rączkach powędrowałyśmy w głąb, by zaślinić się na widok wystaw 160
butików, przerazić się cenami,, które są takie piękne, bądź zmuszać się, by czegoś nie kupować, bądź przekrzykiwać się wzajemnie, na której
jakiś ciuch leży lepiej.
Hmm... Co ja
najbardziej lubię w Stanach Zjednoczonych... CENY! Boże, ja tak uwielbiam ceny,
że to się w głowie nie mieści! Mogę bez oporów chodzić po firmowych sklepach i
nie dostaję zawału, do cholery! Nigdy, przenigdy się stąd nie wyprowadzę, ot
co.
- Chodźmy do
Victoria’s Secret! - Chloe zrobiła minę
jakiejś oszołomki, jakby wpadła na jakiś genialny pomysł, choć nie do końca
wiedziałam, dlaczego. Nie musiałam jednak próbować w ogóle wysilać swoje szare
komórki, bo Sasha wywaliła kawę na ławę z prędkością światła.
- Chcesz kupić
seksowną bieliznę dla Gustava?
I oplułam się
Frappuccino. Dosłownie, do kurwy nędzy.
Po pierwsze,
wyobraziłam sobie Gustava w stringach i staniku, co doprowadziło mnie do
podejrzanego odruchu wymiotnego, zmuszającego mnie do opróżnienia jamy ustnej,
a po drugie, zrozumiałam dokładnie, co miała Sasha na myśli i wyobraziłam
sobie... nie. Nie widziałam tego. Nie widziałam tego w swojej głowie, jak
oni... nie. Nie.
Nie.
A Sasha i
Chloe ryknęły śmiechem, widząc, jak kawałki czekolady lądują na posadzce i na
mojej niebieskiej koszulce. Wspominałam, że tylko ja jestem w długim
rękawie?...
- Wszystko w
porządku? – Ruda wykrztusiła, postanawiając poklepać mnie po plecach, jakby to
miało pomóc wymazać z mojego umysłu te straszliwe obrazy, więc tylko pokiwałam
głową, zdając sobie sprawę, że będę musiała kupić coś, by nie chodzić z wielką
plamą na dekolcie.
Jasne, że
wszystko w porządku. Jaaasne.
Więc Chloe
kupiła bieliznę, choć wolałam sobie nie wyobrażać tego w seksualny kontekście,
a potem poszłyśmy do kolejnego butiku, by kupić coś dla mnie i niemal ponownie się oplułam, kiedy wynalazły mi jakieś
chińskie... coś, które nie miało nic wspólnego z bluzką. I, do cholery, to
wcale nie było fajne, bo zagroziły, że się obrażą i zepsuję nam wypad,
jeśli nie kupię tego, co one chciały. No i co ja miałam robić? Nie miałam
wyboru!
Jak później odkryłam, nazywało się to body. Body, które może i miało długi rękaw, aczkolwiek był on całkowicie prześwitujący, a czarne groszki na nim niewiele
zakrywały, ze zdecydowanie zbyt dużym dekoltem jak na mój gust, który ledwo co
zakrywał połączony z tym czymś cienkim czarny materiał. Czy ja już
wspominałam, że to było do tego wszystkiego, tak obcisłe, że moje piersi i
zresztą reszta ciała pod tym body ukazywała każdą jedną niedoskonałość? Ale jeśli mam być szczera, jakoś ładnie to
na mnie wyglądało. Znaczy... Jeśli Natasza i „sexy” się nie meczowało, tak
Natasza i „sexy body” pasowało niemal jak ulał. A potem Sasha jeszcze wynalazła
czarne, równie obcisłe rurki i załamałam się kompletnie, bo gdy wyszłyśmy z
butiku, każdy się na nas gapił. A potem jeszcze zmusiła mnie do kupienia
szpilek i...
Jakby tego
było mało, nie pozwoliły mi się zaszyć w pokoju i zmienić to wszystko, co
miałam na sobie, tylko zabrały mnie do karaoke, gdzie spędziłyśmy więcej czasu,
niż... no dobra, spędzone godziny w centrum nie umywają się do tych spędzonych
w klubie, niemniej jednak najpierw wręczyły mi drinka, jakby to miało mi
poprawić humor i... i poprawiło mi to humor. Bez sensu.
To nie był
nasz pierwszy wypad, który zawierał wstąpienie do klubu, by sobie pośpiewać
jakieś tandetne piosenki. Ponoć wycie do księżyca też podnosi poziom endorfiny.
Dzisiaj cały dzień powinien być szczęśliwy.
No
przynajmniej do chwili powrotu do domu, gdzie znowu zderzę się z
rzeczywistością i moim głównym problemem zaczynającym się na „B”, a kończącym na
„L”, co było nawet równoznacznie z „L” jak „love”. Żal.
Czułam się
niekomfortowo, choć z drugiej strony w jakiś pokrętny sposób podobało mi się,
jak wyglądam. Za grosz w tym logiki było, ale mimo wszystko... byłam cholernie
zadowolona z wyjazdu. Choć mój portfel niekoniecznie.
Tak czy siak,
droga powrotna była pełna śmiechów i żartów, a ja ciągle czułam się dobrze, co
by nie powiedzieć, że nawet endorficznie zadowolona. Było już grubo po
dziesiątej wieczorem, żadna nie była tak całkowicie trzeźwa, a gdyby nas
zatrzymali, pewnie wylądowałybyśmy w więzieniu. Ale pierwszy raz w życiu mnie
to nie interesowało, bo było mi super.
Ale wszystko
się skończyło wraz z wjazdem na posesję Kaulitzów, bo rzeczywistość pierdolnęła
mnie jak Georg w drzwi pewnego pięknego dnia.
Trybiki w
mojej głowie zaczęły podejrzliwie głośno przeskakiwać podczas, gdy ja
próbowałam rozkminić, czy Bill jest gdzieś na dole, czy znowu będę mu musiała
zwiać wprost sprzed nosa. To wcale nie było dowcipne. Mój humor ulotnił się
dosłownie w ciągu kilku sekund.
Z głębokim
westchnięciem wyciągnęłam torby z zakupami i moimi poprzednimi ubraniami, po
czym odgarniając włosy z twarzy ruszyłam za dziewczynami, które nawet nie
raczyły na mnie poczekać. Endorfina zniknęła. Tak całkowicie i kompletnie.
Potykając się
o własny cień, weszłam powoli do domu, zdając sobie sprawę, że to niemożliwe,
żebym przeszła niezauważenie, kiedy miałam na sobie szpilki, które STUKAŁY.
Kurwa. Czy one...
Zapowietrzyłam
się gwałtownie, gdy nagle dotarło do mnie, w co się wpakowałam, a raczej KTO i
w CO mnie wpakował. Kurwa, one zrobiły to specjalnie, żebym o nim zapomniała i
prawie dobrowolnie pozwoliła się wbić w te... ciuchy! FUCK!
Nabrałam
głęboko powietrza i ruszyłam pędem na schody, bo byłam praktycznie pewna, że
Kaulitz się pałęta tam, gdzie hałas, czyli na kolacji w kuchni, czy coś.
Kątem oka
dojrzałam Toma, ale był zbyt zaabsorbowany Sashą, by zwrócić na mnie uwagę. Nie
widziałam co prawda reszty, no ale... kij tam i tak już byłam na pierwszy
piętrze, by się tym przejmować. Zostały mi jeszcze dwie pary schodów i jestem
na miejscu. Ej, ja biegłam w szpilkach po schodach. Jestem po prostu...
- Stój.
Osz w dupę.
Osz w dupę. O ja pier... dolę...
Zastygłam jak
słup soli z prawą nogą na wyższym schodku, wytrzeszczając oczy, próbowałam dostosować się do nowej
sytuacji, w której przestałam panować nad sobą i... Boże, co on tu robi?! Jego
tu nigdy nie było, kiedy przed nim uciekałam!
Usłyszałam
stanowcze kroki zbliżające się do mnie i ostatnią trzeźwą myślą było to, że
pierwsze piętro już nigdy nie będzie bezpieczne, kiedy dłoń Kaulitza zacisnęła
się na mojej i zostałam wręcz pociągnięta niczym posłuszny piesek na rzeź, sprawiąjąc, że torby z zakupami zostały gdzieś na schodach pozbawione opieki. Nie zaoponowałam nawet, bo podniosłam na niego wzrok i...
O kurwa. On
miał na sobie czarny podkoszulek. Widziałam wyraźnie mięśnie jego rąk i mięśnie
jego pleców. O ja... pierdolę...
Oddychałam
spazmatycznie i coraz bardziej ogarniało mnie coś, co okazało się być jakąś
popieprzoną ekscytacją pomieszaną ze strachem i nawet się nie sprzeciwiałam, bo, do
kurwy nędzy, czekałam, aż w końcu zrobi za mnie ruch już tyle dni, że...
Moje oczy
otworzyły się jeszcze szerzej, gdy zdałam sobie sprawę, że on ciągnie mnie
najwyraźniej do swojego pokoju i nie wiem, jak to się stało, ale w następnej
chwili byłam już w środku i z piskiem zderzyłam się z drzwiami, do których mnie
przyparł.
Nie byłam w
stanie nawet rozejrzeć w swoim położeniu, bo jakimś magicznym sposobem brązowe
tęczówki raz spojrzały w moje niebieskie i od tamtego momentu nie byłam w
stanie oderwać wzroku od jego twarzy.
Do moich
nozdrzy znów doleciał jego zapach, który oszołomił mnie tak, że zaczęło mi się
robić słabo, a moje kolana zaczęły drżeć, choć nie rozumiałam, jak to jest
możliwe. Moje policzki rozgorzały czerwienią, gdy nagle jego ręce znalazły się
na drzwiach po obu stronach mojej głowy, a on sam zaczął mnie bezceremonialnie
oglądać i oddech ugrzązł mi w gardle, gdy jego wargi rozciągnęły się w szerokim
uśmiechu, który ani odrobinę nie przypominał poprzednich uśmiechów, którymi
mnie obdarzał.
- I pewnie nie
zdajesz sobie sprawy, jak niewiarygodnie seksownie wyglądasz, prawda? –
wymruczał, ale byłam w zbyt wielkim szoku, by odpowiedzieć. Kurwa. Czy Bill
Kaulitz właśnie mi powiedział, że wyglądam seksownie?... Oh... Ja... – Pewnie
nie. – odparł powoli, nie przestając lustrować mojego ciała, a ja, co dziwne,
czułam się dobrze pod jego intensywnym wzrokiem, choć graniczyło to z dzikim
niebezpieczeństwem, które czaiło się w jego oczach. – Widzę cię taką dopiero
trzeci raz i prawdopodobnie doprowadzisz mnie tym dzisiaj do obłędu, a ty nawet
nie wiesz, że przez te pieprzone kąpanie psów zwróciłem na ciebie uwagę... –
nie rozumiałam, co on do mnie mówił. Moje myśli szalały i odbijały się to od
jednego słowa to do drugiego i choć mój mózg przetwarzał mi je i dostarczał
informacji o sensie, jaki te słowa tworzyły, ja nic nie rozumiałam. Wpadłam w
pułapkę jego bliskości, która odbierała mi moje jestestwo. Nagle moje serce
znalazło się gdzieś w przełyku, utrudniając mi i tak boleśnie utrudnione
oddychanie, gdy jego dłonie schwytały moje i tak splecione znów wylądowały na
drzwiach. Poczułam się wyjątkowo... delikatna pod naporem jego ciała i on nagle się
nachylił nade mną i już myślałam, że mnie pocałuje i z wrażenia mnie niemal
zemdliło i nogi znowu zadrżały... – Natasza? – wyszeptał mi do ucha, a ja
niemal zakwiliłam, będąc napięta jak postronki, jak jeszcze nigdy w życiu
nie byłam. Gdzieś w głowie ciągle kołatała mi się myśl, że łatwiej byłoby
uciec, niż stanąć twarzą w twarz z Billem. – Jesteś zdenerwowana? – zamknęłam
oczy, próbując opanować rozszalałe emocje, ale wiedziałam, że to na nic. Czułam
ciągle jego oddech na swojej szyi, jakby jego usta były stworzone, by oddychać
właśnie w to miejsce i zaczerpnęłam gwałtownie powietrza i coś ścisnęło mi się
gwałtownie gdzieś na dole, gdy nagle coś gorącego pozostawiło mokry ślad wzdłuż
mojej tętnicy. – Czuję, że tak. – wybuchnęłam ogniem, gdy zdałam sobie sprawę,
że Bill lizał z zapamiętaniem moją szyję i to było tak niemożliwie ekscytujące,
że nawet sama nie wiem, kiedy odchyliłam głowę, dając mu więcej dostępu. Czułam
się kompletnie bezbronna pod jego dotykiem. – Uwielbiam to. – roześmiał się
ochryple, przez co moje serce zabiło mocniej, echem rozbijając się po moim
ciele. Byłam bliska szaleństwa, a on ciągle wzmagał te uczucia, jakby widział w
tym coś pociągającego. – Odpowiadasz na każdy mój sygnał tak naturalnie, że nie
rozumiem, dlaczego nie zorientowałaś się wcześniej, jak na mnie działasz... –
niemal leniwie oderwał się od mojej szyi, powoli przesuwając się w stronę moich
spierzchniętych ust, które automatycznie oblizałam i nagle jego twarz znalazła
się naprzeciw mojej, tak nieznośnie blisko...
Jego oczy rozpoczęły wędrówkę po moich czerwonych policzkach i zrobiło
mi się głupio, że byłam tak wystawiona na niego i że reagowałam tak, a nie
inaczej. A to, czego nie rozumiałam jeszcze bardziej był to, że jego oczy
błyszczały tak mocno, jak alkoholikowi, któremu postawiono przed nosem butelkę
wytrawnego wina. Czy moje oczy wyglądały tak samo?... Boże, czemu jego usta są
tak perfekcyjnie wykrojone?! – Natasza...? – Jak długo mogłam wytrzymać w jego
obecności, kiedy czułam się tak, jakbym płonęła?... I czemu te usta są tak
dotkliwie blisko, czemu... – Chcesz mnie pocałować? – znieruchomiałam, gdy
zdałam sobie sprawę, że najwyraźniej z mojej twarzy można było czytać jak z otwartej
księgi i mój wstyd sięgnął zenitu. Boże, to... – Czy może chcesz, żebym to ja
ciebie pocałował? – jęknęłam głośno, odwracając twarz, nie wierząc, że to
dzieje się naprawdę. Błagam, zabierzcie mnie stąd i nigdy więcej nie pozwólcie
mi się do niego zbliżyć, bo... – Hej, hej, hej, Natasza, spójrz na mnie. Spójrz
na mnie. – poprosił łagodnie, więc czując się tak, jakbym nie miała wyboru, bo
jakimś cudem on ciągle miał nade mną władzę, z oporem zmusiłam się, by utkwić
wzrok w jego oczach. Nie w usta. A moje serce ciągle tkwiło w gardle i nie
chciało wrócić na swoje miejsce. – Nie masz czego się wstydzić. Prawdę
powiedziawszy, przypuszczam, że to na pewno nie tę czynność miałaś na myśli,
kiedy mówiłaś, że są rzeczy, których nie umiesz robić perfekcyjnie, bo tam na
dole, pięć dni temu... – potrząsnął głową i uśmiechnął się szeroko. – Może
jednak ci pokażę. – i moje serce roztrzepotało się boleśnie z wyraźną nutą
radości, gdy zdałam sobie sprawę, że nie musząc nic mówić, on jednak mnie
pocałuje i nie zdążyłam zamknąć oczu, gdy jego usta w cudowny sposób znów
znalazły się na moich, dzieląc się ze mną żarem i słodyczą i przez chwilę
dryfowałam na znanej fali, gdy moja dolna warga znalazła się w potrzasku jego zębów i jego
ciało przyparło mnie mocniej do drzwi, aż poważnie zakręciło mi się w głowie, a
potem jego język niespodziewanie znalazł się w moich ustach i jęknęłam głośno.
W ostatnim momencie zdążył puścić moje dłonie i chwycić mnie za biodra, by
uchronić mnie przez zaliczeniem efektownego upadku. I w końcu znalazłam się na
równi z nim i nie do końca ogarniałam, co się dzieje, choć wiedziałam jedno.
Musiałam to powtórzyć. – Opleć mnie nogami i chodź do mnie, skarbie. – dodał
głosem tak ociekającym namiętnością, że gdybym jednak stała, znalazłabym się na
podłodze w ciągu pieprzonej sekundy. Nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło, ale
on powiedział do mnie „skarbie” i oplotłam jego biodra nogami i miałam jego
usta naprzeciw swoich ust i było mi tak nieprzyzwoicie dobrze, że nie mogłam
przestać go smakować i wstąpiła we mnie odwaga, której nigdy w sobie nie miałam
i chwyciłam jego twarz w dłonie i wpiłam się bezceremonialnie w jego usta, aż
od sam zamruczał z zadowolenia, które natychmiast udzieliło się i mnie. Moje
wnętrzności wykonały tuzin obrotów, podskoków i salt i skoków przez kozła i
przez skrzynię i znowu zostałam przyszpilona do drzwi, aż sapnęłam głucho, choć
w ogóle nie poczułam bólu. I nagle jego dłonie przesunęły się na mój tyłek, a
jego język znów znalazł się w moich ustach i nie wiedziałam, jak to się stało,
że strach zniknął, a pojawiło się jakieś nieznane napięcie i chęć eksplorowania
jego ciała, które było bliżej, niż na wyciągnięcie dłoni i nie obchodziło mnie
nic, bo wiedziałam, że on mnie chce i uwielbia mnie dotykać i fakt, że jego
dłonie gładziły moje pośladki z szaleńczym zapamiętaniem był tak popieprzenie
erotyczny i podniecający, że w krótkim czasie moje całe ciało pulsowało i
błagało o więcej dotyku.
Sapnęłam z
zaskoczenia, gdy niespodziewanie zostałam wręcz rzucona na łóżko, tracąc
kontakt z gorącem Billa. Co... Ale...
- Wciąż masz
nade mną przewagę, nie bawię się tak. – wydyszał, stojąc nade mną i przeczesał
dłońmi włosy. Zamrugałam oczami, nie do końca rozumując, o co mu chodzi.
Wiedziałam tylko, że ciągle mi się kręciło w głowie i moje usta mrowiły
przyjemnie, więc zwilżyłam je automatycznie językiem, a spomiędzy jego warg
wydobyło się głębokie jęknięcie. Jego powieki natychmiast się zamknęły. – Jest w
tobie tyle sprzeczności, że nie wiem, której rzeczy mam się trzymać, żeby nie
popełnić błędu. – wymamrotał, a ja zmarszczyłam czoło, ciągle nie rozumiejąc,
do czego on dąży. – Ale jeśli nie chcesz teraz wylądować w moim łóżku w innym
celu, niż po to, by sobie w nim tylko leżeć, przez chwilę udawaj, że nie jesteś
tak cholernie seksowna i nie oblizuj warg po całowaniu się ze mną, dziękuję.
Ponownie
zamrugałam oczami i zgłupiałam jeszcze bardziej, niż wydawało się to być w
ogóle możliwe. Powinnam spytać o co chodzi, ale...
- Ale co ma
wspólnego kąpanie psów z dostrzeganiem mnie? – no co? Dopiero do mnie dociera,
co on do mnie mówił!
Parsknął
suchym śmiechem i potarł dłońmi swoją twarz, jakby się czymś zmęczył, albo
próbował dobudzić... co nie ma za grosz sensu. Czy ja powiedziałam coś
głupiego?... W takim razie świetnie...
- Jeśli
chciałaś zmienić temat, to ci się to raczej nie udało i... – i w trybie
ekspresowym jego twarz znalazła się nad moją, łącznie z jego ciałem nad moim i
znów zrobiło mi się gorąco. – I jak już się tak pytasz, to ci powiem, ale pod
jednym warunkiem. – zastrzegł i uśmiechnął się z wyższością. Na mojej skórze
pojawiła się gęsia skórka i niemal zadygotałam. Boże, to było to coś, co mnie
napawało grozą, do cholery! – Powiesz, że mnie kochasz i że od dzisiaj jesteś
tylko moja i że będę twoim pierwszym mężczyzną. - oznajmił mi zdecydowanie, a w
moim brzuchu znowu coś eksplodowało, aż mi zakręciło się w głowie z nadmiaru
nowych emocji. Boże, czy ja się przesłyszałam, że on nawiązał właśnie do tego,
że chce uprawiać ze... mną... seks...? – Uwielbiam, gdy się tak rumienisz. Taka
niewinna, schwytana przez złego wilka. – cmoknął mój policzek. – To jak,
zgadzasz się?
- Tak. –
odparłam, choć serce w gardle, które nie chciało powrócić na swoje miejsce,
utrudniało mi mówienie i nie byłam pewna, czy on to w ogóle usłyszał.
Ale
najwyraźniej usłyszał, bo jego wzrok się wyostrzył i powoli pochylił głowę,
jakby chciał mnie ponownie pocałować. Już chciałam przymknąć oczy, kiedy się
odezwał.
- Sasha
chciała mi cię pokazać z innej strony. –
zaczął, przyglądając mi się spod półprzymkniętych powiek. – Nie podobało jej
się, że jej przyjaciel kłóci się tak z jej przyjaciółką, więc wymyśliła sobie,
że wciągnie cię w jakąś sytuację, gdzie ty przestaniesz być taka sztywna i
chłodna. Bardzo wyraźnie oznajmiła, że idziecie kąpać psy, więc zrozumiałem, że
coś kombinuje. – uśmiechnął się leniwie. – Prawie zadławiłem się śniadaniem i
poleciałem na złamanie karku, by zobaczyć o co tak naprawdę chodzi. I wtedy cię
zobaczyłem. – westchnął głęboko i zamknął oczy. – Byłaś kompletnie przemoczona
i ubrania lepiły się do ciebie, jakby były twoją drugą skórą i, do cholery,
nigdy w życiu, kompletnie nigdy w życiu nikt nie doprowadził... – chrząknął. – nikt nie sprawił, że
zapragnąłem kogoś tak bardzo jak ciebie. – potrząsnął głową, a mi oddychanie
zaczęło sprawiać takie problemy, że zrobiło mi się nieznośnie duszno. Jeśli nie
skończy mówić to pewnie się uduszę, a na pewno umrę. – Stałem tak i jedyne co
mi chodziło po głowie to to, że muszę cię mieć, bo inaczej oszaleję. I
próbowałem to powstrzymać. A potem ty tak idiotycznie zaczęłaś się mylić przy
liczeniu tych uderzeń... – posłał mi sugestywne spojrzenie, a ja odwróciłam
wzrok, czując jak wstyd znowu powraca. – i spędziłem kilka nocy niemal
bezsennych na rozmyślaniu o tobie i nagle mnie to uderzyło, że ty od samego
początku coś do mnie poczułaś, bo nigdy się ode mnie nie odsunęłaś i
zachowywałaś się przy mnie tak nieporadnie i... dodałem dwa do dwóch i, do
cholery, ty nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ja cholernie cię kocham... –
wyszeptał, wpatrując się we mnie z takim ogromem intensywności, że przestałam
oddychać. Już nie było ważne, czy się uduszę, czy nie. On to w końcu powiedział
i fala czegoś gorącego i bezpiecznego zalała mnie bez reszty. – Na początku chciałem
to powstrzymać, ale potem dałem sobie spokój, bo to jest tak silne, że czasami aż
boli, wiesz? Do dzisiaj nie potrafię objąć rozumem, że przez całe zeszłe
wakacje myślałaś, że jestem gejem, kiedy byłem przy tobie zawsze i... Boże, i
tak cholernie cię kocham... – oparł
czoło o moje i westchnął z ulgą, kiedy ja ciągle walczyłam o dech. – I chcę być
wszystkim, czego potrzebujesz w mężczyźnie i co najśmieszniejsze... ja wiem, że
jestem wszystkim, czego potrzebujesz, ale będę cię o tym zapewniał tak długo, jak
będziesz tego potrzebowała, a nawet wtedy, kiedy będziesz już pewna moich
uczuć... Ten niecały rok bez ciebie to był jakiś istny koszmar, Natasza. Nie
chcę, byś kiedykolwiek była ode z dala na tak długo...
W końcu
przypomniało mi się, że umiem oddychać, ale wciąż byłam w takim szoku, że nie
ogarniałam, że to nie był sen i on naprawdę wyznał mi, że... o Boże. Jestem w
niebie. Nie zabieraj mnie stąd nigdy.
- Ko... kocham
cię... – wydukałam i otworzyłam szeroko oczy, automatycznie mając ochotę przywalić sobie w twarz za to,
że brzmię tak tandetnie w porównaniu do jego przemowy. Boże, jestem...
- Powtórz to.
Boże, on na
dodatek tego nie usłyszał... Zabierzcie mnie jednak, proszę!...
- Kocham...
cię... – Jezu, czemu czuję się z tym tak głupio, kiedy on to mówi tak, jakby
mówił, że dzisiaj jest piękna pogoda?! Nienawidzę swojej sztywności!
- Powtórz to
jeszcze raz.
Zaraz... czy
to znaczy, że jednak to pierwsze wyznanie też słyszał?... Ale w takim razie...
dlaczego każe mi to powtarzać?...
- Kocham cię.
– o mamo. Nie zająknęłam się. I brzmiałam prawie przekonywująco .. Brzmiałam,
prawda? Nie będzie mi kazał...
- Powtórz
jeszcze raz, Boże, jak ja uwielbiam to słyszeć z twoich ust! – wyszczerzył do
mnie zęby i dopiero wtedy spojrzałam mu w oczy i zrozumiałam, dlaczego ciągle
każe mi to mówić. I zrozumiałam, czego chce.
- Kocham cię,
Bill. – powiedziałam, zbierając w sobie całe zapasy odwagi, jaka się gdzieś
odbijała pomiędzy wstydem, a strachem. – I byłam twoja już od pierwszego dnia,
pomimo tego, że zachowywałeś się jak ostatni palant i chcę, żebyś był moim
pierwszym mężczyzną. – dodałam, a on uśmiechnął się dumnie, a w istocie ja sama
byłam z siebie dumna, że to powiedziałam.
- Jutro też
będziesz tego chciała? – upewnił się.
- Tak. – i już
miałam go pocałować, by dostać kolejne pokłady odwagi, które najwyraźniej brały
się właśnie z tego, ale on odsunął głowę.
- I jesteś
tylko moja?
Roześmiałam się głośno.
- Tak! I jutro
też będę!
><><><><><><><><><><><><
To trochę podchodzi pod tantedę, ale kurde i tak to uwielbiam xD I tę sztywną Nataszę też, biedaczka :D
Nie ty jedna uwielbiasz ten odcinek <3 On jest boski :D hahaha.... I nie wiem co napisać, ale jest zajebiście i mam zajebisty niedosyt, więc pisz szybko xD
OdpowiedzUsuńJak Ty to robisz,że każdy odcinek jest coraz lepszy i kocham Twoje opowiadanie jeszcze bardziej?
OdpowiedzUsuńkurczę,uwielbiam"Cię czytać". Przeczytałam każdy Twój blog i jestem pod mega,mega zakochaniem Twoich historii..
OSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOM!! <3
A tenże zacny odcinek powinien mieć własny ołtarzyk.
Pozdrawiam:
psychofanka Twoich opowiadań.
Ej..... i nadal nie wiem co napisac o.O Wiesz, ze na schodach zaginal moj mozg? I Ciebie udusze jak ten szatanski pomiot jamniczy mi go zezre myslac, ze to
OdpowiedzUsuńmokra. Nie wiem czy po raz pierwszy, ale zapewne tak- mam kompletnego mindfucka i i wyszczerz ala psychol co zaciesza z bulki ^ ^ Kurwa. Tyle hot scen bylo, ze az nie wierze, ze to Nataszka ! O.O To na pewno ona?! Moze kosmita ja podmienil?! Ale no kuuurde to ona! Tylko ta wstretna babolica ma takie zawiechy, zapowietrzenia na widok tego osobnika z piekla rodem i czego tam jeszcze
xD I dzisiaj nie licz na cos sensownego, dlugiego i co
tam jeszcze, bo cholera wciaz nie ogarniam, a mysli leca se heeeeeeeeen szybciuko -.- atomowki z szybkoscia
swiatla na starcie wymiekaja z tym co mam pod kopula. Oczywiscie z winy Twojej, co akurat ciebie wielce raduje ;P gorzej ze mna xD Rozprawka czeka, a teraz to jak cholera i worek ni chuja cos zmatacze ^ ^ Chyba, ze rozpisze na sto stron ochow i achow jak to Taszka se z billusiem robia dobrze czy molestuja na drzwiach...wroc. Jak Billus ja MOLESTUJE.
Yhhh... tylkonie wiem czy z wytrzeszczem dam rade ;D Najwyzej nowe pismo wyjdzie, trafie do ksiegi ginesa czy jak to sie tam pisze, zostane legenda, a w ksiazkach od historii bedzie wzmianka o mej zacnej lecz ulomnej osobce ;D JA CHCE DO KURWY NEDZY NEXTA INACZEJ ZEJDE Z TEGO CUDNEGO SWIATA I BEDE CIE ZADRECZAC ( nawet na kibelku i podczas mycia protez xDD) AMEN.
Ide udawac, ze cos konkretnego robie ;DD
O matko.. Aż mi się zrobiło gorąco..xd Kobieto ten odcinek jest.. kurde brak mi słów..;D Nie potrafię nawet zdania sklecić po nim tak mnie rozbroił..xD
OdpowiedzUsuńWięc powiem tylko, że odcinek jest maga osom ;D. I mam wieelki niedosyt, bo pisałaś, że odcinek jest baaardzo długi, a mi minął tak, jakby był krótszy od reszty..;/ ;D
Także czekam na kolejny :)
Zakochałam się <3 osom!! :D
OdpowiedzUsuńJeden z lepszych odcinków, a od dzisiaj na pewno mój ulubiony
Czekam na kolejny ;)
Przymierzałam się już od soboty, aby coś napisać :) i nadal nie potrafię znaleźć słów, które opiszą jak bardzo podoba mi się ta notka :D i rzeczywiście jest zdecydowanie tą ulubioną, bo nareszcie sytuacja między Billem i Nataszką się wyjaśniła - haba haba haba xD jestem ciekawa co będzie dalej więc plizzz niech wena będzie z Tobą :D
OdpowiedzUsuńD.
ejejejeje, odcinek w sumie długi jakiś mi się wydaje, a jednoczesnie krórki, bo jest wspaniaaaałyyyy <3333 Jeden z lepszych, może nawte mój ulubiony, w sumie nie zdziwiłabym się, gdyby w końxcu się kazało, że tak w istocie ejst! :D No po prostu miód, orzeszki i masełko na dodatek :D Takie zółciutkie i rozpływające się xd Boż, odbija mi, o maśle piszę O.o ale to przez to opowiadanie, powinnaś być dumna :D No nic, czekam na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńWiem, że rzadko kiedy komentuje, ale przysięgam, że czytam z odcinku na odcinek. A ten rzeczywiści jest genialny. Kocham go. Kocham Billa za to, że w końcu zrobił coś z tą pojebaną sytuacją, kocham Natasze za to, że odważyła się to powiedzieć. Przeczytałam wszystkie twoje blogi po 100 razy i spokojnie mogłabym pisać z nich sprawdzian, i akurat ten odcinek jest jednym z moich ulubionych...
OdpowiedzUsuńŁiiiii <3 <3 kocham to kocham wreszcie odważyła się :d
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie. Dziewczyno Ty masz wielki talent, mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę:)
OdpowiedzUsuń