sobota, 10 listopada 2012

Scene XL

No cóż... Jestem tak cholernie podekscytowana tym rozdziałem, że to przechodzi ludzkie pojęcie. Już pomijam fakt, że jak się wczoraj zabrałam do niego, to nie mogłam go skończyć, a w związku z tym jest półtora razy dłuższy, niż normalny rozdział. I ludzie, zainhalowałam się "Lotusem" Christiny Aguilery i możecie być jej wdzięczni, bo to dzięki niemu mam taką fazę na pisanie. Mam ADHD i nie wstydzę się tego przyznać XD
Oficjalnie rozdział XL uznaję za rozdział pod tytułem:
I nie wierzę, że to mówię, ale pierwszy raz proszę Was o komentarze, bo to jest zdecydowanie mój ulubiony rozdział i chciałabym wiedzieć, co o nim myślicie ^ ^
No, to koniec audycji, zapraszam do czytania :)

><><><><><><><><><


Jestem mistrzem i możecie mnie nazywać Goku, bądź Songo, czy wszystko jedno jaką wersję Dragon Balla wolicie. Morał jest jeden – potrafię znikać.
Znaczy no... pierwsza próba była niezbyt udana, musiałam to przyznać, ale z każdą kolejną szło mi coraz lepiej. I nie, nie twierdzę, że to w pełni normalne. Dostałam już opieprz od Sashy i Chloe i więcej nie chcę.
W każdym bądź razie od pamiętnego dnia drugiego lipca moja psychika zaczęła mnie kompletnie przerastać, a ja sama pakowałam się coraz głębiej w śmierdzące gówno. No bo uciekłam – przyznaję (nie, żeby to miało jakiś sens, bo przecież każdy to widział i nawet gdybym zaprzeczyła, nikt by mi nie uwierzył). Ale w ten sposób do góry powodów, dla których boję się podejść do Billa doszedł kolejny i zrobiło się wielkie KABUM i zostałam tym straszliwie zgnieciona tak, że gdyby nie mała luka, udusiłabym się ze szczęścia. No i nie, ja nie wykorzystałam małej luki, tej co ciągle tam była i kazała mi iść do niego i się do wszystkiego przyznać. Nie, ja oddychałam przez nią, ale dowalałam sobie kolejne kamienie. I szczerze powiedziawszy... chyba wolałabym się udusić.
Pozbawiłam się obiadu tamtego dnia i pozbawiłam się obiadu dnia kolejnego. W jakiś pokrętny sposób byłam wdzięczna Billowi, że nie kręcił się na dole, kiedy ja byłam w trakcie przygotowywania posiłku. Przynajmniej byłam w stanie nakarmić tę całą złą bandę. Co z tego, że nabawiłam się znowu bólu żołądka?...
Nie potrafiłam nawet spleść warkocza, a wydawało mi się, że to całkiem prosta czynność. Niee, Natasza Schulmann była tak zajęta myśleniem o tym, że jest głupia i nie potrafi stawić czoła osobie, którą kocha, że zamiast warkocza wychodziły kłaki. I niech lepiej nikt się nie pyta, ile razy walnęłam głową w ścianę, a o ile razy więcej przywaliłam w poduszki. Bo straciłam rachubę. A! No i niech nikt nie pyta, czy moje płuca są szczęśliwe, że tak często zmuszają się do głębokich westchnień, bo wydaje mi się, że mogą być zmęczone i na pewno dalekie od szczęścia.
Sumując, było mi gorzej, niż przed przyjazdem, kiedy męczyłam się z tęsknotą. Pozdrowienia dla tej pani.
Jakimś cudem nie świrowałam po bezsennych nocach jak zawsze, których nazbierało się tak dużo, że z wycieńczenia zasypiałam zaraz po kolejnej ucieczce. Czułam się tak, jakbym wypłakała całą swoją energię, a przecież nie uroniłam ani jednej łzy...
Schodziłam robić obiad niczym pieprzony robot. Wsiadałam w samochód na zakupy, jakby włączyli mi automatycznego pilota. Unikałam tematu, śmiałam się z żartów i wściekałam się na Georga. Nie oponowałam, kiedy dziewczyny suszyły mi głowę. A potem znowu uciekałam. Co było ze mną nie tak?...

- Dlaczego za nią nie pójdziesz, tylko stoisz tu teraz i znowu się wkurwiasz, że od ciebie zwiała?
Zrobił grobową minę i opierając się o wysepkę w kuchni, skrzyżował ramiona, by ukryć przed samym sobą drżące dłonie. Był tak wściekły, że to chyba przechodziło ludzkie pojęcie. A najgorsze w tym wszystkim było to, że ją rozumiał. A wolałby się denerwować i wygarnąć jej wszystko, jak bardzo go boli to, że po tym, co się między nimi stało, ona nie jest w stanie do niego wrócić.
- Jej pokój to jej kryjówka. – wymruczał ponurym głosem, wciąż wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą stała brunetka, zanim zniknęła na schodach. – Nie zamierzam jej tego odbierać, niech sobie myśli, że może mnie unikać w nieskończoność. – prychnął i zacisnął dłonie w pięści. Wciąż nie chciały przestać się trząść i zaczynało go to coraz bardziej irytować. – W sumie to nawet dobrze. Lepiej już zawczasu pracować nad cierpliwością. – wzruszył ramionami i pomimo, że usłyszał długie i żałosne westchnięcie swojego brata, nie oderwał wzroku od korytarza, jakby było w nim coś fascynującego. Może i było, jeśli gapiąc się tam, coraz bardziej szlag go trafiał?
- Starczy ci tej cierpliwości? Myślisz, że ona przyjdzie?
- Nie. – odbił się od wysepki i leniwym krokiem skierował się do lodówki, by wyciągnąć z niej piwo. Zaśmiał się ironicznie. – Na początku miałem nadzieję, że to dumne cholerstwo w niej ją zmusi, by przyjść i się wytłumaczyć, ale to drugie cholerstwo, które się boi i jest jeszcze gorsze, wygrało i teraz się kisi. – wzruszył ponownie ramionami. – Jak się chce kisić, to droga wolna. Ja się przemęczę i trochę poczekam, aż to odczuje. – dodał, uśmiechając się złośliwie.
- Odstaw to piwo, zanim je rozlejesz i idź na fajkę. – poradził mu brat, więc zmarszczył czoło i spojrzawszy na swoje dłonie, przewrócił oczami.
- Jakbym miał jakąś chorobę, ha. – parsknął suchym śmiechem i odłożył nieotworzoną butelkę z powrotem do lodówki. – Powinienem dostać jakąś pieprzoną nagrodę za to, że jeszcze żyję. – potrząsnął głową i nie czekając na jakikolwiek komentarz ze strony gitarzysty, wyszedł z kuchni, by zapalić papierosa, która pewnie i tak go nie uspokoi.

Jakież to, kurwa, było dobijające. Ja już nie miałam nawet siły wychodzić z pokoju w ogóle. Nie miałam siły o tym myśleć, a cztery dni po pocałunku zaczęłam się gubić we własnych odczuciach i przestałam rozumieć, dlaczego się od niego odsuwam. Boże, to jest jakaś tragedia biednej nastolatki z zaburzeniami hormonalnymi. Przyjechałam tu, by wszystko wyjaśnić, a koniec końców wychodzi z tego, że pokręciłam wszystko jeszcze bardziej. A co gorsze, jak myślę o tym, że miałabym wrócić do domu, to mi się rzygać chce. Matka do mnie dzwoniła już jeden raz, a ja nie dość, że nie odebrałam, to odrzuciłam połączenie, dając jej dobitnie znać, że nie chcę, by się ze mną kontaktowała. Więc miałam spalone mosty. Znaczy mogłam wynająć jakieś mieszkanie, bo na tyle to jeszcze miałam pieniędzy i znaleźć jakąś pracę... o czym ja, do kurwy nędzy, pieprzę?! Czy mi już całkiem na ryj padło, że myślę o takiej alternatywie?! Powinnam się zbierać w sobie, by porozmawiać z cholernym Billem, a nie!
Płakałam ostatnio zbyt wiele, do cholery. Po moim trupie. Który, swoją drogą, może się pokazać wcześniej, niż przed osiemdziesiątką, jeśli tak dalej pójdzie. I niezbyt to pocieszające...
Na szczęście, w tym zespole istnieje ktoś, kto ma więcej oleju w głowie i koniec końców, przewyższa mnie inteligencją, gdy w grę wchodzą emocje.
Szóstego lipca, czyli dokładnie dziesięć dni przed urodzinami Chloe, a pięć dni po pocałunku, Ruda wymyśliła sobie, że zrobimy sobie coś na styl babskiej wycieczki krajoznawczej połączonej z karaoke. To w sumie nie był głupi pomysł, patrząc na to od strony rekreacyjnej, ale gdyby wziąć pod uwagę opierdalanie mojej głupoty... chyba każdy rozumie, że byłam nastawiona do propozycji raczej... sceptycznie.
- Obiecuję, że żadna z nas nie poruszy tematu. – oznajmiła mi niespodziewanie Sasha, co było dość dziwne, zważywszy na to, że to z reguły ona się na mnie wkurwiała, więc pomimo odrobiny niepokoju o siebie, w końcu się zgodziłam. Jakoś tak mi się stęskniło za wspólną kawą i tak dalej, a poza tym dawno nie byłam na świeżym powietrzu, nie licząc zakupów. A to niezdrowe na dłuższą metę.
Zwiedzanie ograniczyło się do Beverly Center. I wcale nie twierdzę, że to był głupi pomysł, bo nieważne jaka kobieta jest, czy jest sztywna jak kij w dupie (jak ja), czy jest tak optymistyczna, że notorycznie rzyga tęczką (jak Chloe), czy jest normalna (jak Sasha). Ważne jest to, że KAŻDA KOBIETA KOCHA ZAKUPY. I każda mówi centrum handlowym drukowane „TAK”, bo to ZAWSZE, ale to ZAWSZE, a nawet zawszej, choć nie ma takiego słowa, poprawia humor. Ot cała filozofia. Co prawda dobra kawa, lub czekolada... bądź lody (!) działają podobnie, ale to zakupy podnoszą poziom endorfiny tak jak ulewa poziom wody. Dziękuję za uwagę.
Dzisiaj postanowiłyśmy pojechać po bandzie tak agresywnie, że pewnie kilka milimetrów brakowało, by z krawędzi spaść. Na samym starcie zahaczyłyśmy o Starbucksa, bym kupiła Frappuccino Java Chip, Sasha Frappuccino karmelowe, a Chloe Frappuccino klasyczne, by zamrozić sobie radośnie mózgi. Jak można było się domyślić, to z Rudą było najwięcej problemu, bo ona jak to ona, niemal wytrawny barista od siedmiu boleści, nie wiedziała na co się zdecydować. Ja tam nie miałam problemu. Kawa, lody i czekolada i tyle w temacie. Znaczy no było dużo z czekoladą... dobra, nieważne. Przyznaję, ze mną tez nie było łatwo. Ale czego się nie robi w imię dobrego nastroju i próby zapomnienia, że Bill mnie pocałował, a teraz jak ta najgłupsza z głupich go unikam?...
Tak więc z napojami w rączkach powędrowałyśmy w głąb, by zaślinić się na widok wystaw 160 butików, przerazić się cenami,, które są takie piękne, bądź zmuszać się, by czegoś nie kupować, bądź przekrzykiwać się wzajemnie, na której jakiś ciuch leży lepiej.
Hmm... Co ja najbardziej lubię w Stanach Zjednoczonych... CENY! Boże, ja tak uwielbiam ceny, że to się w głowie nie mieści! Mogę bez oporów chodzić po firmowych sklepach i nie dostaję zawału, do cholery! Nigdy, przenigdy się stąd nie wyprowadzę, ot co.
- Chodźmy do Victoria’s Secret!  - Chloe zrobiła minę jakiejś oszołomki, jakby wpadła na jakiś genialny pomysł, choć nie do końca wiedziałam, dlaczego. Nie musiałam jednak próbować w ogóle wysilać swoje szare komórki, bo Sasha wywaliła kawę na ławę z prędkością światła.
- Chcesz kupić seksowną bieliznę dla Gustava?
I oplułam się Frappuccino. Dosłownie, do kurwy nędzy.
Po pierwsze, wyobraziłam sobie Gustava w stringach i staniku, co doprowadziło mnie do podejrzanego odruchu wymiotnego, zmuszającego mnie do opróżnienia jamy ustnej, a po drugie, zrozumiałam dokładnie, co miała Sasha na myśli i wyobraziłam sobie... nie. Nie widziałam tego. Nie widziałam tego w swojej głowie, jak oni... nie. Nie. 
Nie.
A Sasha i Chloe ryknęły śmiechem, widząc, jak kawałki czekolady lądują na posadzce i na mojej niebieskiej koszulce. Wspominałam, że tylko ja jestem w długim rękawie?...
- Wszystko w porządku? – Ruda wykrztusiła, postanawiając poklepać mnie po plecach, jakby to miało pomóc wymazać z mojego umysłu te straszliwe obrazy, więc tylko pokiwałam głową, zdając sobie sprawę, że będę musiała kupić coś, by nie chodzić z wielką plamą na dekolcie.
Jasne, że wszystko w porządku. Jaaasne.
Więc Chloe kupiła bieliznę, choć wolałam sobie nie wyobrażać tego w seksualny kontekście, a potem poszłyśmy do kolejnego butiku, by kupić coś dla mnie i niemal ponownie się oplułam, kiedy wynalazły mi jakieś chińskie... coś, które nie miało nic wspólnego z bluzką. I, do cholery, to wcale nie było fajne, bo zagroziły, że się obrażą i zepsuję nam wypad, jeśli nie kupię tego, co one chciały. No i co ja miałam robić? Nie miałam wyboru!
Jak później odkryłam, nazywało się to body. Body, które może i miało długi rękaw, aczkolwiek był on całkowicie prześwitujący, a czarne groszki na nim niewiele zakrywały, ze zdecydowanie zbyt dużym dekoltem jak na mój gust, który ledwo co zakrywał połączony z tym czymś cienkim czarny materiał. Czy ja już wspominałam, że to było do tego wszystkiego, tak obcisłe, że moje piersi i zresztą reszta ciała pod tym body ukazywała każdą jedną niedoskonałość? Ale jeśli mam być szczera, jakoś ładnie to na mnie wyglądało. Znaczy... Jeśli Natasza i „sexy” się nie meczowało, tak Natasza i „sexy body” pasowało niemal jak ulał. A potem Sasha jeszcze wynalazła czarne, równie obcisłe rurki i załamałam się kompletnie, bo gdy wyszłyśmy z butiku, każdy się na nas gapił. A potem jeszcze zmusiła mnie do kupienia szpilek i...
Jakby tego było mało, nie pozwoliły mi się zaszyć w pokoju i zmienić to wszystko, co miałam na sobie, tylko zabrały mnie do karaoke, gdzie spędziłyśmy więcej czasu, niż... no dobra, spędzone godziny w centrum nie umywają się do tych spędzonych w klubie, niemniej jednak najpierw wręczyły mi drinka, jakby to miało mi poprawić humor i... i poprawiło mi to humor. Bez sensu.
To nie był nasz pierwszy wypad, który zawierał wstąpienie do klubu, by sobie pośpiewać jakieś tandetne piosenki. Ponoć wycie do księżyca też podnosi poziom endorfiny. Dzisiaj cały dzień powinien być szczęśliwy.
No przynajmniej do chwili powrotu do domu, gdzie znowu zderzę się z rzeczywistością i moim głównym problemem zaczynającym się na „B”, a kończącym na „L”, co było nawet równoznacznie z „L” jak „love”. Żal.
Czułam się niekomfortowo, choć z drugiej strony w jakiś pokrętny sposób podobało mi się, jak wyglądam. Za grosz w tym logiki było, ale mimo wszystko... byłam cholernie zadowolona z wyjazdu. Choć mój portfel niekoniecznie.
Tak czy siak, droga powrotna była pełna śmiechów i żartów, a ja ciągle czułam się dobrze, co by nie powiedzieć, że nawet endorficznie zadowolona. Było już grubo po dziesiątej wieczorem, żadna nie była tak całkowicie trzeźwa, a gdyby nas zatrzymali, pewnie wylądowałybyśmy w więzieniu. Ale pierwszy raz w życiu mnie to nie interesowało, bo było mi super.
Ale wszystko się skończyło wraz z wjazdem na posesję Kaulitzów, bo rzeczywistość pierdolnęła mnie jak Georg w drzwi pewnego pięknego dnia.
Trybiki w mojej głowie zaczęły podejrzliwie głośno przeskakiwać podczas, gdy ja próbowałam rozkminić, czy Bill jest gdzieś na dole, czy znowu będę mu musiała zwiać wprost sprzed nosa. To wcale nie było dowcipne. Mój humor ulotnił się dosłownie w ciągu kilku sekund.
Z głębokim westchnięciem wyciągnęłam torby z zakupami i moimi poprzednimi ubraniami, po czym odgarniając włosy z twarzy ruszyłam za dziewczynami, które nawet nie raczyły na mnie poczekać. Endorfina zniknęła. Tak całkowicie i kompletnie.
Potykając się o własny cień, weszłam powoli do domu, zdając sobie sprawę, że to niemożliwe, żebym przeszła niezauważenie, kiedy miałam na sobie szpilki, które STUKAŁY. Kurwa. Czy one...
Zapowietrzyłam się gwałtownie, gdy nagle dotarło do mnie, w co się wpakowałam, a raczej KTO i w CO mnie wpakował. Kurwa, one zrobiły to specjalnie, żebym o nim zapomniała i prawie dobrowolnie pozwoliła się wbić w te... ciuchy! FUCK!
Nabrałam głęboko powietrza i ruszyłam pędem na schody, bo byłam praktycznie pewna, że Kaulitz się pałęta tam, gdzie hałas, czyli na kolacji w kuchni, czy coś.
Kątem oka dojrzałam Toma, ale był zbyt zaabsorbowany Sashą, by zwrócić na mnie uwagę. Nie widziałam co prawda reszty, no ale... kij tam i tak już byłam na pierwszy piętrze, by się tym przejmować. Zostały mi jeszcze dwie pary schodów i jestem na miejscu. Ej, ja biegłam w szpilkach po schodach. Jestem po prostu...
- Stój.
Osz w dupę. Osz w dupę. O ja pier... dolę...
Zastygłam jak słup soli z prawą nogą na wyższym schodku, wytrzeszczając  oczy, próbowałam dostosować się do nowej sytuacji, w której przestałam panować nad sobą i... Boże, co on tu robi?! Jego tu nigdy nie było, kiedy przed nim uciekałam!
Usłyszałam stanowcze kroki zbliżające się do mnie i ostatnią trzeźwą myślą było to, że pierwsze piętro już nigdy nie będzie bezpieczne, kiedy dłoń Kaulitza zacisnęła się na mojej i zostałam wręcz pociągnięta niczym posłuszny piesek na rzeź, sprawiąjąc, że torby z zakupami zostały gdzieś na schodach pozbawione opieki. Nie zaoponowałam nawet, bo podniosłam na niego wzrok i...
O kurwa. On miał na sobie czarny podkoszulek. Widziałam wyraźnie mięśnie jego rąk i mięśnie jego pleców.  O ja... pierdolę...
Oddychałam spazmatycznie i coraz bardziej ogarniało mnie coś, co okazało się być jakąś popieprzoną ekscytacją pomieszaną ze strachem i nawet się nie sprzeciwiałam, bo, do kurwy nędzy, czekałam, aż w końcu zrobi za mnie ruch już tyle dni, że...
Moje oczy otworzyły się jeszcze szerzej, gdy zdałam sobie sprawę, że on ciągnie mnie najwyraźniej do swojego pokoju i nie wiem, jak to się stało, ale w następnej chwili byłam już w środku i z piskiem zderzyłam się z drzwiami, do których mnie przyparł.
Nie byłam w stanie nawet rozejrzeć w swoim położeniu, bo jakimś magicznym sposobem brązowe tęczówki raz spojrzały w moje niebieskie i od tamtego momentu nie byłam w stanie oderwać wzroku od jego twarzy.
Do moich nozdrzy znów doleciał jego zapach, który oszołomił mnie tak, że zaczęło mi się robić słabo, a moje kolana zaczęły drżeć, choć nie rozumiałam, jak to jest możliwe. Moje policzki rozgorzały czerwienią, gdy nagle jego ręce znalazły się na drzwiach po obu stronach mojej głowy, a on sam zaczął mnie bezceremonialnie oglądać i oddech ugrzązł mi w gardle, gdy jego wargi rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, który ani odrobinę nie przypominał poprzednich uśmiechów, którymi mnie obdarzał.
- I pewnie nie zdajesz sobie sprawy, jak niewiarygodnie seksownie wyglądasz, prawda? – wymruczał, ale byłam w zbyt wielkim szoku, by odpowiedzieć. Kurwa. Czy Bill Kaulitz właśnie mi powiedział, że wyglądam seksownie?... Oh... Ja... – Pewnie nie. – odparł powoli, nie przestając lustrować mojego ciała, a ja, co dziwne, czułam się dobrze pod jego intensywnym wzrokiem, choć graniczyło to z dzikim niebezpieczeństwem, które czaiło się w jego oczach. – Widzę cię taką dopiero trzeci raz i prawdopodobnie doprowadzisz mnie tym dzisiaj do obłędu, a ty nawet nie wiesz, że przez te pieprzone kąpanie psów zwróciłem na ciebie uwagę... – nie rozumiałam, co on do mnie mówił. Moje myśli szalały i odbijały się to od jednego słowa to do drugiego i choć mój mózg przetwarzał mi je i dostarczał informacji o sensie, jaki te słowa tworzyły, ja nic nie rozumiałam. Wpadłam w pułapkę jego bliskości, która odbierała mi moje jestestwo. Nagle moje serce znalazło się gdzieś w przełyku, utrudniając mi i tak boleśnie utrudnione oddychanie, gdy jego dłonie schwytały moje i tak splecione znów wylądowały na drzwiach. Poczułam się wyjątkowo... delikatna pod naporem jego ciała i on nagle się nachylił nade mną i już myślałam, że mnie pocałuje i z wrażenia mnie niemal zemdliło i nogi znowu zadrżały... – Natasza? – wyszeptał mi do ucha, a ja niemal zakwiliłam, będąc napięta jak postronki, jak jeszcze nigdy w życiu nie byłam. Gdzieś w głowie ciągle kołatała mi się myśl, że łatwiej byłoby uciec, niż stanąć twarzą w twarz z Billem. – Jesteś zdenerwowana? – zamknęłam oczy, próbując opanować rozszalałe emocje, ale wiedziałam, że to na nic. Czułam ciągle jego oddech na swojej szyi, jakby jego usta były stworzone, by oddychać właśnie w to miejsce i zaczerpnęłam gwałtownie powietrza i coś ścisnęło mi się gwałtownie gdzieś na dole, gdy nagle coś gorącego pozostawiło mokry ślad wzdłuż mojej tętnicy. – Czuję, że tak. – wybuchnęłam ogniem, gdy zdałam sobie sprawę, że Bill lizał z zapamiętaniem moją szyję i to było tak niemożliwie ekscytujące, że nawet sama nie wiem, kiedy odchyliłam głowę, dając mu więcej dostępu. Czułam się kompletnie bezbronna pod jego dotykiem. – Uwielbiam to. – roześmiał się ochryple, przez co moje serce zabiło mocniej, echem rozbijając się po moim ciele. Byłam bliska szaleństwa, a on ciągle wzmagał te uczucia, jakby widział w tym coś pociągającego. – Odpowiadasz na każdy mój sygnał tak naturalnie, że nie rozumiem, dlaczego nie zorientowałaś się wcześniej, jak na mnie działasz... – niemal leniwie oderwał się od mojej szyi, powoli przesuwając się w stronę moich spierzchniętych ust, które automatycznie oblizałam i nagle jego twarz znalazła się naprzeciw mojej, tak nieznośnie blisko...  Jego oczy rozpoczęły wędrówkę po moich czerwonych policzkach i zrobiło mi się głupio, że byłam tak wystawiona na niego i że reagowałam tak, a nie inaczej. A to, czego nie rozumiałam jeszcze bardziej był to, że jego oczy błyszczały tak mocno, jak alkoholikowi, któremu postawiono przed nosem butelkę wytrawnego wina. Czy moje oczy wyglądały tak samo?... Boże, czemu jego usta są tak perfekcyjnie wykrojone?! – Natasza...? – Jak długo mogłam wytrzymać w jego obecności, kiedy czułam się tak, jakbym płonęła?... I czemu te usta są tak dotkliwie blisko, czemu... – Chcesz mnie pocałować? – znieruchomiałam, gdy zdałam sobie sprawę, że najwyraźniej z mojej twarzy można było czytać jak z otwartej księgi i mój wstyd sięgnął zenitu. Boże, to... – Czy może chcesz, żebym to ja ciebie pocałował? – jęknęłam głośno, odwracając twarz, nie wierząc, że to dzieje się naprawdę. Błagam, zabierzcie mnie stąd i nigdy więcej nie pozwólcie mi się do niego zbliżyć, bo... – Hej, hej, hej, Natasza, spójrz na mnie. Spójrz na mnie. – poprosił łagodnie, więc czując się tak, jakbym nie miała wyboru, bo jakimś cudem on ciągle miał nade mną władzę, z oporem zmusiłam się, by utkwić wzrok w jego oczach. Nie w usta. A moje serce ciągle tkwiło w gardle i nie chciało wrócić na swoje miejsce. – Nie masz czego się wstydzić. Prawdę powiedziawszy, przypuszczam, że to na pewno nie tę czynność miałaś na myśli, kiedy mówiłaś, że są rzeczy, których nie umiesz robić perfekcyjnie, bo tam na dole, pięć dni temu... – potrząsnął głową i uśmiechnął się szeroko. – Może jednak ci pokażę. – i moje serce roztrzepotało się boleśnie z wyraźną nutą radości, gdy zdałam sobie sprawę, że nie musząc nic mówić, on jednak mnie pocałuje i nie zdążyłam zamknąć oczu, gdy jego usta w cudowny sposób znów znalazły się na moich, dzieląc się ze mną żarem i słodyczą i przez chwilę dryfowałam na znanej fali, gdy moja dolna warga znalazła się w potrzasku jego zębów i jego ciało przyparło mnie mocniej do drzwi, aż poważnie zakręciło mi się w głowie, a potem jego język niespodziewanie znalazł się w moich ustach i jęknęłam głośno. W ostatnim momencie zdążył puścić moje dłonie i chwycić mnie za biodra, by uchronić mnie przez zaliczeniem efektownego upadku. I w końcu znalazłam się na równi z nim i nie do końca ogarniałam, co się dzieje, choć wiedziałam jedno. Musiałam to powtórzyć. – Opleć mnie nogami i chodź do mnie, skarbie. – dodał głosem tak ociekającym namiętnością, że gdybym jednak stała, znalazłabym się na podłodze w ciągu pieprzonej sekundy. Nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło, ale on powiedział do mnie „skarbie” i oplotłam jego biodra nogami i miałam jego usta naprzeciw swoich ust i było mi tak nieprzyzwoicie dobrze, że nie mogłam przestać go smakować i wstąpiła we mnie odwaga, której nigdy w sobie nie miałam i chwyciłam jego twarz w dłonie i wpiłam się bezceremonialnie w jego usta, aż od sam zamruczał z zadowolenia, które natychmiast udzieliło się i mnie. Moje wnętrzności wykonały tuzin obrotów, podskoków i salt i skoków przez kozła i przez skrzynię i znowu zostałam przyszpilona do drzwi, aż sapnęłam głucho, choć w ogóle nie poczułam bólu. I nagle jego dłonie przesunęły się na mój tyłek, a jego język znów znalazł się w moich ustach i nie wiedziałam, jak to się stało, że strach zniknął, a pojawiło się jakieś nieznane napięcie i chęć eksplorowania jego ciała, które było bliżej, niż na wyciągnięcie dłoni i nie obchodziło mnie nic, bo wiedziałam, że on mnie chce i uwielbia mnie dotykać i fakt, że jego dłonie gładziły moje pośladki z szaleńczym zapamiętaniem był tak popieprzenie erotyczny i podniecający, że w krótkim czasie moje całe ciało pulsowało i błagało o więcej dotyku.
Sapnęłam z zaskoczenia, gdy niespodziewanie zostałam wręcz rzucona na łóżko, tracąc kontakt z gorącem Billa. Co... Ale...
- Wciąż masz nade mną przewagę, nie bawię się tak. – wydyszał, stojąc nade mną i przeczesał dłońmi włosy. Zamrugałam oczami, nie do końca rozumując, o co mu chodzi. Wiedziałam tylko, że ciągle mi się kręciło w głowie i moje usta mrowiły przyjemnie, więc zwilżyłam je automatycznie językiem, a spomiędzy jego warg wydobyło się głębokie jęknięcie. Jego powieki natychmiast się zamknęły. – Jest w tobie tyle sprzeczności, że nie wiem, której rzeczy mam się trzymać, żeby nie popełnić błędu. – wymamrotał, a ja zmarszczyłam czoło, ciągle nie rozumiejąc, do czego on dąży. – Ale jeśli nie chcesz teraz wylądować w moim łóżku w innym celu, niż po to, by sobie w nim tylko leżeć, przez chwilę udawaj, że nie jesteś tak cholernie seksowna i nie oblizuj warg po całowaniu się ze mną, dziękuję.
Ponownie zamrugałam oczami i zgłupiałam jeszcze bardziej, niż wydawało się to być w ogóle możliwe. Powinnam spytać o co chodzi, ale...
- Ale co ma wspólnego kąpanie psów z dostrzeganiem mnie? – no co? Dopiero do mnie dociera, co on do mnie mówił!
Parsknął suchym śmiechem i potarł dłońmi swoją twarz, jakby się czymś zmęczył, albo próbował dobudzić... co nie ma za grosz sensu. Czy ja powiedziałam coś głupiego?... W takim razie świetnie...
- Jeśli chciałaś zmienić temat, to ci się to raczej nie udało i... – i w trybie ekspresowym jego twarz znalazła się nad moją, łącznie z jego ciałem nad moim i znów zrobiło mi się gorąco. – I jak już się tak pytasz, to ci powiem, ale pod jednym warunkiem. – zastrzegł i uśmiechnął się z wyższością. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka i niemal zadygotałam. Boże, to było to coś, co mnie napawało grozą, do cholery! – Powiesz, że mnie kochasz i że od dzisiaj jesteś tylko moja i że będę twoim pierwszym mężczyzną. - oznajmił mi zdecydowanie, a w moim brzuchu znowu coś eksplodowało, aż mi zakręciło się w głowie z nadmiaru nowych emocji. Boże, czy ja się przesłyszałam, że on nawiązał właśnie do tego, że chce uprawiać ze... mną... seks...? – Uwielbiam, gdy się tak rumienisz. Taka niewinna, schwytana przez złego wilka. – cmoknął mój policzek. – To jak, zgadzasz się?
- Tak. – odparłam, choć serce w gardle, które nie chciało powrócić na swoje miejsce, utrudniało mi mówienie i nie byłam pewna, czy on to w ogóle usłyszał.
Ale najwyraźniej usłyszał, bo jego wzrok się wyostrzył i powoli pochylił głowę, jakby chciał mnie ponownie pocałować. Już chciałam przymknąć oczy, kiedy się odezwał.
- Sasha chciała mi cię pokazać z innej strony.  – zaczął, przyglądając mi się spod półprzymkniętych powiek. – Nie podobało jej się, że jej przyjaciel kłóci się tak z jej przyjaciółką, więc wymyśliła sobie, że wciągnie cię w jakąś sytuację, gdzie ty przestaniesz być taka sztywna i chłodna. Bardzo wyraźnie oznajmiła, że idziecie kąpać psy, więc zrozumiałem, że coś kombinuje. – uśmiechnął się leniwie. – Prawie zadławiłem się śniadaniem i poleciałem na złamanie karku, by zobaczyć o co tak naprawdę chodzi. I wtedy cię zobaczyłem. – westchnął głęboko i zamknął oczy. – Byłaś kompletnie przemoczona i ubrania lepiły się do ciebie, jakby były twoją drugą skórą i, do cholery, nigdy w życiu, kompletnie nigdy w życiu nikt nie doprowadził...  – chrząknął. – nikt nie sprawił, że zapragnąłem kogoś tak bardzo jak ciebie. – potrząsnął głową, a mi oddychanie zaczęło sprawiać takie problemy, że zrobiło mi się nieznośnie duszno. Jeśli nie skończy mówić to pewnie się uduszę, a na pewno umrę. – Stałem tak i jedyne co mi chodziło po głowie to to, że muszę cię mieć, bo inaczej oszaleję. I próbowałem to powstrzymać. A potem ty tak idiotycznie zaczęłaś się mylić przy liczeniu tych uderzeń... – posłał mi sugestywne spojrzenie, a ja odwróciłam wzrok, czując jak wstyd znowu powraca. – i spędziłem kilka nocy niemal bezsennych na rozmyślaniu o tobie i nagle mnie to uderzyło, że ty od samego początku coś do mnie poczułaś, bo nigdy się ode mnie nie odsunęłaś i zachowywałaś się przy mnie tak nieporadnie i... dodałem dwa do dwóch i, do cholery, ty nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ja cholernie cię kocham... – wyszeptał, wpatrując się we mnie z takim ogromem intensywności, że przestałam oddychać. Już nie było ważne, czy się uduszę, czy nie. On to w końcu powiedział i fala czegoś gorącego i bezpiecznego zalała mnie bez reszty. – Na początku chciałem to powstrzymać, ale potem dałem sobie spokój, bo to jest tak silne, że czasami aż boli, wiesz? Do dzisiaj nie potrafię objąć rozumem, że przez całe zeszłe wakacje myślałaś, że jestem gejem, kiedy byłem przy tobie zawsze i... Boże, i tak cholernie cię kocham...  – oparł czoło o moje i westchnął z ulgą, kiedy ja ciągle walczyłam o dech. – I chcę być wszystkim, czego potrzebujesz w mężczyźnie i co najśmieszniejsze... ja wiem, że jestem wszystkim, czego potrzebujesz, ale będę cię o tym zapewniał tak długo, jak będziesz tego potrzebowała, a nawet wtedy, kiedy będziesz już pewna moich uczuć... Ten niecały rok bez ciebie to był jakiś istny koszmar, Natasza. Nie chcę, byś kiedykolwiek była ode z dala na tak długo...
W końcu przypomniało mi się, że umiem oddychać, ale wciąż byłam w takim szoku, że nie ogarniałam, że to nie był sen i on naprawdę wyznał mi, że... o Boże. Jestem w niebie. Nie zabieraj mnie stąd nigdy.
- Ko... kocham cię... – wydukałam i otworzyłam szeroko oczy, automatycznie mając ochotę przywalić sobie w twarz za to, że brzmię tak tandetnie w porównaniu do jego przemowy. Boże, jestem...
- Powtórz to.
Boże, on na dodatek tego nie usłyszał... Zabierzcie mnie jednak, proszę!...
- Kocham... cię... – Jezu, czemu czuję się z tym tak głupio, kiedy on to mówi tak, jakby mówił, że dzisiaj jest piękna pogoda?! Nienawidzę swojej sztywności!
- Powtórz to jeszcze raz.
Zaraz... czy to znaczy, że jednak to pierwsze wyznanie też słyszał?... Ale w takim razie... dlaczego każe mi to powtarzać?...
- Kocham cię. – o mamo. Nie zająknęłam się. I brzmiałam prawie przekonywująco .. Brzmiałam, prawda? Nie będzie mi kazał...
- Powtórz jeszcze raz, Boże, jak ja uwielbiam to słyszeć z twoich ust! – wyszczerzył do mnie zęby i dopiero wtedy spojrzałam mu w oczy i zrozumiałam, dlaczego ciągle każe mi to mówić. I zrozumiałam, czego chce.
- Kocham cię, Bill. – powiedziałam, zbierając w sobie całe zapasy odwagi, jaka się gdzieś odbijała pomiędzy wstydem, a strachem. – I byłam twoja już od pierwszego dnia, pomimo tego, że zachowywałeś się jak ostatni palant i chcę, żebyś był moim pierwszym mężczyzną. – dodałam, a on uśmiechnął się dumnie, a w istocie ja sama byłam z siebie dumna, że to powiedziałam.
- Jutro też będziesz tego chciała? – upewnił się.
- Tak. – i już miałam go pocałować, by dostać kolejne pokłady odwagi, które najwyraźniej brały się właśnie z tego, ale on odsunął głowę.
- I jesteś tylko moja?
Roześmiałam się głośno.
- Tak! I jutro też będę!

><><><><><><><><><><><><

To trochę podchodzi pod tantedę, ale kurde i tak to uwielbiam xD I tę sztywną Nataszę też, biedaczka :D

10 komentarzy:

  1. Nie ty jedna uwielbiasz ten odcinek <3 On jest boski :D hahaha.... I nie wiem co napisać, ale jest zajebiście i mam zajebisty niedosyt, więc pisz szybko xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Ty to robisz,że każdy odcinek jest coraz lepszy i kocham Twoje opowiadanie jeszcze bardziej?
    kurczę,uwielbiam"Cię czytać". Przeczytałam każdy Twój blog i jestem pod mega,mega zakochaniem Twoich historii..
    OSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOMOSOM!! <3
    A tenże zacny odcinek powinien mieć własny ołtarzyk.
    Pozdrawiam:
    psychofanka Twoich opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej..... i nadal nie wiem co napisac o.O Wiesz, ze na schodach zaginal moj mozg? I Ciebie udusze jak ten szatanski pomiot jamniczy mi go zezre myslac, ze to
    mokra. Nie wiem czy po raz pierwszy, ale zapewne tak- mam kompletnego mindfucka i i wyszczerz ala psychol co zaciesza z bulki ^ ^ Kurwa. Tyle hot scen bylo, ze az nie wierze, ze to Nataszka ! O.O To na pewno ona?! Moze kosmita ja podmienil?! Ale no kuuurde to ona! Tylko ta wstretna babolica ma takie zawiechy, zapowietrzenia na widok tego osobnika z piekla rodem i czego tam jeszcze
    xD I dzisiaj nie licz na cos sensownego, dlugiego i co
    tam jeszcze, bo cholera wciaz nie ogarniam, a mysli leca se heeeeeeeeen szybciuko -.- atomowki z szybkoscia
    swiatla na starcie wymiekaja z tym co mam pod kopula. Oczywiscie z winy Twojej, co akurat ciebie wielce raduje ;P gorzej ze mna xD Rozprawka czeka, a teraz to jak cholera i worek ni chuja cos zmatacze ^ ^ Chyba, ze rozpisze na sto stron ochow i achow jak to Taszka se z billusiem robia dobrze czy molestuja na drzwiach...wroc. Jak Billus ja MOLESTUJE.
    Yhhh... tylkonie wiem czy z wytrzeszczem dam rade ;D Najwyzej nowe pismo wyjdzie, trafie do ksiegi ginesa czy jak to sie tam pisze, zostane legenda, a w ksiazkach od historii bedzie wzmianka o mej zacnej lecz ulomnej osobce ;D JA CHCE DO KURWY NEDZY NEXTA INACZEJ ZEJDE Z TEGO CUDNEGO SWIATA I BEDE CIE ZADRECZAC ( nawet na kibelku i podczas mycia protez xDD) AMEN.
    Ide udawac, ze cos konkretnego robie ;DD

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko.. Aż mi się zrobiło gorąco..xd Kobieto ten odcinek jest.. kurde brak mi słów..;D Nie potrafię nawet zdania sklecić po nim tak mnie rozbroił..xD
    Więc powiem tylko, że odcinek jest maga osom ;D. I mam wieelki niedosyt, bo pisałaś, że odcinek jest baaardzo długi, a mi minął tak, jakby był krótszy od reszty..;/ ;D
    Także czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zakochałam się <3 osom!! :D
    Jeden z lepszych odcinków, a od dzisiaj na pewno mój ulubiony

    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przymierzałam się już od soboty, aby coś napisać :) i nadal nie potrafię znaleźć słów, które opiszą jak bardzo podoba mi się ta notka :D i rzeczywiście jest zdecydowanie tą ulubioną, bo nareszcie sytuacja między Billem i Nataszką się wyjaśniła - haba haba haba xD jestem ciekawa co będzie dalej więc plizzz niech wena będzie z Tobą :D

    D.

    OdpowiedzUsuń
  7. ejejejeje, odcinek w sumie długi jakiś mi się wydaje, a jednoczesnie krórki, bo jest wspaniaaaałyyyy <3333 Jeden z lepszych, może nawte mój ulubiony, w sumie nie zdziwiłabym się, gdyby w końxcu się kazało, że tak w istocie ejst! :D No po prostu miód, orzeszki i masełko na dodatek :D Takie zółciutkie i rozpływające się xd Boż, odbija mi, o maśle piszę O.o ale to przez to opowiadanie, powinnaś być dumna :D No nic, czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiem, że rzadko kiedy komentuje, ale przysięgam, że czytam z odcinku na odcinek. A ten rzeczywiści jest genialny. Kocham go. Kocham Billa za to, że w końcu zrobił coś z tą pojebaną sytuacją, kocham Natasze za to, że odważyła się to powiedzieć. Przeczytałam wszystkie twoje blogi po 100 razy i spokojnie mogłabym pisać z nich sprawdzian, i akurat ten odcinek jest jednym z moich ulubionych...

    OdpowiedzUsuń
  9. Łiiiii <3 <3 kocham to kocham wreszcie odważyła się :d

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowne opowiadanie. Dziewczyno Ty masz wielki talent, mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę:)

    OdpowiedzUsuń

Pamiętajcie, by skopiować treść komentarza, by potem nie wyszło, że Wam czegoś nie dodało i całość przez przypadek poszła się jebać! ^ ^
P.S. Łahaha! Zdaje się, że nie trzeba cenzurować, więc możecie jechać po całości! :D:D:D