No nie.
To chyba jakiś żart.
Zamaszystym ruchem starłam resztki soku z twarzy, gapiąc się w miejsce, gdzie przed chwilą stał sprawca mojego wybuchu i zadygotałam.
No nie.
To chyba jakiś żart!
No nie! No nie! No nie!
- Wszystko z tobą w porządku? - Sasha spojrzała na mnie sceptycznie. - Nie sądziłam, że masz coś przeciwko ludziom...
- Nie mam! - zaprzeczyłam podniesionym głosem. O Boże, chyba zaczynam histeryzować. Nie przy niej! Nie przy kimkolwiek!
- To co to było?
- Emm... Emm... - zaczęłam gorączkowo rozglądać się za dobrą wymówką, ale jak na złość jej nigdzie nie było. - Chyba... To... Emmm... Zaskoczenie. - pokiwałam głową. - Tak, to chyba jednak był efekt zaskoczenia. Tak. Nie miałam zamiaru pluć, samo wyszło. - wyszczerzyłam zęby, mrugając niewinnie.
Sasha wzruszyła ramionami.
- Rób jak chcesz. Po prostu teraz będzie ci trudniej do niego dotrzeć, po tym całym twoim przedstawieniu. - i zostawiła mnie samą.
Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa.
Pół godziny później, siedząc samotnie w kuchni i ze zgonem wymalowanym na twarzy, zastanawiałam się, jak to się stało, że nagle Sternchen się ode mnie odpierdzieliła i nawet ona olała mnie na rzecz Kaulitza, który okazał się być gejem.
Zajebiście. On jest gejem. I mi się podoba. To mi się w pale nie mieści. To niesprawiedliwe.
Choć nie twierdzę, że mogłoby coś z tego być, bo pfffff na pewno nie, skoro już na samym początku mamy problemy z cywilizowaną konwersacją i tak dalej, ale... No ale...
W porządku. To ma sens. Nie chcę żadnego faceta, a gdy mi się jakiś spodobał pierwszy raz w życiu, okazało się, że jest homoseksualistą. W porządku. Wynika z tego to samo, co wcześniej - nie nadaję się dla nikogo.
Westchnęłam głęboko i żałośnie i przeciągnęłam się. Trzeba coś zjeść. Potem mogę znowu poużalać się nad sobą.
W lodówce była jakaś sałatka, która wyglądała na całkiem apetyczną i nie zepsutą, więc kilka okrążeń w poszukiwaniu potrzebnego mi akcesorium po kuchni później, siedziałam z miseczką w ręku na barowym krześle.
Muszę się zastanowić nad tym, jak mam się teraz wobec niego zachowywać. I czy powinnam go przeprosić. Właściwie to powinnam. Ale nie jestem w stanie - to już przyznam na starcie.
Z drugiej strony to on mnie źle zrozumiał.
Choć właściwie to jak miał mnie zrozumieć, jeśli nie ma pojęcia, że mi się podoba.
Boże. Bill Kaulitz mi się podoba!...
Spokój!
Hmmm... Sałatka całkiem niezła.
Kontynuując.
Jezu, gdyby ktokolwiek zauważył jak niechlujne są moje myśli, chyba bym zrobiła sobie krzywdę. Żebym to ja mogła zapanować nad tym, co siedzi w mojej głowie, to byłabym świetna. No ale trudno. Jestem tak daleko od ideału, że prawdopodobnie nikt tak daleko jeszcze nie zawędrował.
Eh...
Więc powinnam trzymać się od niego z daleka tak często, jak to tylko możliwe.
- Słyszałem o twoim pluciu.
Zakrztusiłam się sałatką tak mocno, że niemal zaczęłam znowu opluwać wszystko dookoła. Kurwa! Chcecie mnie zabić, czy jaka cholera?!
- Co... - zaczęłam gwałtownie kaszleć, na co Tom spojrzał na mnie z politowaniem. - Ja nie... - Jezu. Ja tu wykorkuję w ciągu tygodnia, przysięgam! - Nie! - wystawiłam do niego rękę, gdy ten ruszył w moim kierunku najwyraźniej z zamiarem poklepania mnie po plecach. - Poradzę... sobie... - Kaulitz wzruszył ramionami i wylądował naprzeciw mnie, opierając się o szafki. Patrzył na mnie badawczo, aż odechciało mi się kaszleć.
Nie, żebym robiła to specjalnie.
Ale jego wzrok jest jakiś taki... Brrr.
- Nie jestem homofobem. - oświadczyłam z całą godnością, jaka mi pozostała przy resztkach sałatki na misce i czerwonych policzkach. - Się zamyśliłam i...
- Nie musisz mi tego tłumaczyć. - przerwał mi, odbijając się od szafek. Pochylił się nad blatem tak, że mimo tego, że się nieznacznie odsunęłam, on miał twarz jakieś 30 centymetrów przed moją. To o wiele za blisko. Za blisko. - Muszę przyznać, że mnie intrygujesz, Natasza. - spojrzałam na niego przestraszona, czując jak moje serce zaczyna pompować krew znacznie szybciej, niż przed chwilą. - Wydajesz się być zamknięta w sobie z jakiegoś powodu i nie jesteś po prostu oschła i nieprzystępna przez swoje ego, jak myśli Bill. - już otwierałam usta, by coś powiedzieć, by się oburzyć, ale on pochylił się nade mną jeszcze bardziej i ze stresu zapomniałam co chciałam powiedzieć. - Widzę jaka jesteś. Ale nie widzę powodu, by to komukolwiek mówić. - wyciągnął palca w stronę mojej twarzy, ale zręcznie mu umknęłam. - Nie widzę też powodu, dla którego miałabyś udawać kogoś innego, niż jesteś w rzeczywistości, a... - urwał, patrząc na mnie znacząco. - pod naszym dachem nie stanie ci się żadna krzywda. Nie musisz się nas bać. Jeśli nie wierzysz mi na słowo, spójrz na to z innej strony. - na blacie zaczął rysować duże koło. - Jeśli Hagen coś zrobi... Znaczy Georg. - uśmiechnął się szeroko. - Dostanie w mordę ode mnie i wyląduje w szpitalu. - parsknęłam śmiechem, nie wierząc do końca, że ta rozmowa naprawdę ma miejsce. - Jeśli Gu coś zrobi, także wyląduje w szpitalu. A jeśli znajdą się w szpitalu, informacje przeciekną do mediów i ich kariera będzie skończona, co też oznacza, że nasza kariera też będzie skończona, więc nie możemy na to pozwolić. Ale. - teraz zaczął kolejne kółko, mniejsze od poprzedniego. Zauważyłam, że ma szczupłe palce. - Nawet gdyby nas to nie obchodziło, to dla Billa przyjaźń z Sashą jest bardzo ważna. - skrzywił się niemal niedostrzegalnie. - Jeśli którykolwiek zrobi ci krzywdę, Sasha się od nas odwróci. Więc automatycznie, jak bardzo Bill by cię nie znosił za to, że oplułaś go żurawinowym sokiem, nie pozwoli by cokolwiek ci się stało. - westchnął głośno. - Już nie wspominam nawet faktu, że my tacy nie jesteśmy. Po prostu. - podparł się na łokciach i wyszczerzył zęby. - Smakuje ci sałatka?
Zamrugałam gwałtownie powiekami i zmarszczyłam czoło. WTF?
- Jesteś dziwny. - oznajmiłam, nie wiedząc jak inaczej nazwać moje myśli o nim.
Roześmiał się głośno, a w kuchni pojawiło się stado psów. Kurwa. Sternchen wróciła.
- Nie wiedziałaś o tym, że każdy muzyk jest pojebany na swój unikalny sposób?
Wzruszyłam ramionami, podkulając nogi, by Gwiazdeczka się do nich nie dopadła.
- Wybacz, żadnego muzyka nie znałam to i nie mogłam tych plotek potwierdzić.
- Jeeeeeeeść!... - Chloe wtoczyła się do pomieszczenia, potykając się o Mephisto, który nawet na nią nie warknął, zbyt pochłonięty obserwacją moich ruchów.
- Lodówka jest pełna. - Tom machnął ręką w stronę metalowej puszki konserwowej, a Ruda pisnęła radośnie na widok zaparzonej kawy w dzbanku.
Nie widziałam Billa aż do obiadu. Musiał najwyraźniej zjeść śniadanie, gdy ja polazłam do pokoju, by pogadać z mamą. Może to i dobrze? Przysporzyłby mi tylko więcej problemów. A i tak mam ich wystarczająco dużo, a kilka z nich i tak jest z nim związanych.
Wiecie, ja staram się nie użalać nad sobą i tak dalej, ale czasami to po prostu nie działa. Z resztą, może to by wyglądało inaczej, jakbym wiedziała, jak sobie z tym poradzić. A coś takiego przytrafiło mi się pierwszy raz. To nie jest fajne. Muszę spędzić więcej czasu, by ogarnąć co i jak. Jak mam się w stosunku do niego zachowywać, by się nic nie wydało.
Nie zmienia to faktu, że gdy jednak pojawił się na tym cholernym obiedzie, ja próbowałam opanować rumieńce i zignorować walące serce, a on dla odmiany, ignorował mnie.
Co w sumie nie było właściwie odmianą.
I to też nie było fajne.
Tak więc po obiedzie, kiedy on znowu zniknął gdzieś nie wiadomo gdzie, ja zdecydowałam się na odskocznię od rzeczywistości. Żeby pomyśleć.
Postanowiłam więc, że dla zdrowotności mojej i mojego chevy'ego zrobię małe czyszczenie.
- Przecież jest czysty. - Tom spojrzał na mnie podejrzliwie, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Co ty tam wiesz. Żyję z nim już 4 lata, więc znam go bardziej, niż od podszewki.
Pokiwał głową, mrucząc coś pod nosem i wskazał mi schody na parter.
- W porządku. - oznajmił po chwili. - W garażu mam wszystko, co ci potrzebne, a kran jest zaraz obok bramy garażu.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się, zastanawiając się, jakim cudem czuję się przy nim w miarę swobodna. Może jednak niedawna rozmowa miała na to jakiś wpływ? Może on mówił prawdę i tu naprawdę nikt mnie nie skrzywdzi?...
Z drugiej strony, dlaczego nie miałam nic przeciw jego osobie, jeśli on zdradził Sashę?
Z kolejnej strony, coś mi nie pasowało w jego zachowaniu. Gdyby faktycznie ją zdradził, nie byłby na nią zły, prawda? Bo za co, jeśli to by była jego wina?
Hmmm...
Dziwne.
Wyszliśmy na dwór i pilotem otworzył garaż (starałam się nie dziwić, żeby nie wyszło, że jestem aż tak opuszczona w dziedzinie pieniężnej. Choć właściwie nie powinnam. Nie zarabiam jak oni. Nieważne.).
Pomógł mi wytachać szlauf i podłączyć go. I podał mi wiadro, gąbki, szczotki i płyn do mycia samochodów. Szykuje się odprężające mycie. Oh, jak ja to lubię. W domu sama woskowałam i polerowałam blachę. Nie widziałam powodu, dla którego miałabym wydawać pieniądze na coś, co mi samej sprawiało przyjemność.
- Przydam się na coś? - spytał, patrząc na mnie, gdy wlewałam wodę do wiadra.
Potrząsnęłam głowę i odkręciłam butelkę z płynem.
- Nie wiem, czy ktokolwiek ci to mówił, a zapewne nie... - zrobiłam efektowną przerwę. - ale ja nie pozwalam nikomu zajmować się impalą. Ja nią jeżdżę, ja ją naprawiam, ja ją myję, ja ją konserwuję.
Spojrzał na mnie zaskoczony, po czym przysunął się bliżej samochodu.
- Naprawiasz?... - wyrzucił, najwyraźniej nie dowierzając.
Prychnęłam i chwyciłam za szlauf, przez co Tom natychmiast odsunął się na bezpieczną odległość.
- Oczywiście, że tak. Ktoś inny mógłby to spieprzyć. W końcu ten samochód ma 45 lat, nie?
Pokiwał wolno głową i w tym samym momencie usłyszałam jakiś podejrzany okrzyk. Obróciłam się w stronę wejścia i zgasłam, gdy zobaczyłam idących w naszą stronę Georga i Gustava. Kurwa. Obcy. Co oni tu robią? Czemu... Jezu. Bez paniki. Uspokój się.
Nic. Ci. Nie. Zrobią.
Zagryzłam wargę i wróciłam do rzeczywistości ze szlaufem w ręku. Odkręciłam na najsilniejszy strumień i woda trysnęła na maskę Chevroleta.
- Wreszcie natrafiliśmy na idealny moment, by cię wypytać o samochód! - Georg stanął obok mnie, a ja na szczęście musząc zmoczyć bok, odsunęłam się znacznie.
- To znaczy? - nawet nie rzuciłam na niego okiem, bo ciągle wydawał mi się być dość otępiały w swoim zachowaniu. Tom od razu widział wszystko, a ten... Wolałam zminimalizować kontakty z nim do minimum. Znałam go tylko parę dni, ale z tego co widziałam, znajomość z nim, nie wróżyła niczego dobrego. Nie chciałam z nim rozmawiać, żeby przypadkiem znów nie zapytał o coś niewygodnego.
- Wątpię, żebyś wiedziała, ale... - poklepał maskę, a ja wbiłam w niego morderczy wzrok, którego nawet nie dostrzegł. - Wiesz co się pod tym znajduje?
Tom zamrugał oczami, a kącik jego ust uniósł się lekko. Gustav odpalił papierosa, przyglądając nam się bacznie, jednak ciągle pozostając cicho.
- 275 koni mechanicznych, silnik V-8 327 cali sześciennych Turbo Fire. Założę się, że nigdy takim mocnym samochodem nie jechałeś, więc nie dotykaj go w żaden możliwy sposób, bo ta Impala jest moja i bez mojego pozwolenia NIKT nie może położyć na niej swoich rąk. - oznajmiłam lodowato, a Georg z drobnym opóźnieniem wykonał moje polecenie. Tępy. Mówiłam. - Sławny rocznik '67, Impala Sport Coupe, skrzynia automatyczna pięciobiegowa, spala 17 litrów na sto kilometrów. - dodałam odrobinę spokojniej, gdy już nikt nie zagrażał chevy'emu. - Ja naprawdę nie lubię, gdy ktoś nieproszony go dotyka, ok? Więc jeśli nie chcesz kłótni, po prostu dostosuj się do tego. - wzruszyłam ramionami i znów zajęłam się spryskiwaniem boku i dachu przy okazji.
- Ok, sorry. - wymamrotał ogłupiały, a Tom zachichotał niczym chochlik.
- Skąd tak dużo o nim wiesz? - tym razem odezwał się Gustav i to tak spokojnym tonem, że aż mi się zrobiło jakoś tak... lżej.
Podrapałam się po głowie wolną ręką i uśmiechnęłam się szeroko.
- Kilka dni po moim przyjeździe, zobaczyłam podobną Impalę, tylko, że dach miała zabudowany. Postanowiłam sobie, że znajdę taką i będzie moja i kropka. - przeniosłam się na tył, a faceci razem ze mną. - One są cholernie drogie i oczywiście zdawałam sobie z tego sprawę. Chciałam znaleźć tańszą, ale nie wiedziałam jak i gdzie. Więc pomógł mi wujek. - gdy spotkałam się ze zmarszczonymi czołami, wyjaśniłam krótko - Jest mechanikiem. - i nastąpiło długie 'ahaaaaa'. - No właśnie. Więc znalazł taką kompletnie w tragicznym stanie. Ale ja chciałam ją tak bardzo, że wiedziałam, że nieważne czym za nią zapłacę, musiałam ją mieć. Z powrotem uśmiechnęłam się na te wspomnienia. - Pracowałam na nią rok u wujka. Pomagałam mu we wszystkim, w czym byłam w stanie, by on mógł dokupić te wszystkie drogie części. Nie potrafię nawet opisać uczucia, kiedy mogłam się nią pierwszy raz przejechać. - przymknęłam oczy, zupełnie zapominając o teraźniejszości. - Dźwięk silnika kompletnie mnie uzależnił. Jak muzyka. Wołał mnie za każdym razem, gdy nie znajdowałam się blisko. Mogłabym spędzić w niej całe... - urwałam, gdy zdałam sobie sprawę, że oni gapią się na mnie z szeroko otwartymi oczyma. Odchrząknęłam, czerwieniejąc. - Tak. Tak więc nie pozwalam nikomu ją dotykać. Zapracowałam na nią własnymi rękoma, wiem o niej wszystko, nikt inny nie ma do niej prawa. Ten samochód to część mnie. - rzuciłam twardo, a oni pokiwali głowami.
- Ja już nawet na nią nie spojrzę. - Tom walnął się w klatkę, a ja parsknęłam śmiechem. - Poważnie. Przewiążę sobie oczy wstęgą, ilekroć będę wychodził na dwór.
- Jaaaaaasne. - rzuciłam mu pobłażliwe spojrzenie, a on się roześmiał.
- A więc kiedy wyjechałaś?
Cholera. Grząski grunt.
- W wieku szesnastu lat. - odparłam, patrząc hardo w oczy Gustava.
Zapadła ciężka cisza, a moje serce zaczęło niespodziewanie mocno obijać się o żebra.
Ktoś spyta. Ktoś spyta.
- Dlaczego?
Kurwa.
Georg, ty pojebańcu.
Zakręciłam wodę i skierowałam się do wiadra, omijając ich szerokim łukiem.
Pierdolę. Spytają teraz, nie będę musiała tego przeżywać później.
- Uciekłyśmy. - odparłam beznamiętnie. Chwyciłam za rączkę i dźwignęłam wiadro bliżej maski. Już wyciągałam gąbkę, gdy padło pytanie jeszcze gorsze od poprzedniego.
- Od czego?
Zero domysłu, zeru kultury, zero niczego.
Co za, kurwa, debil.
- Georch, zamknij się. - syknął Gustav, a ten się obruszył.
- No przecież to normalne pytanie, przecież ja nie...
- Od ojca. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, trąc gąbką po karoserii zdecydowanie za mocno. - Uciekłyśmy od ojca. Zadowolony?
Georg się speszył. Choć to było chyba nienormalne jak na niego, bo przecież był ślepy jak kret. Ale nie obchodziło mnie to. Furia, która mnie ogarnęła, nie pojawiała się już od paru lat. I było mi z tym zajebiście dobrze.
- Sorry, ja nie...
- Zamknij się i zejdź mi z oczu. - warknęłam ostrzegawczo, patrząc na niego spode łba. Jego policzki zamalowały się na czerwono i muszę przyznać, że naprawdę dawno nie reagowałam w taki sposób na kogokolwiek. - Znamy się dopiero parę dni, więc rozumiem, że może zwykle nie jesteś tak nieokrzesany, jak pokazałeś to już któryś raz z rzędu, ale po prostu zejdź mi z oczu. Nie chcę się kłócić. - powtórzyłam stanowczo. - Dla pewności, że nie będziesz mnie pytał o to kolejny raz, uciekłyśmy od ojca. Uciekłyśmy z piekła.
Nie wiedziałam, że z Geosia taki palant będzie :D wybitny bym powiedziała. Ale w sumie Natasza już powiedziała, co się działo i dlaczego jest taka, więc może zrozumieją i będą bardziej szanować jej sposób bycia. No i co do Billa.......... no comment :D ale pewnie będzie tak, że Natasza wyleczy go z homoseksualizmu, ot co :D
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwwww! jednak nie czytałam wszystkiego :D Jak tylko pojawil się Geo, wiedziałam, ze bedą klopoty -.- nie wiem, czemu. po prostu wiedzialam! No ale spoko, jest dobrze... chyba. jeszcze...
OdpowiedzUsuńCo zrobimy jeśli Geo bedzie naciskał na Nataszę!? D:
Akcja z samochodem jest genialna. Zapomniała dodać, że taką samą Impalą jeździł Dean z SPN xD No bitch, please. Toż to ważna rzecz a tu nikt tego nie zauważył! xD
No właśnie! Bill gejoszek! MUAHAHAHHAA!!!! Czekam na jakieś akcje między nimi *O* w ogole, sorka, ze tak krótkko, ale nie mam siły myśleć... jeśli jutro bede w stanie to moze skomentuje 2 raz ;3
Bosh.. Ten Geo zawsze taki nieokrzesany..xd Jak palant chce wszystko wiedzieć..;/ Ale cóż..może nie będzie więcej dociekał ;)
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda mi Natashy...jak ja bym się dowiedziała, że chłopak który mi się podoba jest gejem to nie wiem co bym poczeła.. Ale zapewne wszystko obróci się o 180 st w kolejnych odcinak ;DD przynajmniej mam taką nadzieję ;P
Muszę Ci powiedzieć jedną rzecz. Jesteś boska! :D Czytałam wszystkie Twoje opowiadania, a także ten blog grupowy Nelly i Kelly - kiedy czytałam właśnie tę historię, w niektórych momentach płakałam ze śmiechu xD. Twoje blogi indywidualne również są świetne, kocham je czytać. Aby tak dalej. Przywykłam do tego, iż nigdy nie jestem w stanie przewidzieć jak się co u Ciebie potoczy, ale zawsze sytuacje przybierają ten właściwy obrót. Właśnie dlatego, nie załamałam się z powodu homoseksualizmu Billa. Opowiadanie na pewno będzie super :D
OdpowiedzUsuńNo nie obejdzie się ez mojego komentrza no, nie moze tak byc ;D Kuuurde mam niedosyt!Bo jest osom, ale krótki ;< I pisze się szlauch xD albo po prostu wąż. No, tak bezpieczniej, bo te szlauch może mieć jeszcze inne znaczenie. Nie wiem, zawsze byłam cienka z polskiego jak źdźbło trawy xD
OdpowiedzUsuńGeorg to de.bil. No ja widzę, że ty go tu bardzo nieinteligentnego zrobiłaś... I nie wiem czemu, ale like it ;D Też na glucie robiłam z Geosinki de.bila totalnego i mi się to podobało, więc może dlatego xD No ale jak można być tak niedomyślnym? Nie rozumiem... Jestem ograniczona xD Albo nie umiem pogodzić się faktem, że to nie fikcja, a ludzie tacy naprawdę istnieją (np moja młodsza siostra -.-) Ale szkoda, że posłuchał, kiedy uprzedziła. Mógłby grywać cwaniaka, molestować jej auto, piękna wojna by była. Chociaż nie, de.bile nie potrafią cwaniakować, bo są za głupi. Może Bill będzie jej na złość robił?WŁAŚNIE. On jej pomagał z tym dachem, dotknął auta, tak? I nawet nie zwrócila uwagi? ŁOOOH, wielka będzie ta miłość. xD Z Bebuszcakiem pewnie odwalisz jakieś suprajsy, nie? Bo to tak nie może być, żeby ciągle się ignorowali, ale nie w twoim stylu, żeby zaczęli zachowywać się jak normalni ludzie :D No ale to się okaże w nowym. Mam nadzieję, że mimo wszystko znajdziesz czas, wena cię dopadnie, będę trzymać kciuki. I Tomaszek jest osom tutaj, już go kocham :D I mam podejrzenia co do Sash i Toma, ale są zapewne nietrafne, więc ich nie opublikuję. Ta dam, chcę next ;D
napisałam u siebie, ale, że pewnie nie przeczytasz, postanowiłam znaleźć Twojego bloga :D
OdpowiedzUsuńSpoko, widocznie utknęłam. Mi to jakoś nie przeszkadza.
Co do Kaśki, może to jest jej sposób na to, aby nie myśleć o dziecku? Może chce jak najszybciej zapomnieć?
Opisy - nie ma bo nie lubię. Nie lubię się nad czymś rozdrabniać i pieprzyć z pół godziny.
Zrobisz lepsze - zrób.
Ale skoro przeczytałaś wszystko to jednak zaciekawiło :), albo chciałaś się pośmiać, bo jestem od Ciebie gorsza.
A więc, piszę tak bo inaczej nie umiem [prostacko, styl piątoklasistki, choć próbuję awansować do szóstej klasy], taki mam pomysł, jak ktoś chce to czyta, nie to nie proste [NIE ZMUSZAM :D]
Dzięki za fatygę i wesołych świat :D
Onet to i mnie dobija, ale nie opyla już mi się zmieniać, na co innego. A piszę jak piszę, bo mi się tak dobrze pisze xD W sensie, że każdy kuma o co chodzi itd.
OdpowiedzUsuńPrawda jest taka, że każdy lubi co innego i każdemu dogodzić się nie da [Organista lubi ogórki, a ksiądz jego córki] xD
Jeszcze raz wesołych :D
hmm dobry odcinek jak zawsze zresztą :D ciekawie się zapowiada oby tak dalej
OdpowiedzUsuń