Świeżo po napisaniu, więc nie zdziwcie się, jak będą jakieś idiotyczne błędy o_O
><><><><><><><><><><><><><><><
Chciałam się głupkowato uśmiechnąć i uciec. Ale z drugiej strony to nie miało sensu, bo najwyraźniej potrafił mnie zaskoczyć w miejscu, w którym bym się go nie spodziewała, więc mógł pojawić się wszędzie. Cholera.
Rozejrzałam się wokół, by...
- Tutaj żadnego noża raczej nie znajdziesz. - prychnął, a ja zastygłam w bezruchu. Kurwa. Czy to znaczy, że on... nie uwierzył Gustavowi? - Udałem, że to się nigdy nie stało, a ty znowu wyskakujesz z czymś kompletnie idiotycznym. - zmierzył mnie chłodnym wzrokiem. - To się będzie działo za każdym razem? Ja będę próbował dać ci szansę, a ty będziesz to spieprzać? - czułam się jak małe dziecko. Nie wiedziałam nawet, co mam powiedzieć na swoją obronę. No do cholery! To nie moja wina, że mam lepkie ręce i takie rzeczy same się do mnie przyczepiają! Poza tym nie mogłam się skupić! Bill Kaulitz do mnie gadał! Po tylu dniach milczenia! Kurwaa!... - I co? Tylko tyle masz do powiedzenia? - na jego twarzy wykwitł sarkazm, który niemal mi nakazał coś zrobić, zanim zrobi się całkiem niemiło.
Wskazałam palcem na szafkę nocną.
Woow. Zajebiście zabłysłam.
Bill przewrócił oczami i spojrzał we wskazanym kierunku.
- No i?
No i co? Krew mnie zalała.
- No kurwa. Mamy te same telefony, jeśli nie zauważyłeś, co tam leży. - wyplułam, zanim zdążyłam się zorientować. Ten spojrzał na mnie spod uniesionych brwi, ale mnie już trafiło. - Moja wina, że go zabrałam, ale to kurwa z przyzwyczajenia było! Skąd miałam wiedzieć, że ktoś tu ma takiego samego blackberry?! I oczywiście musiało wypaść na ciebie! Mam pecha, w porządku?! Mam pecha i najwyraźniej przynoszę go tobie swoją osobą! To trzymaj się ode mnie z daleka!
Odbił się od kolumny i zanim moje powieki ponownie się otworzyły, on już stał przy mnie.
- Słuchaj. - wyciągnął do mnie niespodziewanie rękę, a ja automatycznie się uchyliłam. Zmarszczył czoło, ale nie cofnął się. Moje serce eksplodowało na miliony kawałeczków, gdy złapał palcami mój podbródek, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała. - To jest mój dom, więc ty bawisz się na moim podwórku. Bawisz się moimi zabawkami na moich własnych zasadach, jasne? - pochylił się nade mną, a moje policzki rozgorzały jeszcze większym ogniem. - Tom bardzo chce, żebyś została, więc zostaniesz, bo ja nie chcę, żeby Sasha wyjeżdżała. Jesteś pionkiem. Jesteś małym ogniwem w reakcji łańcuchowej, więc nie mogę pozwolić, żebyś sobie dobrowolnie odeszła. Ale wiedz, że JA cię tu nie chcę. I wiedz, że jakiekolwiek zagrywki tu nie mają sensu, bo ja wiem jaka jesteś. To, że zamydlasz oczy wszystkim wokół, nie znaczy, że uda ci się to ze mną.
Prychnęłam głośno, wyrywając się z jego uścisku.
- Jedyną osobą, która jest ślepa, jesteś ty. Ale mnie to nie obchodzi, bo mam zbyt dużo własnych problemów, by zamartwiać się jeszcze twoją ułomnością. - o Boże. Czy ja powiedziałam to naprawdę? O Boże! Co ja zrobiłam! - Powodzenia. - odsunęłam się od drzwi, dając mu do zrozumienia, że ma wyjść. O mateczko. Jeśli on mówił prawdę z tym dawaniem szansy (czego w ogóle nigdy nie zauważyłam) to właśnie chyba stwierdził, że już nigdy więcej mi żadnej nie da. Wykopałam se grób i własnoręcznie się zakopałam. Jestem sprytniejsza, niż sądziłam.
Jasna cholera! Z jakiej paki on mi się może podobać, jeśli mnie tak wkurwia?!
- Czy ty zawsze próbujesz wzbudzić w innych litość tymi swoim problemami? - spojrzał na mnie, uśmiechając się cynicznie. - Nie zachowuj się jak małe dziecko. Nie masz już pięciu lat, prawda? - chwycił moją twarz w swoje dłonie, a ja ze świstem wciągnęłam powietrze, nie zdając sobie sprawy, co on w ogóle do mnie mówi. Jego skóra była taka... tak boleśnie miękka i on mnie właśnie dotykał w taki sposób, jak jeszcze nikt inny i... O mój Boże. Byłam w niebie. - Prawda?
Co... C-c-co? Co on mówi?...
O nie.
Co on powiedział?!
Że co?!
- Zabierz swoje ręce z mojej twarzy. - poleciłam lodowato, podnosząc wzrok na jego oczy, które wyrażały tak pobłażliwe rozbawienie, że szlag mnie trafił w miejscu. - Zapewniam cię, że jestem dorosła. - wyprostowałam się jak struna. - Zdawało mi się, że to widać. - o kurwa. Co ja gadam? O Jezu.
Odepchnęłam go i szybko zmyłam się do łazienki, przywalając sobie w twarz za głupotę.
Szlag, szlag, szlag! Co ja wyprawiam?!
Miałam ochotę przyłożyć głową w ścianę. Nie mogę z nim przebywać w jednym pomieszczeniu, a co dopiero z nim rozmawiać, bo pierdolę bzdury wierutne! Co to było?! WTF?! To kurwa była jakaś kompletnie nieudana próba flirtu, czy co?! Co ja daję, przecież on gejem jest! Nawet gdyby! Ludzie! Pomocy! Staczam się!
To był już trzeci raz. Starała się go unikać już po pierwszym pocałunku. On ją krzywdził i oboje zdawali sobie z tego sprawę. Wiedział, jak ją zniszczyć. Wiedział, że zwiększając dawkę emocji w końcu eksploduje.
I teraz, gdy stała przyciśnięta do ściany studia nagraniowego, próbowała zapamiętać, że gdy w końcu on się od niej oderwie, musi mu powiedzieć, że go nienawidzi.
Ale gdy to zrobił, wsunął dłonie w jej spodnie i zamiast obelgi, z jej ust wyszedł jęk.
Próbowała sobie wytłumaczyć, że to nie jej wina, że on tak na nią dział. Wolała myśleć w ten sposób, bo nie umiała od niego odejść, póki on jej nie zostawi jak zepsutą lalkę. Tak było za pierwszym razem, za drugim i dzisiaj pewnie będzie tak samo.
Wdychała jego zapach, tak długo, aż znów wpił się w jej wilgotne wargi. Kochała jego pocałunki, kochała jego zaborczość, kochała w nim wszystko. W tym momencie nawet to, że przez jego nienawiść do niej, przyprawiał ją o drżenie kolan.
Chciał, żeby poczuła jego ból. Chciał obrócić ją w proch.
I żadne z nich nie wiedziało, że ta gra wróci do nich rykoszetem.
Coś musiało we mnie wstąpić. Ja normalnie najzwyczajniej w świecie chciałam się na nim zemścić w bardzo dziecinny sposób. Poważnie. Coś musiało być ze mną bardzo nie tak.
Z rana otworzyłam oczy i pierwsze co mi przyszło do głowy to to, że Bill to kretyn i muszę coś z tym zrobić. Tak, wiem, chyba przywaliłam sobie konkretnie w głowę. Znaczy oszczędziłam sobie ataku na ścianę, ale albo przez jego palce coś przeszło na mnie, albo jak strzeliłam sobie w twarz, uszkodziłam sobie jakieś szare komórki.
W każdym bądź razie, przez te już dwanaście dni, odkąd zaczęłam dla nich gotować, zauważyłam, że każdy zajmował swoje stałe miejsce. I musiałam po prostu to wykorzystać, albo niech mnie piekło pochłonie!
Zachciało mi się pierogów. Wstałam więc wystarczająco wcześnie, by przygotować farsz i ciasto na pierogi ruskie, które Chloe niebotycznie uwielbiała.
Westchnęłam radośnie, upewniając się, że nikt nie patrzy. Wyciągnęłam z szafki pieprz i zmieliłam go trochę do farszu. Wymieszałam, odebrałam trochę do drugiej miseczki i znów chwyciłam młynek w ręce.
- Ojej... - zaczęłam nim kręcić. - Ale wtopa, młynek się zaciął, niech to szlag... - wzruszyłam ramionami, kręcąc aż na ziemniakach z twarogiem zrobiło się ciemno od pieprzu. - Maaaaaan, to chyba będzie dobre. Trzeba będzie sprawdzić. - pochyliłam się nad miską i potrząsnęłam głową. - Nie. On na pewno lubi ostre jedzenie. - pokiwałam głową. - Na pewno. - z szuflady wyciągnęłam kolejną przyprawę, otworzyłam i sypnęłam, nie żałując ani trochę. - O, teraz będzie git. - zachichotałam diabelsko. - Będzie git. Chcę to zobaczyć.
Chili z powrotem wylądowało w szufladzie.
- Pierogi! - Chloe zasiadła przy wysepce i zaklaskała w ręce. - Ruskie, nie?
Przewróciłam oczami.
- No raczej, że tak. Zabiłabyś mnie, gdybym zrobiła inne. - wystawiłam jej język, a ona zapiszczała.
- Czuję, że dzisiaj będzie dobry dzień. - oznajmiła, a ja pokiwałam głową.
- Będzie zajebisty. - pociągnęłam łyk soku ze szklanki. - Będzie zajebisty, mówię ci. - zagryzłam wargę, by nie parsknąć śmiechem. Byłam głupia. I było mi z tym naprawdę bardzo dobrze.
A potem wszystko potoczyło się jakoś dziwnie szybko. Zwołałyśmy resztę na obiad i oczywiście pierwszy pojawił się Georg. Zaraz po nim przyszedł Gustav i zaczęłam chwilowo mieć wątpliwości, czy dobrze zrobiłam. Chciałam się zemścić na nim za coś, czego on nie rozumiał i w sumie to wszystko... to nie miało sensu.
Biłam się ze swoimi myślami, czując podejrzliwy ścisk w żołądku i już stwierdziłam, że jednak zabiorę talerz, zanim nastąpi katastrofa, ale Bill wszedł do jadalni i moje kończyny zastygły w bezruchu. Kurwa mać. Już po mnie.
Przełknęłam głośno ślinę i zamknęłam oczy, próbując zmusić się, by nie patrzeć.
Nie dało rady. Wbiłam wzrok w moje pierogi, odpowiadając innym 'smacznego'. Kątem oka jednak bacznie obserwowałam ruchy Kaulitza, czując jak moje dłonie pokrywa cienka warstewka potu. Co ja zrobiłam? O matko, co ja zrobiłam?
- Sasha mówiła, że ponoć twoje pierogi nie mają sobie równych. - odezwał się, nabijając kawałek na widelec.
O kurwa.
On się do mnie odezwał.
Ślina zastygła mi w gardle i wywaliłam gały na posadzkę, zdając sobie sprawę, że on najwyraźniej jednak chce mi znowu dać szansę.
Akurat wtedy, gdy pobiłam rekord w sypaniu cholernego chili!!
CZY JA MAM PECHA?!
To nie może się dziać naprawdę! No nie może!
- Podobno, ale może po prostu... - urwałam, kiedy kawałek pieroga zniknął w jego ustach. - Kurwa. - szepnęłam. - Nie gryź... - ale on najwyraźniej mnie już nie dosłyszał, przez co zmusiłam się do odmówienia szybkiej modlitwy o wybaczenie wszystkich moich grzechów.
Nie ma dla mnie litości. Nie ma.
I wtedy Bill się zakrztusił.
Walnęłam sobie facepalma obiema rękoma i przyjebałam głową w stół.
Już po mnie.
- Przepraszam!... - wypiszczałam, mając ochotę schować się pod fundamenty domu. Albo jeszcze niżej. Gdzieś do jądra ziemi, żeby mnie przy okazji spaliło w piździec.
- Dobre te pierogi. - wymruczał Georg, a ja jęknęłam głośno i poderwawszy głowę do góry, spojrzałam na niego niedowierzająco, że nie zauważył, co się dzieje. ZNOWU.
Bill ciągle się krztusząc, powoli wstał od stołu i chwyciwszy talerz z hukiem wrzucił go na podłogę, aż rozprysł się w drobny mak, a zakazane pierogi rozpryskały się na ziemi. Okrążył zdziwionych domowników, którzy podejrzliwie przyglądali się to jemu, to mi i podszedł do mnie.
- Skończyłem z tobą, do kurwy nędzy. - wycharczał cały czerwony na twarzy. - Skończyłem z dawaniem ci szans, które masz kompletnie w dupie. - jego ręka wystrzeliła w moją stronę, a ja natychmiast się uchyliłam, choć zdawałam sobie podświadomie sprawę, że by mnie nie uderzył. - Nie jesteś warta tych wszystkich nerwów, przez które przez ciebie przechodzę. - wycedził z palcem wycelowanym we mnie. Dyszał ciężko, a jego usta napuchnęły zapewne od ostrej przyprawy. I nie mogłam odrzucić od siebie myśli, że wyglądały kusząco. O matko. Jestem chora. - A pomyślałaś chociaż, co by było, gdybym był na to uczulony? - spojrzał na mnie nienawistnie, a mi zrobiło się jeszcze gorzej, niż przed chwilą. - Skończyłem z tobą. - powtórzył lodowato i sztywnym krokiem wyszedł z jadalni.
Ponownie przełknęłam głośno ślinę.
- To Bill jest uczulony na pierogi? - Georg podrapał się po głowie, a Sasha ryknęła śmiechem.
A mi odechciało się jeść.
Serce dudniło mi w klatce piersiowej tak mocno, że kręciło mi się w głowie. Wiedziałam, że tak będzie. Tym razem swoją głupotą spieprzyłam doszczętnie wszystko. I on już mi nie da żadnej szansy. A pewnie gdyby znowu chciał to zrobić, to znowu jej nie zauważę. To jest kompletny chłam. Nie uda mi się z nim dogadać.
Dlaczego w takim razie tak bardzo mi się podoba? Jestem aż tak powierzchowna?
- Czy ty dodałaś do jego pierogów jakiś... pieprz? - spytał powoli Tom, a reszta jak na komendę wbiła we mnie swoje ciekawskie patrzałki.
Poczułam, że zrobiłam się czerwona jak burak, bądź Bill w niefortunnej sytuacji i chrząknęłam cicho.
- I chili. - wymamrotałam, zagryzając wargę.
Sasha ponownie zaczęła rechotać jak popieprzona, a kilka sekund później dołączyła do niej Chloe z Gustavem.
- To nie jest śmieszne, on mnie nienawidzi. - warknęłam i odsunęłam się od stołu. Dlaczego to jest tak cholernie trudne?! Wstałam, z zamiarem odejścia i zemszczenia się w jakiś sposób na sobie za swoją głupotę, gdy zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy.
Bill jest gejem. Nie powinien mi się podobać i powinnam zrobić wszystko, by to zastopować. By to zniszczyć w zarodku.
Padłam z powrotem na krzesło.
Szlag.
- Ale dlaczego to zrobiłaś? - Tom zmarszczył czoło, co w sumie mnie nie zdziwiło. W sensie, dlaczego nie rozumie mojego postępowania.
Wzruszyłam ramionami.
- Zdenerwował mnie. - bo mi się podoba. Bo najwyraźniej szaleję na jego punkcie, kiedy nie powinnam.
SZLAG.
Nie zdążyłam nawet porządnie mruknąć oczami, gdy nagle w jadalni pojawił się Bill, ciskając gromy wzrokiem.
- Gustav, pożycz jej samochód. - spojrzał na mnie beznamiętnie. - Będziemy się ścigać. - odwrócił z zamiarem, odejścia. - Masz pięć minut na pojawienie się na dworze. - i wyszedł tak niespodziewanie jak się pojawił.
Przez chwilę wszyscy patrzyli tępo w przestrzeń, aż w końcu odezwał się najjaśniej rozumujący osobnik tego domu.
- Co? - wyrzucił Georg, a Gustav powstał z krzesła.
- Chodź, idziemy zanim całkiem go szlag trafi.
- Ale... - urwałam, gdy ten już się zbliżał do wyjścia. - Ale czekaj! Po jaką cholerę? Gdzie? Jak? I że twoim samochodem? W ogóle...
- Sasha ci wytłumaczy. - machnął na mnie ręką i popędziłam za nim na dwór, a za mną cała ferajna.
Że co, kurwa? WTF? Ludzie?
- Sasha? - spojrzałam za siebie i zobaczyłam myślącą blondynkę. To nie wróżyło nic dobrego, do cholery. - Sasha, kurwa, czy ja się wpakowałam w jakieś gówno, o którym nie wiem?
- Potem. - oznajmiła, a ja niemal zadygotałam ze złości. Kurwa, ja się pytam 'WHAT THE FUCK'?! Czemu oni się zbierają tak, jakby od tego zależało sama nie wiem co?!
Na dworze Kaulitz siedział już w - jak się okazało - BMW 650i, które od razu przykuło moją uwagę i gdy tylko nas zobaczył, odpalił silnik. Serio, kurwa. Co to ma być? On myśli, że jest fajny, czy jaki grzyb? W sensie... Myśli, że wygra i sobie tym ego podniesie?
Ehhh... On mnie doprowadza do szału.
- Dobra, chodź. - Gustav otworzył garaż, cholera wie jak i moim oczom ukazały się trzy samochody, od których dostałam gęsiej skórki. - Mamy te same samochody, to dlatego chce, żebyś wzięła ode mnie. - rzucił we mnie kluczykami, a ja z szoku ledwo je złapałam. - Żeby było fair.
O matko. Pojadę BMW! Pojadę BMW!
- Ale zaraz. - olśniło mnie. - A gdzie ja mam niby jechać?
Audi R8 nagle zaświeciło swoimi reflektorami i zanim dostałam ślinotoku, Tom mnie poinformował, że mam się za nim kierować.
O Boże, ja chyba śnię. Oni mają zbyt zajebiste samochody, żebym mogła przejść obok nich obojętnie, jak kilka minut temu.
- Wsiadaj już. - pogonił mnie Gustav, a ja posłusznie weszłam do - ludzie - BMW!! i dostałam hiperwentylacji. Sasha usiadła obok mnie i poklepała mnie po plecach.
- To się nie dzieje naprawdę. - potrząsnęłam głową. - Co to jest? - poprawiłam fotel i lusterka. - Sasha, żądam jakiegoś wytłumaczenia.
Tom wyjechał z garażu i zatrąbił najwyraźniej do mnie, bo Billa już dawno nie było.
Aha. Ciekawe.
Czy on zrobił to specjalnie, że mam się z nim ścigać na skrzyni manualnej, kiedy wiadomo, że mój chevy to automat?
Ha, kurwa. Punkt dla mnie, że się nauczyłam obsługiwać sprzęgło. Ph!
- I jak to się stało, że Gustav pożyczył mi swój samochód tak po prostu?
- One są drogie, lepiej, żeby się mu nic nie stało. - odparła Sasha i zapięła pasy. - Jedź już.
Odetchnęłam głęboko i odpaliłam silnik. Zanim wyjechałam na ulice, dostrzegłam jeszcze kciuk Gustava uniesiony do góry.
Taaa...
- Sasha, możesz mi powiedzieć w co ja się wpakowałam? - wymruczałam, zastanawiając się, dokąd prowadzi mnie Tom.
Blondynka westchnęła.
- Nadepnęłaś Billowi na odcisk. - odparła spokojnie i zanim cokolwiek więcej dodała, przerwałam jej.
- A co ma jego nienawiść wspólnego z jakimś śmiesznym wyścigiem? Przecież to idiotyczne, ja mu wcale...
- A ja cię nie rozumiem. Po co to wszystko robisz?
Przewróciłam oczami.
- To on wczoraj nagadał bzdur, zasłużył na to! - gdy spojrzała na mnie sceptycznie, prychnęłam. - No tak, stwierdził, że zachowuję się jak dziecko i... - urwałam, strzelając sobie kolejnego facepalma.
- Aha, czyli zauważyłaś, że ma rację? - Sash zachichotała, a wydałam z siebie wściekły okrzyk.
- Do kurwy nędzy, czy on musi... - tak na mnie działać? - Kurwa.
Krętymi drogami dojechaliśmy w końcu do miejsca, gdzie, jak się okazało, były budowane nowe centra handlowe. Przez ten cały czas blondyna siedziała z głupim uśmieszkiem, który coraz bardziej działał mi na nerwy. Byłam sfrustrowana i zestresowana. I ciągle biłam się z myślami.
Zatrzymaliśmy się na pustym placu i chwilę później przy moich drzwiach pojawił się Tom.
- Nie spieszą się tu z robotą, bo tu jest ciągle tak samo już od paru miesięcy i co jakiś czas przyjeżdżamy tu, by się pościgać. - oznajmił mi, gdy opuściłam szybę. - Tak więc ustaliliśmy iż - wskazał palcem na koparkę - omijamy ją z prawej strony, potem okrążamy budynek - zatoczył ręką półkole i wskazał na ciężarówkę - ją omijamy z lewej strony i jedziemy między tymi gruzami, a potem powtórka. Rozumiesz? - spojrzał na mnie uważnie, a ja skinęłam głową. - W porządku, to na mój znak ruszacie, ok? - gdy powtórzyłam gest, wymruczał ciche 'powodzenia' i odsunął się od samochodów na tyle, by z każdej strony był widoczny.
- Kurwa, po jaką cholerę my to robimy? - jęknęłam głośno. Nawet bałam się odwrócić w prawo. Zbyt wyraźnie wyobrażałam sobie mord na twarzy Billa.
- Przecież to proste. - Sasha wzruszyła ramionami. - Chce ci pokazać, że jest w czymś lepszy.
- A co mnie to obchodzi?
- Ciebie może i nie interesuje, ale jego owszem. Jak już mówiłam, nacisnęłaś mu na odcisk i możesz się spodziewać takich akcji w przyszłości, póki nie stwierdzi, że jest już w porządku.
- Że cooo? - ręka Toma poszła w dół, więc z piskiem opon ruszyliśmy, aż wkleiło mnie w siedzenia. - To jakiś żart!
- Pamiętaj, że z prawej strony omijasz koparkę. - przypomniała mi i poprawiła się na siedzeniu. - To nie żart. Lepiej dla ciebie, jeśli przegrasz.
Zaśmiałam się szaleńczo, gdy równocześnie wjechaliśmy na zakręt.
- Nie ma mowy! Nie popuszczę mu! Chciał wyścigu, to będzie go miał i zobaczy, że ze mną nie można pogrywać. - prychnęłam i zmieniłam bieg.
- Natasza... czasami facetom należy odpuszczać, jeśli chce się z nimi żyć w dobrych stosunkach, ok? - zaczęła mi tłumaczyć jak małego dziecku. - Dlatego ci tłumaczę, że jeśli chcesz jakiejś poprawy, po prostu daj sobie spokój i...
- Nie ma mowy! - przerwałam jej, czując jak wściekłość na samą siebie obejmuje mnie do reszty.
- Kurwa, on cię po tym znienawidzi do reszty! - rzuciła podirytowana.
- No i o to chodzi! Ma mnie nienawidzić, żebym ja też mogła go znienawidzić! - warknęłam, zgrzytając zębami. Ominęłam ciężarówkę z lewej strony i nie zapowiadało się, by zwycięstwo przechylało się na którąkolwiek stronę.
- Co ty pierdolisz?! Po jaką cholerę ci coś takiego? Za dużo masz problemów na głowie, by dowalać sobie kolejny w postaci wściekłego Kaulitza?! - Sasha wydała z siebie dziwny odgłos frustracji. - Ty nawet nie wiesz na co go stać, gdy chce się mścić! Nie rób sobie z niego wroga!
- To najlepsze wyjście z tej sytuacji, Sasha i wiem co robię! - nawet nie wiedziałam po co się w ogóle kłóciłyśmy, bo wcale nie miała zamiaru zmieniać zdania.
- Daj mu wygrać!
- Nie! - przyspieszyłam na prostej, rozpoczynając drugie okrążenie. Minęłam Toma, który nawet nie drgnął mimo, że dwa BMW śmignęły z obu jego stron z całkiem niezłą szybkością.
- Daj mu wygrać, Natasza, do kurwy nędzy! Zaufaj mi, wiem co mówię!
- Nie! Co ci tak na tym zależy?!
- Nie mam ochoty na kłótnie moich przyjaciół, więc kurwa zwolnij! - ryknęła i z pewnością nawet Tom ją usłyszał, choć już dawno został w tyle.
- Przestań się na mnie drzeć! Nie zmienię zdania!
- Dlaczego?!
- Bo on mnie musi znienawidzić, żebym ja też mogła!
- Co ty pieprzysz?! Czy ty siebie w ogóle słyszysz?!
- Sasha, nie wkurwiaj mnie. - warknęłam ostrzegawczo.
- Dlaczego chcesz go znienawidzić? - spytała równie cicho i lodowato.
- Bo prawie się w nim zakochałam, a to kurwa największy błąd mojego życia! - krzyknęłam, waląc ręką w kierownicę. - To jest największy absurd, jaki mnie spotkał! - zawyłam i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, co zrobiłam. - No nie...
- Że co?
Rozejrzałam się wokół, by...
- Tutaj żadnego noża raczej nie znajdziesz. - prychnął, a ja zastygłam w bezruchu. Kurwa. Czy to znaczy, że on... nie uwierzył Gustavowi? - Udałem, że to się nigdy nie stało, a ty znowu wyskakujesz z czymś kompletnie idiotycznym. - zmierzył mnie chłodnym wzrokiem. - To się będzie działo za każdym razem? Ja będę próbował dać ci szansę, a ty będziesz to spieprzać? - czułam się jak małe dziecko. Nie wiedziałam nawet, co mam powiedzieć na swoją obronę. No do cholery! To nie moja wina, że mam lepkie ręce i takie rzeczy same się do mnie przyczepiają! Poza tym nie mogłam się skupić! Bill Kaulitz do mnie gadał! Po tylu dniach milczenia! Kurwaa!... - I co? Tylko tyle masz do powiedzenia? - na jego twarzy wykwitł sarkazm, który niemal mi nakazał coś zrobić, zanim zrobi się całkiem niemiło.
Wskazałam palcem na szafkę nocną.
Woow. Zajebiście zabłysłam.
Bill przewrócił oczami i spojrzał we wskazanym kierunku.
- No i?
No i co? Krew mnie zalała.
- No kurwa. Mamy te same telefony, jeśli nie zauważyłeś, co tam leży. - wyplułam, zanim zdążyłam się zorientować. Ten spojrzał na mnie spod uniesionych brwi, ale mnie już trafiło. - Moja wina, że go zabrałam, ale to kurwa z przyzwyczajenia było! Skąd miałam wiedzieć, że ktoś tu ma takiego samego blackberry?! I oczywiście musiało wypaść na ciebie! Mam pecha, w porządku?! Mam pecha i najwyraźniej przynoszę go tobie swoją osobą! To trzymaj się ode mnie z daleka!
Odbił się od kolumny i zanim moje powieki ponownie się otworzyły, on już stał przy mnie.
- Słuchaj. - wyciągnął do mnie niespodziewanie rękę, a ja automatycznie się uchyliłam. Zmarszczył czoło, ale nie cofnął się. Moje serce eksplodowało na miliony kawałeczków, gdy złapał palcami mój podbródek, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała. - To jest mój dom, więc ty bawisz się na moim podwórku. Bawisz się moimi zabawkami na moich własnych zasadach, jasne? - pochylił się nade mną, a moje policzki rozgorzały jeszcze większym ogniem. - Tom bardzo chce, żebyś została, więc zostaniesz, bo ja nie chcę, żeby Sasha wyjeżdżała. Jesteś pionkiem. Jesteś małym ogniwem w reakcji łańcuchowej, więc nie mogę pozwolić, żebyś sobie dobrowolnie odeszła. Ale wiedz, że JA cię tu nie chcę. I wiedz, że jakiekolwiek zagrywki tu nie mają sensu, bo ja wiem jaka jesteś. To, że zamydlasz oczy wszystkim wokół, nie znaczy, że uda ci się to ze mną.
Prychnęłam głośno, wyrywając się z jego uścisku.
- Jedyną osobą, która jest ślepa, jesteś ty. Ale mnie to nie obchodzi, bo mam zbyt dużo własnych problemów, by zamartwiać się jeszcze twoją ułomnością. - o Boże. Czy ja powiedziałam to naprawdę? O Boże! Co ja zrobiłam! - Powodzenia. - odsunęłam się od drzwi, dając mu do zrozumienia, że ma wyjść. O mateczko. Jeśli on mówił prawdę z tym dawaniem szansy (czego w ogóle nigdy nie zauważyłam) to właśnie chyba stwierdził, że już nigdy więcej mi żadnej nie da. Wykopałam se grób i własnoręcznie się zakopałam. Jestem sprytniejsza, niż sądziłam.
Jasna cholera! Z jakiej paki on mi się może podobać, jeśli mnie tak wkurwia?!
- Czy ty zawsze próbujesz wzbudzić w innych litość tymi swoim problemami? - spojrzał na mnie, uśmiechając się cynicznie. - Nie zachowuj się jak małe dziecko. Nie masz już pięciu lat, prawda? - chwycił moją twarz w swoje dłonie, a ja ze świstem wciągnęłam powietrze, nie zdając sobie sprawy, co on w ogóle do mnie mówi. Jego skóra była taka... tak boleśnie miękka i on mnie właśnie dotykał w taki sposób, jak jeszcze nikt inny i... O mój Boże. Byłam w niebie. - Prawda?
Co... C-c-co? Co on mówi?...
O nie.
Co on powiedział?!
Że co?!
- Zabierz swoje ręce z mojej twarzy. - poleciłam lodowato, podnosząc wzrok na jego oczy, które wyrażały tak pobłażliwe rozbawienie, że szlag mnie trafił w miejscu. - Zapewniam cię, że jestem dorosła. - wyprostowałam się jak struna. - Zdawało mi się, że to widać. - o kurwa. Co ja gadam? O Jezu.
Odepchnęłam go i szybko zmyłam się do łazienki, przywalając sobie w twarz za głupotę.
Szlag, szlag, szlag! Co ja wyprawiam?!
Miałam ochotę przyłożyć głową w ścianę. Nie mogę z nim przebywać w jednym pomieszczeniu, a co dopiero z nim rozmawiać, bo pierdolę bzdury wierutne! Co to było?! WTF?! To kurwa była jakaś kompletnie nieudana próba flirtu, czy co?! Co ja daję, przecież on gejem jest! Nawet gdyby! Ludzie! Pomocy! Staczam się!
To był już trzeci raz. Starała się go unikać już po pierwszym pocałunku. On ją krzywdził i oboje zdawali sobie z tego sprawę. Wiedział, jak ją zniszczyć. Wiedział, że zwiększając dawkę emocji w końcu eksploduje.
I teraz, gdy stała przyciśnięta do ściany studia nagraniowego, próbowała zapamiętać, że gdy w końcu on się od niej oderwie, musi mu powiedzieć, że go nienawidzi.
Ale gdy to zrobił, wsunął dłonie w jej spodnie i zamiast obelgi, z jej ust wyszedł jęk.
Próbowała sobie wytłumaczyć, że to nie jej wina, że on tak na nią dział. Wolała myśleć w ten sposób, bo nie umiała od niego odejść, póki on jej nie zostawi jak zepsutą lalkę. Tak było za pierwszym razem, za drugim i dzisiaj pewnie będzie tak samo.
Wdychała jego zapach, tak długo, aż znów wpił się w jej wilgotne wargi. Kochała jego pocałunki, kochała jego zaborczość, kochała w nim wszystko. W tym momencie nawet to, że przez jego nienawiść do niej, przyprawiał ją o drżenie kolan.
Chciał, żeby poczuła jego ból. Chciał obrócić ją w proch.
I żadne z nich nie wiedziało, że ta gra wróci do nich rykoszetem.
Coś musiało we mnie wstąpić. Ja normalnie najzwyczajniej w świecie chciałam się na nim zemścić w bardzo dziecinny sposób. Poważnie. Coś musiało być ze mną bardzo nie tak.
Z rana otworzyłam oczy i pierwsze co mi przyszło do głowy to to, że Bill to kretyn i muszę coś z tym zrobić. Tak, wiem, chyba przywaliłam sobie konkretnie w głowę. Znaczy oszczędziłam sobie ataku na ścianę, ale albo przez jego palce coś przeszło na mnie, albo jak strzeliłam sobie w twarz, uszkodziłam sobie jakieś szare komórki.
W każdym bądź razie, przez te już dwanaście dni, odkąd zaczęłam dla nich gotować, zauważyłam, że każdy zajmował swoje stałe miejsce. I musiałam po prostu to wykorzystać, albo niech mnie piekło pochłonie!
Zachciało mi się pierogów. Wstałam więc wystarczająco wcześnie, by przygotować farsz i ciasto na pierogi ruskie, które Chloe niebotycznie uwielbiała.
Westchnęłam radośnie, upewniając się, że nikt nie patrzy. Wyciągnęłam z szafki pieprz i zmieliłam go trochę do farszu. Wymieszałam, odebrałam trochę do drugiej miseczki i znów chwyciłam młynek w ręce.
- Ojej... - zaczęłam nim kręcić. - Ale wtopa, młynek się zaciął, niech to szlag... - wzruszyłam ramionami, kręcąc aż na ziemniakach z twarogiem zrobiło się ciemno od pieprzu. - Maaaaaan, to chyba będzie dobre. Trzeba będzie sprawdzić. - pochyliłam się nad miską i potrząsnęłam głową. - Nie. On na pewno lubi ostre jedzenie. - pokiwałam głową. - Na pewno. - z szuflady wyciągnęłam kolejną przyprawę, otworzyłam i sypnęłam, nie żałując ani trochę. - O, teraz będzie git. - zachichotałam diabelsko. - Będzie git. Chcę to zobaczyć.
Chili z powrotem wylądowało w szufladzie.
- Pierogi! - Chloe zasiadła przy wysepce i zaklaskała w ręce. - Ruskie, nie?
Przewróciłam oczami.
- No raczej, że tak. Zabiłabyś mnie, gdybym zrobiła inne. - wystawiłam jej język, a ona zapiszczała.
- Czuję, że dzisiaj będzie dobry dzień. - oznajmiła, a ja pokiwałam głową.
- Będzie zajebisty. - pociągnęłam łyk soku ze szklanki. - Będzie zajebisty, mówię ci. - zagryzłam wargę, by nie parsknąć śmiechem. Byłam głupia. I było mi z tym naprawdę bardzo dobrze.
A potem wszystko potoczyło się jakoś dziwnie szybko. Zwołałyśmy resztę na obiad i oczywiście pierwszy pojawił się Georg. Zaraz po nim przyszedł Gustav i zaczęłam chwilowo mieć wątpliwości, czy dobrze zrobiłam. Chciałam się zemścić na nim za coś, czego on nie rozumiał i w sumie to wszystko... to nie miało sensu.
Biłam się ze swoimi myślami, czując podejrzliwy ścisk w żołądku i już stwierdziłam, że jednak zabiorę talerz, zanim nastąpi katastrofa, ale Bill wszedł do jadalni i moje kończyny zastygły w bezruchu. Kurwa mać. Już po mnie.
Przełknęłam głośno ślinę i zamknęłam oczy, próbując zmusić się, by nie patrzeć.
Nie dało rady. Wbiłam wzrok w moje pierogi, odpowiadając innym 'smacznego'. Kątem oka jednak bacznie obserwowałam ruchy Kaulitza, czując jak moje dłonie pokrywa cienka warstewka potu. Co ja zrobiłam? O matko, co ja zrobiłam?
- Sasha mówiła, że ponoć twoje pierogi nie mają sobie równych. - odezwał się, nabijając kawałek na widelec.
O kurwa.
On się do mnie odezwał.
Ślina zastygła mi w gardle i wywaliłam gały na posadzkę, zdając sobie sprawę, że on najwyraźniej jednak chce mi znowu dać szansę.
Akurat wtedy, gdy pobiłam rekord w sypaniu cholernego chili!!
CZY JA MAM PECHA?!
To nie może się dziać naprawdę! No nie może!
- Podobno, ale może po prostu... - urwałam, kiedy kawałek pieroga zniknął w jego ustach. - Kurwa. - szepnęłam. - Nie gryź... - ale on najwyraźniej mnie już nie dosłyszał, przez co zmusiłam się do odmówienia szybkiej modlitwy o wybaczenie wszystkich moich grzechów.
Nie ma dla mnie litości. Nie ma.
I wtedy Bill się zakrztusił.
Walnęłam sobie facepalma obiema rękoma i przyjebałam głową w stół.
Już po mnie.
- Przepraszam!... - wypiszczałam, mając ochotę schować się pod fundamenty domu. Albo jeszcze niżej. Gdzieś do jądra ziemi, żeby mnie przy okazji spaliło w piździec.
- Dobre te pierogi. - wymruczał Georg, a ja jęknęłam głośno i poderwawszy głowę do góry, spojrzałam na niego niedowierzająco, że nie zauważył, co się dzieje. ZNOWU.
Bill ciągle się krztusząc, powoli wstał od stołu i chwyciwszy talerz z hukiem wrzucił go na podłogę, aż rozprysł się w drobny mak, a zakazane pierogi rozpryskały się na ziemi. Okrążył zdziwionych domowników, którzy podejrzliwie przyglądali się to jemu, to mi i podszedł do mnie.
- Skończyłem z tobą, do kurwy nędzy. - wycharczał cały czerwony na twarzy. - Skończyłem z dawaniem ci szans, które masz kompletnie w dupie. - jego ręka wystrzeliła w moją stronę, a ja natychmiast się uchyliłam, choć zdawałam sobie podświadomie sprawę, że by mnie nie uderzył. - Nie jesteś warta tych wszystkich nerwów, przez które przez ciebie przechodzę. - wycedził z palcem wycelowanym we mnie. Dyszał ciężko, a jego usta napuchnęły zapewne od ostrej przyprawy. I nie mogłam odrzucić od siebie myśli, że wyglądały kusząco. O matko. Jestem chora. - A pomyślałaś chociaż, co by było, gdybym był na to uczulony? - spojrzał na mnie nienawistnie, a mi zrobiło się jeszcze gorzej, niż przed chwilą. - Skończyłem z tobą. - powtórzył lodowato i sztywnym krokiem wyszedł z jadalni.
Ponownie przełknęłam głośno ślinę.
- To Bill jest uczulony na pierogi? - Georg podrapał się po głowie, a Sasha ryknęła śmiechem.
A mi odechciało się jeść.
Serce dudniło mi w klatce piersiowej tak mocno, że kręciło mi się w głowie. Wiedziałam, że tak będzie. Tym razem swoją głupotą spieprzyłam doszczętnie wszystko. I on już mi nie da żadnej szansy. A pewnie gdyby znowu chciał to zrobić, to znowu jej nie zauważę. To jest kompletny chłam. Nie uda mi się z nim dogadać.
Dlaczego w takim razie tak bardzo mi się podoba? Jestem aż tak powierzchowna?
- Czy ty dodałaś do jego pierogów jakiś... pieprz? - spytał powoli Tom, a reszta jak na komendę wbiła we mnie swoje ciekawskie patrzałki.
Poczułam, że zrobiłam się czerwona jak burak, bądź Bill w niefortunnej sytuacji i chrząknęłam cicho.
- I chili. - wymamrotałam, zagryzając wargę.
Sasha ponownie zaczęła rechotać jak popieprzona, a kilka sekund później dołączyła do niej Chloe z Gustavem.
- To nie jest śmieszne, on mnie nienawidzi. - warknęłam i odsunęłam się od stołu. Dlaczego to jest tak cholernie trudne?! Wstałam, z zamiarem odejścia i zemszczenia się w jakiś sposób na sobie za swoją głupotę, gdy zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy.
Bill jest gejem. Nie powinien mi się podobać i powinnam zrobić wszystko, by to zastopować. By to zniszczyć w zarodku.
Padłam z powrotem na krzesło.
Szlag.
- Ale dlaczego to zrobiłaś? - Tom zmarszczył czoło, co w sumie mnie nie zdziwiło. W sensie, dlaczego nie rozumie mojego postępowania.
Wzruszyłam ramionami.
- Zdenerwował mnie. - bo mi się podoba. Bo najwyraźniej szaleję na jego punkcie, kiedy nie powinnam.
SZLAG.
Nie zdążyłam nawet porządnie mruknąć oczami, gdy nagle w jadalni pojawił się Bill, ciskając gromy wzrokiem.
- Gustav, pożycz jej samochód. - spojrzał na mnie beznamiętnie. - Będziemy się ścigać. - odwrócił z zamiarem, odejścia. - Masz pięć minut na pojawienie się na dworze. - i wyszedł tak niespodziewanie jak się pojawił.
Przez chwilę wszyscy patrzyli tępo w przestrzeń, aż w końcu odezwał się najjaśniej rozumujący osobnik tego domu.
- Co? - wyrzucił Georg, a Gustav powstał z krzesła.
- Chodź, idziemy zanim całkiem go szlag trafi.
- Ale... - urwałam, gdy ten już się zbliżał do wyjścia. - Ale czekaj! Po jaką cholerę? Gdzie? Jak? I że twoim samochodem? W ogóle...
- Sasha ci wytłumaczy. - machnął na mnie ręką i popędziłam za nim na dwór, a za mną cała ferajna.
Że co, kurwa? WTF? Ludzie?
- Sasha? - spojrzałam za siebie i zobaczyłam myślącą blondynkę. To nie wróżyło nic dobrego, do cholery. - Sasha, kurwa, czy ja się wpakowałam w jakieś gówno, o którym nie wiem?
- Potem. - oznajmiła, a ja niemal zadygotałam ze złości. Kurwa, ja się pytam 'WHAT THE FUCK'?! Czemu oni się zbierają tak, jakby od tego zależało sama nie wiem co?!
Na dworze Kaulitz siedział już w - jak się okazało - BMW 650i, które od razu przykuło moją uwagę i gdy tylko nas zobaczył, odpalił silnik. Serio, kurwa. Co to ma być? On myśli, że jest fajny, czy jaki grzyb? W sensie... Myśli, że wygra i sobie tym ego podniesie?
Ehhh... On mnie doprowadza do szału.
- Dobra, chodź. - Gustav otworzył garaż, cholera wie jak i moim oczom ukazały się trzy samochody, od których dostałam gęsiej skórki. - Mamy te same samochody, to dlatego chce, żebyś wzięła ode mnie. - rzucił we mnie kluczykami, a ja z szoku ledwo je złapałam. - Żeby było fair.
O matko. Pojadę BMW! Pojadę BMW!
- Ale zaraz. - olśniło mnie. - A gdzie ja mam niby jechać?
Audi R8 nagle zaświeciło swoimi reflektorami i zanim dostałam ślinotoku, Tom mnie poinformował, że mam się za nim kierować.
O Boże, ja chyba śnię. Oni mają zbyt zajebiste samochody, żebym mogła przejść obok nich obojętnie, jak kilka minut temu.
- Wsiadaj już. - pogonił mnie Gustav, a ja posłusznie weszłam do - ludzie - BMW!! i dostałam hiperwentylacji. Sasha usiadła obok mnie i poklepała mnie po plecach.
- To się nie dzieje naprawdę. - potrząsnęłam głową. - Co to jest? - poprawiłam fotel i lusterka. - Sasha, żądam jakiegoś wytłumaczenia.
Tom wyjechał z garażu i zatrąbił najwyraźniej do mnie, bo Billa już dawno nie było.
Aha. Ciekawe.
Czy on zrobił to specjalnie, że mam się z nim ścigać na skrzyni manualnej, kiedy wiadomo, że mój chevy to automat?
Ha, kurwa. Punkt dla mnie, że się nauczyłam obsługiwać sprzęgło. Ph!
- I jak to się stało, że Gustav pożyczył mi swój samochód tak po prostu?
- One są drogie, lepiej, żeby się mu nic nie stało. - odparła Sasha i zapięła pasy. - Jedź już.
Odetchnęłam głęboko i odpaliłam silnik. Zanim wyjechałam na ulice, dostrzegłam jeszcze kciuk Gustava uniesiony do góry.
Taaa...
- Sasha, możesz mi powiedzieć w co ja się wpakowałam? - wymruczałam, zastanawiając się, dokąd prowadzi mnie Tom.
Blondynka westchnęła.
- Nadepnęłaś Billowi na odcisk. - odparła spokojnie i zanim cokolwiek więcej dodała, przerwałam jej.
- A co ma jego nienawiść wspólnego z jakimś śmiesznym wyścigiem? Przecież to idiotyczne, ja mu wcale...
- A ja cię nie rozumiem. Po co to wszystko robisz?
Przewróciłam oczami.
- To on wczoraj nagadał bzdur, zasłużył na to! - gdy spojrzała na mnie sceptycznie, prychnęłam. - No tak, stwierdził, że zachowuję się jak dziecko i... - urwałam, strzelając sobie kolejnego facepalma.
- Aha, czyli zauważyłaś, że ma rację? - Sash zachichotała, a wydałam z siebie wściekły okrzyk.
- Do kurwy nędzy, czy on musi... - tak na mnie działać? - Kurwa.
Krętymi drogami dojechaliśmy w końcu do miejsca, gdzie, jak się okazało, były budowane nowe centra handlowe. Przez ten cały czas blondyna siedziała z głupim uśmieszkiem, który coraz bardziej działał mi na nerwy. Byłam sfrustrowana i zestresowana. I ciągle biłam się z myślami.
Zatrzymaliśmy się na pustym placu i chwilę później przy moich drzwiach pojawił się Tom.
- Nie spieszą się tu z robotą, bo tu jest ciągle tak samo już od paru miesięcy i co jakiś czas przyjeżdżamy tu, by się pościgać. - oznajmił mi, gdy opuściłam szybę. - Tak więc ustaliliśmy iż - wskazał palcem na koparkę - omijamy ją z prawej strony, potem okrążamy budynek - zatoczył ręką półkole i wskazał na ciężarówkę - ją omijamy z lewej strony i jedziemy między tymi gruzami, a potem powtórka. Rozumiesz? - spojrzał na mnie uważnie, a ja skinęłam głową. - W porządku, to na mój znak ruszacie, ok? - gdy powtórzyłam gest, wymruczał ciche 'powodzenia' i odsunął się od samochodów na tyle, by z każdej strony był widoczny.
- Kurwa, po jaką cholerę my to robimy? - jęknęłam głośno. Nawet bałam się odwrócić w prawo. Zbyt wyraźnie wyobrażałam sobie mord na twarzy Billa.
- Przecież to proste. - Sasha wzruszyła ramionami. - Chce ci pokazać, że jest w czymś lepszy.
- A co mnie to obchodzi?
- Ciebie może i nie interesuje, ale jego owszem. Jak już mówiłam, nacisnęłaś mu na odcisk i możesz się spodziewać takich akcji w przyszłości, póki nie stwierdzi, że jest już w porządku.
- Że cooo? - ręka Toma poszła w dół, więc z piskiem opon ruszyliśmy, aż wkleiło mnie w siedzenia. - To jakiś żart!
- Pamiętaj, że z prawej strony omijasz koparkę. - przypomniała mi i poprawiła się na siedzeniu. - To nie żart. Lepiej dla ciebie, jeśli przegrasz.
Zaśmiałam się szaleńczo, gdy równocześnie wjechaliśmy na zakręt.
- Nie ma mowy! Nie popuszczę mu! Chciał wyścigu, to będzie go miał i zobaczy, że ze mną nie można pogrywać. - prychnęłam i zmieniłam bieg.
- Natasza... czasami facetom należy odpuszczać, jeśli chce się z nimi żyć w dobrych stosunkach, ok? - zaczęła mi tłumaczyć jak małego dziecku. - Dlatego ci tłumaczę, że jeśli chcesz jakiejś poprawy, po prostu daj sobie spokój i...
- Nie ma mowy! - przerwałam jej, czując jak wściekłość na samą siebie obejmuje mnie do reszty.
- Kurwa, on cię po tym znienawidzi do reszty! - rzuciła podirytowana.
- No i o to chodzi! Ma mnie nienawidzić, żebym ja też mogła go znienawidzić! - warknęłam, zgrzytając zębami. Ominęłam ciężarówkę z lewej strony i nie zapowiadało się, by zwycięstwo przechylało się na którąkolwiek stronę.
- Co ty pierdolisz?! Po jaką cholerę ci coś takiego? Za dużo masz problemów na głowie, by dowalać sobie kolejny w postaci wściekłego Kaulitza?! - Sasha wydała z siebie dziwny odgłos frustracji. - Ty nawet nie wiesz na co go stać, gdy chce się mścić! Nie rób sobie z niego wroga!
- To najlepsze wyjście z tej sytuacji, Sasha i wiem co robię! - nawet nie wiedziałam po co się w ogóle kłóciłyśmy, bo wcale nie miała zamiaru zmieniać zdania.
- Daj mu wygrać!
- Nie! - przyspieszyłam na prostej, rozpoczynając drugie okrążenie. Minęłam Toma, który nawet nie drgnął mimo, że dwa BMW śmignęły z obu jego stron z całkiem niezłą szybkością.
- Daj mu wygrać, Natasza, do kurwy nędzy! Zaufaj mi, wiem co mówię!
- Nie! Co ci tak na tym zależy?!
- Nie mam ochoty na kłótnie moich przyjaciół, więc kurwa zwolnij! - ryknęła i z pewnością nawet Tom ją usłyszał, choć już dawno został w tyle.
- Przestań się na mnie drzeć! Nie zmienię zdania!
- Dlaczego?!
- Bo on mnie musi znienawidzić, żebym ja też mogła!
- Co ty pieprzysz?! Czy ty siebie w ogóle słyszysz?!
- Sasha, nie wkurwiaj mnie. - warknęłam ostrzegawczo.
- Dlaczego chcesz go znienawidzić? - spytała równie cicho i lodowato.
- Bo prawie się w nim zakochałam, a to kurwa największy błąd mojego życia! - krzyknęłam, waląc ręką w kierownicę. - To jest największy absurd, jaki mnie spotkał! - zawyłam i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, co zrobiłam. - No nie...
- Że co?
><><><><><><><><><><><><><><><><><
Wena mi poszła w cholerę znowu, więc nie dziwta się, że taki jakiś popieprzony wyszedł mi rozdział -.-
Pierwszaaa! a jakże inaczej ;D
OdpowiedzUsuńKURWA JA PIERDOLE ZAJEBIE KIEDYŚ I BILLA I NATASZĘ, WEZWĘ SPECNAZ I KAŻĘ IM POCIACHAĆ TYCH DEBILI NA WSTĄŻKI I UGOTOWAĆ SOBIE Z NICH SPAGHETTI ALBO KURWA W CHUJ WYJEBIĘ SOBIE MÓZG Z CZASZKI NA ŚCIANĘ ZA SOBĄ WALĄC W BIURKO Z BEZSILNOŚCI NAD IDIOTYZMEM NATASZY I BEZKRESNYM EGOIZMEM BILLA I TO KURWA NIE ODZWIERCIEDLA WSZYSTKIEGO CO MYŚLĘ O TYM. A TEN WYŚCIG TO KURWA JAK NATASZA GO NIE WYGRA TO WSIADAM W SAMOLOT I LECĘ CI ZGLANOWAĆ DUPSKO TAK, ŻE NIE USIĄDZIESZ NA NIM PRZEZ NAJBLIŻSZE 10 LAT, WIĘC SIĘ POSTARAJ. No kurwa, eh.
OdpowiedzUsuńPopieprzony? Pojebany na maxa *_______* Ale cię i tak za niego uwielbiam, no bo jak można nie kochać wściekłego Bebucha całego czerwonego od chilli i w ogóle fakt, że ją dotknąąąła jej się to spodobało i nie oglądała się za niczym ostrym, żeby mu najpierw przeciąć tym gacie,a potem pozbyć samego przyrodzenia xD Kurwa no, znow siedziałam z nosem w moinitorze i co ty pieprzysz,że długi, no może i długi,ale strasznie szybko się go czyta i maaaaaaaann czuję niedosyt i to straszny.I skoro Sash się wydarła, żeby zwolniła i Tom usłyszał, bo takmi się zdaje, że dobrze wyczytałam, to jak ona się wydarła, że się w nim zakochała, to tym bardziej to słyszał! Albo jeszcze gorzej, bebuch słyszał! Ale nie bo wtedy plany ległyby w gruzach i maaaaann, on by jeszcze wtedy wjechał w jakieś gruzy czy coś. Albo one wjadą o_O Niee, tak być nie będzie, jak ćwiczę, to mi się mózg dotlenia i mi jakieś idiotyczne pomysły przychodzą do łba o_O I pewnie będziesz miała dość mojego pierdolenia i wymyslania różnych scenariuszy, chociaż to twoje opowiadanie i powinnam siedzieć cicho, ale przynajmniej będę miała mor kriejtiv brejn i ładny brzuch :D Gott, o czym ja tu, ty mi o krupniku, ja ci o moim mózgu i innych częściach ciała. A więc ahahhahahahaha ahahaha teraz mnie napadło, jak sobie przypomniałam o tym debilu Georgu. On jest uczulony na pierogi? Osz w dupę, myślałam,że się popłaczę. I jeszcze ta Nataszka niewiniątko, kiedy jej się za dużo sypnęło.Oh gott. A Tomaszek to co odpierdala, on jej najpierw ochotę robi i zostawia, czy już ją przeleciał? W ogóle kiedy ją zapłodni? No ty tam się ucz do egzaminu i pisz more, zrób sobie więcej krupniku, żeby wspomóc kreatywność, czy może jakieś ciasto z fasoli przegryź. XD ZW...Sobie widzisz jakoś o antybiotyku przypomniałam. I ja w końcu nie wiem, czy ty dasz jej wygra, żeby ją znienawidził, czy Sasha w szoku jej zaliczy zgona w aucie i wyłoży nogi na kierownicy,że wyścig będzie nieważny, czy da mu się poczuć like a boss. Dobra ucz się i pisz tam :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że same pozytywne komentarze wyżej :D Nie, serio, myślę, jak cię zabić. Ale jak cie zabije to nie będzie kolejnego. Eh, kobietooooooooooo! Dlaczego ty nam to robisz?! Że niby brak weny? Ja ci dam brak weny, to jest geniusz geniuszów! Przecież to wiadome, że ona teraz wygra ten wyścig i ich nienawiść będzie się ciągnąć po wsze czasy... No nieeee no. A Natasz jest chora. Na serio jest chora psychicznie, ale to było chyba jasne od dawna, prawda? XD Chili w pierogach, o Gott, muszę to kiedyś wypróbować :D Co nie zmienia faktu, że on dał jej szansę, a ona to spie.przyła w unikalny i jakże fantastyczny sposób. Długo będziesz nas tak jeszcze denerwować, czy może w końcu usiądą spokojnie (ta, jasne) i porozmawiają jak... jak... jak ludzie? Buhahahahahha, nie zrobisz tego. Nie im. W każdym razie teraz, do następnej soboty zaliczę zgona jakieś 15646513168 razy i będziesz mnie miała na sumieniu, ot co!
OdpowiedzUsuńBUAHAHHAHHAHAHHAHAHAHAHAHAHHAHA! Powiedziała to! XDDD O ja pierdole, a ta reakcja na końcu... O matko - bezcenna! Swoją drogą, pozwolę sobie zauważyć iż: Audi R8 - OMFG OMFG! KOCHAM Cię~! BMW 650i - *O*
OdpowiedzUsuńdziękuję. Skończyłam się ślinić.
Po drugie: te pierogi... Dlaczego tylko bebuch się wkurwił? A co z resztą? WSZYSCY prócz bebucha lubią ostre? xD Geo mnie zadziwia swoją głupotą. Ogólnie, kto jak kto, ale on powinien zauważyć, że język go pali xD
SIalala! Was noch? Eto, eto, etoooo~~!
Wyścigi! Ona mu nie da wygrać! Nie ma tak! Ciekawi mnie tylko fakt, czy ktoś słyszał te jej wydarcie się... Mmmmmm :D
Jestem zUo. Wiem! ...
Nie, zaraz.
Nie może wygrać, bo wtedy bebuch bedzie.. omfg, zły to mało powiedziane xD
Może bedzie remis?
mmm to logicznie brzmi.
No więc czekam na dalszy ciąg, bejbi <3
Chce more Eski - w tym epie dostał strasznie epizodyczne role xD I dont like it xD chce more eski!
Pozdrawiam!
LoliShouta
Nie ogarniam jak Georg -.- Co do ch.uja ma ten cały wyścig wspólnego z pierogiem? Ale to w końcu twoje dzieło tu nigdy nie wiadomo co się stanie w następnym odcinki i dlatego lubię ten blog. Dobra dalej:Tm ma coś z łbem. I to jest chyba coś poważnego patrząc na jego pośledzenie. No iw końcu dojdę do Georga, ponieważ to on znajduje się w centrum mojego zainteresowania, ostatnimi czasy. Jest tak głupi, że wali tym od monitora, więc pozdro :*
OdpowiedzUsuńSiedzę sobie, wpieprzam miód i czytam twoje nowe dzieło, a z każdym kolejnym zdaniem mam coraz większe gały i nie zauważyłam, że miodek mi zaczął skapywać na bluzkę i klawiaturę ;D Ech, no ale dobra...
OdpowiedzUsuńWyściiiiiiiiiiiig ! ;D Ijeee ^^ Adrenalinka mała taka choć się wcale żadnego wyścigu nie spodziewałam ;) Billosz jako kierowca F1 albo jak ten w "szybcy i wściekli" ;D no, wściekły to on jest ;P
Uh uh uh, ale on ją dotyyykaaał ! Ja chcieć więcej !
No, ale kurwa, niech jej zmajstruje dzieciaka bez seksu i się zejdą i koniec ;D a ja właściwie w piątek pierogi miałam xD ale przeżyłam !
Musiałam dodać pięć groszy od siebie - NIE LUBIĘ MIODU xDDDDDDDDDDDDDDD
Usuństraaasznie słodki ;D Ale do herbatki mniam ;)
UsuńO matko, nein xD Próbują mi go wsadzić do herbatki, bo mam zgona gardłowego, ale zapieram się rękoma, nogami i cycami jak się da XDD
UsuńHej, twój blog jest świetny! Byłabym więc wdzięczna, gdybyś informowała mnie o nowościach, oto gadu: 42714428. czekam na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńBoskie :)
OdpowiedzUsuńI jeee :D Odcinek zajebiiisty :P Nie doczekam się następnego normalnie :P Masz czelność zatrzymywać się w takim momencie ! No ja pierdole,zaraz padnę -.-
OdpowiedzUsuńWybacz ^ ^
Usuń